Strony

03 grudnia 2014

¡Corre! (DaeJae)

Witam drogie BABY :p
Trochę smuteczek, każdy chyba wie dlaczego...
Nie mniej jednak jestem podekscytowana ,ponieważ dzisiejszego dnia dobiliście 2.800 wejść na bloga, ale również dzisiaj mija pięć miesięcy od mojej pierwszej notki ^^Chce wam podziękować za każdy komentarz pozostawiony pod postami i za wsparcie <3.
Shot napisany specjalnie dla Kiri ;3 ( i to ona oczywiście to sprawdzała) Dziękuje ci z całego serca za wspieranie mnie i pomoc przy każdym rozdziale !!

Kiri: To ja jestem strasznie szczęśliwa z faktu, iż powstał ten shocik. Na prawdę, marzyłam o takim ff na długo przed poznaniem tego bloga.
Nie wiem czy oglądaliście Music Bank w Meksyku i występ (collab) Jae, Seobiego i Gyu, którzy coverowali przepiękną hiszpańska piosenkę z mv trzymającym za serce. Jeśli nie, to polecam obejrzeć oba te linki, wtedy shot nabierze sensu i uroku^^
https://www.youtube.com/watch?v=P2hM9CLAMu4
https://www.youtube.com/watch?v=W-QGu84pSZ8



Tyutł: ¡Corre!
Pairing: DaeJae


Czym jest szczęście? Gorącą kąpielą po długim dniu w pracy? Pyszną kolacją? A może wiadomością, że zaszłaś w ciążę choć przez całe życie myślałaś, że nie możesz?  Szczęście ma wiele definicji, ale dla każdego inną.

***

Dudniąca muzyka otaczała mnie ze wszystkich stron. Powoli piłem swojego drinka kręcąc się a to w prawo a to w lewo na wysokim barowym krześle.  Czekałem na pewną osobę, która jak na złość się spóźnia. Nigdy nie przepadałem za takimi rodzajami dyskotek. Wszechobecna czerń i czerwień dodawały miejscu drapieżności i swego rodzaju intymności. Wolałbym zostać teraz w domu z "Snem nocy letniej" i gorącą czekoladą w dłoni, ale gdzie on tam i ja.
Niewiele osób bawiących się aktualnie na parkiecie ma pojęcie, że nie znajdują się w zwykłym klubie. Owszem z zewnątrz jak i wewnątrz wygląda jak trochę podrasowany klub z dobrą muzą, lecz tylko nieliczni wiedzą co kryje się pod budynkiem. Małe kasyno pierwszy raz odwiedziłem w wieku dwudziestu lat, kiedy to pewna osoba zabrała mnie tutaj. Ja jako przykładny student na wydziale inżynierii nie miałem pojęcia o takich miejscach jak to, aż do pewnego wieczora.

***

Daehyun był dla mnie kimś nowym, niewytłumaczalnie interesującym. Nigdy w życiu nie spotkałem takiej osoby: pewny siebie, przystojny, nie bojący się nikomu przeciwstawić. To było tylko kwestią czasu aż się w nim zakochałem, ponieważ już się w nim zauroczyłem, a nawet go nie znałem. Lecz aura tajemniczości, którą wokół siebie roztaczał, przyciągała mnie z każdym dniem bliżej niego aż w końcu przełamałem się i na jednym z wykładów usiadłem obok niego nawet nie zaszczycając go uśmiechem. Miałem wtedy ochotę ukryć twarz w dłoniach i uciec do pierwszych ławek, ale coś mnie powstrzymało. Jeden uśmiech posłany w moją stronę.
- Daehyun. - po raz pierwszy usłyszałem jego głos z tak bliskiej odległości i już stwierdziłem, że jest bardzo seksowny.
- Yo-Youngjae - czułem jak na moje policzki wkrada się dodatkowa warstwa różu. Cóż... Tak zacząłem przyjaźnić się z tą pewną osobą.
~~~
Daehyun okazał się być starszy ode mnie o rok, co jakoś niespecjalnie mnie dziwiło, ponieważ obstawiałem co najmniej trzy lata różnicy, jednak ta wiadomość na swój sposób mnie ucieszyła.
Czekałem na niego pod uczelnią, mieliśmy iść dzisiaj do kina. W ciągu miesiąca zaprzyjaźniłem się z nim, ale ja dobrze wiedziałem, że to coś więcej. Każdy uśmiech, każde muśnięcie skrawka ciała doprowadzało mnie do obłędu.
