Każdy człowiek ma takie dni, gdy wolał by zostać w domu przed telewizorem z kubkiem ulubionej herbaty w ręce. Ja też. I ten dzień właśnie do nich należał. Tylko niestety, ktoś pokrzyżował mi plany i teraz jadę autobusem do kancelarii ojca. A miałem tak cudowny plan na wieczór. Chciałem zrobić sobie herbatę jaśminowa, usiąść pod kocem na kanapie i obejrzeć "Weekly Idol". Dzisiejszymi gośćmi są B.A.P, mój ulubiony k-popowy zespół. Niestety mój tato zadzwonił do mnie z pilną sprawą. Jestem pewny ze chodzi o podpisanie jakiś dokumentów. Bo mój ojciec jest adwokatem, i jako że jestem jego jedynym synem, po jego śmierci zajmę się ukochanym biurem. Tylko po co już teraz zwoływać notariusza? Mnie się nie pytajcie.
Wyszedłem z autobusu akurat, gdy zaczęło kroplić. Zarzuciłem więc kaptur na głowę i skierowałem się do wysokiego budynku. Zaczynało się ściemniać, wiec nie zdziwiłem się gdy ochroniarz zatrzymał mnie i kazał pokazać przepustkę. Nie miałem. Sciągłem tylko kaptur z głowy, tak aby mógł rozpoznać mnie po twarzy.
-pan Yongguk. Przepraszam- ukłonił się i mnie przepuścił.
- nic się nie stało Junsoo. Każdy by tak postąpił.
Wszedłem do windy i odetchnąłem cierpiąco. Nie wiem jakim sposobem ojciec wybudował sobie aż taki respekt w firmie, że aż nawet jego brat, współwłaściciel firmy, zawsze się z nim zgadza. Sekretarka gdy tylko mnie widzi kłania się nisko(chociaż jest odemnie starsza), ochroniarz nawet gdybym chciał okraść firmę i powiedział mu to prosto w oczy, przepuścił by mnie bez problemu. Gdy już zajmę stanowistko ojca, chcę aby ludzie mnie szanowali, ale bez przesady.
Z lekkiej mżawki zrobiła się naprawdę wielka ulewa. Stałem właśnie na przystanku przestępując z nogi na nogę. Poprawiłem swój szary szalik i zacząłem dalej tańczyć swój taniec. Jak na kwiecień jest naprawdę zimno...i mokro. A jeszcze niecałe trzy tygodnie temu były mrozy, których chyba nikt nie mógł wytrzymać i nawet nie wychodził z domu.
Wychyliłem się spod przystanku, tak abym mógł dojrzeć czy autobus na który czekam już jedzie. Niestety przez deszcz ostrość widzenia była naprawdę słaba. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Autobus spóźnia się już osiem minut, a ja naprawdę nie mam ochoty iść pieszo do domu. Zajmie mi to minimum trzydzieści minut. Wychyliłem się jeszcze raz mając nadzieje że tym razem coś zobaczę. Niestety nic nie dojrzałem, a na domiar złego auto przejeżdżające za blisko krawężnika ochlapało mi całe spodnie wodą z błotem.
- kurwa- zakląłem pod nosem, patrząc jak materiał odrazu staje się ciężki i przyczepia się do skory. Skrzywiłem się i jeszcze raz spojrzałem na zegarek.
- jebać to, idę do domu- mruknąłem pod nosem i zarzuciwszy kaptur mojej czarnej kurtki skierowałem się w wąską alejkę. Tam przynajmniej nie mnie znowu nie ochlapie a i nie zmoknę tak bardzo. Daszki nad drzwiami ewakuacyjnymi uchronią mnie chociaż trochę przed wodą. Z nudów zacząłem podśpiewywać pod nowe. Gdybym chociaż miał słuchawki mógłbym sobie jakoś umilić czas.
- naega saraganeun iyuneun neoya. Dasin mot bol geot gata...- zacząłem śpiewać najnowsza piosenkę B.A.P. Nie mam pojęcia dlaczego aż tak lubię ten zespół. Może to przez lidera który sam tworzy piosenki, a może przez boski głos Daehyuna? Nie wiem, ale prawda jest taka że się wkręciłem.
Przeskoczyłem przez kałużę i już miałem skręcać i wyjść na główną ulicę, ale coś mnie powstrzymało. Ciche miauczenie dobiegające z kontynera obok mnie. Niewiele myśląc podeszłem do metalowej puszki iają otworzyłem. Na smród jaki mnie uderzył skrzywiłem się i już miałem uciekać z tego miejsca, kiedy miauczenie się powtórzyło. Głośniejsze i donośniejsze. Spojrzałem w kubeł, ale nic poza workami na śmieci i reklamówkami nie widziałem. Zamknąłem przykrywką pana śmierdka i skierowałem się do głównej ulicy. Nie odeszłem nawet na pięć metrów a miauczenie znowu się powtórzyło.
- nie wierze że to robię- powiedziałem do siebie i gdy zrzuciłem kaptur z głowy podszedłem z powrotem do śmietnika. Złapałem najpierw głęboki oddech i wstrzymałem powietrze w płucach. Zajrzałem w kubeł, i moment nasłuchiwałem. Prawie że odskoczyłem, gdy coś miukneło mi w ucho. Sięgnąłem dłonią po zieloną reklamówkę i wyjąłem ją z kubła. Położyłem ostrożnie na suchej części chodnika. Gdy reklamówka dotknęła podłoża wydobyło się z niej ciche syczenie.
- to nie możliwe- powiedziałem jednocześnie odwiązując torbę. Gdy zajrzałem do środka moje przypuszczenia się sprawdziły. Bowiem w środku leżał mały kotek. Naprawdę mały. Czarno biały z oczami jak noc. Przyglądałem się mu przez moment i on mi też. Wyciągnąłem powoli dłoń i skierowałem w jego stronę. Gdy już chciałem położyć ją na jego malutkiej główce, kot zasyczał cicho i nastroszył włosy. Cofnąłem więc dłoń i przykucnąłem, aby nie czuł się aż tak zagrożony przez mój wzrost.
- hej, spokojnie. Nic ci nie zrobię malutki- w głowie zakodowałem sobie abym więcej nie oglądał Animal Planet. Gadanie z zwierzętami nie jest normalne. Wysunąłem dłoń i zostawiłem ją jakieś dwadzieścia centymetrów od niego. Poruszałem palcami, a widząc że kota to zainteresowało powoli dodałem drugą dłoń. Poruszałem palcami, a kotek chyba się zastanawiał czy podejść bo zaczynał kroczyć w moją stronę, ale szybko się cofał. Zrezygnowany postanowiłem spróbować go złapać. Jakie było moje zdziwienie gdy normalnie objąłem go dłońmi i podniosłem na co on zamiauczał przeciągle.
- no cześć- uśmiechnąłem się do niego- jak się tutaj znalazłeś, co?- pogłaskałem go po sierści. Musiał niedawno się urodzić, ponieważ jego ogonek jeszcze sterczy do góry. Nie wiem jak ktoś mógł go wyrzucić do śmietnika. Jeszcze zapakowanego w reklamówkę, tak aby się z niej nie wydostał. Przecież jest śliczny. Ludzie nie posiadają uczuć.
Zdjąłem szalik z szyi i owinąłem nim kotka. Przycisnąłem go do piersi i skierowałem się w stronę mojego mieszkania.
Otworzyłem drzwi jedna ręką, a zamknąłem kopniakiem. Sam skrzywiłem się na łaskot jakie wydały, gdy spotkały się z framugą, ale kotek którego przez całą drogę niosłem na rękach ani myślał wyrwać się z krainy snów. Najpierw swoje kroki skierowałem do salonu. Tak położyłem zawiniątko na kanapie, a sam udałem sie do mojej sypialni. Po drodze pozbyłem się jeszcze mojej kurtki i przemoczonych butów. Zabrałem ręcznik i już na spokojnie zdjąłem z siebie ciężki materiał jeansow. Wytarłem mokre nogi i wciągnąłem na siebie czarny dres. Mokre spodnie rozłożyłem na cieplutkim kaloryferze, aby wyschły. Chwyciłem laptopa i zszedłem do salonu, zobaczyć czy mój nowy współlokator się obudził. Po drodze do domu postanowiłem go przygarnąć. Jakoś wizja trzymania takiego kociątka w klatce w schronisku, przerażała mnie. Usiadłem obok śpiącej kulki i odpaliłem internet. Nie wiem nic o kotach. Co jedzą, jak się nimi opiekować, w co się bawią. Muszę się dokrztałcic.
Po pół godziny buszowania w Internecie, wiedziałem już mniej więcej jakie rzeczy są mi potrzebne do utrzymania kota. Jutro też pójdę z nim do weterynarza, aby go zbadał i powiedział mi czy mam do czynienia z kotem lub kotka. Spoglądając na niektóre zdjęcia kotów w Internecie stwierdziłem że mój ma może cztery miesiące. Na tyle wygląda.
Odłożyłem laptopa na ławę i Przeciągnąłem się. Spojrzałem na elektroniczny zegarek nad telewizorem. Dwudziesta. Zerknąłem na mojego kotka czy czasem się nie obudził, ale on nadal smacznie spał.
- uroczy- stwierdziłem, gdy nagle zaczął mruczeć. Skierowałem swoje kroki do kuchni, ponieważ mój brzuch zaczął dawać o sobie znać. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem mleko. Jestem zbyt leniwy aby przygotowywać sobie kolacje, a płatki z mlekiem to dobry pomysł. Jedząc już mój mało pomysłowy posiłek, zastanowiłem się co dam kotu do jedzenia. Czytałem że koty to stworzenia uwielbiające mięso. Wędlina to mięso. Chyba mogę mu ją dać.
Gdy pozmywałem po sobie moją ulubioną miskę w tygryska, sięgnąłem do lodówki po wszystkie mięsne rzeczy jakie w niej były. Przez moment zastanawiałem się również na co mam nałożyć kotu jedzenie. Sięgnąłem po normalny talerz. W końcu jutro kupię mu już miskę na jedzenie, więc jeden dzień musi zjeść z ludzkich zastaw. Pokroiłem wybrane prze zemnie rzeczy w cienkie paseczki i położyłem na talerzu.
- gdy bym to jeszcze przystroił, nawet ja bym się skusił- powiedziałem podziwiając swoje nowe danie. Wziąłem talerz do ręki i zastanowiłem się gdzie będzie jego miejsce do jedzenia. Spojrzałem na miejsce pomiędzy szafka a stołem. Położyłem tam talerz i...
- idealnie- mruknąłem sam do siebie. Teraz tylko zobaczyć co z kotkiem. Wszedłem do salonu i pierwsze co zauważyłem to to że mój szalik leży na podłoże przy kanapie. I że nie ma kotka.
Przeszukałem cały salon wzrokiem a nawet po zaglądałem za kanapę i fotele. W solonie go nie było. Skierowałem swoje kroki do mojej sypialni, ale przechodząc obok kuchni znalazłem swoją zgubę. Mój mały kotek dorwał się do jedzonka, jakie mu przygotowałem.
- smakuje kotku?- spytałem podchodząc do niego, akurat gdy przestał jeść. Oblizał pyszczek i miauknął. Złapałem go pod pachy i spojrzałem sie na niego.
- jeżeli masz już u mnie zostać i dotrzymywać mi towarzystwa- zacząłem głaskać go po główce -trzeba wymyślić ci imię.
I tu zaczęły się schody. Kociątko mieszka ze mną już dwa tygodnie, a ja nadal nie nadałem mu imienia. Ociepliło się i już nie pada jak w kwietniu. Maj przyniósł z sobą słońce i sprawił że aż chciało się żyć.
Siedziałem właśnie na Internecie i już chyba dwudziesty raz przeszukiwałem strony pt."imię odpowiednie dla kota". Tylko ja nie chciałem nadać mu jakiegoś oklepanego imienia jak kulka czy smerfetka. Nie wiem dlaczego, ale moim pierwszym pomysłem było danie mu ludzkiego imienia. Tylko jak to kot który nazywa się Kibum lub Kyung? Bo tak moje kociątko to chłopczyk. Gdy dowiedziałem się o jego płci strasznie się ucieszyłem że jest taka a nie inna.
Wracając na temat imienia. Postanowiłem że napisze cztery kartki. Dwie z imieniem dla kota, dwie z imieniem dla ludzi. Niech kociątko zdecyduje które chcę. Tak więc przeszukałem również najlepsze imiona męskie. Tylko wszystkie były takie...takie, powtarzające się. Jonghyun, Junsu to nie dla niego. W końcu wpadły mi w oko dwa bardzo fajnie brzmiące. Napisałem tak więc na kartce imię kocie- Nazir i Luna. A ludzkie- Youngjae i Jinyoung. Położyłem wszystkie cztery karki w równych odstępach. Wziąłem kociątko na ręce i wyjaśniłem mu co ma robić.
- widzisz te kartki. Musisz tylko podejść do jednej, wtedy otrzymasz imię- położyłem go na panelach- no idź- machnąłem na niego ręką. Kociątko przeszło parę kroków, aż nagle obróciło się w moją stronę i miaukło.- wybierz jedno. - teraz już bez żadnych zacinek skierował się w stronę kartek. Obszedł kartkę z napisem "Nazir" i gdy już myślałem że to wybrał, on poszedł dalej. Przy Jinyoung w ogóle się nie zatrzymał. Podszedł go kartki z napisanym Luna. Dopiero teraz się skapłemeże to przecież imię dla kotki a nie kota. Już chciałem przerwać i zabrać wszystkie kartki gdy kociątko zatrzymało się przy ostatnim imieniu. Youngjae. Obszedł do okoła całą kartę, aż nagle położył się na jej samym środku. Wziąłem to za znakeże wybrał właśnie to imię. Podszedłem do niego i podniosłem go na wysokość twarzy.
- witaj Youngjae, jestem Yongguk. Twój nowy przyjaciel.
Zima w tym roku nadeszła dosyć późno. Na święta Bożego Narodzenia nie spadł nawet gram śniegu. Ogółem gwiazdka przebiegła mi w bardzo miłej atmosferze. To zasługa młodszego kuzynostwa, które w tym roku do nas przyjechało.
Wróciłem właśnie z domu rodziców cały w skowronkach. Dzieciaki mnie wymęczyły, ale ja kocham właśnie takie małe szkraby. Jest z nimi tyle zabawy.
Wsunąłem klucz do zamka i nim przekręciłem. Wszedłem do ciepłego przedpokoju. Jakieś trzy metry od drzwi na panelach czekał na mnie mój przyjaciel.
- witaj Youngjae- powiedziałem zdejmując puchowa kurtkę. Zaraz uklękłem obok niego i wziąłem go na ręce- nic nie zbiłeś gdy zostałeś sam?- wstałem z Klęczek i udałem się do salonu. Bo to właśnie on w ciągu tego pół roku najbardziej ucierpiał . Youngjae upodobał sobie kanapę na ostrzenie pazurków, a świeczki w szklanych kubeczkach za niezłą zabawę do strącania ich. Gdy wszedłem do salonu czekała mnie niespodzianka, bowiem wszystko pozostało nie naruszone. Spojrzałem się na Youngjae który ułożył sie wygodniej w moich ramionach i Pogłaskałem go za uchem, na co on zaczął mruczeć.
- grzeczne kociątko- powiedziałem kierując się na kanapę. Zostawiłem tam Jae, a sam skierowałem się do komody w rogu pomieszczenia. Wyciągnąłem z niej czarne pudełeczko i podszedłem do mojego kotka. W sumie koteczkiem Youngjae to już nie jest. Przez pół roku urósł. Nie wygląda jak każdy kot. Jest mniejszy i słodszy. To jest w nim wyjątkowe. Mniejsza z tym. Usiadłem obok kota który odrazu wpakował mi się na kolana. Zaśmiałem się i poprawiłem mu łapki które ześlizgiwały się z materiału spodni.
- wiesz Youngjae. Mieszkasz ze mną już dłużej niż pół roku. Jestem moim przyjacielem i współlokatorem- mówiłem patrząc mu w oczy. To też jest wyjątkowe w moim kociaczku. On gdy do niego mówię uważnie się na mnie patrzy i wiem że mnie słucha. Nie ignoruje mnie. - i dlatego też chce aby każdy o tym wiedział. W razie jakiegoś wypadku czy coś, chcę aby ludzie wiedzieli że należysz do mnie i zwrócili mi cię. Mam dla ciebie prezent- wziąłem w jedna dłoń czarne pudełko. Położyłem je obok Youngjae i otworzyłem- zarejestrowałem cię i mam dla ciebie obrożę.- wyjąłem z pudelka czarną obrożę z skóry. Wykosztowałem się trochę na nią ale było warto. Miała również malutki złoty dzwoneczek na którym z tyłu wygrawerowane były cztery liczby należące do Youngjae. Wyjąłem ją z pudełka i założyłem na szczupłą szyję mojego kociątka- ślicznie - stwierdziłem, widząc jak obroża pasuje do białej szyji Jae. Przejechałem palcem po obrozy, a następnie posmyrałem kicię pod brodą, na co zaczął mruczeć.
- nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie jakbyś nie był zwykłym kotem- powiedziałem, ale zaśmiałem się z swojego stwierdzenia. Odłożyłem czarne pudełko po obroży na ławę i położyłem się na kanapie kładąc Youngjae na swojej klatce piersiowej. Smyrałem go za uchem wsłuchując się w jego mruczenie. Właśnie w takiej pozycji zasnęliśmy.
Zbliżał się koniec stycznia. Właśnie wracałem z zakupów cały obładowany torbami. Spóźniłem się na autobus i nawet nie chcecie wiedzieć jak zły byłem. Stwierdziłem wtedy że muszę zebrać się i zrobić kurs na prawo jazdy. Trzeci kurs na prawo jazdy. Ja naprawdę nie wiem co robię nie tak. Popełniam ten sam błąd. I to na egzaminie pisemnym, a nie w praktyce. Zirytowany w tamtym roku odpuściłem sobie ubieganie się o prawo jazdy, ale wizja chodzenia na takim mrozie dawała mi kopa.
Wszedłem do mieszkania. Zdjąłem buty i pierwsze co zrobiłem to pobiegłem do kaloryfera w kuchni i przyłożyłem do niego swoje zmarznięte dłonie. Na moment straciłem w nich nawet czucie! Już cieple dłonie przyłożyłem do zmarznięty policzków. Wypuściłem powietrze z płuc, czując jak moje mięśnie twarzy się rozluźniły. Podszedłem szybko do elektrycznego czajnika i napełniłem go wodą. Herbata dobrze mi zrobi. Gdy opierałem się o blat szafki zdałem sobie z czegoś sprawę. Wyjrzałem do przedpokoju aby zobaczyć czy jest w nim Youngjae. Kota nie było. Rzuciłem tęskne spojrzenie gotującej się wodzie w czajniku i skierowałem się do salonu.
