Strony

17 września 2014

Battle vs. Love II

Dobry wieczór kochani ;) Przedstawiam wam drugi rozdział BvsL jak to mam w zwyczaju nazywać to opko.
Mam wrażenie że ten rozdział jest krótszy niż pierwszy. Jeżeli też macie takie odczucia to piszcie w komentarzach. Dziękuje wszystkim za odwiedziny na blogu ^^


ROZDZIAŁ 2 

Przez całą resztę lekcji nie mogłem się skupić. Miałem wrażenie jakby chłopak za mną wypalał mi dziurę w plecach. Siedziałem cały zesztywniały i modliłem się, aby dzwonek jak najszybciej zadzwonił.
- na koniec mam dla was ogłoszenie, kochani- pani Jung skinieniem ręki przywołała klasę do porządku. Mówiłem, ma moc. Jak Anakin z Star Wars.- jak wiecie trzecie klasy mają bal trzecioklasistów- zaśmiała się z swojego zdania które wyszło trochę nieskładnie- dobrze, kontynuując...chodzi o to że brak rąk do pomocy. Wiem że mamy dopiero początek listopada, a bal jest w pod koniec lutego, ale będziecie mieli teraz sporo przerw od nauki i nie chcę tego odkładać na ostatnią chwilę. Zastanówcie się do końca tygodnia czy ktoś chcę pomoc. Może będą dobre oceny- dodała jeszcze widząc że prawie cała klasa...olewa ją. Bądź co bądź nastolatki nie są skore do pomocy. Ale jeżeli już jakiś prezent wchodzi w grę to się ożywiają. Tak jak teraz.
- dobre oceny?
- co będziemy musieli robić?
- spokojnie moi dro...- i w tym momencie zadzwonił dzwonek, a moje plecy przeszedł gwałtowny dreszcz. Odwróciłem się za mnie, ale Jongupa już nie było.
- porozmawiamy o tym jutro. Miłego dnia- krzyknęła jeszcze pani Jun zbierając swoje rzeczy.
-Junhong, poczekasz chwilę, dobrze?
- w porządku- powiedziałem i skierowałem się do biurka.
- wiem że Jongup wydaje się zimny i niemiły, ale to naprawdę dobre dziecko. Chce tylko abyś go oprowadził po szkole. Zrobisz to dla mnie?
- ale to żaden...
- widziałam jak siedziałeś na lekcji. Byłeś spięty.
To nie o to chodziło przemknęło mi przez myśl.
-dobrze.
- dziękuję Junhong. Na ciebie zawsze można liczyć.


-Jae odłuż to badziewie i pogadaj z nami.
-zaraz Channie.
- to nie Channie, matole, tylko Daehyun!- warknął Jung zdenerwowany do granic. Spojrzał gniewnie na przyjaciela po czym o kręcił sie na pięcie i krzyknął:
- narazie- patrzyliśmy na niego aż nie zniknął za rogiem.
- obraził się?- spytałem.
-najwidoczniej- stwierdził Himchan poprawiając okulary przeciwsłoneczne- pogadaj z nim- rzucił do Yoo.
-ja?- wskazał na siebie kciukiem.
-tak ty.- westchnął- Odkąd piszesz z tym kolesiem z instagrama nie masz dla Junga czasu.
-ale...
- on jest zazdrosny Jae. Zawsze byliście razem...jak bracia. Jest zazdrosny. Leć za nim- Channie machnął na niego ręką. Jae siedział jeszcze przez moment przy nas, aż nagle zerwał się z miejsca chwycił za plecak i pognał za swoim najlepszym przyjacielem.
- zazdrosny?- spytałem mieszając w frappe przy okazji rozbijając lód.
- całe życie byli jak papużki nierozłączki. Gdy Yoo znalazł sobie przyjaciela z sieci z którym ma wspólne tematy, Damchu czuje się odizolowany.
- myślisz?
- ja to wiem Junnie- powiedział jednocześnie targając mi włosy.
- ej- burknąłem odtrącając jego rękę i poprawiając fryzurę.
- chodź dzieciaku, pomogę odrobić ci lekcje.
- nie potrzebuje pomocy- zauważyłem.
- wiem, ale jesteś jedyny normalny w naszym towarzystwie, a chce spędzić z kimś czas.



