Strony

10 grudnia 2014

Battle vs. Love IX

No Hejka ;3
Mam dla was dwie wiadomości.
Wiadomośc numer 1: Chciałabym was przeprosic za długość rozdzialu. Moj telefon naprawdę mnie nie lubi. Zamiast dziesięciu stron (które były) daję wam pięć. Otóż jakimś magicznym sposobem usunęłam POV Junhong w Wordzie, a nie chciałam naszej kochanej Kiri dawać znowu późno rozdzialu do zbetowania. Przepraszam Was ;(
Wiadomość numer2: Robię sobie przerwę. Nie długa, 24.12 wrócę do was z one shotem. Aby was zdenerwować i podsycyc ciekawosc ujawnię że będzie to pairing który już był na blogu, ale za to tematyki jeszcze nie było :). Cóż mam nadzieję że się wam spodoba, bo będzie on bardzo słodki ^^.
Jeszcze raz baaardzo was przepraszam. Ubierajcie się ciepło i nie wychodzcie nigdzie po ósmej, ponieważ przez mgłę możecie się zgubić ^.- (prawie doswiadczyłam tego wczoraj :>)

Do pogadania BABY!!~
Forever With B.A.P ♡

ROZDZIAŁ 9

Jongup POV.
Jęknąłem słysząc irytujący dźwięk budzika, zakryłem twarz poduszką, przez którą niestety dostawała się melodia wydobywana z mojego telefonu. Gdyby to był zegarek, już dawno podzieliłby los swoich braci i roztrzaskałbym go o ścianę, ale to telefon więc muszę go szanować, a na dodatek nie chcę tłumaczyć się rodzicom jakim to cudem potrzebuję drugiej komórki w ciągu niecałego pół roku.
Przekręciłem się z pleców na bok i podparłem dłonią głowę, spojrzałem na okno, a widząc słońce uśmiechnąłem się do siebie.
- Chociaż dzisiaj jest jakaś normalna pogoda - powiedziałem wysuwając stopy spod cieplutkiej kołdry. Mam dość już szarych dni pełnych deszczu, wolę zimę, śnieg i wszechstronna biel mnie uspokajają, a na dodatek są wtedy jedyne święta, które przywołują całą moją rodzinę do porządku. Wigilia wnosi do mojego domu jakiś dziwny czar., mama z tatą się nie kłócą, bracia przyjeżdżają aby spędzić te parę godzin razem w milej atmosferze. Po prostu magia.
Ubrałem się w rekordowym tempie jak na mnie i już po piętnastu minutach wyszedłem ze swojego pokoju. Nie nastawiałem się na mile powitanie i śniadanko na stole, dobrze będzie jeżeli zarówno mama jak i tata będą w domu, a jakby się jeszcze nie kłócili to już w ogóle będę miał udany poranek.
Niestety i tym razem czekało mnie rozczarowanie, mieszkanie było puste.
W swoim, wcale nie tak długim życiu, zdążyłem już przefarbować włosy na fioletowo, być aresztowanym za liczne bójki czy rozróby. Po co to wszystko? Aby zwrócić na siebie uwagę. Od trzech lat staram się jak mogę aby moi rodzice choć spytali się czy czegoś mi nie potrzeba. Na marne. Zainteresowaliby się mną pewnie dopiero po mojej śmierci, ale wtedy będzie już za późno.
Chwyciłem jabłko leżące na misce i wgryzłem się w nie przysiadając na blacie. Zegarek na przeciwko mnie informował, że zostało mi jeszcze pół godziny do zajęć, więc niespiesznie zjadłem swoje marne śniadanie, a następnie wyszedłem na balkon zapalić. W jednym z wyższych wieżowców w centrum Seulu mieszkam już od prawie miesiąca. Najbardziej irytujące w nim jest, to że nawet zamki porobione są na kody, a nie na klucze, jak to w normalnym domu była. Na każdym piętrze jest jedno mieszkanie, a pięter mamy jedenaście co daje jedenaście dużych pomieszczeń. Czasem wolałbym zamieszkać w małej kamienicy i nie mieć swojego pokoju, niż słuchać wszechobecnej ciszy.
Wypaliłem spokojnie papierosa wyrzucając go przez barierkę podążając za nim wzrokiem, lecz po pewnym czasie znikł z jego zasięgu. Czy ja też zniknę po pewnym czasie? Kiedyś na prawdę tego pragnąłem. Zniknąć, przestać istnieć, zabić się. Lecz po tym pewnym czasie zrozumiałem, że ludzie sami odbierający sobie życie to nic nie warci tchórze, którzy wolą mieć spokój niż stawić czoła temu całemu bagnu. Ja wolę się katować, życie jest okrutne i tylko niektórzy o tym wiedzą.