- Youngjae kotku- zawołałem wchodząc do pomieszczenia. Na kanapie tak jak zawsze leżała jego ulubiona poduszka, a koc który zawsze wisiał na oparciu fotela nie był ściągnięty. Czyżby cały czas spał? Wiem że koty sypiają długo, nawet do dwudziestu godzin w ciągu dnia, ale Jae taki nie jest. Myślę że on śpi całą noc a i gdy wychodzę na uczelnie trochę sobie jeszcze śpi. Gdy wracam do domu nigdy nie śpi. Czasem tylko gdy długo go głaszcze zdarza mu się wpaść w drzemkę.
Poszedłem do łazienki która zawsze zostawiam otwartą, aby Jae mógł załatwić swoje sprawy fizjologiczne. Zajrzałem pod prysznic, a nawet otworzyłem muszlę klozetowa aby sprawdzić czy nie ma tam mojego kotka, ale zdałem sobie sprawę jaki to głupi pomysł więc szybko ją zamknąłem. Wycofałem się z łazienki i skierowałem kroki do swojej sypialni. Stanąłem przez zamkniętymi drzwiami. Jestem pewny że zostawiałem je otwarte. Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi. Widok jaki ujrzałem w swojej własnej sypialni sprawił że chciałem krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle. Bowiem w kącie mojej sypialni siedział chłopak. Skulony, oplatający rękoma kolana, nagi chłopak. Stałem jak wryty patrząc na niego. To nie był zwykły chłopak. Miał czarne kocie uszy. Czarno biały ogon leżał zwinięty przy jego boku. Nie wiedziałem co jest grane. Wyciągnąłem dłoń i chciałem iść w jego kierunku. Niestet gdy podniosłem stopę panele zaskrzypiały. Uszy chłopaka drgnęły, a on sam poderwał głowę. Stanąłem w miejscu nie wiedząc co robić. Studiowałem jego twarz. Małą z zadartym noskiem i pełnymi policzkami. Gdy zjechałem na usta moja uwagę przyciągało coś co chłopak miał na szyji. Coś co na pewno nie należało do niego. Obroża Youngjae zdobiła bladą szyję chłopaka. Już miałem zacząć krzyczeć i kazać mu się wynosić, ale gdy spojrzałem mu w oczy znowu znieruchomiałem. Te oczy tak bardzo podobne do mojego kociątka. Równie czarne i posiadające iskierki. Nie wiedząc dlaczego zapytałem.
-Yo...Yoo- odkaszlnąłem i spytałem już w miarę normalnym głosem-Youngjae?
- nee?
O MÓJ BOŻE!!!
-jesteś...jesteś...koto-człowiekiem?
- kotołakiem
- koto czym- spytałem nadal stojąc w przejściu. Nie mogę w to uwierzyć. Kociak którego wychowywałem przez ostatnie siedem miesięcy zmienił sie w człowieka.
- kotołakiem- odparł nie wzruszony.
- byłeś kotem, ale teraz jesteś hybryda człowieka i kota?-spytałem aby się upewnić. Gdy potrząsł swoją główką, Jęknąłem- o Boże.
- co się stało?- zaczął się powoli podnosić.
- nie!- wykrzyknąłem na co Youngjae(?) położył po sobie swoje puszyste uszy- przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Chodzi o to że jesteś nagi.
- zawsze byłem.
- taaak...gdy byłeś kotem. Ale teraz jesteś tym kotoczymś i jak mniemam masz yyy...męskie genitalia. Poczekaj dam ci coś do ubrania.
- dobrze- powiedział wesoło i z powrotem oparł się o ścianę. Szybko pobiegłem do szafy w przedpokoju i wyciągnąłem z niej byle jakie bokserki szare dresy i podkoszulek. Przed drzwiami do mojej sypialni przetarłem ręką oczy i zajrzałem do środka. Ten koto coś nadal tam jest!
- Boże, co się dzieje- szepnąłem patrząc na swój sufit. Jeszcze raz zajrzałem do pokoju, a widąc że kot...człowiek...że Youngjae bawi się swoim ogonem patrzyłem się na niego jeszcze chwile.
- wchodzisz?- spytał mnie kot...Youngjae.
- co?
- wchodzisz do pokoju czy nie?
- eee tak- powiedziałem cicho- tak, tak wchodzę- powiedziałem głośniej i wszedłem do pokoju z uniesioną głową. Tak naprawdę miałem ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie, ale ja wiem że to jest moja kicia...tylko pod postacią człowieka.
Podszedłem do łóżka i zostawiłem na nim wszystkie rzeczy. Wycofałem się kilka kroków do tyłu i spojrzałem na Jae.
- co to?- spytał podchodząc na czworaka do łóżka. Momentalnie zasłoniłem sobie dłonią oczy.
- w to się ubierzesz.
- jak?
- eee, nałożysz to na siebie- spojrzałem na Youngjae przez rozchylone palce. Siedział po drugiej stronie łóżka na kolanach, dzięki czemu materac zakrywał intymne części ciała. Odsunąłem więc dłonie od oczu i podszedłem do łóżka usilnie starając się patrzeć tylko na nie. Wziąłem czarne bokserki do rak i przyłożyłem sobie je do spodni.
- one powinny znajdować się tutaj. To-wziąłem dresy-na nich. A to co trzymasz w dłoni tutaj-złapałem za skrawek swojej bokserki.
- poradzisz sobie?- spytałem przełykając ślinę.
- chyba tak.
- to dobrze. Będę w kuchni. Jak się w to ubierzesz to przyjdź tam, dobrze?
- oczywiście- uśmiech jaki chłopak mi posłał sprawił że przez moment nie mogłem ruszyć się z miejsca.
Siedziałem w kuchni pijąc herbatę która miałem wypić odrazu po wejściu do domu. Noga nerwowo drgała mi pod stołem. Przecież to nie jest normalne aby kot zamieniał się w człowieka! Jestem teraz tego na sto procent pewniej te ten chłopak to Youngjae. Mają takie same oczy. To mi wystarcza. Czy kotołaki są podobne do wilkołaków. Zamieniają się w nie podczas pełni albo coś. Mam nadzieje że Youngjae będzie wiedział coś na ten temat bo ciekawość zżera mnie od środka.
- eee, dobrze?- usłyszałem z strony drzwi. Tylko kiedy tam spojrzałem serce stanęło mi na moment, aby następnie zacząć bić szalonym rytmem. W drzwiach od kuchni stał Youngjae w mojej czerwonej koszulce, która okazała się na niego za duża. Nie miał spodni, ale mam nadzieje że ma na sobie bokserki.
- a gdzie spodnie?- spytałem patrząc się na jego blade uda.
- nie mogłem zrobić w nich dziury, a jest mi nie wygodnie gdy ogon jest uwięziony- powiedział kręcąc wspomnianą częścią ciała?
- a no tak. Dobrze Youngjae, usiądziesz?- wskazałem krzesło na przeciwko mnie.
-yhym- odpowiedział i z uśmiechem usiadł na krześle.
- mam do ciebie parę pytań. Odpowiesz mi na nie?
- na tyle na ile będę mógł. Ja też będę chciał o coś spytać.
- dobrze. Więc najważniejsze pytanie. Jak to się stało ze jesteś człowiekiem.
-kotołakiem - powiedział takim tonem jakby upominał malutkie dziecko.
- dobrze kotołakiem.
- to normalne. Każdy w naszej rodzinie gdy ukończy osiemnaście lat, przechodzi transformacje w kotołaka.
- to jest was więcej?
- dużo więcej.
-okiej, powiedzmy że łapie. Zostaniesz człowiekiem...
-kotołakiem- wtrącił Jae.
-...kotołakiem do końca życia, czy możesz z powrotem zmieniać się w kota?
- to zależy.
- a od czego?
- od tego jak będzie mi się żyło jako kotołak. Mam trzy miesiące na decyzję. Jeżeli mi sie spodoba zostanę człowiekiem takim jak ty.
- więc to jest jakby okres próbny?
- tak.
- okej. To następne pytanie. Czy gdy byłeś kotek, byłeś wszystkiego świadom?- spytałem powoli.
- tak.
-nieee- Jęknąłem.
- tak- powtórzył.
- wszystkiego?
- wszystkiego.
-super-mruknąłem pod nosem.
- to wszystko?
- narazie tak- odpowiedziałem myśląc czy mam jeszcze jakieś pytania- też chciałeś o coś zapytać.
- jak mam sie do ciebie zwracać. Panie...
- panie?- spytałem zbity z tropu-dlaczego panie?
- W końcu opiekowałeś się mną przez dwieście siedemdziesiąt siedem dni. Masz prawo ządać odemnie jak mam sie do ciebie zwracać. Jesteś moim opiekunem.
- nie, nie. Mów mi po prostu Yongguk.
- Yongguk. Okej-uśmiechnął się i podskoczył na krzesełku. Taaa, mam kota który jest człowiekiem. Nie sorry, kotołakiem.
Po miesiącu mogę powiedziećeże Jae pod postacią kota-człowieka jest lepszy niż pod postacią kota. Prócz tego że w moim domu zawsze jest czysto, mam wyprane wszystkie rzeczy, to jeszcze gdy wracam padnięty z uczelni mam wspaniały obiadek. Kiedyś zapytałem się Youngjae skąd on to wszystko potrafi. Powiedział tylko że przez całe życie przyglądał się mi.
Wracałem właśnie z ostatnich piątkowych wykładów. Pod uczelnią pożegnałem się z grupka znajomych i jako jedyny udałem się w prawa stronę. Zanurzyłem nos bardziej w swój nowy szalik i zacząłem rozmyślać. Żyje z Youngjae-kotołakiem już od równego miesiąca. Jest to życie jak z bajki. Już od dawna nikt się aż tak mną nie interesował. Youngjae jest miły, uczynny, pomocny... i strasznie słodki.
Co?!
Nie, nie to miałem na myśli. Znaczy się to prawda jest słodki ale i niezwykle uparty. Do tej pory nie namówiłem go na założenie spodni chociaż już w dwóch parach zrobiłem te cholerne dziurki na jego ogon. Ale nie, mu jest nie wygodnie i koniec. Od pewnego czasu nawet go do tego nie zmuszam. Kupiłem mu piętnaście par bokserek i trzy bluzki które nawet na mnie są za duże. Wszystko po dziesięciu minutach od przyniesienia do domu zostało pięknie przyodziane o dziurki z tyłu. Uparty kocur.
Wszedłem do mieszkania odrazu wyczuwając wyżerkę. Rozebrałem się z zimowych ubrań i skierowałem sie do kuchni. Przystanąłem w miejscu bo spotkał mnie naprawdę uroczy widok. Youngjae stał obok kuchenki w swojej koszulce sięgającej kolan i puchowych skarpetach. Podśpiewywał sobie pod nosem piosenkę puszczona w radiu. Końcówka ogona drgała w wszystkie strony.
- dobrze się bawisz, kocurku?- spytałem oczekując jego reakcji która była taka jaka się spodziewałem. Podskoczył w miejscu, upuścił drewniana łyżkę która trzymał w dłoni i położył po sobie uszy.
- jak na stworzenie o wytężonym słuchu, twój słuch się nie spisuje- dodałem podchodząc do niego i zaglądając mu przez ramie co gotuje. Ramen. Mniam.
- wystraszyłeś mnie. To przez muzykę. Gdy się odetne od świata można ze mną zrobić wszystko.
- wszystko powiadasz?
- prawie wszystko- poprawił się szybko- siadaj, już podaje- dodał i popchnął mnie lekko w stronę stołu. Usiadłem na krześle i śledziłem jego poczynania. Prawie że zakrztusiłem się własną śliną, gdy schylił się aby podnieść łyżkę która mu upadła. Właśnie od pewnego czasu tak mam. Gdy oglądamy film i Youngjae niespodziewanie położy mi głowę na kolanach, bardziej interesuje mnie yo aby nie usłyszał mojego szybko bijącego serca, niż akcja która rozgrywa się przedemna. Gdy kiedyś przebierałem się w swojej sypialni drzwi nagle się otworzyły i do pokoju wszedł Youngjae. Przeszedł całą długość bez słowa, a gdy W końcu stanął przedemna przytulił mnie bez słowa. Stałem wtedy jak wryty nie wiedząc co się dzieje. W końcu byłem tylko w bokserkach a niesamowicie uroczy chłopak, od tak mnie przytulił. Czytałem o tym w Internecie i dowiedziałem się że koty lubią się przymilać. A bądź co bądź w Jae jeszcze trochę kotka zostało. I nie chodzi mi o uszy czy ogon a o zachowanie. Gdy jakiś tydzień po jego transformacji zaciął się nożem płakał i miauczał jednocześnie. A gdy polałem krwawiące miejsce wodą utlenioną, syknął jak kocur. Gdy oglądaliśmy film i położył mi głowę na kolanach(któryś raz z rzędu) położyłem mu na niej dłoń i zacząłem smyrać za uchem. Jakie było moje zdziwienie gdy zaczął mruczeć!
- Yongguk!- usłyszałem jego głos bardzo wyraźnie. Otrząsnąłem sie z myśli i spojrzałem przed siebie. Na stole leżały już dwie miski ramenu, a Jae machał mi ręką przed twarzą.
- co?
- jesz?- wskazał głową na parujące miski.
- tak, tak.
Bo Jae oblizuje nawet usta w bardzo kocim stylu!
Na dwa tygodnie przed terminem kiedy Jae miał wybrać sobie kim chce być, nie mogłem wytrzymać. Jednego byłem pewny. Ten cholerny kocur podoba mi się i to bardzo. Zauroczyłem się w nim. I to bardzo. Uwielbiam go. I to bardzo. Kocham go! I to bardzo!
W ciągu tych prawie trzech miesięcy miałem multum okazji na uzmysłowienie sobie tego. Jednak najważniejsza przytrafiła mi się tydzień temu. Miałem dla Jae mały prezent. Wracałem właśnie od sklepu z odzieżą gotycką. Nawet nie chce wiedzieć co kasjerka pomyślała sobie gdy spytałem się ją o obrożę dla człowieka. Spojrzała się ja mnie trochę krzywo i poprowadziła do właściwego stoiska. Takiej kolekcji obróż(i to dla człowieka) nigdzie nie widziałem. Chciałem kupić Youngjae inna, lepszą obrożę, ponieważ tamta ociera się o jego delikatną skórę powodując zaczerwienienia. Nie chciałem aby cokolwiek odznaczało się na jego jasnej karnacji. Tak więc zakupiłem bardzo ładną czarną obrożę z materiału z złotym dzwoneczkiem i skierowałem się do domu. Gdy pokazałem Jae prezent nie mógł ukryć swojego zainteresowania. Końcówka jego ogona kręciła się w wszystkie strony. Gdy zapiąłem obróżkę delikatnie na jego szyji ten był tak szczęśliwy że rzucił się na mnie przytulając mocno i cmoknął mnie w usta. Wybałuszyłem oczy i rozdławiłem usta. Jae powiedział mi że widział to w telewizji i że podobno tak zachowują się osoby które się bardzo lubią. Tylko tak robią osoby które się bardzo bardzo lubią. I gdy oglądaliśmy wieczorem film, a Jae położył mi już zwyczajowo głowę na kolanach, a ja smyrałem go za uchem, zaczął bawić się dzwoneczkiem zawieszonym przy obroży. Dotykał go, obkrecał dookoła, pukał delikatnie palcem aby wydawał dźwięk. I gdy przez dłuższą chwilę nie słyszałem żadnego dźwięku poza filmem, zerknąłem na kocurka. Zasnął. A gdy spojrzałem na jego wargi, nie mogłem się powstrzymać, więc pochyliłem się pocałowałem go w usta. To nie był pocałunek taki jaki bym chciał. Był za krótki i w ogóle nie namiętny. Akurat gdy opierałem plecy z powrotem o kanapę, Youngiie się przebudził. Wtedy miałem szczęście.
Nocne skradanie się do salonu i patrzenie na kociaka chociaż przez dziesięć minut, stało się już moją tradycją. Dzisiaj trochę później niż zwykle wyszedłem po cichu z swojego pokoju i na palcach przeszedłem do salonu. Spał tam. Jak zawsze zawinięty w kołdrę tak że tylko jego czarne włosy spod niej wystawały. Uszy drgały co chwila gdy głośniej postawiłem stopy na chłodnych panelach. Podeszłem do kanapy i ukucnąłem.
- co ty ze mną zrobiłeś, Youngiie? Wywróciłeś mój świat do góry nogami- zacząłem delikatnie głaskać go po głowie- nigdy bym nie pomyślał że zakocham się w hybrydzie kota z człowiekiem. Nigdy bym nie pomyślał ze w ogóle takie połączenie istnieje. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie chcę się z Toba rozstawać. Nie zniosę gdy wybierzesz życie kota. A jeżeli już dokonasz takiego wyboru...mam nadzieje że chociaż zostaniesz wtedy ze mną. Chociaż pod postacią kociątka będę mógł cię widywać. Kocham cię- Schyliłem się i ucałowałem jego rozchylone wargi.
- czułem to- powiedział sennie. Odsunąłem się gwałtownie od kanapy i czekałem. Miałem nadzieję że mówi to przez sen. Jednak straciłem nadzieje, gdy Jae otworzył leniwie oczy, które świeciły w ciemnościach.
- ja przepraszam. Ja nie chciałem.
- to dlaczego to zrobiłeś?- spytał podciągając się na łapkach, aby mógł usiąść normalnie i spojrzeć mi w oczy.
- bo...boo
- Bo Przewróciłem twój świat do góry nogami? Bo jestem najważniejszą osobą w twoim życiu? Czy może dlatego że mnie kochasz?
- słyszałeś?
- nie spałem- odparł nie wzruszony.
- ja przepraszam Jae. To sie więcej nie powtórzy. Zrozumiem jeśli...
- odwzajemnię twoje uczucia?
- co?
- odwzajemnię...
- zrozumiałem...ale jak to?
- chce zostać z Toba Yongguk. I nie pod postacią kota czy kotołaka. Tylko pod postacią człowieka.
- chcesz zostać? Ze mną?
- jako człowiek. Bo...ja też ciebie kocha. Znaczy się, nie wiem dokładnie jak wygląda to uczucie. Ale wiem że gdy masz wrócić z zajęć ręcę zaczynają mi się pocić i wszystko mi z nich wylatuje. Że gdy siedzimy tak blisko siebie na kanapie, nie mogę się skupić na tych głupich wojennych filmach. Albo gdy głaszczesz mnie po głowie to najprzyjemniejsze uczucie jamie kiedykolwiek przeżyłem.
- oj nie. To nie jest najprzyjemniejsze uczucie jakie przeżyłeś.
- nieee?