Odwróciłem się tyłem do tablicy informacyjnej gdy usłyszałem pisk opon. Czarny Jeep stał przede mną, a osoba siedząca za kierownicą uśmiechała się promiennie. Przełknąłem ślinę licząc w myślach szybko do dziesięciu. Wsiadłem na miejsce pasażera powoli zapinając pasy.
- Witaj Kekero. - przywitał się z tym swoim uśmiechem.
- Miałeś tak nie mówić! - spojrzałem na niego gniewnie. Głupia ksywka.
- Przywitaj się.
- Cze-Cześć
- Od razu lepiej. - odpalił samochód ruszając w drogę - Plan na dzisiaj to kino a potem spacer.
- Spacer? Po co nam spacer? - spytałem trzymając się drążka bezpieczeństwa. Kto mu dał prawo jazdy?
- A nie chcesz? Dzisiaj jest tak ładnie, nie daj się prosić. - przyspieszył naciskając pedał gazu. Chwyciłem się drugą dłonią małego pręta modląc się w myślach o koniec - To jak Younggie?
- Okej, niech będzie spacer, tylko jedź wolniej!

Film okazał się być denną podróbą Amerykańskiego filmu "2012".
Było dużo krzyku, katastrof, ale nic poza tym. Wręcz przysypiałem po kolejnych dwudziestu minutach słuchania "musimy się ukryć" głównej bohaterki.
- Nie interesuje cię to? - wybudziłem się z mojej lekkiej drzemki zerkając w prawo na Daehyuna hyunga, który wcinał popcorn oblany toffi.
- Nie specjalnie - wzruszyłem ramionami popierając brodę na lewym nadgarstku.
- Możemy się urwać jak chcesz. - zaproponował.
- Nie, nie trzeba. Oglądaj.
- Kiedy i mnie on nudzi. Chodź idziemy stąd - wstał  po czym chwycił swoją czarna bluzę z fotelu obok. Również się podniosłem naciągając na nadgarstki rękawy od mojego swetra.

Mimo ciepła panującego w dzień noc była chłodna. Szedłem obok Daehyuna naciągając sweterek na dłonie, lecz to powodowało, że zjeżdżał mi z barków. Nagle poczułem jak jakiś materiał ląduje na moich ramionach. Odwróciłem się do Daehyuna hyunga łapiąc jego bluzę, aby nie spadła.
- Następnym razem zabezpiecz sie bardziej, dzieciaku. Nie chcę abyś mi zachorował.
- Dz-Dzięki - powiedziałem chowając ręce w rękawy.
- Szkoda, że wybrałem tak idiotyczny film. Chciałem aby nasza pierwsza randka była idealna.... Przepraszam. - w tym momencie stanąłem na środku ścieżki z pół zapiętym ekspresem od bluzy.
Randka?
Randka?!
RANDKA!!
O mój słodki Jezu. Czy Jung Daehyun właśnie powiedział, że zabrał mnie na randkę? Ja nawet nie wiedziałem, że on mnie na nią zabiera! A może nabija się ze mnie? Zabrał mnie na randkę! Nie on na pewno robi sobie jaja.
- Youngjae? Wszystko w porządku? - usłyszałem rozbawiony głos, który wyrwał mnie z letargu.
- Nie... Tak... Znaczy... Randka... - zacząłem szybciej oddychać gdy Daehyun złapał mnie za ramiona i zaczął je pocierać.
- Hej, hej, spokojnie oddychaj. Wdech,  wydech. Wdech, wydech. - zacząłem go naśladować, co po chwili przyniosło rezultat - Już?
- Chyba tak - powiedziałem cicho. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Mogłeś powiedzieć, że to randka, mógłbym chociaż...
- Chociaż co?
- Ubrać się cieplej - burknąłem spuszczając głowę.
- Ale czy tak nie jest idealnie? Powinno to właśnie tak wyglądać! Ja daje ci swoją bluzę ponieważ tobie jest och tak bardzo zimno.
- Bez przesady...
- Youngjae!  Wczuj się trochę w rolę!
- Ale...
- Powtarzaj za mną. Daehyun.
- Se...
- Powtarzaj! Daehyun.
- Daehyun.
- Jest strasznie zimno.
- Jest strasznie zimno. - na samo wspomnienie potarłem ramiona dłońmi.