Wszedłem do domu mając nadzieje że nikogo w nim nie będzie. Ostrożnie postawiłem stopy na panelach wsłuchując się w odgłosy z środka. Telewizor gra na pewno. To znaczy że w domu jest hyung. Rzuciłem kurtkę niedbale na wieszak i pewnym krokiem wszedłem do salonu. Zaraz jednak zatrzymałem się w przejęciu i spojrzałem na mamę która siedzi na kanapie i spogląda na zegarek.
Mam przekichane.
-mamo?- spytałem cicho, chcąc powiadomić kobietę o moim powrocie.
- Choi Junhong. Gdzieś ty był?- zaczęła wymachiwać rękoma-Wiesz która jest godzina? Już po dwudziestej. Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś i nie powiedziałeś że gdzieś idziesz? Ja tu się martwię że...
- martwisz się?- przerwałem jej mając dość tych bzdur- Ty się martwisz? Dla ciebie liczy się tylko twoja praca. Ja i hyung spadliśmy na ostatni plan. Spójrz prawdzie w oczy- zacząłem krzyczeć- Nie ma cię w domu i nawet nie wiesz czy mam jakieś kłopoty. Już nic o mnie nie wiesz. Nie spytasz się mnie czy potrzebuje jakieś rady od matki czy mi w czymś nie pomoc. I nie jestem już dzieckiem- wytarłem policzki które nie wiadomo kiedy stały się mokre- Już dawno przestałem nim być. W dzień w który zostawiłaś mnie pod opieka hyunga. Wiesz co? Nie dziwię się że tata na tych delegacjach jest tak długo. Pewnie znalazł sobie w Tokyo jakaś lepszą...- i w tym momencie poczułem jak po moim policzku rozchodzi się ciepło a następnie ból. Złapałem się dłonią za niego już nawet nie próbując powstrzymywać łez. Spojrzałem się na mamę. Drżała i przyciskała dłoń do ust.
- ...kobietę- dokończyłem- Już nie będę ci wchodził w paradę. Możesz zająć się pracą- powiedziałem po czym skierowałem się do swojego pokoju. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem podkoszulek. Wepchnąłem go do swojego plecaka, który to nadal był na moich plecach. Jeszcze tylko wymieniłem książki na jutrzejsze lekcje i wyszedłem z pokoju. W salonie nie było już mamy. Spojrzałem na papiery porozkładane na ławie. Praca. Nawet w domu. Założyłem swoje znoszone air forcy i wyszedłem. Tak po prostu.


Stałem cały przemoczony w cienkiej kurtce, przed dobrze mi znanymi białymi drzwiami. Przestępowałem z nogi na nogę nie wiedząc czy przycisnąć mały czarny przycisk, czy odwrócić się tyłem do drzwi i iść przed siebie. Spojrzałem się na swoje dłonie, które od zimna zrobiły się lekko czerwone. Przejechałem nimi po mokrych blond włosach zaczesując je do tyłu, po chwili jednak pokręciłem głową tak że woda z włosów ochlapała drzwi, a one same zleciały mi na oczy. Odetchnąłem z irytacji i wyciągnąłem dłoń w kierunku dzwonka. Nawet mój palec nie dotknął przycisku, a drzwi otworzyły się i stanął w nich uśmiechnięty Youngjae.
- dłużej się nie dało?- spytał na wstępie ciągnąć mnie za rękaw.
- przepraszam. Pokłóciłem się z ma...
- wiem co się stało, bo wtedy zawsze przychodzisz do mnie- przerwał mi z uśmiechem.- poczekaj tu chwilę. Przyniosę ręczniki. Gdybyś wszedł tak do środka nie chciał byś wiedzieć co moja mama by ci zrobiła.- powiedział ciszej.
- Yoo Youngjae, nie strasz Junniego- w przedpokoju pojawiła się niska kobieta. Yoo podskoczył w miejscu i złapał się za serce. Mama Jae była zadziwiająco do niego podobna. Te same pulchne policzki i brązowe oczy. Gęste ciemne włosy odziedziczył jednak po ojcu. Jego brat też jest do niego podobny. Trochę wyższy z jaśniejszymi włosami, ale maja tak samo zadarte noski. Ogółem Jae, jest do pieszczenia,tulenia, gadania i czegokolwiek człowiek sobie zażyczy. Jest po prostu świetnym przyjacielem.
- mamo!- krzyknął i obrócił się do swojej rodzicielki- nie strasz mnie. Junhong dzisiaj u nas śpi.- poinformował ją i chciał objąć mnie ramieniem, ale w porę przypomniał sobie że nie ma na mnie suchej nitki.
- w porządku. Youngwon zawiezie was jutro do szkoły. Dobranoc Junnie- podeszła do mnie i ucałowała w policzek- i przyłóż lod do policzka.
- a ja?- jęknął jej najmłodszy syn.
- dobranoc Younggie- jego również pocałowała i z śmiechem skierowała się do swojej sypialni.
- twoja mama jest...
- wiem- powiedział z wymuszonym uśmiechem- teraz po ręczniki...i lód.