- to jest to najbardziej przyjemne- i nie czekając na jego reakcje złożyłem na jego ustach pocałunek jaki chciałem złożyć. Długi, namiętny i gorący. Jeździłem językiem po jego podniebieniu, do czasu aż zaczął mruczeć. Zarzucił mi ramiona na szyje i przybliżył się do mnie. Z czasem mruczenie zaczęło cichnąc, a jego miejsce wstąpiły westchnienia. Oderwałem się od jego ust ciągnąć jeszcze zębami za dolną wargę. Oparłem się czołem o to jego przymykając oczy i wplotłem palce w jego włosy. Zaraz jednak z powrotem je otworzyłem zdając sobie sprawę że Jae nie ma kocich uszu. Odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego czarne włosy. Nie ma ich. Puchate uszy Younga zniknęły. Objąłem go w pasie i spojrzałem na plecy. Po czarno białym ogonie też nie ma śladu.
- co...
- zdecydowałem. Chcę być człowiekiem. I zostać z Toba- natychmiast go do siebie przytuliłem.
- nawet nie wiesz jak się cieszę. Kocham cię - szepnąłem mu do ucha. Normalnego, ludzkiego.
- ja ciebie też. Tylko...jest pewniej problem.- odsunąłem go na długość ramienia i spojrzałem zaniepokojony.
- co się stało?
- nie wiem...kim teraz dla mnie jesteś?
- chłopakiem. Jestem twoim chłopakiem- i z powrotem przytuliłem swojego kocurka. Moje chłopaka kocurka.
Ochh czyż nasz Youngjae pod postacią kotka nie jest słodki? Za wszelkie błędy przepraszam ^^. To najdłuższe i jedyne BangJae jakie napisałam. Proszę więc o komentarze. Ogółem wiem że B.A.P nie było w "Weekly Idol" w kwietniu, ale jakoś tak chciałam tutaj o nich wspomnieć. Dziękuje za odwiedziny na blogu i...
Do zobaczenia.
28 sierpnia 2014
20 sierpnia 2014
Understanding (DaeJae)
ROZDZIAŁ 5
Jestem człowiekiem. Mam ręce którymi piszę, dotykam. Mam nogi dzięki którym chodzę. Mam głos dzięki któremu mogę porozumieć się z innymi. Posiadam wzrok aby widzieć to co dzieję się wokół mnie. Dzięki uszom słyszę te piękne i przerażające rzeczy. I jak każdy człowiek posiadam szereg ważnych organów w ciele. Bez żołądka nie było by sensu jeść. Bez płuc nie potrafił bym oddychać. Gdybym nie posiadał mózgu nie zrozumiał bym nawet najprostszej rzeczy. A jaki jest najważniejszy organ w ciele człowieka? Serce. Bez serca i mnie by nie było.
Zostały tylko dwa dni do końca wakacji. Ten czas chciałem w pełni wykorzystać. Od mojego i Jae pierwszego razu minęło dokładnie pięć dni, podczas których rąk nie mogłem przy sobie utrzymać. Cały czas bym go dotykał. Doszło nawet do tego, że gdy w poniedziałek wieczorem byliśmy z Youngwonem na pizzy, macałem kolano jego młodszego brata pod stołem. I nie jest mi wstyd! Wręcz przeciwnie, jestem z nas dumny ze W końcu po ośmiu miesiącach przełamaliśmy się. Ja nie posiadam już oporu, a Youngjae nie jest wstyd przy każdym bliższym kontakcie. I to jest naprawdę niesamowite jak bardzo wrażliwą szyje posiada mój chłopak. Zwłaszcza obok żuchwy. I to właśnie tego samego dnia, którego myślałem że będę sie lenił z moim kochanym brunetem, wyszło że spędzę go sam.
Wiedziałem że Jae ma czasem dziwne pomysły. Przeczytanie stu książek w ferie zimowe, kurs malowania portretów, czy jazda konno podczas której złamał nogę to dopiero początek długiej listy. Ale tym razem przebił dosłownie wszystko. Nawet to że w zimę(po trzech miesiącach naszej przyjaźni) chciał skakać z spadochronu. I nie wyszło to z jego zachcianek. On po prostu chciał zrobić na złość swojej mamie za to że nie pozwoliła mu jechać na weekend to swojego młodszego o trzy lata kuzyna- Zelo. Bo on myśli że rodzice są idiotami i nie wiedzą co ich syn będzie robił z świrniętym poszukiwaczem tornad. Tylko że ten pomysł tak właściwie to zainicjowałem ja poprzez swoją własną głupotę. Otóż Jae powiedział że nie wytrzymam nawet dnia bez niego. Oczywiście ja(debil) musiałem chronić swoją dumę i powiedziałem że wytrzymam nawet dwa dni. Okazało sie że mojemu chłopakowi dzień wystarczy na to abym dowiódł mu że potrafię sam o siebie zadbać. I tak po dziwnie długim i czułym pożegnaniu, patrzę jak Jae znika za zakrętem na swoim czerwono-czarnym rowerze. Wypuściłem powoli powietrze z płuc i spojrzałem na wyświetlacz telefonu, aby zobaczyć która godzina. Trzynasta szesnaście. Czyli jednak spędzę sam prawie dwa dni. Jestem debilem.
Youngjae POV
Chciałem pojechać szybko. Jak najszybciej można jechać na cholernym góralu. Ale oczywiście za zakrętem musiałem się zatrzymać i to nie dlatego że łzy uniemożliwiały mi widzenie. Musiałem zsiąść z roweru ponieważ wsiadałem do auta mojej mamy i nie mogłem oddychać. Cholerna choroba. Usiadłem na miejscu pasażera, a moja mama już automatycznie podała mi inhalator. Przyłożyłem maseczkę do ust i próbowałem przestać łkać. Tylko że nie potrafiłem. Mama pogłaskała mnie po głowie i uśmiechnęła sie do mnie smutno. Próbuje udawać twardą, ale słyszę jak w nocy płacze. Słyszę dokładnie jak każdy płacze. Tata gdy idzie do garażu "coś" naprawić. Mój brat który mówi że musi poćwiczyć. I moja mama która płacze gdy jest sama w domu, ale gdy wracam widzę jej zapuchnięte powieki. Wszyscy płaczą oprócz Daehyuna. I dobrze, nie chce aby i on wylewał teraz łzy. Niech płacze po wszystkim. Bo ja umieram. Umieram i nic tego już nie zmieni. Mam raka płuc. Od stycznia. Nigdy nie paliłem, a mam raka. Pierdolona sprawiedliwość. Dowiedziałem się wszystkiego po mojej kłótni z mama. Chciałem jechać do mojego kuzyna, ale moja mama nie chciała mnie puścić. W domu zasłabłem i uderzyłem głową o krzesło. Mama spanikowała i zawiozła mnie do szpitala. Dostała dobrą i złą wiadomość. Ta dobra-w głową wszystko w porządku. Ta zła-mam raka. Taki mały dodatek.
Na początku jakoś specjalnie nie odczuwałem tego że jestem śmiertelnie chory. Dopiero od wakacji zacząłem się źle czuć. Zacząłem słabnąć, wymiotować, nawet najprostsza czynność sprawiała mi problem. Wystarczyło mocniej ścisnąć moja dłoń aby już pojawiały się siniaki. Chudłem, chociaż próbowałem jeść jak najwięcej. Niestety apetyt też straciłem. Cieszyłem się z tego że traciłem tylko na ciele kilogramy. Po twarzy nic nie było widać, moje pulchne policzki trzymają się do dzisiaj. Trafiłem za to coraz częściej oddech. Butla z tlenem od tygodni była wyposażeniem mojego pokoju. I będzie nim aż do mojej śmierci. Czyli do końca września. Bo tak, ja umieram. Zostały mi cholerne dwa dni życia. Miałem plan jak wszystko powiedzieć Daehyunniemu, ale wszystko kończyło się na myśleniu, nie wykonaniu. I tak więc w końcu zrodził się plan który właśnie wykonałem. Tylko że ten plan podoba się tylko i wyłącznie mi. Rodzice i Youngwon kłócili się ze mną, wrzeszczeli, ale w końcu dali za wygrana i pozwolili robić co chcę. Bo mój plan miał to w sobie że Hyunnie o niczym nie wiedział. Dowie się po wszystkim.
Gdy zajechaliśmy pod mój dom piorunem zdjąłem maseczkę z ust i (na tyle na ile mogłem)pobiegłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko zanosząc się płaczem. Za nie całą godzinę jedziemy do szpitala. Wszystko mam już naszykowane. Czy się boję? Na początku byłem przerażony, ale teraz chcę tylko aby było już po wszystkim. Nie chcę już sprawiać bólu i przede wszystkim problemów. Rodzice już za długo męczyli się ze mną. Wożenie do szpitali, chodzenia na kolejne badania chociaż i tak wiesz że twój stan się nie poprawi. Pamiętam jak mój lekarz oświadczył mi że zostały mi tylko mniej więcej dwa miesiące życia. Siedziałem wtedy i Wpatrywałem się w niego jak w idiotę, który powiedział że ogień nie parzy. Moja mama momentalnie wybuchła głośnym płaczem. Tata objął ją ramieniem. Starał się trzymać i być silnym, ale łzy i tak pociekły mu po policzkach. Tylko ja nie płakałem. Przetwarzałem tą wiadomość i zastanawiałem się czy powiedzieć w końcu Dae o swojej chorobie. Bo po pewnym czasie chyba i tak by sam zauważył że się zmieniam, że nie mogę robić tych rzeczy co kiedyś. Że częściej nie mam dla niego czasu. Próbowałem wszystko trzymać w tajemnicy do samego końca. Cóż...udało mi się.
Gdy mama zawołała mnie abym zszedł na dół, nie chciałem. Tak mocno nie chciałem. Mógł bym umrzeć już tu i teraz. Otarłem ostatnie łzy z policzków i z ociazeniem wstałem aby udać się do kuchni, gdzie jestem pewny że siedzieli już wszyscy. Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, gratulowałem sobie. Bowiem w kuchni przy stole siedział mój brat nerwowo okręcając kubek z herbatą. Mama szorowała uparcie naczynia chociaż widziałem że już lśnią. Tata stał przy czajniku i coś przy nim majstrował. I gdy tylko przekroczyłem próg kuchni mogłem wyczuć jaka panowała tu atmosfera. Każdy próbował zająć się czymkolwiek aby przetrwać te czterdzieści pięć minut.
Podszedłem do mamy i wyjąłem jej szklankę z dłoni. Podałem ściereczkę i skierowałem do stołu przy którym siedział Youngwon. Tata zwabiony ruchem odwrócił się w nasza stronę, wiec Skinąłem na niego tylko głową aby i on usiadł obok mnie. Zabrałem również kubek z rąk mojego brata i usiadłem obok niego. Gdy już każdy siedział na swoim zwyczajowym miejscu, wypuściłem powietrze z płuc i spojrzałem na każdego po kolei.
- chcę wam coś powiedzieć- zacząłem- mamo, wiem co teraz czujesz tylko... błagam cię masz jeszcze jednego syna nie załamuj się- zwróciłem się do swojej rodzicielki, która już z powrotem miała oczy pełne łez- wiesz że ja zawsze będę przy tobie, prawda?- gdy pokiwała głową kontynuowałem- tato zajmij sie nią dobrze? Ja wiem że pomimo mojej prośby nie poradzi sobie z tym, chociaż wiemy to od dawna. Youngwon- spojrzałem w stronę mojego starszego brata- do ciebie mam specjalną prośbę.
- co tylko chcesz- powiedział ściskając moją dłoń.
- zajmiesz się Daehyunem? Po wszystkim...- przerwałem, aby złapać oddech-po wszystkim zajmij się nim. Nie pozwól, aby pogrążył się w rozpaczy. Na początku nie zrozumie. Będzie się winił tego jestem pewny. Ale...podnieś go na duchu, to przecież nie jego wina.
Bo to wszystko jest moją winą. Bo ja nie potrafiłem się przełamać i powiedzieć Daehyunowi prawdę. Bo chciałem go uchronić. Bo przez cholerna chorobę prze zemnie ludzie będą płakać. Bo każdy kiedyś umiera, prawda?
Daehyun POV
Nawet nie wiecie jam stęskniłem sie za Jae. Ten dzień bez niego, był koszmarem. No dobra nie był, bo oglądałem anime i zajadałem się lodami, ale tak czy tak chcę już go zobaczyć i pocałować te soczyste usta. Zaparkowałem auto przed domem. Szybko złapałem za wiązankę polnych kwiatków i niemal że biegiem dostałem się pod drzwi. Zadzwoniłem szczęśliwy że zaraz go zobaczę. Drzwi otworzył mi Youngwon. Uśmiechnął się słabo na mój widok i bez słowa wpuścił mnie do środka. Dopiero gdy zamknął drzwi i odwrócił się do mnie przodem przywitał się.
- Daehyun...-zaczął, ale mu przerwałem.
- Younggie u siebie?- spytałem przestępując z nogi na nogę.
- eee...idź do jego pokoju. Coś dla ciebie zostawił- powiedział de spuszczona głową.
- nie ma go?- spytałem. Przecież umawialiśmy się że w niedzielę o dwunastej przyjdę do niego.
- Daehyun...po prostu idź. Po wszystkim zejdź do salonu. Dobrze?
- no...dobra- zgodziłem się nie wiedząc o co chodzi. Może wymyślił jakąś grę?
Wspiąłem się na schody, po czym wszedłem do pokoju mojego chłopaka. Był pusty. Wszedłem głębiej. Na łóżku leżała żółta koperta. Usiadłem więc odkładając kwiatki obok siebie i wziąłem ja do dłoni. Na wierzchu starannie napisane było"Daehyun". Zmarszczyłem brwi otwierając ja. W środku był list. Czyli gra- pomyślałem, ale czytając następne zdania w moich oczach wzbierały się łzy. Gdy list wypadł mi z dłoni, zerwałem się szybko z łóżka i pognałem do salonu po drodze zahaczając o własne nogi. Wpadłem do pomieszczenia gdzie na kanapie siedziało państwo Yoo. Youngwon opierał się o regał i poruszał nerwowo palcami. Zatrzymałem się w przejściu, zwracając tym samym na siebie uwagę. Pani Yoo podniosła się odrazu i zaczeka kierować w moja stronę.
- to jakiś żart, prawda?- spytałem powoli, nerwowo się śmiejąc. Ale gdy kobieta zaprzeczyła delikatnie głową, wykrzyknąłem:
- to jakiś cholerny i głupi żart? Gdzie jest Youngjae?!
-Daehyunnie...- zaczęła kobieta stawiając w moja stronę małe kroczki.
- proszę tak do mnie nie mówić- wykrzyknąłem- Gdzie Jae?! Gdzie on jest?!
- Daehyun, wysłuchaj nas proszę- odezwał się pan Yoo, podchodząc do żony która zaczęła szlochać. Objął ją ramieniem i zaprowadził na kanapę aby usiadła.
- gdzie Younggie?- szepnąłem spuszczając głowę. Zaraz jednak ja podniosłem i spojrzałem na Youngwona- znowu miał jakiś głupi pomysł, co nie? Schował się gdzieś, prawda? Prawda Youngwon?- podszedłem do niego i złapałem za ramiona.
- Daehyun...to co jest napisane w liście to prawda- odezwał się pan Yoo- Jae ma...miał raka płuc. Zmarł wczoraj o dwudziestej szesnaście.
- nie...nie, nie, nie, nie. Kłamie pan. Pan kłamie! Dlaczego mi to robicie?!
- Hyunnie, błagam usiądź- odezwała się pani Yoo pomiędzy pocignieciami nosem. Opadłem na najbliższy fotel, kładąc ręce na kolanach. Ja śnię. To jakiś głupi koszmar, zaraz się obudzę.
- Daehyun...Younggie miał raka płuc. Od początku roku. Nic ci nie chciał mówić. Chciał ci oszczędzić bólu i rozczarowań przy kolejnych badaniach. Nic się mu nie polepszało. Choroba jakby stanęła w miejscu a potem... A potem się mu pogorszyło. Tydzień przed twoimi urodzinami, gdy pojechaliśmy na badania kontrolne lekarze stwierdzili że guz urósł do naprawdę sporych rozmiarów. I to tak nagle. Operacja mogła jeszcze bardziej pogorszyć stan Jae, a nawet go zabić...odrazu. Younggie nie chciał tego. Chciał przeżyć w spokoju dwa miesiące. Z Toba.
Gdy słuchałem ojca Jae, przed oczami stanęła mi jego roześmiana twarz. Jego piękne czekoladowe oczy, które stawały się połówkami księżyca gdy śmiał się z moich dennych żartów na początku naszej znajomości kiedy chciałem go poderwać. Jego zgrabny nosek, który marszczył gdy coś mu się nie podobało albo gdy czegoś nie rozumiał. Pełne policzki które kocham. Usta bez których nie wiem jak przeżyłem kiedyś dni. Gęste ciemno brązowe włosy, które w słońcu jaśniały. Uwielbiam też jego dłonie. Małe, jakby nie należące do mężczyzny. Gdy wsuwały się w moje włosy podczas pocałunku i ciągnęły za nie lekko, odlatywałem. Kocham też jego blade ciało. I teraz wiem dlaczego w ostatnich tygodniach tak znikał w oczach. Choroba. Ale gdy kochaliśmy sie pierwszy i ostatni raz, miałem okazje przejechać po każdym wgłębieniu, każdym załamaniu i każdej szczelince. A te ma naprawdę wrażliwe. Obojczyki, szczeka, ucho czy zebra. Doprowadzają go do szału.
I gdy uzmysłowiłem sobie że nigdy go już nie dotknę...nigdy go już nie zobaczę, rozpłakałem się jak małe dziecko. Bo wystarczyło jedno zdanie na głupiej żółtej kartce, aby moje serce umarło.
Brawo skarbie. Wytrzymałeś jeden dzień bezemnie.Teraz rób tak codziennie.
I tak na początek muszę napisać że ten rozdział nie przypadł mi wogóle do gustu. Chciałam aby chociaż jedna łezka poleciała, a oczy miałam suchę :'(. Na następną notkę przyszykowany jest one-shot. Tak jak wspominałam wcześniej, bedę po trochu pozbywać sie tym jednorazówek xdd.
Do zobaczenia
stonka.
Jestem człowiekiem. Mam ręce którymi piszę, dotykam. Mam nogi dzięki którym chodzę. Mam głos dzięki któremu mogę porozumieć się z innymi. Posiadam wzrok aby widzieć to co dzieję się wokół mnie. Dzięki uszom słyszę te piękne i przerażające rzeczy. I jak każdy człowiek posiadam szereg ważnych organów w ciele. Bez żołądka nie było by sensu jeść. Bez płuc nie potrafił bym oddychać. Gdybym nie posiadał mózgu nie zrozumiał bym nawet najprostszej rzeczy. A jaki jest najważniejszy organ w ciele człowieka? Serce. Bez serca i mnie by nie było.