- Dziękuję ci bardzo za bluzę.
- Dziękuję ci bardzo za bluzę.
- Ale zimno jest też...
- Ale zimno jest też...
- Moim ustom.
- C-Co?
- Mogę je rozgrzać? - zrobił krok w moja stronę zmniejszając tym samym przestrzeń pomiędzy nami niemal do zera. Spojrzałem się w jego ciemne tęczówki, widząc w nich pytanie. Pokiwałem głową i drżącym głosem powiedziałem:
- T-Tak.

***

Teraz do klubu zabiera mniej więcej raz na tydzień, głównie w soboty, tylko po to aby zagrać w pokera lub brydża. Znaczy to Daehyun gra, ale ja jestem mu potrzebny bo jak sam mówi "Jesteś moim szczęściem". Można powiedzieć, że nic się nie zmienił w ciągu tych pięciu lat. Nadal pewny siebie i nieziemsko przystojny, potrafiący sprawić, że jednym uśmiechem cały świat staje dla niego otworem. Za to ja zmieniłem się i to diametralnie. Przede wszystkim dorosłemu i nie jestem już aż tak nieśmiały.
- No hej, słodziaku - usłyszałem tuż przy swoim uchu tak cholernie seksowny głos. Zakręciłem się na taborecie i po sekundzie znalazłem się przodem do Daehyuna, który wykorzystując sytuacje zaatakował moje usta. Nasze pocałunki nigdy mi się nie znudzą. Czasem pełne drapieżności oraz namiętności, a innym razem niewinne i słodkie jakbyśmy byli parą licealistów całujących się pierwszy raz.
- Spóźniłeś się - zauważyłem oplatając jego szyję rękoma.
- Przywitaj się - wyszeptał do mojego ucha po chwili ciągnąć za jego płatek. Westchnąłem przymykając oczy.
- Witaj kochanie.
- Od razu lepiej - cmoknął mnie w rozchylone wargi i złapał za dłoń. - ,Czuję że przeniesiesz mi dzisiaj podwójne szczęście.


***


Wygrane nie niosą ze sobą tylko pokaźniej sumy pieniędzy w portfelu. Dzięki nim w zazwyczaj spokojnym szefie sieci kawiarni rodzi się bestia.
Miałem ochotę przyłożyć czymś ciężkim Hyunowi za to, że traktuje mnie jak młotek. Obijanie się o ściany nie jest przyjemne, a skrzynka na klucze wbijająca się w plecy na pewno zostawiła na nich swoje piętno.
- Dae... Hyun, błagam sypialnia... Łóżko! - zażądałem urywkami zdania. Potrzebowałem go jak najbliżej siebie teraz, już. Krew buzowała we mnie jak szalona. Dyszałem przy jego szyi nie przerywając obcałowywania jego skóry, gdy kierował się do naszej wspólnej sypialni. Wplotłem palce w jego miękkie włosy zaciskając na nich palce jednej ręki. Nienawidziłem tempa jakie Daehyun często przebierał. Wolne, puchate, jakbyśmy tarzali się po chmurach, a ja w tej chwili potrzebowałem czegoś innego, mocniejszego więc bez żadnego ostrzeżenia zszedłem z niego i pchnąłem go na łóżko zdejmując koszulkę przez głowę. Wszedłem na łóżko od razu siadając na jego biodrach, wprawiając swoje w ruch.
Zdjęcie z nas pozostałej części garderoby zajęło o wiele mniej czasu, przy okazji znalazłem się na nowo pod nim. Trzymałem jedną dłoń na jego  karku, drugą na klatce piersiowej dysząc i jęcząc gorączkowo tuż przy jego ustach gdy wychodził i wchodził we mnie powoli przedłużając wszystko. Jęknąłem niekontrolowanie gdy złapał moja męskość w stalowym uścisku i zaczął synchronizować swoje ruchy dłoni z tymi w moim wnętrzu. Z moich rozchylonych ust wydobywały się westchnienia i już nie tak ciche jęki. Naprawdę wydawało się to wiecznością zanim nasze usta spotkały się i połączyły w namiętnym pocałunku.
Odchylił głowę mocno do tyły wraz z głośnym jękiem, kiedy perfekcyjnie trafił w ten czuły punkt wewnątrz mnie.