Już przebrany w suche i należące do brata Jae ubrania siedziałem na dywanie opierając się o łóżko. Woreczek z lodem przykładałem do czerwonego policzka. Nie wiedziałem że mama aż tak mocno mnie...mnie.... Że mama ma aż tyle siły.
- no, to o co poszło tym razem- spytał Jae wchodząc do pokoju z przekąskami. Drzwi zamknął nogą i rzucił wszystko co miał w rękach na dywan. Odrazu dobrałem się do pianek.
- o to samo co zwykle. Byłem u Himchana hyunga. Pomagał mi z fizyką. Przyszedłem trochę później. Miałem nadzieję że mamy nie będzie.
- ale była- dodał Jae przeżywając żelki.
- niestety- otworzyłem swoje opakowanie pianek i wpakowałem odrazu dwie.- zaceła mówic ze se o mne...
- Junnie błagam cię zjedz to i dopiero mów- przerwał mi Youngjae. Przełknąłem więc pianki i kontynuowałem.
- zaczęła mówić że się o mnie martwi. Powiedziałem jej wtedy wszystko to co we mnie siedziało.
- i za to cię spoliczkowała?
- niee- burknąłem wpychając do ust kolejną piankę.
- Junhong co jej powiedziałeś?
- zedwadaznelizsobiinna- powiedziałem szybko z pełnymi ustami. Zaraz jednak zostałem zdzielony przez głowę- no cho?
- przeżyj i mów- warknął starszy.
- o Boże- jęknąłem.- powiedziałem że tata pewnie znalazł sobie inna kobietę. Lepszą-dodałem. Ukryłem twarz w dłoniach i wydałem z siebie dziwny dźwięk.
- Junnie, błagam nie możesz tak mówić do swojej mamy- usłyszałem plask i już wiedziałem że Jae strzelił sobie dłonią w czoło.
- no wiem...ale mnie poniosło.
- musisz ja przeprosić.- powiedział poważnie odkładając opakowanie żelków na obrotowe krzesło.- i pogadać. Wytłumacz jej że też potrzebujesz jej uwagi.
- to nie jest takie proste!- powiedziałem kładąc sobie głowę na kolanach.
- wiem...
- nie, nie wiesz Jae. Ty masz kochającą się rodzinę. Mamę która zawsze znajdzie dla ciebie czas. Tatę z którym możesz pogadać i brata z którym możesz się wyszaleć. Nie wiesz jak to jest - powtórzyłem obejmując głowę ramionami.
- masz racje. Mogę sobie to tylko wyobrazić. I właśnie to robię. Twoja mama jest kobieta pracowitą, spełniającą się zawodowo. Potrzebuje tego do szczęścia. Co nie znaczy że ty jej nie jesteś do tego potrzebny. Ona na pewno uważa że ty już dorosłeś. Że nie potrzebujesz jej przy każdym kroku. Musisz jej to uświadomić że jednak chciałbyś aby ona była przy tobie.
- ciekawe jak?- powiedziałem patrząc na bruneta.
- rozmowa.
- tylko jak ja jej teraz w oczy mam spojrzeć? Powiedziałem taką rzecz. A ja naprawdę tak nie myślę! Powiedziałem to w gniewie- zacząłem histeryzować co objawiało się u mnie wymachiwaniem rękoma i piskliwym głosem.
- chodź tu- Youngjae objął mnie ramionami i zaczął głaskać po głowie. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, próbując unormować oddech.- jej też jest pewnie wstyd. Bądź co bądź...uderzyła cię. Musicie się dogadać. Kup kwiaty i przeproś, dalej samo wszystko się potoczy.
- myślisz?- spytałem wycierając kąciki oczu.
- tak myślę- odparł pocierając moje plecy.
Siedzieliśmy jeszcze moment w takiej pozycji czekając aż moje dreszcze przejdą do końca. Po chwili odsunąłem się od Jae uśmiechając słabo.
- dziękuję- powiedziałem cicho.- zawsze mogę na ciebie liczyć.
- a ja na ciebie- odparł podając mi opakowanie pianek. Zaśmiałem się i przyjąłem je z chęcią. Ugryzłem niebiesko białą i delektowałem się ich słodkim smakiem.
- gadałeś z Damchu?- spytałem niby od niechcenia.
- tak.
- i co?
- w porządku. Channie chyba miał rację. Daehyun wydaje się być zazdrosny. Tylko nie wiem o co. Nie pisze przecież tak często...
- piszesz- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Już nawet dzieci Jae(jego aparaty)odeszły na dalszy plan. Teraz jest tylko chłopak z instagtama który tak jak Youngjae uwielbia sztukę.
- naprawdę?
- ostatnio padł ci przez to telefon- przypomniałem. Po bodajże czwartej lekcji w piątek, telefon Jae padł z przemęczenia. Podpowiem że ciągle na nim pisał. Z relacji Daehyuna hyunga i Himchana hyunga pisał na nim nawet na lekcji, a gdy nauczycielka od chemii spytała go się o podaje wzoru na jakiś kwas, on odpowiedział" gdyby Shakespeare był kobietą, Romeo już dawno przeleciał by Julie." Cała klasa pokładała się z śmiechu, ale Yoo był zawstydzony, a pani Lee zniesmaczona. Skończyło się tylko na uwadze i zabraniu telefonu. O zgrozo!
- mniejsza z tym. Po prostu dobrze mi się pisze z tym chłopakiem. Mamy takie same poglądy. Jest miły i uprzejmy. Lubi piosenki Musiq Soulchild! Rozumiesz zna ich i lubi ich piosenki!
- ja też ich znam i lubię ich piosenki- powiedziałem na co brunet spojrzał na mnie sceptycznie- ojej, jedną piosenkę.
- dobra. Zmieńmy temat.
- na co?
- jak tam koleś z twojej klasy?
- ten nowy?
- ehe.
- miałem go oprowadzać dzisiaj po szkole...pani Jun mi kazała- zadałem szybko gdy Jae spojrzał na mnie z pytaniem w oczach.
- ach, pani Jun. Twoja potajemna miłość.
- nieprawda! Nie kocham jej!
- dobrze, dobrze. Co dalej?
- nic. Nie przyszedł- powiedziałem. Czekałem na niego dzisiaj pod szkoła czterdzieści minut. Czterdzieści minut marzłem i byłem głodny, a on się nie pojawił. Dobrze że godzinę po mnie chłopaki kończyło zajęcia więc spokojnie mogliśmy iść na ciacho i kawę.
- cham.- skwitował Jae
- co nie? I to jaki- powiedziałem. Spojrzałem się na Jae po czym wybuchliśmy gromkim śmiechem. Mam siedemnaście lat, a plotkuje jak sześćdziesięciolatka na bazarze. No pięknie.