Zostały tylko dwa dni do końca wakacji. Ten czas chciałem w pełni wykorzystać. Od mojego i Jae pierwszego razu minęło dokładnie pięć dni, podczas których rąk nie mogłem przy sobie utrzymać. Cały czas bym go dotykał. Doszło nawet do tego, że gdy w poniedziałek wieczorem byliśmy z Youngwonem na pizzy, macałem kolano jego młodszego brata pod stołem. I nie jest mi wstyd! Wręcz przeciwnie, jestem z nas dumny ze W końcu po ośmiu miesiącach przełamaliśmy się. Ja nie posiadam już oporu, a Youngjae nie jest wstyd przy każdym bliższym kontakcie. I to jest naprawdę niesamowite jak bardzo wrażliwą szyje posiada mój chłopak. Zwłaszcza obok żuchwy. I to właśnie tego samego dnia, którego myślałem że będę sie lenił z moim kochanym brunetem, wyszło że spędzę go sam.
Wiedziałem że Jae ma czasem dziwne pomysły. Przeczytanie stu książek w ferie zimowe, kurs malowania portretów, czy jazda konno podczas której złamał nogę to dopiero początek długiej listy. Ale tym razem przebił dosłownie wszystko. Nawet to że w zimę(po trzech miesiącach naszej przyjaźni) chciał skakać z spadochronu. I nie wyszło to z jego zachcianek. On po prostu chciał zrobić na złość swojej mamie za to że nie pozwoliła mu jechać na weekend to swojego młodszego o trzy lata kuzyna- Zelo. Bo on myśli że rodzice są idiotami i nie wiedzą co ich syn będzie robił z świrniętym poszukiwaczem tornad. Tylko że ten pomysł tak właściwie to zainicjowałem ja poprzez swoją własną głupotę. Otóż Jae powiedział że nie wytrzymam nawet dnia bez niego. Oczywiście ja(debil) musiałem chronić swoją dumę i powiedziałem że wytrzymam nawet dwa dni. Okazało sie że mojemu chłopakowi dzień wystarczy na to abym dowiódł mu że potrafię sam o siebie zadbać. I tak po dziwnie długim i czułym pożegnaniu, patrzę jak Jae znika za zakrętem na swoim czerwono-czarnym rowerze. Wypuściłem powoli powietrze z płuc i spojrzałem na wyświetlacz telefonu, aby zobaczyć która godzina. Trzynasta szesnaście. Czyli jednak spędzę sam prawie dwa dni. Jestem debilem.
Youngjae POV
Chciałem pojechać szybko. Jak najszybciej można jechać na cholernym góralu. Ale oczywiście za zakrętem musiałem się zatrzymać i to nie dlatego że łzy uniemożliwiały mi widzenie. Musiałem zsiąść z roweru ponieważ wsiadałem do auta mojej mamy i nie mogłem oddychać. Cholerna choroba. Usiadłem na miejscu pasażera, a moja mama już automatycznie podała mi inhalator. Przyłożyłem maseczkę do ust i próbowałem przestać łkać. Tylko że nie potrafiłem. Mama pogłaskała mnie po głowie i uśmiechnęła sie do mnie smutno. Próbuje udawać twardą, ale słyszę jak w nocy płacze. Słyszę dokładnie jak każdy płacze. Tata gdy idzie do garażu "coś" naprawić. Mój brat który mówi że musi poćwiczyć. I moja mama która płacze gdy jest sama w domu, ale gdy wracam widzę jej zapuchnięte powieki. Wszyscy płaczą oprócz Daehyuna. I dobrze, nie chce aby i on wylewał teraz łzy. Niech płacze po wszystkim. Bo ja umieram. Umieram i nic tego już nie zmieni. Mam raka płuc. Od stycznia. Nigdy nie paliłem, a mam raka. Pierdolona sprawiedliwość. Dowiedziałem się wszystkiego po mojej kłótni z mama. Chciałem jechać do mojego kuzyna, ale moja mama nie chciała mnie puścić. W domu zasłabłem i uderzyłem głową o krzesło. Mama spanikowała i zawiozła mnie do szpitala. Dostała dobrą i złą wiadomość. Ta dobra-w głową wszystko w porządku. Ta zła-mam raka. Taki mały dodatek.
Na początku jakoś specjalnie nie odczuwałem tego że jestem śmiertelnie chory. Dopiero od wakacji zacząłem się źle czuć. Zacząłem słabnąć, wymiotować, nawet najprostsza czynność sprawiała mi problem. Wystarczyło mocniej ścisnąć moja dłoń aby już pojawiały się siniaki. Chudłem, chociaż próbowałem jeść jak najwięcej. Niestety apetyt też straciłem. Cieszyłem się z tego że traciłem tylko na ciele kilogramy. Po twarzy nic nie było widać, moje pulchne policzki trzymają się do dzisiaj. Trafiłem za to coraz częściej oddech. Butla z tlenem od tygodni była wyposażeniem mojego pokoju. I będzie nim aż do mojej śmierci. Czyli do końca września. Bo tak, ja umieram. Zostały mi cholerne dwa dni życia. Miałem plan jak wszystko powiedzieć Daehyunniemu, ale wszystko kończyło się na myśleniu, nie wykonaniu. I tak więc w końcu zrodził się plan który właśnie wykonałem. Tylko że ten plan podoba się tylko i wyłącznie mi. Rodzice i Youngwon kłócili się ze mną, wrzeszczeli, ale w końcu dali za wygrana i pozwolili robić co chcę. Bo mój plan miał to w sobie że Hyunnie o niczym nie wiedział. Dowie się po wszystkim.
Gdy zajechaliśmy pod mój dom piorunem zdjąłem maseczkę z ust i (na tyle na ile mogłem)pobiegłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko zanosząc się płaczem. Za nie całą godzinę jedziemy do szpitala. Wszystko mam już naszykowane. Czy się boję? Na początku byłem przerażony, ale teraz chcę tylko aby było już po wszystkim. Nie chcę już sprawiać bólu i przede wszystkim problemów. Rodzice już za długo męczyli się ze mną. Wożenie do szpitali, chodzenia na kolejne badania chociaż i tak wiesz że twój stan się nie poprawi. Pamiętam jak mój lekarz oświadczył mi że zostały mi tylko mniej więcej dwa miesiące życia. Siedziałem wtedy i Wpatrywałem się w niego jak w idiotę, który powiedział że ogień nie parzy. Moja mama momentalnie wybuchła głośnym płaczem. Tata objął ją ramieniem. Starał się trzymać i być silnym, ale łzy i tak pociekły mu po policzkach. Tylko ja nie płakałem. Przetwarzałem tą wiadomość i zastanawiałem się czy powiedzieć w końcu Dae o swojej chorobie. Bo po pewnym czasie chyba i tak by sam zauważył że się zmieniam, że nie mogę robić tych rzeczy co kiedyś. Że częściej nie mam dla niego czasu. Próbowałem wszystko trzymać w tajemnicy do samego końca. Cóż...udało mi się.
Gdy mama zawołała mnie abym zszedł na dół, nie chciałem. Tak mocno nie chciałem. Mógł bym umrzeć już tu i teraz. Otarłem ostatnie łzy z policzków i z ociazeniem wstałem aby udać się do kuchni, gdzie jestem pewny że siedzieli już wszyscy. Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, gratulowałem sobie. Bowiem w kuchni przy stole siedział mój brat nerwowo okręcając kubek z herbatą. Mama szorowała uparcie naczynia chociaż widziałem że już lśnią. Tata stał przy czajniku i coś przy nim majstrował. I gdy tylko przekroczyłem próg kuchni mogłem wyczuć jaka panowała tu atmosfera. Każdy próbował zająć się czymkolwiek aby przetrwać te czterdzieści pięć minut.
Podszedłem do mamy i wyjąłem jej szklankę z dłoni. Podałem ściereczkę i skierowałem do stołu przy którym siedział Youngwon. Tata zwabiony ruchem odwrócił się w nasza stronę, wiec Skinąłem na niego tylko głową aby i on usiadł obok mnie. Zabrałem również kubek z rąk mojego brata i usiadłem obok niego. Gdy już każdy siedział na swoim zwyczajowym miejscu, wypuściłem powietrze z płuc i spojrzałem na każdego po kolei.
- chcę wam coś powiedzieć- zacząłem- mamo, wiem co teraz czujesz tylko... błagam cię masz jeszcze jednego syna nie załamuj się- zwróciłem się do swojej rodzicielki, która już z powrotem miała oczy pełne łez- wiesz że ja zawsze będę przy tobie, prawda?- gdy pokiwała głową kontynuowałem- tato zajmij sie nią dobrze? Ja wiem że pomimo mojej prośby nie poradzi sobie z tym, chociaż wiemy to od dawna. Youngwon- spojrzałem w stronę mojego starszego brata- do ciebie mam specjalną prośbę.
- co tylko chcesz- powiedział ściskając moją dłoń.
- zajmiesz się Daehyunem? Po wszystkim...- przerwałem, aby złapać oddech-po wszystkim zajmij się nim. Nie pozwól, aby pogrążył się w rozpaczy. Na początku nie zrozumie. Będzie się winił tego jestem pewny. Ale...podnieś go na duchu, to przecież nie jego wina.
Bo to wszystko jest moją winą. Bo ja nie potrafiłem się przełamać i powiedzieć Daehyunowi prawdę. Bo chciałem go uchronić. Bo przez cholerna chorobę prze zemnie ludzie będą płakać. Bo każdy kiedyś umiera, prawda?
Daehyun POV
Nawet nie wiecie jam stęskniłem sie za Jae. Ten dzień bez niego, był koszmarem. No dobra nie był, bo oglądałem anime i zajadałem się lodami, ale tak czy tak chcę już go zobaczyć i pocałować te soczyste usta. Zaparkowałem auto przed domem. Szybko złapałem za wiązankę polnych kwiatków i niemal że biegiem dostałem się pod drzwi. Zadzwoniłem szczęśliwy że zaraz go zobaczę. Drzwi otworzył mi Youngwon. Uśmiechnął się słabo na mój widok i bez słowa wpuścił mnie do środka. Dopiero gdy zamknął drzwi i odwrócił się do mnie przodem przywitał się.
- Daehyun...-zaczął, ale mu przerwałem.
- Younggie u siebie?- spytałem przestępując z nogi na nogę.
- eee...idź do jego pokoju. Coś dla ciebie zostawił- powiedział de spuszczona głową.
- nie ma go?- spytałem. Przecież umawialiśmy się że w niedzielę o dwunastej przyjdę do niego.
- Daehyun...po prostu idź. Po wszystkim zejdź do salonu. Dobrze?
- no...dobra- zgodziłem się nie wiedząc o co chodzi. Może wymyślił jakąś grę?
Wspiąłem się na schody, po czym wszedłem do pokoju mojego chłopaka. Był pusty. Wszedłem głębiej. Na łóżku leżała żółta koperta. Usiadłem więc odkładając kwiatki obok siebie i wziąłem ja do dłoni. Na wierzchu starannie napisane było"Daehyun". Zmarszczyłem brwi otwierając ja. W środku był list. Czyli gra- pomyślałem, ale czytając następne zdania w moich oczach wzbierały się łzy. Gdy list wypadł mi z dłoni, zerwałem się szybko z łóżka i pognałem do salonu po drodze zahaczając o własne nogi. Wpadłem do pomieszczenia gdzie na kanapie siedziało państwo Yoo. Youngwon opierał się o regał i poruszał nerwowo palcami. Zatrzymałem się w przejściu, zwracając tym samym na siebie uwagę. Pani Yoo podniosła się odrazu i zaczeka kierować w moja stronę.
- to jakiś żart, prawda?- spytałem powoli, nerwowo się śmiejąc. Ale gdy kobieta zaprzeczyła delikatnie głową, wykrzyknąłem:
- to jakiś cholerny i głupi żart? Gdzie jest Youngjae?!
-Daehyunnie...- zaczęła kobieta stawiając w moja stronę małe kroczki.
- proszę tak do mnie nie mówić- wykrzyknąłem- Gdzie Jae?! Gdzie on jest?!
- Daehyun, wysłuchaj nas proszę- odezwał się pan Yoo, podchodząc do żony która zaczęła szlochać. Objął ją ramieniem i zaprowadził na kanapę aby usiadła.
- gdzie Younggie?- szepnąłem spuszczając głowę. Zaraz jednak ja podniosłem i spojrzałem na Youngwona- znowu miał jakiś głupi pomysł, co nie? Schował się gdzieś, prawda? Prawda Youngwon?- podszedłem do niego i złapałem za ramiona.
- Daehyun...to co jest napisane w liście to prawda- odezwał się pan Yoo- Jae ma...miał raka płuc. Zmarł wczoraj o dwudziestej szesnaście.
- nie...nie, nie, nie, nie. Kłamie pan. Pan kłamie! Dlaczego mi to robicie?!
- Hyunnie, błagam usiądź- odezwała się pani Yoo pomiędzy pocignieciami nosem. Opadłem na najbliższy fotel, kładąc ręce na kolanach. Ja śnię. To jakiś głupi koszmar, zaraz się obudzę.
- Daehyun...Younggie miał raka płuc. Od początku roku. Nic ci nie chciał mówić. Chciał ci oszczędzić bólu i rozczarowań przy kolejnych badaniach. Nic się mu nie polepszało. Choroba jakby stanęła w miejscu a potem... A potem się mu pogorszyło. Tydzień przed twoimi urodzinami, gdy pojechaliśmy na badania kontrolne lekarze stwierdzili że guz urósł do naprawdę sporych rozmiarów. I to tak nagle. Operacja mogła jeszcze bardziej pogorszyć stan Jae, a nawet go zabić...odrazu. Younggie nie chciał tego. Chciał przeżyć w spokoju dwa miesiące. Z Toba.
Gdy słuchałem ojca Jae, przed oczami stanęła mi jego roześmiana twarz. Jego piękne czekoladowe oczy, które stawały się połówkami księżyca gdy śmiał się z moich dennych żartów na początku naszej znajomości kiedy chciałem go poderwać. Jego zgrabny nosek, który marszczył gdy coś mu się nie podobało albo gdy czegoś nie rozumiał. Pełne policzki które kocham. Usta bez których nie wiem jak przeżyłem kiedyś dni. Gęste ciemno brązowe włosy, które w słońcu jaśniały. Uwielbiam też jego dłonie. Małe, jakby nie należące do mężczyzny. Gdy wsuwały się w moje włosy podczas pocałunku i ciągnęły za nie lekko, odlatywałem. Kocham też jego blade ciało. I teraz wiem dlaczego w ostatnich tygodniach tak znikał w oczach. Choroba. Ale gdy kochaliśmy sie pierwszy i ostatni raz, miałem okazje przejechać po każdym wgłębieniu, każdym załamaniu i każdej szczelince. A te ma naprawdę wrażliwe. Obojczyki, szczeka, ucho czy zebra. Doprowadzają go do szału.
I gdy uzmysłowiłem sobie że nigdy go już nie dotknę...nigdy go już nie zobaczę, rozpłakałem się jak małe dziecko. Bo wystarczyło jedno zdanie na głupiej żółtej kartce, aby moje serce umarło.
Brawo skarbie. Wytrzymałeś jeden dzień bezemnie.Teraz rób tak codziennie.
I tak na początek muszę napisać że ten rozdział nie przypadł mi wogóle do gustu. Chciałam aby chociaż jedna łezka poleciała, a oczy miałam suchę :'(. Na następną notkę przyszykowany jest one-shot. Tak jak wspominałam wcześniej, bedę po trochu pozbywać sie tym jednorazówek xdd.
Do zobaczenia
stonka.
12 sierpnia 2014
Understanding (DaeJae)
ROZDZIAŁ 4
Kiedyś William Shakespeare powiedział" mówisz że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę gdy zaczyna padać. Mówisz że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu gdy zaczyna świecić. Mówisz że kochasz wiatr, a zamykasz okno gdy zaczyna wiać. Właśnie dlatego boję się gdy mówisz że mnie kochasz." Ale czy to prawda? Bo gdy robisz się cały mokry, to oczywiste że chcesz się przed tym uchronić. Gdy wiesz że przez słońce może ci się coś stać, to również wiadomo że chcesz się jak najszybciej schować. A co z wiatrem? Robi ci się zimno, od razu zamykasz okno. Wszystko można racjonalnie wytłumaczyć. Nawet to dlaczego ludzie umierają. Trzeba umrzeć, aby zrobić miejsce dla nowo narodzonej osoby. Inaczej nasza planeta za kilkaset lat nie pomieściła by nas wszystkim. Wszystko można racjonalnie wytłumaczyć...
Dopiero na tydzień przed końcem wakacji zrozumiałem co Youngjae miał na myśli mówiąc że kończy się jego żywot. Z początkiem września nie będzie już tak sielankowo, puszyście i słodko. Nie będę go widywał codziennie, nie będę mógł go pocałować ani dotknąć. A miałem zamiar codziennie odbierać go z szkoły, jeść razem obiad i pomagać odrabiać mu prace domowe. Wchodzenie w dorosłość jednak nie jest takie super. Naprawdę nie wiem jak reszta ludzkości to przeżyła.
Podjechałem pod dom mojego chłopaka równo o czternastej. Zabieramy się dzisiaj za kupowanie artykułów szkolnych. Książki, zeszyty, długopisy, ołówki. W tamtym roku wszystko kupowała mi mama, a w tym powiedziała tylko" jesteś już dorosły. Sam musisz sobie radzić" Pieprzona dorosłość.
Zatrąbiłem, aby powiadomić Jae o moim przybyciu i czekałem. Oparłem się wygodniej o szary fotel i zacząłem rozmyślać. Nigdy nie myślałem co będzie za to pięć lat. W pierwszej klasie na pierwszym miejscu było tylko to, abym przetrwał rok szkolny i zdał do klasy wyżej. W drugiej zacząłem bardziej interesować się życiem. Oceny odeszły na bok. Zdałem, ledwo, ale zdałem. W trzeciej klasie spotkałem kogoś kto zmienił moje życie. Youngjae który wpadł na mnie na stołówce, sprawił ze chciałem być lepszy i dostać się na wymarzoną uczelnię. A teraz siedząc w aucie i widząc uśmiechnięta twarz mojej miłości, jedynym moim priorytetem było to, aby zatrzymać go przy sobie jak najdłużej.
- cześć- rzucił gdy już wsiadł na miejsce pasażera i obdarzył mnie całusem w policzek. Uśmiechnąłem się do niego i zanim ruszyłem odpowiedziałem mu tym samym.