- Dae- Daehyun, błagam cię sz- szybciej! - Zaczął poruszać biodrami, z każdym pchnięciem podkręcając tempo, zmuszając mnie tym do wydobywania z siebie dźwięków tak głośnych, że nasi sąsiedzi na pewno mnie słyszą. - SZYBCIEJ!
Przesunąłem palcami po jego plecach wybijając paznokcie w barki, wywołując syknięcie z jego ust. Objąłem udami jego pas podnosząc lekko biodra do góry, dzięki czemu mógł wbijać się we mnie głębiej. Dyszałem przy jego szyi mocno obejmując go ramionami za szyję.
- Kurwa - jego głos był zachrypnięty, zdyszany od przyjemności. Wygiąłem plecy w łuk, odrzucając głowę do tylu. Moje ręce szukały zaczepienia i znalazły je w puchatych poduszkach nad moją głową. Nagle Daehyun sięgnął do jednej z nich splatając nasze palce.
- Kocham cię - wyznał przybliżając się do mnie.
- Ja ciebie teee-achh - reszta jęków utonęła w ustach starszego chłopaka.  Pławiłem się w orgazmie, zaciskając swoje mięśnie sprawiając tym samym przyjemność Jungowi. Pochylił się nade mną całując mnie mocno, ssąc przy tym w dolną wargę, gdy wysunął się ze mnie.
Przygarnął mnie do siebie oplatając moje ciało ramionami. Wtuliłem się w niego wdychając jego męski zapach. Zasnąłem czując małe kółeczka rysowane na moim biodrze.

***

Kochałem leniwe niedzielne poranki, tak samo mocno jak śniadanie do łóżka. Rozkoszowałem się  naleśnikami z dżemem siedząc pomiędzy nogami Hyuna i opierałem się o jego tors, nakładając pokaźną łyżkę marmolady na rumiany placek. Nagle przypomniała mi się bardzo istotna sprawa.
- Pani Lee wczoraj dzwoniła - powiedziałem wkładając sobie do ust kawek słodkości.
- I co mówiła? - spytał, jedną ręką oplatając mnie w pasie, drugą zaś trzymając gazetę gdzie czytał jakiś artykuł.
- Mamy umówiona rozmowę i spotkanie.
- Na kiedy?
- Za dokładnie miesiąc, szóstego czerwca.
- Hmmm... Chyba nie będę musiał niczego odwoływać. Cieszysz się?
- Bardzo. Nareszcie spotkamy Junhonga, ciekawe czy urósł? - zastanawiałem się na głos gładząc dłoń która szczelnie oplatała mnie w pasie. - Albo czy nas pozna? Na święta mówił już do ciebie tatku, pamiętasz? - zachichotałem przywołując w pamięci obraz Daehyuna okręcającego małego Junniego na barana, obok dużej zielonej choinki ubranej na kolorowo. Ten słodki pisk i "tatku, kręć się szybciej!" sprawiało także że i ja zacząłem się śmiać.
 Junhonga poznaliśmy blisko roku temu kiedy to zdecydowaliśmy wraz z Daehyunem, że chcemy kogoś jeszcze w naszym małym światku. Jak,o że Dae ma parę dobrze prosperujących kawiarni w Seulu, a ja własne studio fotografii, udanie się do Ośrodka Adopcyjnego i wypisanie formularzu zajęło nam tylko chwilę. Opiekunki w Seulskim Domu Dziecka były zdziwione tym, że jednego z ich wychowanków chce zaadaptować para gejów. Dziecko to duży krok zarówno dla par heteroseksualnych jak i tych homo.
Kiedy przekroczyliśmy próg Domu Dziecka gwar tam panujący przypomniał mi moje dzieciństwo kiedy to ze starszym bratem bawiliśmy się w berka po całym mieszkaniu. Spotkanie czteroletniego Junhong to był czysty przypadek. Dyrektorka placówki oprowadzała nas właśnie po głównej części budynku gdy zza rogu coś wybiegło i spotkało się z impetem z nogami Daehyuna. Mały chłopczyk szybko podniósł się z podłogi i mówiąc ciche "przepraszam" chciał pobiec dalej, ale dyrektorka pani Lee go zatrzymała pytając się przed kim tak ucieka, lecz nie dostała słownej odpowiedzi. Zza tego samego rogu co wybiegł Junnie wyszli również dwaj chłopcy którzy mogli mieć nie więcej niż trzynaście lat. Poczułem wtedy drobną dłoń oplatająca moją i głowę chowająca się za mnie. Junhong się ich bał. Dyrektorka zajęła się łobuzami goniącymi czteroloatka, a my samym maluchem bawiąc się z nim w świetlicy. Już wtedy wiedziałem jakie dziecko ścisnęło moje serce najbardziej. Od niemal sześciu miesięcy staramy się o Junniego.