I informacja. Począwszy od rozdziału trzeciego, opowiadanie będzie sprawdzała Natalia Kiryk. Powitajcie ją ciepło bo to osoba ktora pomaga w tworzeniu bloga. A co do Natali- cieszę się że zgodziłaś się sprawdzać te piśmiaki. Dziękowałam ci za to już na gadu i kakao, ale chcę jeszcze raz. Tak więc DZIĘKUJE BARDZO.
Liczę na komentarze i...
Do zobaczenia ;*

4 komentarze:

  1. Czyzby pierwszy komntarz?^^
    FF jak zwykle wymiata <3 Tak bardzo ciekawa jestem czemu Uppie nie przyszedl zobaczyc szkole z Zelo. No i czy na pewno zazdrosc Dae jest czysto przyjacielska! Wg mnie z tego cos jeszcze bd~~ <3
    Czekam na kolejny rozdzial~ ;3

    I dziekuje! <3 Tak jak pisalam, dla mnie to zaden problem i mam nadzieje, ze jakos sie przydan^.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tam że piszę z tobą właśnie na kakao. Co tam... Jak narazie nie ma Zelo jest Junhong. ^^ Bo nikt nie wie że Zelek tańczy po klubach. ;) I jesteś meega ważna a nie tylko przydatna. No zapamietaj to sobie a nie ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Yaa biedny Junnie. I biedny Daehyun. Fajnie opisujesz przeżycia... tak swobodnie ale i z smutkiem. Podoba mi się^^ Cieszy mnie również że dodajesz rozdziały systematycznie. Niektórzy biorą się za opko a w połowie zaczynaja kolejne. Przez to im siet wszystko gmatwa. Czekam niecierpliwie do środy. Weny i hwaiting :)
    Madzia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Że sięwam podoba oczywiscie ^^. Dziękuję za przeeemiły komentarz. Wiem że niektórzy zaniedbuja bloga bo np.piszą trzy opowiadania za jednym zamachem. Wiem bo czytam takiego bloga i się nieźle wkurzam gdy piszą że nie dodają rozdz. Bo nie mają weny. Mam nadzieję że mnie coś takiego nie spotka xdd.

    OdpowiedzUsuń