- mamy dzisiaj parę sklepów do obchodzenia. Zaczynamy od księgarni?- spytałem jednocześnie kładąc mu dłoń na kolanie, gdy staliśmy na światłach. Od mojej rozmowy z bratem mam coraz częściej ochotę czegoś spróbować, ale nadal się waham.
- yhym. Myślisz że w jednej kupimy wszystko?- spytał dziwnie poruszając się na fotelu i spoglądając na moja dłoń. Czyżby to go spłoszyło? Zabrałem więc dłoń i położyłem ją na kierownicy pukając w nią palcami.
- nie sądzę. Zawsze nie mają jakieś książki. Pójdziemy do tej przy kinie a następnie do tej przy parku, w porządku?
- tak. I na lody!
-na lody powiadasz?
- tak. Mam straszna ochotę, ciągnie się to za mną od wczoraj.
- okej na lody też pójdziemy- dlaczego przez chwile myślałem, że nie o lody do jedzenia mu chodzi? Mój brat wyssał mi mózg! Muszę z nim pogadać.
Gdy dojechaliśmy już do miasta, stwierdziliśmy że zostawimy auto na parkingu, a sami pochodzimy i poszukamy potrzebnych rzeczy. Wysiadłem z auta i skierowałem się z Jae naszego pierwszego przystanku- księgarni. Gdy weszliśmy uderzył mnie zapach starych książek. Wystrój po prawej stronie od wejścia przypominał mi strasznie bibliotekę z Harrego Pottera, za to ten po lewej już nie. Fajne rozwiązanie. Dwa w jednym. Po prawo używane książki i pasujący do nich klimat, po lewo nowoczesne regały i równie nowe książki poukładane starannie. Zza lady spojrzała na nas młoda kobieta i uśmiechnęła się przyjaźnie. Podeszła i spytała w czym może pomóc na co Younggie wyjął wcześniej zrobioną listę i zaczął przedzierać się pomiędzy regałami razem z ekspedientka. Skierowałem kroki w ta przeciwną stronę od nich i zacząłem oglądać pożółkłe strony książek. Niektóre miały już nawet ruchliwe strony, lub brak jakiś z nim. Spojrzałem za siebie gdy usłyszałem śmiech Youngjae. Pokazywał coś kobiecie i mówił podekscytowany. Zmarszczyłem brwi i skierowałem się w ich stronę, uprzednio odkładając książkę na swoje miejsce. Gdy podszedłem do niego i objąłem go ramieniem w pasie. Uśmiech młodej kobiety zmalał i zaczęła dalej szukać książek potrzebnych dla mojego chłopaka. Jae spojrzał się na mnie i zaśmiał z mojej zaciętej miny. Spojrzałem na niego i mruknąłem:
- no co?
- jesteś zazdrosny o kobietę?- spytał dalej się śmiejąc
-nie jestem wcale zazdrosny.
-taa, a ja nie jestem Koreańczykiem.
- przestań, po prostu kupmy to po co tu przyszliśmy i chodźmy na te lody.
- jeszcze tylko trzy książki. Widzisz myliłeś się, kupimy wszystkie w jednym miejscu.
- ja się nigdy nie mylę.
- na pewno? A co gdy powiedziałeś ze moskity mogą wypić krew?
- hej, to się nie liczy- puściłem jego pas i założyłem ręce na piersi. Jae spojrzał na mnie podnosząc brew do góry.
- wyglądasz jak dzieciak.
- wcale nie- zaprzeczyłem i tupnąłem nogą.
- nie, wcale- zaśmiał się, po czym wyminął mnie i z uśmiechem na ustach podszedł do sprzedawczyni pomoc jej z ciężkimi książkami.
Po zapłaceniu ogromnej kwoty(czy wszystko już drożeje z roku na rok), wyszliśmy z trzema torbami wypchanymi książkami. Oczywiście ja jako dobry i kochany chłopak niosłem dwie i nie pozwalałem Yoo ich zabrać. Wpakowaliśmy wszystko na tyły auta i poszliśmy na umówione lody. Szliśmy ramie w ramie i parę razy stykaliśmy się dłońmi. W końcu zirytowany złapałem jego rękę, i splotłem nasze palce. Jae posłał mi przestraszone spojrzenie, na które odpowiedziałem uśmiechem i wzmocniłem uścisk.
-Dae...
-tylko raz. Jest mało osób- wskazałem głową na chodnik na którym byliśmy tylko my i trzy kobiety które szły przed nami. Tak naprawdę nie patrzyłem czy ktoś jest za nami, ale wole nie uświadamiać Jae. Czasem dobrze jest żyć w nieświadomości.
Po zjedzeniu przez Jae jego ulubionych lodów o smaku zielonej herbaty, a przeze mnie wypiciu frappe, wyszliśmy z naszej ulubionej kawiarni. Jak na koniec sierpnia pogoda szybko się zmienia. Jeszcze tydzień temu były straszne upały, a teraz idę w długich spodniach i koszulce. Ale Younga nic nie przebije on od miesiąca ubiera się w długie spodnie i koszule lub koszulki. Chyba tylko trzy razy widziałem go w krótkich spodenkach. Ale wiedząc że mój chłopak to zmarzluch, nic z tym nie robiłem. Aż do teraz. Gdy przechodziliśmy przez jezdnię pociągłem Jae za rękaw aby pospieszył się, bo zielone światło już zaczęło migać. Odwróciłem się w jego stronę akurat w tym momencie, w którym próbował zasłonić dłonią przedramienie. Nie udało mu się to. I wtedy zauważyłem jak sina rękę miał. I to cały kawałek który zobaczyłem. Stanąłem na środku jezdni, olewając światła i złapałem go za dłoń którą przykrywał siniaki(?)
-Daehyun...
-co to jest?- spytałem poważnie i spojrzałem na jego twarz. Malowało się na niej przerażenie. Odwróciłem się do jakiegoś palanta, który darł się na nas abyśmy zeszli z ulicy. Pociągłem bruneta te trzy metry dalej i ponowiłem pytanie.
- ja byłem dzisiaj w szpitalu...- zaczął
- po co. Coś ci dolega, coś z głową?- spytałem przypominając sobie że ostatnio trzy razy Jae odesłał mnie z kwitkiem przez bóle głowy.
- nie, nie z głową, to...- zaciął się i przygładził drugi rękaw. Spojrzałem się i tam. Głaskał się po rękę, oplatając drobne palce wokół nadgarstka. Wyciągnąłem swoją dłoń i kazałem mu pokazać również druga rękę. Zawahał się, ale szybkim ruchem położył mi ja na dłoni. Odrazu zaczął się tłumaczyć.
- byłem w szpitalu. Ale tylko po to, aby zobaczyli na co jestem uczulony i pobrali krew na badania. Mam za słabe żyły, stąd tyle siniaków. Nie mogli się wbić i kuli mnie paręnaście razy. Potem jeszcze nakłuwali mnie tymi igiełkami od alergii. To wszystko spotęgowało. Nie patrz się tak na mnie- dodał gdy patrzyłem się to na niego to na jego poharatane ręce. Dotknąłem najbardziej fioletowego siniaka tuż przy zgięciu łokcia i zacząłem kręcić na nim kółka palcem.
- boli?
- nie, to nie są prawdziwe siniaki. Ostatnim razem też byłem w szpitalu. Dzisiaj musiałem iść ponownie, bo idioci zgubili moją próbkę z krwią.
- zgubili?
- tak powiedzieli- spojrzał się na nasze dłonie. Znaczy moje dłonie, trzymające jego ręce- nie patrz się na to. Wygląda paskudnie- próbował zakryć je z powrotem materiałem czarnej koszulki, ale ja najpierw je złapałem i pocałowałem te trzy największe. Potem pomogłem mu opuścić rękawy.
- dlaczego mi nie powiedziałeś? Poszedł bym z Tobą.
- nie było potrzeby. Byłem tam wcześnie rano, a ty wspominałeś że się nie wysypiasz- to prawda, bo myślę o nas, ciołku. Odkąd rozmawiałem z swoim bratem o seksie, nie mogę tego zapomnieć. Muszę się przyznać, że raz obudziłem się z mokrą bielizną, ponieważ śniło mi się że kochałem się z Younggim. I...zacząłem myśleć o naszym pierwszym razie. Czytałem w internecie...oglądałem i stwierdzam że...chciał bym zrobić to z nim jak najszybciej. Tylko jest mały problem. Ja w domu mam całą rodzinkę. Rodzice Youngjae co prawda wyjechali do Chin, ale za to na ich miejscu zjawił się Youngwon. Który jak na złość nie chodzi na imprezy, jak to ma w zwyczaju. Ale ja sprawie, abyśmy przeżyli nas pierwszy raz jeszcze przed końcem wakacji.
Jeżeli ktokolwiek, kiedykolwiek myślał, że bycie dorosłym jest fajne...mylił się.
24.08
Te dwie liczby wryją mi się w psychikę tak samo jak 31.12. Te dwie liczby maja dla mnie większe znaczenie niż sernik, herbata z cytryną, i studia. Te dwie liczby sprawiają, że na mojej twarzy momentalnie pojawia się uśmiech. Te dwie liczby sprawiają, że gdy leżę już w swoim łóżku i zaczynam rozmyślać nie mogę zasnąć. Te dwie liczby sprawiają, że stałem się jeszcze bardziej szczęśliwy. Bo te dwie liczby są dla mnie bardzo ważne. Bo właśnie dwudziestego czwartego sierpnia kochałem się z Youngjae pierwszy raz. Bo to właśnie tego dnia dowiedziałem się, jak bardzo wrażliwą ma on szyję. I to też tego dnia, dowiedziałem się o paru innych, równie wrażliwych miejscach.
Nawet nie wiecie ile się napracowałem, gdy dowiedziałem się że Youngwon idzie na imprezę(Bóg jednak istnieje) Żuliłem od niego klucze do mieszkania trzydzieści minut, i tyle samo zajęło mi pojechanie do paru sklepów. Kolejne trzydzieści minut zajęło mi porozrzucanie płatków róż w domu. Kolejne tyle przeznaczyłem na napisanie kilku karteczek. I równe trzydzieści minut czekałem zdenerwowany na łóżku Youngjae. Ale te dwie i pół godziny nerwicy i stresu wynagrodził Youngjae, który nieśmiało wszedł do swojego pokoju w dłoni dzierżąc sześć żółtych, samoprzylepnych, karteczek. Jego zaszklone oczy były aż nazbyt widoczne w pokoju, w którym panował półmrok. Jego oczy po prostu świeciły od łez. Ramiona trzęsły się pod skórzana kurtka, którą pewnie zapomniał zdjąć, gdy wrócił od Jongup'a. I tylko trzydzieści sekund zajęło mi, aby dojść do niego i go mocno przytulić. Kolejne trzydzieści minut spędziliśmy na całowaniu się. Następne, na powolnym rozbieraniu. Te trzydzieści minut jednak było najlepsze. Kochanie się, pierwszy raz, z osobą którą miłujesz całym sercem to najpiękniejsze co może być. A ja po tym wszystkim patrzyłem przez trzydzieści minut razy dwa na śpiącego Youngjae wtulonego we mnie.
A wiecie ile potrzeba aby coś spieprzyć? Mniej niż trzy sekundy.
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie może przybrać żadnego kształtu i osiada ciasno na dnie serca, jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.
Opowiadanie miało mieć maksimum cztery rozdziały ;p. Cóż nie wyszło mi. Ale piąty rozdział będzie na pewno tym ostatnim. Następnie dodawać będę one shoty, tak abym miała czas napisać kolejne opowiadanie a już mam jego zarys w główce C;. Aaa i jeszcze jedno. Wiecie żę na fejsie można głosować na najlepszy fandom?( jak nie wiecie to wejdźcie na B.A.P Poland, tam powinno to być) Jak na razie Baby są na piątym miejscu( nieźle, nieźle). Bardzo się z tego cieszę bo B.A.P jest z małej wytwórni a wspięło się na sam szczyt. I tak jeszcze od siebie...uwielbiam "First Sensibility". Nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz sciagłam na telefon cały album, ale wcześniej miałam tylko pięć piosenek. Polecam bo nutki są SUPER!( przysłuchajcie się "Body&Soul- Jongup i Daehyun wymiatają)
Do zobaczenia kochani..
Stonka
Kiedyś William Shakespeare powiedział" mówisz że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę gdy zaczyna padać. Mówisz że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu gdy zaczyna świecić. Mówisz że kochasz wiatr, a zamykasz okno gdy zaczyna wiać. Właśnie dlatego boję się gdy mówisz że mnie kochasz." Ale czy to prawda? Bo gdy robisz się cały mokry, to oczywiste że chcesz się przed tym uchronić. Gdy wiesz że przez słońce może ci się coś stać, to również wiadomo że chcesz się jak najszybciej schować. A co z wiatrem? Robi ci się zimno, od razu zamykasz okno. Wszystko można racjonalnie wytłumaczyć. Nawet to dlaczego ludzie umierają. Trzeba umrzeć, aby zrobić miejsce dla nowo narodzonej osoby. Inaczej nasza planeta za kilkaset lat nie pomieściła by nas wszystkim. Wszystko można racjonalnie wytłumaczyć...
Dopiero na tydzień przed końcem wakacji zrozumiałem co Youngjae miał na myśli mówiąc że kończy się jego żywot. Z początkiem września nie będzie już tak sielankowo, puszyście i słodko. Nie będę go widywał codziennie, nie będę mógł go pocałować ani dotknąć. A miałem zamiar codziennie odbierać go z szkoły, jeść razem obiad i pomagać odrabiać mu prace domowe. Wchodzenie w dorosłość jednak nie jest takie super. Naprawdę nie wiem jak reszta ludzkości to przeżyła.
Podjechałem pod dom mojego chłopaka równo o czternastej. Zabieramy się dzisiaj za kupowanie artykułów szkolnych. Książki, zeszyty, długopisy, ołówki. W tamtym roku wszystko kupowała mi mama, a w tym powiedziała tylko" jesteś już dorosły. Sam musisz sobie radzić" Pieprzona dorosłość.
Zatrąbiłem, aby powiadomić Jae o moim przybyciu i czekałem. Oparłem się wygodniej o szary fotel i zacząłem rozmyślać. Nigdy nie myślałem co będzie za to pięć lat. W pierwszej klasie na pierwszym miejscu było tylko to, abym przetrwał rok szkolny i zdał do klasy wyżej. W drugiej zacząłem bardziej interesować się życiem. Oceny odeszły na bok. Zdałem, ledwo, ale zdałem. W trzeciej klasie spotkałem kogoś kto zmienił moje życie. Youngjae który wpadł na mnie na stołówce, sprawił ze chciałem być lepszy i dostać się na wymarzoną uczelnię. A teraz siedząc w aucie i widząc uśmiechnięta twarz mojej miłości, jedynym moim priorytetem było to, aby zatrzymać go przy sobie jak najdłużej.
- cześć- rzucił gdy już wsiadł na miejsce pasażera i obdarzył mnie całusem w policzek. Uśmiechnąłem się do niego i zanim ruszyłem odpowiedziałem mu tym samym.
- mamy dzisiaj parę sklepów do obchodzenia. Zaczynamy od księgarni?- spytałem jednocześnie kładąc mu dłoń na kolanie, gdy staliśmy na światłach. Od mojej rozmowy z bratem mam coraz częściej ochotę czegoś spróbować, ale nadal się waham.
- yhym. Myślisz że w jednej kupimy wszystko?- spytał dziwnie poruszając się na fotelu i spoglądając na moja dłoń. Czyżby to go spłoszyło? Zabrałem więc dłoń i położyłem ją na kierownicy pukając w nią palcami.
- nie sądzę. Zawsze nie mają jakieś książki. Pójdziemy do tej przy kinie a następnie do tej przy parku, w porządku?
- tak. I na lody!
-na lody powiadasz?
- tak. Mam straszna ochotę, ciągnie się to za mną od wczoraj.
- okej na lody też pójdziemy- dlaczego przez chwile myślałem, że nie o lody do jedzenia mu chodzi? Mój brat wyssał mi mózg! Muszę z nim pogadać.
Gdy dojechaliśmy już do miasta, stwierdziliśmy że zostawimy auto na parkingu, a sami pochodzimy i poszukamy potrzebnych rzeczy. Wysiadłem z auta i skierowałem się z Jae naszego pierwszego przystanku- księgarni. Gdy weszliśmy uderzył mnie zapach starych książek. Wystrój po prawej stronie od wejścia przypominał mi strasznie bibliotekę z Harrego Pottera, za to ten po lewej już nie. Fajne rozwiązanie. Dwa w jednym. Po prawo używane książki i pasujący do nich klimat, po lewo nowoczesne regały i równie nowe książki poukładane starannie. Zza lady spojrzała na nas młoda kobieta i uśmiechnęła się przyjaźnie. Podeszła i spytała w czym może pomóc na co Younggie wyjął wcześniej zrobioną listę i zaczął przedzierać się pomiędzy regałami razem z ekspedientka. Skierowałem kroki w ta przeciwną stronę od nich i zacząłem oglądać pożółkłe strony książek. Niektóre miały już nawet ruchliwe strony, lub brak jakiś z nim. Spojrzałem za siebie gdy usłyszałem śmiech Youngjae. Pokazywał coś kobiecie i mówił podekscytowany. Zmarszczyłem brwi i skierowałem się w ich stronę, uprzednio odkładając książkę na swoje miejsce. Gdy podszedłem do niego i objąłem go ramieniem w pasie. Uśmiech młodej kobiety zmalał i zaczęła dalej szukać książek potrzebnych dla mojego chłopaka. Jae spojrzał się na mnie i zaśmiał z mojej zaciętej miny. Spojrzałem na niego i mruknąłem:
- no co?
- jesteś zazdrosny o kobietę?- spytał dalej się śmiejąc
-nie jestem wcale zazdrosny.
-taa, a ja nie jestem Koreańczykiem.
- przestań, po prostu kupmy to po co tu przyszliśmy i chodźmy na te lody.
- jeszcze tylko trzy książki. Widzisz myliłeś się, kupimy wszystkie w jednym miejscu.
- ja się nigdy nie mylę.
- na pewno? A co gdy powiedziałeś ze moskity mogą wypić krew?
- hej, to się nie liczy- puściłem jego pas i założyłem ręce na piersi. Jae spojrzał na mnie podnosząc brew do góry.
- wyglądasz jak dzieciak.
- wcale nie- zaprzeczyłem i tupnąłem nogą.
- nie, wcale- zaśmiał się, po czym wyminął mnie i z uśmiechem na ustach podszedł do sprzedawczyni pomoc jej z ciężkimi książkami.