***

Są dni pełne bólu i rozpaczy.  Chcesz schować się przed całym światem i w spokoju wypłakać się ciszy.
Ukochane soboty w ciągu, których mogłem odreagować natłok w pracy zaczęły się sypać razem z przegranymi Daehyuna w kasynie. Namawiałem go do pozbycia się nawyku chodzenia do klubu, bo przecież staramy się o dziecko a kurator gdyby dowiedział się o takich wybrykach na pewno nie dałby nam Junniego.
Nigdy wcześniej nie dostałem w twarz od swojego narzeczonego, nigdy wcześniej nie podniósł na mnie głosu, lecz sobota piętnastego maja przyniosła ze sobą niespodziewany zwrot akcji. Kolejną przegraną Daehyuna w karty przyjmowałem spokojnie. Myślałem, że gdy jeden raz, drugi przegra, jego dobra passa się skończy w końcu da sobie spokój i zrozumie czym oraz kim powinien się teraz interesować.
Lecz po przekroczeniu progu mieszkania nie obdarzył mnie jak zawsze namiętnym pocałunkiem, a od razu skierował się do barku w salonie. Zdjąłem z siebie szary płaszcz po czym odwiesiłem go na wieszak i dopiero wtedy podążyłem za Daehyunem. Widząc jak pochlania jedną szklankę wódki a następnie nalewa kolejną, którą równie szybko opróżnia, zdenerwowałem się.
- Po co ci szklanka? Równie dobrze możesz pić prosto z butelki - zauważyłem zgryźliwym tonem chcąc wyglądać poważnie, lecz gdy owa szklanka rozbiła się na ścianie tuż przy mojej głowie cała pewność siebie po prostu ze mnie wyparowała, a ja odskoczyłem przyciskając dłonie do torsu.
- Twoje szczęście ciebie nie opuszcza - powiedział pijąc teraz z butelki. Stałem i patrzyłem się na niego wielkimi oczyma, nie wierząc w to co przed chwila zrobił - Dwa centymetry w prawo i stracił byś te swoje piękne oczka. - usiadł szybko na kanapie rozlewając trochę alkoholu.
- Daehyun, proszę oddaj mi... - podszedłem do niego chcąc mu odebrać butelkę co poszło mi dosyć sprawnie. Odetchnąłem wycofując się dwa kroki do tyłu, lecz z trzecim i on wstał.
- Moje szczęście - wyciągnął dłoń i pogłaskał mnie po policzku, obrysowując następnie kształt ust - Taki piękni, taki pociągający... Jednak stracił swą wartość - butelka wysunęła mi się z dłoni i rozprysła na tysiące malutkich kawałeczków razem z ciosem zadanym w moją twarz. Upadłem raniąc swoje dłonie i piekący policzek o stłuczone szkło. 
- No i widzisz? Rozbiłeś. Teraz muszę iść po kolejne - ominął mnie nawet na mnie nie patrząc. Słyszałem tylko dźwięk otwieranych drzwi, a następnie ich trzask. Skuliłem się cicho łkając. Krew powoli spływała z ran na policzku i dłoniach mieszając się z alkoholem, nie miała dla mnie najmniejszego znaczenia.

***

Normą w moim życiu stały się przepłakane noce, które spędzałem w samotności.
Normą stały się również coraz to pogodniejsze dni pełne nadziei, lecz znikały po przekroczeniu progu mieszkania.
Samotność doskwierała, a widok znikających pamiątek z mieszkania bolał.
Daehyun nie był już tym samym człowiekiem, którego poznałem na studiach czy choć by tym, który okręcał mnie dookoła siebie w pierwszy wiosenny dzień. Hazard wciągnął go w swoje odmęty pozostawiając po sobie tylko wspomnienia i słodki posmak, który tracił na smaku z czasem.
Najbardziej bolącą mnie chwilą była noc dwa dni przed umówionym spotkaniem w Domu Dziecka.