***

Czy ktoś poza mną potrafi wstać wcześniej do szkoły jednak się do niej spóźnić? Czuję, że tylko ja posiadam tę moc. Spóźniłem się na autobus, po drodze do szkoły zaczęło padać, a ja oczywiście nie miałem na sobie nic poza marynarką od głupiego mundurka i skórzanej kurtki . Wbiegłem do szkoły zatrzymując się dopiero na głównym korytarzu, który łączył dwa budynki, dlatego uczniowie nazywają go "łącznikiem". Po prawej znajdują się sale gimnastyczne i komputerowe, a po przeciwnej stronie te "normalne". Spojrzałem na duży zegar zawieszony centralnie na przeciwko mnie, zakląłem pod nosem widząc ile się spóźniłem, na prawdę wolę na coś w ogóle nie przyjść bądź spóźnić się godzinę aniżeli tylko dziesięć minut. Najchętniej wyszedłbym ze szkoły i poszedł, chociażby do parku, ale wiem że Hyosung sprawdza wszystkie godziny obecności, a wolałbym uniknąć kolejnej konfrontacji z mamą, podczas której mówiłaby mi że moja miła wychowawczyni dzwoniła i powiadomiła ją o moich nieusprawiedliwionych godzinach. Hyosung w porównaniu do mojej starej wychowawczyni jest zupełnie inna, w poprzedniej szkole nauczycielka nie interesowała się naszymi nieobecnościami, i dlatego też zachowanie nowej opiekunki klasy jest dla mnie obce.
Z rozmyślań wyrwał mnie mój telefon, który zaczął wibrować w kieszeni prostych czarnych spodni od mundurka. Wyciągnąłem urządzenie i zastanawiałem się przez moment nad odrzuceniem połączenia, ale w końcu odebrałem. Skierowałem się do sali od biologii jednocześnie rozmawiając z największym debilem jakiego świat widział.
- Czego chcesz? - spytałem na wstępie schodząc z kilku schodków.
- Jonguppie! Dlaczego nie dzwoniłeś?! Wiesz jak bardzo tęskniłem?! - usłyszałem niski głos, który teraz próbował być piskliwy i słodki.
- Bang do rzeczy.
- Mam dla ciebie fuchę. Szybko, sprawnie i sucho.
- Ile? - najważniejsze pytanie. Yong potrafi tak owinąć klientów wokoło palca, że zapłacą mniej za towar.
- Trzysta tysięcy won w cztery godziny.
- Kiedy? - zatrzymałem się przed drzwiami od sali biologicznej, na której wywieszone były informacje o jakimś konkursie.
- Jutro. Przecież wiem, że piątki masz zarezerwowane dla swojego kochaś...
- Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że Jack Daniels, którego trzymasz na specjalną okazję zostanie wepchnięty tam gdzie światło nie dochodzi!
- Aww, Jongup jaki perwers. Mrrau.
- Bang! - warknąłem.
- Dobra, nie przeszkadzam ci skarbie. Ucz się mój mały Einsteinie. Kocham cię! Papa.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Pchnąłem drzwi od sali wchodząc do środka zwracając tym samym na siebie uwagę i podszedłem do swojej ławki nawet nie zaszczycając nauczycielkę spojrzeniem.
- Jongup, może jakieś słówko?