Po zapłaceniu ogromnej kwoty(czy wszystko już drożeje z roku na rok), wyszliśmy z trzema torbami wypchanymi książkami. Oczywiście ja jako dobry i kochany chłopak niosłem dwie i nie pozwalałem Yoo ich zabrać. Wpakowaliśmy wszystko na tyły auta i poszliśmy na umówione lody. Szliśmy ramie w ramie i parę razy stykaliśmy się dłońmi. W końcu zirytowany złapałem jego rękę, i splotłem nasze palce. Jae posłał mi przestraszone spojrzenie, na które odpowiedziałem uśmiechem i wzmocniłem uścisk.
-Dae...
-tylko raz. Jest mało osób- wskazałem głową na chodnik na którym byliśmy tylko my i trzy kobiety które szły przed nami. Tak naprawdę nie patrzyłem czy ktoś jest za nami, ale wole nie uświadamiać Jae. Czasem dobrze jest żyć w nieświadomości.
Po zjedzeniu przez Jae jego ulubionych lodów o smaku zielonej herbaty, a przeze mnie wypiciu frappe, wyszliśmy z naszej ulubionej kawiarni. Jak na koniec sierpnia pogoda szybko się zmienia. Jeszcze tydzień temu były straszne upały, a teraz idę w długich spodniach i koszulce. Ale Younga nic nie przebije on od miesiąca ubiera się w długie spodnie i koszule lub koszulki. Chyba tylko trzy razy widziałem go w krótkich spodenkach. Ale wiedząc że mój chłopak to zmarzluch, nic z tym nie robiłem. Aż do teraz. Gdy przechodziliśmy przez jezdnię pociągłem Jae za rękaw aby pospieszył się, bo zielone światło już zaczęło migać. Odwróciłem się w jego stronę akurat w tym momencie, w którym próbował zasłonić dłonią przedramienie. Nie udało mu się to. I wtedy zauważyłem jak sina rękę miał. I to cały kawałek który zobaczyłem. Stanąłem na środku jezdni, olewając światła i złapałem go za dłoń którą przykrywał siniaki(?)
-Daehyun...
-co to jest?- spytałem poważnie i spojrzałem na jego twarz. Malowało się na niej przerażenie. Odwróciłem się do jakiegoś palanta, który darł się na nas abyśmy zeszli z ulicy. Pociągłem bruneta te trzy metry dalej i ponowiłem pytanie.
- ja byłem dzisiaj w szpitalu...- zaczął
- po co. Coś ci dolega, coś z głową?- spytałem przypominając sobie że ostatnio trzy razy Jae odesłał mnie z kwitkiem przez bóle głowy.
- nie, nie z głową, to...- zaciął się i przygładził drugi rękaw. Spojrzałem się i tam. Głaskał się po rękę, oplatając drobne palce wokół nadgarstka. Wyciągnąłem swoją dłoń i kazałem mu pokazać również druga rękę. Zawahał się, ale szybkim ruchem położył mi ja na dłoni. Odrazu zaczął się tłumaczyć.
- byłem w szpitalu. Ale tylko po to, aby zobaczyli na co jestem uczulony i pobrali krew na badania. Mam za słabe żyły, stąd tyle siniaków. Nie mogli się wbić i kuli mnie paręnaście razy. Potem jeszcze nakłuwali mnie tymi igiełkami od alergii. To wszystko spotęgowało. Nie patrz się tak na mnie- dodał gdy patrzyłem się to na niego to na jego poharatane ręce. Dotknąłem najbardziej fioletowego siniaka tuż przy zgięciu łokcia i zacząłem kręcić na nim kółka palcem.
- boli?
- nie, to nie są prawdziwe siniaki. Ostatnim razem też byłem w szpitalu. Dzisiaj musiałem iść ponownie, bo idioci zgubili moją próbkę z krwią.
- zgubili?
- tak powiedzieli- spojrzał się na nasze dłonie. Znaczy moje dłonie, trzymające jego ręce- nie patrz się na to. Wygląda paskudnie- próbował zakryć je z powrotem materiałem czarnej koszulki, ale ja najpierw je złapałem i pocałowałem te trzy największe. Potem pomogłem mu opuścić rękawy.
- dlaczego mi nie powiedziałeś? Poszedł bym z Tobą.
- nie było potrzeby. Byłem tam wcześnie rano, a ty wspominałeś że się nie wysypiasz- to prawda, bo myślę o nas, ciołku. Odkąd rozmawiałem z swoim bratem o seksie, nie mogę tego zapomnieć. Muszę się przyznać, że raz obudziłem się z mokrą bielizną, ponieważ śniło mi się że kochałem się z Younggim. I...zacząłem myśleć o naszym pierwszym razie. Czytałem w internecie...oglądałem i stwierdzam że...chciał bym zrobić to z nim jak najszybciej. Tylko jest mały problem. Ja w domu mam całą rodzinkę. Rodzice Youngjae co prawda wyjechali do Chin, ale za to na ich miejscu zjawił się Youngwon. Który jak na złość nie chodzi na imprezy, jak to ma w zwyczaju. Ale ja sprawie, abyśmy przeżyli nas pierwszy raz jeszcze przed końcem wakacji.
Jeżeli ktokolwiek, kiedykolwiek myślał, że bycie dorosłym jest fajne...mylił się.
24.08
Te dwie liczby wryją mi się w psychikę tak samo jak 31.12. Te dwie liczby maja dla mnie większe znaczenie niż sernik, herbata z cytryną, i studia. Te dwie liczby sprawiają, że na mojej twarzy momentalnie pojawia się uśmiech. Te dwie liczby sprawiają, że gdy leżę już w swoim łóżku i zaczynam rozmyślać nie mogę zasnąć. Te dwie liczby sprawiają, że stałem się jeszcze bardziej szczęśliwy. Bo te dwie liczby są dla mnie bardzo ważne. Bo właśnie dwudziestego czwartego sierpnia kochałem się z Youngjae pierwszy raz. Bo to właśnie tego dnia dowiedziałem się, jak bardzo wrażliwą ma on szyję. I to też tego dnia, dowiedziałem się o paru innych, równie wrażliwych miejscach.
Nawet nie wiecie ile się napracowałem, gdy dowiedziałem się że Youngwon idzie na imprezę(Bóg jednak istnieje) Żuliłem od niego klucze do mieszkania trzydzieści minut, i tyle samo zajęło mi pojechanie do paru sklepów. Kolejne trzydzieści minut zajęło mi porozrzucanie płatków róż w domu. Kolejne tyle przeznaczyłem na napisanie kilku karteczek. I równe trzydzieści minut czekałem zdenerwowany na łóżku Youngjae. Ale te dwie i pół godziny nerwicy i stresu wynagrodził Youngjae, który nieśmiało wszedł do swojego pokoju w dłoni dzierżąc sześć żółtych, samoprzylepnych, karteczek. Jego zaszklone oczy były aż nazbyt widoczne w pokoju, w którym panował półmrok. Jego oczy po prostu świeciły od łez. Ramiona trzęsły się pod skórzana kurtka, którą pewnie zapomniał zdjąć, gdy wrócił od Jongup'a. I tylko trzydzieści sekund zajęło mi, aby dojść do niego i go mocno przytulić. Kolejne trzydzieści minut spędziliśmy na całowaniu się. Następne, na powolnym rozbieraniu. Te trzydzieści minut jednak było najlepsze. Kochanie się, pierwszy raz, z osobą którą miłujesz całym sercem to najpiękniejsze co może być. A ja po tym wszystkim patrzyłem przez trzydzieści minut razy dwa na śpiącego Youngjae wtulonego we mnie.
A wiecie ile potrzeba aby coś spieprzyć? Mniej niż trzy sekundy.
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie może przybrać żadnego kształtu i osiada ciasno na dnie serca, jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.
Opowiadanie miało mieć maksimum cztery rozdziały ;p. Cóż nie wyszło mi. Ale piąty rozdział będzie na pewno tym ostatnim. Następnie dodawać będę one shoty, tak abym miała czas napisać kolejne opowiadanie a już mam jego zarys w główce C;. Aaa i jeszcze jedno. Wiecie żę na fejsie można głosować na najlepszy fandom?( jak nie wiecie to wejdźcie na B.A.P Poland, tam powinno to być) Jak na razie Baby są na piątym miejscu( nieźle, nieźle). Bardzo się z tego cieszę bo B.A.P jest z małej wytwórni a wspięło się na sam szczyt. I tak jeszcze od siebie...uwielbiam "First Sensibility". Nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz sciagłam na telefon cały album, ale wcześniej miałam tylko pięć piosenek. Polecam bo nutki są SUPER!( przysłuchajcie się "Body&Soul- Jongup i Daehyun wymiatają)
Do zobaczenia kochani..
Stonka
05 sierpnia 2014
Understanding (DaeJae)
ROZDZIAŁ 3
Na trochę więcej niż dwa tygodnie przed końcem wakacji, do Seula przyjechał mój brat wraz z swoją dziewczyną. Jieun-bo tak ma na imię jego wybranka- to drobna i śliczna brunetka. Poznali się w teatrze. Mój brat szukał dorywczej pracy i znalazł ją w jednym z Busan'skich teatrów. Operator światła nie jest jakąś super fucha, ale mój braciak nie narzekał a wręcz przeciwnie. Mógł za darmo oglądać jak Jieun gra, a gra świetnie. Poznali się trzy lata temu i tworzą naprawdę szczęśliwa i słodka parę. Długo do niej zarywał i niestety ja jako dobry brat musiałem udzielać mu rad co dziewczyny lubią. Kwiatki, czekoladki i długie spacery. Po długich i meczących dwóch miesiącach zostali oficjalną parą.
Gdy już po pysznym i sytym obiadku siedzieliśmy w salonie i słuchaliśmy jak to mój brat opowiada coraz to dziwniejsze historie, ktoś zadzwonił do drzwi. Mój tata (jako pan domu) podniósł się z fotela i udał się otworzyć niespodziewanemu gościowi. Zaraz dobiegł mnie jego podekscytowany głos i głos jeszcze jednej osoby którą znam bardzo dobrze. Akurat w momencie gdy podniosłem swoje cztery litery z kanapy do salonu wpakował się Youngjae i tata. Mój chłopak wyłapał mnie wzrokiem, i uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób. Zaraz jednak przywitał się z resztą rodziny przy okazji mówiąc mojej mamie że promienieje na co ona machnęła ręką i zaśmiała się skrępowana. On to potrafi prawić komplementy. Podszedłem do niego aby się przywitać po przez pocałowanie go w policzek. Jakoś przy rodzicach wstydzę się pocałować go w usta. Wiem że rodzicom nie przeszkadza że jesteśmy parą (moja mama wprost szaleje za Jae) ale nawet gdybym nie był gejem i zamiast chłopaka miał dziewczynę, nie pocałował bym jej przy rodzicach. Złapałem Youngjae za dłoń i uśmiechnąłem się do niego. Po czym dość kulturalnie spytałem.
- co tu robisz- dopiero gdy słowa opuściły moje gardło zdałem sobie sprawę jak to zabrzmiało- znaczy nie to chciałem powiedzieć- dodałem szybko.
-wiem- odparł Jae,a ja odetchnąłem z ulgą. Mam mądrego chłopaka.
-w sumie to sam nie wiem po co tu jestem. Twój brat do mnie dzwonił abym przyszedł- wzruszył ramionami. - ty?- zwróciłem się do brata.
- tak ja.
-ale że ty?
- Daehyun- mój braciak załamał ręce.
- dobra wiem- machnąłem na niego ręką. Już tak mam że jak w coś nie wierzę to się powtarzam- ale po co ci Youngjae?- mój brat i Jae noo...nie przepadają za sobą. Nie, stop. Może nie to ze nie przepadają. Oni po prostu nie mieli jeszcze okazji do dłuższej rozmowy z sobą. Zawsze gdy się widzą przywitają się, porozmawiają dosłownie minutę i porywam Youngjae z jego sideł. Ooo, czyli to wychodzi na to że ja nie dałem im możliwości do rozmowy?? Dobra mniejsza z tym.
-zabieram was dzisiaj gołąbeczki do klubu...i żadnych sprzeciwów- dodał gdy zobaczył że już otwieram usta.
- no... ale jest czwartek
- Hyunnie, błagam. Nie powiesz mi chyba że nigdy nie piłeś alkoholu w dzień roboczy.
- nigdy nie piłem alkoholu w dzień roboczy- skłamałem bez mrugnięcia okiem, na co Jae który nadal stał u mojego boku pochylił głowę i zaczął chichotać. Objąłem go ramieniem i sam sie uśmiechnąłem. To oczywiście nie prawda że nie piłem w dzień roboczy. Kiedyś kumpel z szkoły- Jongup- urządził imprezę z soboty na niedziele. Nooo tak...ale imprezka się przedłużyła i spałem u niego aż do wtorku. Oczywiście z Youngjae. O mało co nie przespałem się z swoim chłopakiem po pijaku. Byliśmy wtedy z sobą tylko miesiąc. Nie wybaczył bym sobie tego. Jongup jest ode mnie o dwa lata młodszy, a skurczybuk ma na więcej pozwalane niż ja w całym swoim życiu. I dla takiego małego sprostowania to on pocałował jako pierwszy Yoo. Z tego co opowiadał mi mój chłopak, Jong przepraszał go aż do ukończenia gimnazjum. Chciał się dzieciak popisać przed kolegami. Na szczęście pogadali i wszystko sobie wyjaśnili. Teraz są dobrymi przyjaciółmi. A ja nawet go lubię.
Widząc że mój brat coś mówi otrząsnąłem się z wspomnień i zacząłem go słuchać.
- ...nie widzieliśmy. I to właśnie dla tego chcę się z wami wybrać do klubu.
- no dobra. Mnie pasuje, a tobie?- spytał mnie Younggie.
- w sumie możemy iść. Tylko zależy gdzie-zaznaczyłem- Bo jak znowu chcesz mnie wywieźć na jakąś imprezę w pole to spasuje.
- zabrałeś Daesia na imprezę w pole?- spytała moja mama, gniewnie patrząc na mojego brata na co on odrazu zaczął się tłumaczyć że to było dawno i nie było wcale na polu tylko na terenie prywatnym. Złapałem Jae za dłoń i powiedziałem głośno
- idę sie przebrać- po czym skierowałem swoje kroki do mojego pokoju. Uwielbiałem to miejsce, było moim małym azylem. Ściany w granatowym odcieniu w nocy robiły swoje. Dzięki czemu nie było nic widać(Nie potrafię zasnąć z zapalonym światłem). Moje łóżko z białą pościelą było pojedyncze, ale zawsze jakoś z Jae się na nim mieściliśmy tak że i trochę miejsca zostawało. Mój brat nazwał je łóżkiem na jedną i pół osoby. Meble były w odcieniu ciemnego brązu, co nawet ładnie współgra z czarnymi dodatkami takimi jak konsola, telewizor czy laptop. Ogólnie rzecz biorąc- kocham swój pokój.
Podszedłem od razu do szafy i wyciągnąłem zwykle czarne spodnie. Zsunąłem swój szary, sprany dres który nigdy nie ujrzał światła dziennego. Jae od razu runął na łóżko, przytulając się do poduszki w czarno białą szachownice. Wciągnąłem spodnie i zacząłem szukać paska. Czuję się bezpieczniej gdy coś je trzyma. W podstawowce jakieś starsze dzieciaki ściągnęły mi spodenki na oczach całej mojej klasy Od tamtej chwili zawsze mam na sobie pasek. Gdy znalazłem w końcu skórzany pasek(prezent od taty na święta), przejrzałem się szybko w lusterku i poprawiłem swoje czarne włosy. Odwróciłem się z do Jae aby zapytać jak wyglądam, ale moją uwagę przyciągnęła jego podwinięta koszulka na długi rękaw (jak mu nie jest w tym gorąco?). A raczej nie koszulka a bardzo wystające kości biodrowe. Parę razy widziałem go bez koszulki i wiem że nigdy nie był aż tak chudy. Szczupły i blady to dobre określenie, ale nie chudy. A teraz widać bardzo mocno odznaczający sie kość. Powiodłem wyżej na jego twarz. Ta nie zmieniła się w ogóle. Urocze policzki, pełne usta,i długie czarne rzęsy. Brązowe włosy leciały bardziej na lewą stronę przez co mogłem dojrzeć jego pieprzyk na skroni. Mimowolnie dotchnąłem swojego pod lewym okiem. Kiedyś go nie lubiłem. Na tyle że potrafiłem zatuszować go podkładem mamy, ale teraz nie ma dla mnie znaczenia. Jest to niech będzie, nic nie poradzę.
- na co się patrzysz- usłyszałem zniekształcony głos.
-hmm??- mruknąłem.
- patrzysz się na mnie.
- schudłeś- rzuciłem tylko i wskazałem głową jego odkrytą skórę.
- tylko troszkę. Chodźmy na dół, bo twój brat już pewnie nie może się doczekać- wstał z łóżka i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy i poprawił włosy. Jesteśmy identycznego wzrostu więc żaden z nas nie musi się pochylić ani wyciągnąć do pocałunku. A co do pocałunków, to jeszcze żadnego dzisiaj nie dostałem!
- chcę cię pocałować- rzuciłem prosto z mostu.
- wiec pocałuj- Jae wzruszył ramionami i złapał mnie za kark. Przybliżyłem się do niego i subtelnie pocałowałem go w wargi. Odsunąłem sie na milimetr po czym objąłem go w tali i przybliżyłem o parę centymetrów. Tym razem zaatakowałem jego usta z większą pasja. I na pewno całowali byśmy sie dłużej gdyby mój brat nie wpadł do pokoju i na cały regulator nie krzyknął:
- przestańcie się lizać- boże jak ja go kocham.
- po co się tak prujesz. Zero intymności nie można mieć w tym domu- mruknąłem.
- taa, ja już wiem co by się tutaj wyrabiało gdybym nie zawitał- uśmiechnął się głupkowato- no dobra napaleńcy. Klub czeka- krzyknął i wybiegł z pokoju
- wiesz Dae czasem naprawdę się zastanawiam czy twój brat i ty jesteście normalni- powiedział Youngjae i skierował swoje kroki do drzwi.
- nie on nie je... i ja?
-yhym- mruknął w odpowiedzi zanim nie zniknął za ścianą.
- ale ja jestem normalny-krzyknąłem i wybiegłem za nim.
Do klubu dotarliśmy po pół godzinie jazdy taksówka. W czwartek, zazwyczaj ulice nie są tak zatłoczone jak w na przykład piątek czy sobotę.
Gdy już przeszliśmy przez kontrole i pokazaliśmy swoje dowody, weszliśmy do trochę...zatłoczonego klubu. Cały czas mówiłem ze czwartek, czwartek. A tu taka niespodzianka. Parkiet zajęty prawie cały, bar już niestety calusieńki. Nie jest to na pewno impreza w soboty, ale jak na czwartek jest multum osób. Skierowaliśmy się do stolika blisko baru, a trochę dalej od tańczących ludzie. Moj brat już poleciał zamówić alkohol i Bóg wie co jeszcze. On jest nie przewidywalny. Usiadłem na kanapie blisko Jae i przerzuciłem rękę przez jego ramie na oparcie. Dla niektórych pewnie wyglądało to jakbym go obejmował( bo tak było) ale dla innych tak jakbym po prostu położył tam ramie. Nie czekaliśmy na tego pajaca długo. Juz po dwóch minutach kierował się do naszego stoliku obładowany dwoma butelkami wódki, kieliszkami i jakimś sokiem. I już wiedziałem ze ten wieczór się tak szybko nie skończy.
Gdy wypiliśmy już druga flaszkę, zacząłem namawiać brata abyśmy zbierali się już do domu. Oczywiście nie chciał jeszcze wychodzić. Gdy podniósł swój tyłek z fotela, i osiadł obok mnie na sofie skrzywiłem się lekko ponieważ prawie rozlał na mnie sok porzeczkowy. Youngjae zniknął w toalecie i teraz sam musiałem się z nim użerać. Potargał mi włosy i uśmiechnął się dopijając swojego "drinka".
- Daehyun, pogadajmy- powiedział i obrócił się bardziej w moja stronę. Westchnąłem, bo wiedziałem ze po alkoholu staje się on jeszcze bardziej rozgadany niż zwykle.
- dobra pogadajmy. Co chcesz wiedzieć?-spytałem po czym sięgnąłem po swój napój.
- jak tam sprawy z Young...Youngjae?
- a jak maja być. Jest dobrze.- Opowiedziałem prawdę. Oprócz naszej malutkiej sprzeczki jakiś czas temu nic dotąd się nie wydarzyło.
- a jak tam sprawy no wiesz...łóżkowe?- wybałuszyłem na niego oczy. Czy on pyta się o seks?
- w sensie?-zapytałem.
- no wiesz jesteście z sobą już od dłuższego czasu. Ile to już osiem miesięcy?- spytał, a gdy skinąłem głową kontynuował- i dlatego się pytam jak tam wasze współżycie intymne .
-dobrze- powiedziałem powoli ponieważ nie wiem do czego on zmierzał.
- na pewno?
- o co ci biega ?
- jak wasze sprawy w łóżku.
-jeżeli masz na myśli seks, to jeszcze się nie kochaliśmy- powiedziałem prosto z mostu na co on zakrztusił się dopijając drinka i gdy już się uspokoił ryknął.
- ze co?
- ciszej chłopie- zasłoniłem mu usta dłonią- Nie musi cie cały klub słyszeć- mruknąłem.
- ale jak to? Ty jeszcze go ani razu nie pyknąłeś?
- nie do cholery nie pyknąłem go-warknąłem- skoro chcesz wiedzieć to my się nigdzie nie spieszymy. Wiem ze Jae nie jest jeszcze gotowy, a nie chce go skrzywdzić.
-ale jesteście z sobą osiem miechów-pisnął- muszę się napić- po czym sięgnął po butelkę wódki i napełnił nią szklankę.
- tak a ty po jakim czasie kochałeś się z Jieun?-spytałem tak z własnej ciekawości.
-po cholernie długich trzech miesiącach.
- tylko związek damsko-męski rożni się trochę od tego męsko-męskiego- uświadomiłem go. To nie tak ze ja nie chciał bym kochać się z Jae. Po prostu to mój pierwszy chłopak i ja tez jestem jego pierwszym, a co za tym idzie to nasz pierwszy raz. Nie jesteśmy do tylu z innymi pieszczotami. Lubie go dotykać, i to nie tylko o twarz czy ręce chodzi. Kiedyś gdy byliśmy w wesołym miasteczku i diabelski młyn się zaciął Jae tak panikował ze musiałem jakoś go rozluźnić. I wtedy go głowy wpadł mi pewien pomysł. Widziałem to sporo razy na filmach i nooo... w porno, ale jeszcze nigdy tego nie stosowaliśmy. Boo...obciągnąłem mu noo. Zazwyczaj wszystkie orgazmy jakie mu zafundowałem odbyły się przy udziale reki, ponieważ wtedy to jeszcze ja nie potrafiłem się przełamać. Ale widząc go wtedy w wagoniku kurczowa trzymającego się ramy wiedziałem jak mógłbym mu pomoc. I pomogłem. Widzieć go tak rozanielonym tylko ja mam prawo i tego się trzymajmy.
Gdy po kolejnych pięciu minutach Jae nie wracał z toalety powiedziałem bratu ze idę po niego. Ten tylko uśmiechnął się do mnie chytrze i powiedział abyśmy byli za głośno. Nie wiem o co mu chodziło. Skierowałem swoje kroki do długiego korytarza pomalowanego na krwisto czerwony kolor. Na samym końcu rozchodził się w dwie strony. Jedna tworzyła toaletę dla kobiet, a druga dla mężczyzn. Skierowałem się do tej po prawo. Gdy wszedłem do niej pierwsze co mnie uderzyło, to to ze jest pusta i ma dziwnie zielone oświetlenie.
-Youngjae- powiedziałem głośno, ale gdy odpowiedziała mi cisza krzyknąłem.
- nie krzycz. Tu jestem- dobiegł mnie cichy głos z toalety z złotym znaczkiem"2".
-wszystko w porządku?- próbowałem otworzyć drzwi ale te były zamknięte- Jae?
- tak tylko...źle się czuje.
-wpuść mnie- powiedziałem miękko.
- nie...lepiej nie.
-Yoo Youngjae, w tym momencie otwórz te przeklęte drzwi- zacząłem za nie ciągnąć.
-Daehy....
- otwieraj- ryknąłem. Przez chwile było cicho i tylko lekkie dudnienie muzyki dochodziło do moich uszu- Jae, przepraszam. Otwórz, proszę-opałem czoło o szare drzwi i czekałem az mnie posłucha. Chwile potrwało zanim nie usłyszałem przekręcania zamka. Otworzyłem delikatnie drzwi i widok który zastałem przeraził mnie nie na żarty. Youngjae siedział blisko muszli klozetowej cały blady i spocony. Podniósł na mnie głowę tylko na moment po czym szybko schował ją pomiędzy kolana które kurczowo obejmował.
Pryzkucnalem obok niego i położyłem mu dłoń na mokrym karku.
- chodź, zabieram ci do domu- o dziwo nie stawiał oporu. Powoli pomogłem mu wstać i pozwoliłem oprzeć się o ramie. Objąłem go w tali i wprowadziłem z toalety do głównej sali. Odnalazłem wzrokiem brata i podszedłem do niego.
- wstawiaj. Wracamy.
-już? - spytał dopijając piwo. Jieun mnie zabije.
- tak już. Z Jae nie jest najlepiej- spojrzałem na bruneta który oddychał spokojnie i równomiernie.
- ale ja chce jeszcze- powiedział tonem małego dziecka.
- nie albo wracasz z nami albo sam tłuczesz się po pijaku. Wybieraj.
- no dobra. Zbierajmy się- mruknął i próbował wstać, ale z powrotem runął na sofe- ojj...widzę kosmos.
- zajebiście kurwa. Po prostu zajebiście.
-daehyunnie już jest dobrze- spojrzałem na chłopaka który wyglądał już lepiej. Nie był biały jak kartka papieru.
- na pewno?- złapałem go za policzki i spojrzałem w oczy na co on uśmiechnął się i pokiwał głową- muszę zadzwonić po tatę. Sami nie damy sobie z nim rady- wskazałem głową na brata który gadał do siebie i sam siebie przepraszał. Nie jest najlepiej.
- zadzwoń ja go przupilnje.
- na pewno?
- yhym- pokiwał głową, po czym dosiadł się do najbardziej zalanej osoby w naszym towarzystwie i próbował nawiązać z nim rozmowę. Ja sam wyszedłem przed klub aby wykonać telefon do taty z prośbą o pomoc. Gdy już wszystko ustaliłem i wytłumaczyłem tacie wróciłem szybko do klubu. Jae dalej siedział i słuchał mojego brata. Z tego co wyłapałem wspominał jak bardzo kocha Jieun i coś o trzech miesiącach. Ja naprawdę będę miał przechlapane.
Okazało się nie być aż tak źle. Zarówno Jieun jak i rodzice spodziewali się takiej sytuacji. Mama z dziewczyną mojego brata piły sobie wino a tato im towarzyszył i tylko czekał na telefon ode mnie lub od Jae. I tak piętnastego sierpnia do rodziny przyleciał Youngwon- starszy brat Youngjae. Z wyglądu są do siebie naprawdę bardzo podobni. Ale z charakteru...lepiej tego nie komentować. Mogę powiedzieć tylko ze Youngwon jest podobny do mojego brata. Youngjae cieszył się na jego przyjazd już od dłuższego czasu. Gdy tylko czekaliśmy na jego brata i tatę w salonie razie m z panią Yoo nie mógł ukryć swojego podekscytowania. Wstawał z powrotem siadał. Przechadzał się w kółko. Pił piąta z rzędu colę, i tak w kółko. W pewnym momencie jego mama wstała i usadziła go obok mnie na kanapie. Mruknęła tylko"zajmij się nim, błagam" i zniknęła w kuchni.
- no i gdzie oni są?- mruknął po pewnym czasie Yoo kolejny raz spoglądając na cyfrowy zegarek.
- jeszcze trochę. Przylot miał dopiero pół godziny temu. Mógł się opóźnić, lub są korki. Wytrzymaj...- chciałem coś dopowiedzieć, ale usłyszeliśmy przekręcanie zamka na co Youngjae zerwał się jak błyskawica aby przywitać brata. Zaśmiałem się i sam podszedłem do przedpokoju. Wszedłem akurat w tym momencie w którym Jae wtulał się w brata jak w pluszaka. Oparłem się o drzwi prowadzące do kuchni i patrzyłem sie na tą uroczą scenkę. Już po powitaniu, narzekaniu mamy braci, wytłumaczeniu że wystąpili jeszcze na stacje, Youngwon poszedł rozpakować kilka swoich rzeczy i się odświeżyć. Ja z Jae skierowałem sie do jego pokoju. Rodzice za to zaczęli przygotowywać obiad. Zawsze gdy tu jestem czuję się jak w drugim domu. Fajne uczucie.
W sierpniu mam naprawdę dużo wspomnień. Tych zajebistych jak i tych chujowo chujowych. Po pierwsze moje kochane autko wróciło z naprawy. Nareszcieee. Już naprawdę nie mogłem się doczekać. Tylko oddali mi je mega usyfione z zewnątrz jak i w wewnątrz. I to jest wspomnienie chujowo-zajebiste bo po pierwsze wkurzyłem się na syf jaki panował w moim fordzie. Po drugie zauważalnym rysę obok klamki od strony pasażera. Po trzecie (to jest to zajebiste wspomnienie) w sprzątaniu pomógł mi mój kochany, cierpliwy i pomocny chłopak. Co prawda przyjechał do mnie rowerem dopiero wtedy gdy zaczynałem myć maskę ale dzięki temu było chyba więcej zabawy. Cali mokrzy i klejący się od mazideł, położyliśmy sie u ogrodzie. Ubrania porozwieszałem na sznurku do prania. W samych spodniach (które jakimś cudem nie były aż tak mokre)leżałem z dłońmi splecionymi pod głową, Jae za to miał o wiele wygodniej po korzystał z mojego jednopaku. Na początku nie chciał zdjąć bluzki ale gdy powiedziałem mu ze sam ja z niego zerwę posłusznie ściągnął swój podkoszulek. I już teraz widziałem w pełni jego chuda sylwetke. I nie, nie szczupła a wychudzona. Kość biodrowa którą widziałem kiedyś w moim pokoju była tylko początkiem. Teraz widać mu parę żeber a i jego seksownie wystające obojczyki, wystają jeszcze bardziej niż normalnie. Gdy wytłumaczył mi to tym że nie chcę mu się jeść przez ten upał i że jeździ dużo na rowerze uwierzyłem mu. Nawet nie wiecie jaki byłem głupi. Ale już po mojej sześciu minutowej przemowie o tym że ma jeść więcej i jego obietnicy ze tak będzie, położyliśmy się na nagrzanej trawie. Wiecie co sobie wtedy pomyślałem? Że jestem cholernym farciarzem. Ale słowa które padły z ust Jae sprawiły ze podniosłem się do siadu i spojrzałem na niego śmiertelnie poważnie.
-c-coo?- wykrztusiłem.
- już nic- skulił się na moja reakcje i zaczął wykręcać sobie palce.
- Youngjae, nie waz się tak mówić. Wybierasz się gdzieś?
- na razie nie- mruknął
- no i tego się trzymajmy. Potrzebuje cię- złapałem go za policzek i cmoknąłem go delikatnie w usta.
- a ja ciebie. Kocham cie wiesz?
- wiem. A ty wiesz ze i ja ciebie kocham?
- jakbym mógł nie wiedzieć skoro okazujesz mi to na każdym kroku- rzucił, po czym zaśmiał się krótko i przytulił się do mnie. Objąłem go szczelnie ramionami i zacząłem głaskać po nagich i gładkich plecach. Jeżeli będzie częściej rzucał takimi zdaniami to ja wyzionę ducha. Ja naprawdę się wystraszyłem gdy powiedział ze ma przy sobie wszystkich których kocha i ze teraz może w spokoju umrzeć. Po prostu... niech tak już więcej nie mówi.
Dlaczego dopiero teraz zauważyłam jaki głos ma Jongup. On i Youngjae w "Check On" maja tak słodkie glosy, ahhh. Napisałam rozdział, jest ale nie jestem.... w ogóle nie jestem z tego rozdzialiku zadowolona. No cóż opinie zostawiam wam :D
Do zobaczenia.
Na trochę więcej niż dwa tygodnie przed końcem wakacji, do Seula przyjechał mój brat wraz z swoją dziewczyną. Jieun-bo tak ma na imię jego wybranka- to drobna i śliczna brunetka. Poznali się w teatrze. Mój brat szukał dorywczej pracy i znalazł ją w jednym z Busan'skich teatrów. Operator światła nie jest jakąś super fucha, ale mój braciak nie narzekał a wręcz przeciwnie. Mógł za darmo oglądać jak Jieun gra, a gra świetnie. Poznali się trzy lata temu i tworzą naprawdę szczęśliwa i słodka parę. Długo do niej zarywał i niestety ja jako dobry brat musiałem udzielać mu rad co dziewczyny lubią. Kwiatki, czekoladki i długie spacery. Po długich i meczących dwóch miesiącach zostali oficjalną parą.
Gdy już po pysznym i sytym obiadku siedzieliśmy w salonie i słuchaliśmy jak to mój brat opowiada coraz to dziwniejsze historie, ktoś zadzwonił do drzwi. Mój tata (jako pan domu) podniósł się z fotela i udał się otworzyć niespodziewanemu gościowi. Zaraz dobiegł mnie jego podekscytowany głos i głos jeszcze jednej osoby którą znam bardzo dobrze. Akurat w momencie gdy podniosłem swoje cztery litery z kanapy do salonu wpakował się Youngjae i tata. Mój chłopak wyłapał mnie wzrokiem, i uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób. Zaraz jednak przywitał się z resztą rodziny przy okazji mówiąc mojej mamie że promienieje na co ona machnęła ręką i zaśmiała się skrępowana. On to potrafi prawić komplementy. Podszedłem do niego aby się przywitać po przez pocałowanie go w policzek. Jakoś przy rodzicach wstydzę się pocałować go w usta. Wiem że rodzicom nie przeszkadza że jesteśmy parą (moja mama wprost szaleje za Jae) ale nawet gdybym nie był gejem i zamiast chłopaka miał dziewczynę, nie pocałował bym jej przy rodzicach. Złapałem Youngjae za dłoń i uśmiechnąłem się do niego. Po czym dość kulturalnie spytałem.
- co tu robisz- dopiero gdy słowa opuściły moje gardło zdałem sobie sprawę jak to zabrzmiało- znaczy nie to chciałem powiedzieć- dodałem szybko.
-wiem- odparł Jae,a ja odetchnąłem z ulgą. Mam mądrego chłopaka.
-w sumie to sam nie wiem po co tu jestem. Twój brat do mnie dzwonił abym przyszedł- wzruszył ramionami. - ty?- zwróciłem się do brata.
- tak ja.
-ale że ty?
- Daehyun- mój braciak załamał ręce.
- dobra wiem- machnąłem na niego ręką. Już tak mam że jak w coś nie wierzę to się powtarzam- ale po co ci Youngjae?- mój brat i Jae noo...nie przepadają za sobą. Nie, stop. Może nie to ze nie przepadają. Oni po prostu nie mieli jeszcze okazji do dłuższej rozmowy z sobą. Zawsze gdy się widzą przywitają się, porozmawiają dosłownie minutę i porywam Youngjae z jego sideł. Ooo, czyli to wychodzi na to że ja nie dałem im możliwości do rozmowy?? Dobra mniejsza z tym.
-zabieram was dzisiaj gołąbeczki do klubu...i żadnych sprzeciwów- dodał gdy zobaczył że już otwieram usta.
- no... ale jest czwartek
- Hyunnie, błagam. Nie powiesz mi chyba że nigdy nie piłeś alkoholu w dzień roboczy.
- nigdy nie piłem alkoholu w dzień roboczy- skłamałem bez mrugnięcia okiem, na co Jae który nadal stał u mojego boku pochylił głowę i zaczął chichotać. Objąłem go ramieniem i sam sie uśmiechnąłem. To oczywiście nie prawda że nie piłem w dzień roboczy. Kiedyś kumpel z szkoły- Jongup- urządził imprezę z soboty na niedziele. Nooo tak...ale imprezka się przedłużyła i spałem u niego aż do wtorku. Oczywiście z Youngjae. O mało co nie przespałem się z swoim chłopakiem po pijaku. Byliśmy wtedy z sobą tylko miesiąc. Nie wybaczył bym sobie tego. Jongup jest ode mnie o dwa lata młodszy, a skurczybuk ma na więcej pozwalane niż ja w całym swoim życiu. I dla takiego małego sprostowania to on pocałował jako pierwszy Yoo. Z tego co opowiadał mi mój chłopak, Jong przepraszał go aż do ukończenia gimnazjum. Chciał się dzieciak popisać przed kolegami. Na szczęście pogadali i wszystko sobie wyjaśnili. Teraz są dobrymi przyjaciółmi. A ja nawet go lubię.
Widząc że mój brat coś mówi otrząsnąłem się z wspomnień i zacząłem go słuchać.
- ...nie widzieliśmy. I to właśnie dla tego chcę się z wami wybrać do klubu.
- no dobra. Mnie pasuje, a tobie?- spytał mnie Younggie.
- w sumie możemy iść. Tylko zależy gdzie-zaznaczyłem- Bo jak znowu chcesz mnie wywieźć na jakąś imprezę w pole to spasuje.