Cieszyłem się, ponieważ Daehyun potwierdził, że pamięta o wizycie i powiedział, że stawi się równo o jedenastej, aby odebrać mnie z mojego studia i pojedziemy razem na rozmowę. Ogień, który tlił się we mnie wybuchł razem z obietnicą i czułym pocałunku złożonym na moich ustach. Wieczór także zapowiadał się dobrze. Kolacja, którą od blisko dwóch tygodni zjadłem sam nareszcie dopełniła się o osobę, którą tak bardzo wyczekiwałem. Pomóc przy sprzątaniu uzupełniło kilka skradzionych pocałunków i niewinnych słówek. Nie spodziewałem się jednak, że tego też wieczoru będę kochał się z Daehyunem słodko i wolno.  Ilość razy w ciągu, których mówił, że mnie kocha nie jest pewna, ponieważ już po piętnastym przestałem liczyć. Zatraciłem się w przyjemności, która otaczała nasze rozgrzane ciała z każdym wolniejszym ruchem Hyuna.
Wtulony w jego tors zasypiałem, lecz gdzieś pomiędzy jawa a snem usłyszałem ciche "przepraszam" wyszeptane do ucha.
Także to "przepraszam" sprawiło, że iskierka w moim wnętrzu wybuchła nowym pokładem nadziei, która została zgaszona jednym gestem.

Słyszałem kroki ostrożnie stawiane na brązowych panelach w sypialni i czułem na twarzy światło, które padało z przedpokoju przez uchylone drzwi, ale nie otwierałem oczu cały czas trzymając policzek przytulony do poduszki. Gdy kroki zatrzymały się tuż przy mojej głowie chciałem otworzyć oczy, ponieważ zaczynałem się bać lecz powstrzymał mnie czyjś głos i dotyk na drugim policzku.
- Kocham cię, bardzo mocno - i wtedy to poczułem. Lekki ucisk na moich palcach zwiniętych w pięść, które starały się je rozluźnić na co pozwoliłem lecz nie stało się to czego sie spodziewałem a wręcz przeciwnie. Powoli i ostrożnie chwycił mojego palca serdecznego w swoje dłonie i zdjął znajdująca się na nim złotą szeroką obrączkę.
Otworzyłem oczy dopiero wtedy gdy światło zniknęło a do moich uszu nie dostawały się żadne odgłosy, oprócz miarowego obijania się deszczu o szybę.

***

Czekałem pod budynkiem mojej pracy dziesięć minut, ale nie dane było mi zobaczyć czarnego Jeepa. Westchnąłem powstrzymując łzy i drżenie dłoni gdy wyciągałem telefon, aby zadzwonić po taksówkę, która zawiezie mnie na umówione spotkanie.
Mimo mojego lekkiego spóźnienia, dyrektorka Domu Dziecko przywitała mnie z uśmiechem, i nie zapytała dlaczego nie ma przy mnie mojego partnera za co byłem jej bardzo wdzięczny.
- Zaprosiłam dzisiaj pana do siebie, ponieważ mam dla pana wspaniała wiadomość panie Yoo - powiedziała pani Lee zasiadając za swoim ciemnym biurkiem. Usiadłem na fotelu kładąc swoją teczkę na ten obok.
- Naprawdę? Jaką?
- Sąd rodzinny wyznaczył rozprawę. - błagam tylko nie na....
- w piątek za tydzień, cieszy się pan?
- B-Bardzo - odkaszlnąłem przykładając pięść do ust. Chwyciłem teczkę pozostawiona na fotelu. - Przeniosłem pani opinię z pracy. Bardzo przepraszam, że tak długo to trwało, ale byłem zajęty w tym tygodniu.
- Ach, powinien pan ja przynieść już dawno, ale nic się nie stało. Najważniejsze, że ośrodek adopcyjny ma oryginał .- pokiwałem głową zamykając teczkę.
- Czy mógł bym teraz...
- Ależ oczywiście. Junhong nie może się pana doczekać.

***

- Daehyun... w piątek o jedenastej jest rozprawa - wszedłem do sypialni zapalając małą lampkę tuż obok łóżka.
- Yhym... - usłyszałem stłumione odgłos przez poduszki.
- Wiesz, że musisz się na nią stawić inaczej nie dadzą... Nam Junniego.
- Oczywiście.
- Będziesz? - spytałem dla potwierdzenia.
- Kurwa, nie. Nie wiem po co nam ten pierdolony bachor.