- Strasznie pada. - rzuciłem torbę na podłogę po czym odsunąłem krzesło szurając nim po podłodze.
- Ech, dlaczego musicie spóźniać się akurat na moje lekcje? Junhong, Jongup zmówiliście się? - spojrzałem zaskoczony na chłopaka siedzącego przede mną. Jego ramiona skuliły się a głowa opadła, wstydził się? Wow, czyli Choi Junhong nie jest takim aniołkiem za jakiego robi w szkole? Ciekawe.
Wyciągnąłem z torby trochę zniszczonych zeszyt, książkę i długopis. Dźgnąłem nim mojego sąsiada w plecy, sprawiając że od razu się wyprostował i spojrzał na nauczycielkę.
- O boże, odwróć się na moment a nie - powiedziałem ściszonym głosem. Bądź co bądź nie chcę na chłopaczka ściągać problemów.
- Słucham? - spytał gdy spojrzał na mnie przez ramię odradzając też trochę resztę ciała.
- Chciałem się tylko przywitać.
- Że c-co?
- Cześć żyrafko. To tyle, teraz się odwróć bo pijawka na nas spogląda.
- Jongup! Nie zagaduj Junhonga! - usłyszeliśmy ten skrzeczący głos, który tak perfekcyjnie doprowadza do szału.
- No raz. Odwróć się. - chłopak spoglądał na mnie jeszcze sekundę po czym odwrócił się przodem do tablicy. Choi Junhong to ciekawa osoba, jako jeden z nielicznych w tej budzie potrafi mi odpyskować i to porządnie, nie ucieka wzrokiem lecz hardo spogląda mi w oczy, gdy mijam go na korytarzu. Jego przyjaciele również są godni uwagi, najbardziej irytujący jest niejaki Kim Himchan. Ilość razy w ciągu, których próbował ze mną pogadać jest nie do zliczenia. Jung Daehyun jest chyba jakimś bogiem w szkole, często słyszę "szepty" dziewczyn zasypujące Junga komplementami a większość z nich to nic nie znaczące "Daehyun oppa świetnie dziś wygląda" lub "Spójrzcie na włosy Daehyuna, chyba miał noc pełną przygód. Nie dziwię się, jest świetny". Natomiast Yoo Youngjae bądź Youngji wydaję się być najspokojniejszy z całej tej paczki, często widuję go z telefonem w dłońmi zawzięcie z kimś SMS-ującego. Cała ta czteroosobowa grupa na pierwszy rzut oka wydaję się być mało znana w szkole i może nawet nie za bardzo lubiana, ale to tylko pozory. Po miesiącu chodzenia do tego liceum zauważyłem, że każdy ich zna, wita się z nimi na przerwach a więc i lubi. Dziwi mnie tylko to, że chłopaki chyba tego nie widzą lub naprawdę są jakimiś kosmitami z innej galaktyki i dlatego tylko woda sodowa nie uderzyła im do głowy.
- Rozdam wam modele kodu DNA. Będziecie musieli przekształcić go w kod tRNA a potem w mRNA. - jęknąłem w duchu na te słowa. Nie umiem i nie chcę umieć przekształcać jakiś kodów. Pijawka już dwa razy kazała mi zostać po lekcjach na dodatkowych zajęciach, ale po co? Razem ze mną na dodatkowe lekcje chodziło by około piętnastu osób, więc jestem pewny, że nie miałaby czasu wyjaśnić mi jak zmienić kod DNA na mRNA.