- zabrałeś Daesia na imprezę w pole?- spytała moja mama, gniewnie patrząc na mojego brata na co on odrazu zaczął się tłumaczyć że to było dawno i nie było wcale na polu tylko na terenie prywatnym. Złapałem Jae za dłoń i powiedziałem głośno
- idę sie przebrać- po czym skierowałem swoje kroki do mojego pokoju. Uwielbiałem to miejsce, było moim małym azylem. Ściany w granatowym odcieniu w nocy robiły swoje. Dzięki czemu nie było nic widać(Nie potrafię zasnąć z zapalonym światłem). Moje łóżko z białą pościelą było pojedyncze, ale zawsze jakoś z Jae się na nim mieściliśmy tak że i trochę miejsca zostawało. Mój brat nazwał je łóżkiem na jedną i pół osoby. Meble były w odcieniu ciemnego brązu, co nawet ładnie współgra z czarnymi dodatkami takimi jak konsola, telewizor czy laptop. Ogólnie rzecz biorąc- kocham swój pokój.
Podszedłem od razu do szafy i wyciągnąłem zwykle czarne spodnie. Zsunąłem swój szary, sprany dres który nigdy nie ujrzał światła dziennego. Jae od razu runął na łóżko, przytulając się do poduszki w czarno białą szachownice. Wciągnąłem spodnie i zacząłem szukać paska. Czuję się bezpieczniej gdy coś je trzyma. W podstawowce jakieś starsze dzieciaki ściągnęły mi spodenki na oczach całej mojej klasy Od tamtej chwili zawsze mam na sobie pasek. Gdy znalazłem w końcu skórzany pasek(prezent od taty na święta), przejrzałem się szybko w lusterku i poprawiłem swoje czarne włosy. Odwróciłem się z do Jae aby zapytać jak wyglądam, ale moją uwagę przyciągnęła jego podwinięta koszulka na długi rękaw (jak mu nie jest w tym gorąco?). A raczej nie koszulka a bardzo wystające kości biodrowe. Parę razy widziałem go bez koszulki i wiem że nigdy nie był aż tak chudy. Szczupły i blady to dobre określenie, ale nie chudy. A teraz widać bardzo mocno odznaczający sie kość. Powiodłem wyżej na jego twarz. Ta nie zmieniła się w ogóle. Urocze policzki, pełne usta,i długie czarne rzęsy. Brązowe włosy leciały bardziej na lewą stronę przez co mogłem dojrzeć jego pieprzyk na skroni. Mimowolnie dotchnąłem swojego pod lewym okiem. Kiedyś go nie lubiłem. Na tyle że potrafiłem zatuszować go podkładem mamy, ale teraz nie ma dla mnie znaczenia. Jest to niech będzie, nic nie poradzę.
- na co się patrzysz- usłyszałem zniekształcony głos.
-hmm??- mruknąłem.
- patrzysz się na mnie.
- schudłeś- rzuciłem tylko i wskazałem głową jego odkrytą skórę.
- tylko troszkę. Chodźmy na dół, bo twój brat już pewnie nie może się doczekać- wstał z łóżka i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy i poprawił włosy. Jesteśmy identycznego wzrostu więc żaden z nas nie musi się pochylić ani wyciągnąć do pocałunku. A co do pocałunków, to jeszcze żadnego dzisiaj nie dostałem!
- chcę cię pocałować- rzuciłem prosto z mostu.
- wiec pocałuj- Jae wzruszył ramionami i złapał mnie za kark. Przybliżyłem się do niego i subtelnie pocałowałem go w wargi. Odsunąłem sie na milimetr po czym objąłem go w tali i przybliżyłem o parę centymetrów. Tym razem zaatakowałem jego usta z większą pasja. I na pewno całowali byśmy sie dłużej gdyby mój brat nie wpadł do pokoju i na cały regulator nie krzyknął:
- przestańcie się lizać- boże jak ja go kocham.
- po co się tak prujesz. Zero intymności nie można mieć w tym domu- mruknąłem.
- taa, ja już wiem co by się tutaj wyrabiało gdybym nie zawitał- uśmiechnął się głupkowato- no dobra napaleńcy. Klub czeka- krzyknął i wybiegł z pokoju
- wiesz Dae czasem naprawdę się zastanawiam czy twój brat i ty jesteście normalni- powiedział Youngjae i skierował swoje kroki do drzwi.
- nie on nie je... i ja?
-yhym- mruknął w odpowiedzi zanim nie zniknął za ścianą.
- ale ja jestem normalny-krzyknąłem i wybiegłem za nim.
Do klubu dotarliśmy po pół godzinie jazdy taksówka. W czwartek, zazwyczaj ulice nie są tak zatłoczone jak w na przykład piątek czy sobotę.
Gdy już przeszliśmy przez kontrole i pokazaliśmy swoje dowody, weszliśmy do trochę...zatłoczonego klubu. Cały czas mówiłem ze czwartek, czwartek. A tu taka niespodzianka. Parkiet zajęty prawie cały, bar już niestety calusieńki. Nie jest to na pewno impreza w soboty, ale jak na czwartek jest multum osób. Skierowaliśmy się do stolika blisko baru, a trochę dalej od tańczących ludzie. Moj brat już poleciał zamówić alkohol i Bóg wie co jeszcze. On jest nie przewidywalny. Usiadłem na kanapie blisko Jae i przerzuciłem rękę przez jego ramie na oparcie. Dla niektórych pewnie wyglądało to jakbym go obejmował( bo tak było) ale dla innych tak jakbym po prostu położył tam ramie. Nie czekaliśmy na tego pajaca długo. Juz po dwóch minutach kierował się do naszego stoliku obładowany dwoma butelkami wódki, kieliszkami i jakimś sokiem. I już wiedziałem ze ten wieczór się tak szybko nie skończy.
Gdy wypiliśmy już druga flaszkę, zacząłem namawiać brata abyśmy zbierali się już do domu. Oczywiście nie chciał jeszcze wychodzić. Gdy podniósł swój tyłek z fotela, i osiadł obok mnie na sofie skrzywiłem się lekko ponieważ prawie rozlał na mnie sok porzeczkowy. Youngjae zniknął w toalecie i teraz sam musiałem się z nim użerać. Potargał mi włosy i uśmiechnął się dopijając swojego "drinka".
- Daehyun, pogadajmy- powiedział i obrócił się bardziej w moja stronę. Westchnąłem, bo wiedziałem ze po alkoholu staje się on jeszcze bardziej rozgadany niż zwykle.
- dobra pogadajmy. Co chcesz wiedzieć?-spytałem po czym sięgnąłem po swój napój.
- jak tam sprawy z Young...Youngjae?
- a jak maja być. Jest dobrze.- Opowiedziałem prawdę. Oprócz naszej malutkiej sprzeczki jakiś czas temu nic dotąd się nie wydarzyło.
- a jak tam sprawy no wiesz...łóżkowe?- wybałuszyłem na niego oczy. Czy on pyta się o seks?
- w sensie?-zapytałem.
- no wiesz jesteście z sobą już od dłuższego czasu. Ile to już osiem miesięcy?- spytał, a gdy skinąłem głową kontynuował- i dlatego się pytam jak tam wasze współżycie intymne .
-dobrze- powiedziałem powoli ponieważ nie wiem do czego on zmierzał.
- na pewno?
- o co ci biega ?
- jak wasze sprawy w łóżku.
-jeżeli masz na myśli seks, to jeszcze się nie kochaliśmy- powiedziałem prosto z mostu na co on zakrztusił się dopijając drinka i gdy już się uspokoił ryknął.
- ze co?
- ciszej chłopie- zasłoniłem mu usta dłonią- Nie musi cie cały klub słyszeć- mruknąłem.
- ale jak to? Ty jeszcze go ani razu nie pyknąłeś?
- nie do cholery nie pyknąłem go-warknąłem- skoro chcesz wiedzieć to my się nigdzie nie spieszymy. Wiem ze Jae nie jest jeszcze gotowy, a nie chce go skrzywdzić.
-ale jesteście z sobą osiem miechów-pisnął- muszę się napić- po czym sięgnął po butelkę wódki i napełnił nią szklankę.
- tak a ty po jakim czasie kochałeś się z Jieun?-spytałem tak z własnej ciekawości.
-po cholernie długich trzech miesiącach.
- tylko związek damsko-męski rożni się trochę od tego męsko-męskiego- uświadomiłem go. To nie tak ze ja nie chciał bym kochać się z Jae. Po prostu to mój pierwszy chłopak i ja tez jestem jego pierwszym, a co za tym idzie to nasz pierwszy raz. Nie jesteśmy do tylu z innymi pieszczotami. Lubie go dotykać, i to nie tylko o twarz czy ręce chodzi. Kiedyś gdy byliśmy w wesołym miasteczku i diabelski młyn się zaciął Jae tak panikował ze musiałem jakoś go rozluźnić. I wtedy go głowy wpadł mi pewien pomysł. Widziałem to sporo razy na filmach i nooo... w porno, ale jeszcze nigdy tego nie stosowaliśmy. Boo...obciągnąłem mu noo. Zazwyczaj wszystkie orgazmy jakie mu zafundowałem odbyły się przy udziale reki, ponieważ wtedy to jeszcze ja nie potrafiłem się przełamać. Ale widząc go wtedy w wagoniku kurczowa trzymającego się ramy wiedziałem jak mógłbym mu pomoc. I pomogłem. Widzieć go tak rozanielonym tylko ja mam prawo i tego się trzymajmy.
Gdy po kolejnych pięciu minutach Jae nie wracał z toalety powiedziałem bratu ze idę po niego. Ten tylko uśmiechnął się do mnie chytrze i powiedział abyśmy byli za głośno. Nie wiem o co mu chodziło. Skierowałem swoje kroki do długiego korytarza pomalowanego na krwisto czerwony kolor. Na samym końcu rozchodził się w dwie strony. Jedna tworzyła toaletę dla kobiet, a druga dla mężczyzn. Skierowałem się do tej po prawo. Gdy wszedłem do niej pierwsze co mnie uderzyło, to to ze jest pusta i ma dziwnie zielone oświetlenie.
-Youngjae- powiedziałem głośno, ale gdy odpowiedziała mi cisza krzyknąłem.
- nie krzycz. Tu jestem- dobiegł mnie cichy głos z toalety z złotym znaczkiem"2".
-wszystko w porządku?- próbowałem otworzyć drzwi ale te były zamknięte- Jae?
- tak tylko...źle się czuje.
-wpuść mnie- powiedziałem miękko.
- nie...lepiej nie.
-Yoo Youngjae, w tym momencie otwórz te przeklęte drzwi- zacząłem za nie ciągnąć.
-Daehy....
- otwieraj- ryknąłem. Przez chwile było cicho i tylko lekkie dudnienie muzyki dochodziło do moich uszu- Jae, przepraszam. Otwórz, proszę-opałem czoło o szare drzwi i czekałem az mnie posłucha. Chwile potrwało zanim nie usłyszałem przekręcania zamka. Otworzyłem delikatnie drzwi i widok który zastałem przeraził mnie nie na żarty. Youngjae siedział blisko muszli klozetowej cały blady i spocony. Podniósł na mnie głowę tylko na moment po czym szybko schował ją pomiędzy kolana które kurczowo obejmował.
Pryzkucnalem obok niego i położyłem mu dłoń na mokrym karku.
- chodź, zabieram ci do domu- o dziwo nie stawiał oporu. Powoli pomogłem mu wstać i pozwoliłem oprzeć się o ramie. Objąłem go w tali i wprowadziłem z toalety do głównej sali. Odnalazłem wzrokiem brata i podszedłem do niego.
- wstawiaj. Wracamy.
-już? - spytał dopijając piwo. Jieun mnie zabije.
- tak już. Z Jae nie jest najlepiej- spojrzałem na bruneta który oddychał spokojnie i równomiernie.
- ale ja chce jeszcze- powiedział tonem małego dziecka.
- nie albo wracasz z nami albo sam tłuczesz się po pijaku. Wybieraj.
- no dobra. Zbierajmy się- mruknął i próbował wstać, ale z powrotem runął na sofe- ojj...widzę kosmos.
- zajebiście kurwa. Po prostu zajebiście.
-daehyunnie już jest dobrze- spojrzałem na chłopaka który wyglądał już lepiej. Nie był biały jak kartka papieru.
- na pewno?- złapałem go za policzki i spojrzałem w oczy na co on uśmiechnął się i pokiwał głową- muszę zadzwonić po tatę. Sami nie damy sobie z nim rady- wskazałem głową na brata który gadał do siebie i sam siebie przepraszał. Nie jest najlepiej.
- zadzwoń ja go przupilnje.
- na pewno?
- yhym- pokiwał głową, po czym dosiadł się do najbardziej zalanej osoby w naszym towarzystwie i próbował nawiązać z nim rozmowę. Ja sam wyszedłem przed klub aby wykonać telefon do taty z prośbą o pomoc. Gdy już wszystko ustaliłem i wytłumaczyłem tacie wróciłem szybko do klubu. Jae dalej siedział i słuchał mojego brata. Z tego co wyłapałem wspominał jak bardzo kocha Jieun i coś o trzech miesiącach. Ja naprawdę będę miał przechlapane.
Okazało się nie być aż tak źle. Zarówno Jieun jak i rodzice spodziewali się takiej sytuacji. Mama z dziewczyną mojego brata piły sobie wino a tato im towarzyszył i tylko czekał na telefon ode mnie lub od Jae. I tak piętnastego sierpnia do rodziny przyleciał Youngwon- starszy brat Youngjae. Z wyglądu są do siebie naprawdę bardzo podobni. Ale z charakteru...lepiej tego nie komentować. Mogę powiedzieć tylko ze Youngwon jest podobny do mojego brata. Youngjae cieszył się na jego przyjazd już od dłuższego czasu. Gdy tylko czekaliśmy na jego brata i tatę w salonie razie m z panią Yoo nie mógł ukryć swojego podekscytowania. Wstawał z powrotem siadał. Przechadzał się w kółko. Pił piąta z rzędu colę, i tak w kółko. W pewnym momencie jego mama wstała i usadziła go obok mnie na kanapie. Mruknęła tylko"zajmij się nim, błagam" i zniknęła w kuchni.
- no i gdzie oni są?- mruknął po pewnym czasie Yoo kolejny raz spoglądając na cyfrowy zegarek.
- jeszcze trochę. Przylot miał dopiero pół godziny temu. Mógł się opóźnić, lub są korki. Wytrzymaj...- chciałem coś dopowiedzieć, ale usłyszeliśmy przekręcanie zamka na co Youngjae zerwał się jak błyskawica aby przywitać brata. Zaśmiałem się i sam podszedłem do przedpokoju. Wszedłem akurat w tym momencie w którym Jae wtulał się w brata jak w pluszaka. Oparłem się o drzwi prowadzące do kuchni i patrzyłem sie na tą uroczą scenkę. Już po powitaniu, narzekaniu mamy braci, wytłumaczeniu że wystąpili jeszcze na stacje, Youngwon poszedł rozpakować kilka swoich rzeczy i się odświeżyć. Ja z Jae skierowałem sie do jego pokoju. Rodzice za to zaczęli przygotowywać obiad. Zawsze gdy tu jestem czuję się jak w drugim domu. Fajne uczucie.
W sierpniu mam naprawdę dużo wspomnień. Tych zajebistych jak i tych chujowo chujowych. Po pierwsze moje kochane autko wróciło z naprawy. Nareszcieee. Już naprawdę nie mogłem się doczekać. Tylko oddali mi je mega usyfione z zewnątrz jak i w wewnątrz. I to jest wspomnienie chujowo-zajebiste bo po pierwsze wkurzyłem się na syf jaki panował w moim fordzie. Po drugie zauważalnym rysę obok klamki od strony pasażera. Po trzecie (to jest to zajebiste wspomnienie) w sprzątaniu pomógł mi mój kochany, cierpliwy i pomocny chłopak. Co prawda przyjechał do mnie rowerem dopiero wtedy gdy zaczynałem myć maskę ale dzięki temu było chyba więcej zabawy. Cali mokrzy i klejący się od mazideł, położyliśmy sie u ogrodzie. Ubrania porozwieszałem na sznurku do prania. W samych spodniach (które jakimś cudem nie były aż tak mokre)leżałem z dłońmi splecionymi pod głową, Jae za to miał o wiele wygodniej po korzystał z mojego jednopaku. Na początku nie chciał zdjąć bluzki ale gdy powiedziałem mu ze sam ja z niego zerwę posłusznie ściągnął swój podkoszulek. I już teraz widziałem w pełni jego chuda sylwetke. I nie, nie szczupła a wychudzona. Kość biodrowa którą widziałem kiedyś w moim pokoju była tylko początkiem. Teraz widać mu parę żeber a i jego seksownie wystające obojczyki, wystają jeszcze bardziej niż normalnie. Gdy wytłumaczył mi to tym że nie chcę mu się jeść przez ten upał i że jeździ dużo na rowerze uwierzyłem mu. Nawet nie wiecie jaki byłem głupi. Ale już po mojej sześciu minutowej przemowie o tym że ma jeść więcej i jego obietnicy ze tak będzie, położyliśmy się na nagrzanej trawie. Wiecie co sobie wtedy pomyślałem? Że jestem cholernym farciarzem. Ale słowa które padły z ust Jae sprawiły ze podniosłem się do siadu i spojrzałem na niego śmiertelnie poważnie.
-c-coo?- wykrztusiłem.
- już nic- skulił się na moja reakcje i zaczął wykręcać sobie palce.
- Youngjae, nie waz się tak mówić. Wybierasz się gdzieś?
- na razie nie- mruknął
- no i tego się trzymajmy. Potrzebuje cię- złapałem go za policzek i cmoknąłem go delikatnie w usta.
- a ja ciebie. Kocham cie wiesz?
- wiem. A ty wiesz ze i ja ciebie kocham?
- jakbym mógł nie wiedzieć skoro okazujesz mi to na każdym kroku- rzucił, po czym zaśmiał się krótko i przytulił się do mnie. Objąłem go szczelnie ramionami i zacząłem głaskać po nagich i gładkich plecach. Jeżeli będzie częściej rzucał takimi zdaniami to ja wyzionę ducha. Ja naprawdę się wystraszyłem gdy powiedział ze ma przy sobie wszystkich których kocha i ze teraz może w spokoju umrzeć. Po prostu... niech tak już więcej nie mówi.
Dlaczego dopiero teraz zauważyłam jaki głos ma Jongup. On i Youngjae w "Check On" maja tak słodkie glosy, ahhh. Napisałam rozdział, jest ale nie jestem.... w ogóle nie jestem z tego rozdzialiku zadowolona. No cóż opinie zostawiam wam :D
Do zobaczenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)