- Proszę cię n-nie mów tak - położyłem dłoń na jego ramieniu niestety strącił ją szybkim ruchem.
- Wyjdź, jestem zmęczony.
- Dae...
- Wyjdź do cholery, nie chcę słuchać twojego miauczenia.
Powstrzymywałem łzy, ale tylko do drzwi. Zamknąłem je prędko po czym pobiegłem do salonu i rzuciłem się na kanapę zanosząc się płaczem tłumionym w brązową poduszkę.

***

Mógłbym skłamać, że nie pojawienie się Daehyuna w sądzie nie zrobiło na mnie wrażenia, ale myślę że to nie potrzebne. Nie tylko się zdenerwowałem ale i zawiodłem po całości, ponieważ o prawa Junhonga staram się ja i Daehyun, a będąc samemu teraz w sądzie sam jestem na straconej pozycji.
Wyszedłem z sądu z jedną myślą w głowie"muszę działać szybko". Zatrzymałem więc pierwszą taksówkę, którą zobaczyłem. Wsiadając do auta szybko podjechałem ulicę po czym wykręciłem numer do Daehyuna, który jednak nie odebrał.
- Kurwa - powiedziałem cicho słysząc sekretarkę nakazująca się nagrać.
Pojechaliśmy pod dom po dziesięciu minutach jazdy. Zapłaciłem należytą sumę zastanawiając się przez moment.
- Jeżeli poczeka pan dwadzieścia minut zapłacę podwójne.
- Proszę się nie spieszyć.
Wyszedłem z pojazdu szybko przebiegając przez skrzyżowanie.
Wpadłem do mieszkania nawet przez chwilę się nie zastanawiając nad moim postępowaniem. Miałem dość nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Wiedziałem, że muszę robić wszystko szybko, bo może mnie ogarnąć zwątpienie. Wyjąłem tak więc z szafy w przedpokoju dużą walizkę, po czym bez układania wrzucałem tam swoje ubrania i buty. Ledwo się dopięła, ale dałem radę i postawiłem ją obok drzwi wejściowych. Wyjąłem również podróżną torbę i udałem się do łazienki.
Po dziesięciu minutach stałem przy kanapie w salonie przed kartką z długopisem w dłoni. Zajęło mi chwilę zanim napisałem na niej parę zdań wyciągając z teczki papier formatu A4 informujący o tym że Junhong nie został NASZYM synem.
Wyszedłem z domu zakładając torbę na ramię a walizkę ciągnąc za sobą. Wrzuciłem walizkę do bagażnika, a sam usiadłem na miejscu z tyłu auta. Oparłem policzek o szybę spoglądając na formujący się korek przed nami.
- Gdzie pana zawieść?
- Na dworzec - rozpiąłem torbę wyciągając z niej wszystkie papiery jakie dostałem w sprawie adopcji Junhonga. Nagle mi się o czymś przypomniało.
- Moment. Niech pan zaczeka zapomniałem. ..- spojrzałem na swój dom i nagle moje serce zaczęło bić z potrójną siłą widząc osobę krążącą pod nim - Daehyun. - szepnąłem otwierając drzwi.- Daehyun! - wybiegłem z auta rozglądając się szybko po jezdni.
- Skarbie, tak bardzo cię przepraszam! Przysięgam, że... - Strzał. Zamarłem patrząc się na scenę rozgrywana przede mna jakby w zwolnionym tempie. Powoli gasnący uśmiech posłany w moją stronę. Mój własny krzyk. Pisk opon. Ciało opadające na chodnik.
Nie!
Podbiegłem do Daehyuna zatrzymując parę aut na jezdni. Upadłem na kolana i zanosząc się łzami złapałem jego dłoń w której ściskał orzeczenie sądu.
- Youngjae...- zaczął cicho.
- Cśśś, nic nie mów. Oddychaj tylko spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
- Przepraszam. - spojrzałem na niego dotykając jego coraz bledszego policzka.
- Nie ma za co, tylko nie zamykaj oczu.
- Będziesz wspaniałym tatą. Proszę opowiadaj o mnie Junniemu, dobrze?
- Sam mu opowiesz.
- Kocham cię. - jego oczy zamknęły się wraz o ostatnim słowem. Spoglądałem na niego dławiąc się łzami.
- Nie Daehyun, skarbie błagam, nie zostawiaj mnie samego! Słyszysz?! Wracaj, wracaj, proszę...

***

- A wtedy wszystkie książeczki spadły na nas. - skończyłem opowiadać. Podniosłem się z fotela i chciałem skierować do wyjścia z pokoju, ale zatrzymał mnie cichy głosik.
- Tatusiu? - ciemne oczęta spojrzały na mnie spod kołdry w autka.
- Tak, maluchu? - spytałem odgarniając jeden zagubiony kosmyk ciemnych włosów z bladej twarzyczki.
- Myślisz, że tatko pilnuję nas? - spytał wlepiając we mnie ciekawy wzrok.
- Oczywiście. - odpowiedziałem szybko.
- Ale nie ma go tutaj. - zasmucił się na chwilę robiąc z ust dziobek.
- Jest. Zawsze z nami - położyłem mu dłoń w miejscu gdzie bije jego malutkie ale kochane serduszko - Tylko potrzeba wiary i trochę szczęścia, aby go zauważyć.



8 komentarzy:

  1. Wow! Podoba mi się strasznie bardzo! <3
    A najbardziej randka xD
    Taki zded Jae haha to musiało być komiczne, nawet mam tą scenkę przed oczami! <3 omomom... :-)
    Końcówka za smutna i prawię ryczałam :"(
    No ale tak czy siak to było boskie! <3

    Hwaiting! :-)
    No i zapro do mnie, baby! xD (bez skojarzeń xP)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze shocik sie podobal^^ Bardzo mi zalezalo na jego powstaniu wiec tym bardziej rozpiera mnie radosc, ze pomysl sie udal^^
      Btw. Polecam jeszcze raz przeczytac notke u gory i zobaczyc filmki z linkow^^ wtedy ff powinien jeszcze bardziej chwicic za serducho^.-

      A wraz ze Stonka dziekujemy za odwiedzanie bloga i komentowanie^^ I oczywiscie, tez bd do Ciebie zagladac^^

      Usuń
  2. Boskie i smutne ~T_T~
    Czekam na kolejne dzieło ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG!
    Na początek - dlaczego komentuje tak późno? :( Preczytałam to kilka minut po opublikowaniu, ale internet mi nawalił, a później zapomniałam :'o
    Tak więc, gdy to przeczytałam, miałam mętlik w głowie... I teraz nie przesadzam - serce mi tal dudniło, żę nie wjem :'o Nie mogłam zasnąć po przeczytaniu xD
    Na początku było tak słodko~~ A później tak przykro, smutno... O to mi się podobało<\3
    Świetnie napisane, jeju, zazdroszczę :)
    Czekam na Twoje kolejne ff, bo niormalnie nie wyczymie C:
    Pozdrawiam, Wajlet:v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay! Czyli jednak czytalas!^^ Juz zaczynalam sie martwic, ze albo w tym tyg nie dotarlas na bloga albo na tyle nie podobal Ci sie fic, ze olalas komentowanie. Jestem strasznie szczeliwa, ze jednak zostawilas slad po sobie^^

      Boskie to wyszlo Stonce, nie? *-* Tez jestem totalnie zafascynowana tym shotem <3 Tak idealnie napisala tego ff! Jakby czytala mi w myslach! Lepiej byc nie moglo~

      Pozdrawiam i zapraszam w sr
      Kiri^^

      Usuń
  4. aż przeczytałam to drugi raz, żeby dobrze skomentować. naprawdę mi się to podobało, z początku tak słodko. uwielbiam to jak youngjae jest taki nieśmiały i płochliwy, to urocze *^* ale potem prawie się popłakałam. dawno nie widziałam w ff motywy kasyna i problemów z tym, więc wielki plus. och, genialnie ci to wyszło, ale smutno~~ czekam na więcej twoich ff, uwielbiam tutaj wchodzić i widzieć nowe wpisy, naprawdę dobrze się je czyta ~^^

    weny, hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się zestawienie twojej wyobraźni z mv ¡CORRE! Płakać mi się przez Ciebie chce, aish.. tyy.. ;;

    OdpowiedzUsuń
  6. No i popłakałam się.. Ale cieszę się,że przeczytałam DaeJae,ponieważ uwielbiam,a może kocham ich.
    Szkoda tylko,że tak smutno zakończyło się. Naprawdę szkoda,a było tak pięknie.. Okay. Życzę dalszej wytrwałości e pisaniu i w życiu!

    OdpowiedzUsuń