***

Wyszedłem ze szkoły cały w skowronkach. Nareszcie piątek! Mam nadzieję, że nic albo NIKT nie zepsuje mi tego dnia, gdyż dzisiaj mija dokładnie sześć miesięcy od mojej pierwszej bitwy w Apokalipsie. Taniec to coś co jest dla mnie bardzo ważne. Pierwszą lekcję odbyłem w Los Angeles kiedy to moja mama pojechała tam na swoją wystawę. Strasznie cieszyłem się z wizji siedzenia tygodnia z nią w mieście, o którym słyszałem tyle dobrego. Mając osiem lat interesowała mnie piłka nożna, ale po pewnym spacerze wszystko się zmieniło. Nie raz widziałem w zagranicznych produkcjach chłopaków tańczących na ulicy, zawody urządzane pomiędzy sobą dla zabawy były czymś odległym, nie istniejącym w Korei, dlatego też gdy szedłem z mamą do jednej z droższych restauracji moją uwagę przyciągała grupka osób ubrana na sportowo. Tańczyli na środku placu zbierając za występ brawa i marne pieniądze. Ubłagałem mamę aby popatrzeć na nich chociaż minutę, a gdy się zgodziła byłem strasznie szczęśliwy. Dwóch chłopaków dosłownie latało w powietrzu, inny za to udawał robota, jednak moją uwagę przykuł czwarty mężczyzna, który kręcił się w kółko na jednej stopie. W pewnym momencie upadł krzywiąc się z bólu, ten który udawał robota natychmiast przestał tańczyć i podbiegł do przyjaciela bądź brata. Nie sądziłem, że gdy będą odchodzić w stronę starego samochodu tłum osób obserwujących chłopaków zacznie klaskać. Wtedy postanowiłem sobie, że poproszę mamę aby zabrała mnie na warsztaty. Dopiero po dwóch latach opanowałem do perfekcji kręcenie się na jednej stopie, które zawodowo nazywa się sppining.
Wszyscy moi rywale chcieli się tylko popisać przed swoimi laskami bądź szukali jednorazowej rozrywki co niezmiernie mnie wkurwiało, ponieważ ja jak ostatni debil, czekałem na nich co piątek w klubie a oni się nie pokazywali. Dopiero pięć miesięcy temu pojawił się ktoś na kogo czekałem i wiem, że się pojawi. Na początku naprawdę myślałem, że to kolejny dzieciak, który dostał się podstępem do klubu tylko po to aby zrobić sobie fotkę i pochwalić się kolegom w szkole, ale po pierwszej bitwie od razu mogłem stwierdzić, że nastolatek, który na mnie wpadł ma potencjał i wyrwę. Przeciętnego Koreańczyka w tłumie wyróżniała czarna maska zakrywająca twarz tak, że tylko ciemne oczy wystawały spod czarnej grzywki. Jego ruchy również są niesamowite, czasem jakby ktoś włączył robota, znów innym razem jakby ktoś go mocno wkurwił.
Wbiegłem po schodach na siódme piętro, ponieważ nie chciało mi się czekać na windę która jak na złość zamknęła się tuż po przekroczeniu przeze mnie drzwi frontowych od budynku.
Przyjechałem tą głupia kartą po panelu z prawej strony drzwi, a kiedy te wydały charakterystyczne kliknięcie, otworzyłem je, wchodząc do przedpokoju, w którym zostawiłem kurtkę. Do swojego pokoju zajrzałem tylko aby rzucić na łóżko torbę i zgarnąć normalne ciuchy. Kroki skierowałem do łazienki na samym końcu korytarza, gdzie się szybko przebrałem i wrzuciłem już suchą marynarkę do kubła na pranie. Poprawiłem jeszcze tylko moje, już nieco wyblakłe włosy, zaczesując je do tyłu, tak aby było lekko nastroszone. Moją małą obsesję na punkcie włosów można porównać do sympatii jaką człowiek darzy zwierzątko, zawsze na początku jest ekscytacja i miłość, potem zmienia się to w znużenie i obojętność. Lubię zmieniać ich kolor i eksperymentować z długością, lecz moją miłością i tak pozostaną buty, których mam nie zaliczona ilość par, od tych eleganckich, sportowych i zimowych po te znoszone, wypastowane i lśniące.
Później stanąłem przed szafą w garderobie, szukając czarnych, wiązanych za kostkę z kilkoma klamrami butów.
Gdy w końcu je znalazłem, zgarnąłem jeszcze portfel oraz telefon. W windzie zarzuciłem kaptur czarnej bluzy na moją ulubioną czapkę od PRAWILNI i byłem gotowy do co tygodniowego podboju klubu.

***

Od małego przeprowadzałem się średnio raz w roku. Moja mama jest artystką, która szuka inspiracji w całym kraju i często też poza nim, za to ojciec jest architektem. Nauczono mnie abym nie przywiązywał się do niczego bo i tak zostanie to stracone, lecz teraz jest na to za późno. Mając dziewięć lat potrafiłem odmówić sobie psa na urodziny, ponieważ nie miał bym dla niego czasu. Mając trzynaście odpuściłem sobie urodziny kolegi z klasy, na które zostałem zaproszony, ale teraz byłem w stu procentach pewien, że wpadłem. Przywiązałem się do pewnej osoby i nic tego nie zmieni.
Zeszły piątek nie zaliczał się do udanych. Kłótnia z moją matką na temat opuszczanych zajęć w szkole, jedynka z chemii i siniak na łokciu sprawiły, że miałem ochotę jak najprędzej wyrwać się z rzeczywistości i wejść do własnego świata. Lecz i mój mały co tygodniowy świat został zburzony, czekałem na Zelo bite dwie godziny, olewajac każdą piosenkę i każdą osobę prosząca mnie do tańca. Oczekiwałem tej jeden, konkretnej osoby, z którą będę mógł zatańczyć, ale niestety nie pojawiła się. Skończyło się na upiciu i szybkim numerku z toalecie zanim urwał mi się film. Nastepnego ranka obudziłem się na sofie w salonie, z numerem telefonu wypisanym na serwetce.
Dlatego też, teraz stałem w cieniu przy stolikach opierając się plecami o filar w Apokalipsie rozglądając się za wysokim chłopakiem z maską na twarzy. Dochodziła godzina dwudziesta, a to właśnie mniej więcej o tej porze pojawiał się Zelo. Starałem się ignorować coraz to szybsze bicie  serca i dreszcze przebiegające wzdłuż pleców. Miałem nadzieję, że jednak się pojawi, nie chciałbym być w jego skórze kiedy go dorwę. To nie tak, że zależy mi na Zelo, chodzi o to, że się przyzwyczaiłem i... dennie się czuję wiedząc, że mogę go już nigdy nie spotkać.
Spojrzałem za siebie gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
Serce mi stanęło, gdy zobaczyłem JEGO...

4 komentarze:

  1. Rozdziałkę fajny~
    Ne ma problema, 5 stron to i tak sporo :)
    Coś czuję, że może to być pairing...aaa, nie będę mówić, bo okaże się prawdą i nie będzie niespodziewanki<\3
    Pozdrawiam, będę na Ciebie czekać C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie, idealne i zaje***** ♥
    Coś czuję, że coś się stanie pomiędzy Zelo i Uppiem! ★★
    Czekam na next!! Papa

    OdpowiedzUsuń
  3. wreszcie mam czas, żeby nadrobić komentarze, eh *sigh* TT TT
    ciekawie napisane i dużo fajnych opisów, poza tym co się dzieję między yoggukiem, a jongupem? wowow, oby youngjae nie został zraniony czy coś ;-;
    wyczuwam jonglo pod koniec, jakoś nie przepadam za tym paringiem, ale jestem ciekawa dalszych rozdziałów :3
    dużo weny, hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń