Więc tak...taka tam niespodzianka ^^ Mam nadzieję że przyjmiecie to opowiadanie ciepło. Jeszcze nie wiem ile będzie miało rozdziałów, ale na pewno będzie dłuższe niz "Understanding". Może 20 a może 30? Zobaczymy ;). Nazwy pairingu też nie dodaje. Zobaczycie go czytając to opko. Chętka naszła mnie oglądając trailer do najnowszej części "Step Up". I odrazu zaznaczam że jest to zwykłe opowiadanie opowiadające ( ^^ )o zwykłych chłopakach( i nie tylko ) i ich losach. Takie tam na odstresowanie. Miłego czytania i proszę o komentarze.
ROZDZIAŁ 1.
Obrót, wyskok, przysiad z kolejnym obrotem, odchylam się do tyłu, robię salto i ląduje na tak zwanych czterech łapach. Słyszę głównie wiwaty i brawa, ale mój przeciwnik nic sobie z tego nie robi i zaczyna tańczyć. Ja- dance Machine, on- b-boy. Nasze style tak się różnią od siebie, jednak uwielbiam na niego patrzeć. Już od czterech miesięcy przychodzę do tego klubu, bo wiem że i on tu będzie. W swoich ciężkich butach i bejsbolówce z bykiem, zasłaniającej oczy. Pamiętam naszą pierwszą bitwę. W klubie znalazłem się przez przypadek. Mój starszy brat zabrał mi klucze od domu i nie miałem jak się do niego dostać. Gdy do niego zadzwoniłem dowiedziałem się że jest w klubie "Apokalipsa". Wszedłem do niego bez żadnych problemów. Ochroniarz przepuścił mnie chyba tylko dla tego że byłem wyższy od niego. Szukałem brata wzrokiem po klubie, ale nigdzie nie widziałem jego czerwonej czupryny. Zacząłem kierować się więc w stronę baru mając nadzieje że go tam znajdę i wrócę spokojnie do domu. Niestety wpadłem na jakiegoś niższego typka przy okazji rozlewając mu czarny płyn na śnieżnobiałej koszuli. Zacząłem go przepraszać wycofując się do tyłu. W momencie w którym odwracałem się w stronę wyjścia straciłem ręką wszystkie szklanki jakie stały na ladzie baru. Cała ich zawartość poleciała prosto na spodnie chłopaka przy nim siedzącego. Ten jednak nie olał mnie jak ten poprzedni tylko zaczął krzyczeć że zalałem mu telefon. Go również zacząłem przepraszać, ale on powiedział że to go gówno obchodzi. Zacząłem panikować i rozglądać się próbując już na siłę znaleźć w tłumie brata. Wzrok zatrzymałem na konsoli DJ który akurat zapowiadał jakąś bitwę, cokolwiek to znaczyło. Koleś którego oblałem niespodziewanie złapał mnie za łokieć i zaczął kierować się na parkiet który nagle zrobił się pusty. Gdy tylko stanąłem obok niego w około nas utworzyło się spore kółko gapiów. DJ puścił jakąś skoczna piosenkę i mój poszkodowany zaczął tańczyć. Wtedy zrozumiałem co to za bitwa i nie wiedząc dlaczego przyjąłem jego wyzwanie. W końcu potrafię to robić. Chodzę na zajęcia taneczne. A potem zrozumiałem dlaczego to zrobiłem. Dla jednego powodu- rozrywki. Pomyślałem dlaczego by nie spróbować czegoś innego? Ja zawsze posłużny i grzeczny syn, który przynosi do domu dobre oceny i ma pełne zaufanie od rodziców, nigdy nie spróbowałem niczego zakazanego. A wizja bitwy z tym chłopakiem wydawała się mi właśnie taka. Zakazana. Grzeczny Junhong zmienił się wtedy na pełnego temperamentu i nie bojącego się niczego Zelo. Taki byłem tylko w piątki w nocy. W szkole pozostawałem małomównym dzieciakiem. Bo każdy mnie za takiego uważał. Nie posiadałem znajomych. Tylko trzech zaufanych i pokręconych przyjaciół. Daehyuna zwanego Damchu, świrniętego miłośnika sernika i czekolady, który kiedy ją przedawkuje zachowuję się jak na haju. Youngjae miłośnika Andersona- swojego aparatu. Tak nazwał aparat. Wszystkie nazywa. Oraz Kim Himchana grupową dive, który uwielbia pić kawę. Naprawdę uwielbia, bo potrafi wypić cztery duże mrożone americano, a po nich zachowuje się podobnie jak Dae po czekoladzie. Gdyby nie oni siedział bym przez cały dzień w swoim pokoju i odrabiał lekcje. To oni popchnęli mnie w kierunku tańca za co jestem im bardzo wdzięczny. To oni wyciągali mnie na próbowanie każdej z kaw. Co skończyło się paroma krztuszeniami. Najlepsza okazała się być frappe, najgorsza- americano( po werdykcie musiałem przeprosić Channiego, za to ze mi nie zasmakowała). I to oni nauczyli mnie pływać. No dobra pływać nauczył mnie Damchu i Himchan, bo Jae był zbyt pochłonięty fotografowaniem przyrody wokół jeziorka. Ale to jednak dzięki mojemu bratu poznałem Moona. B-boy'a, który tracił mnie ramieniem, na znak abym kontynuował walkę. Ja jednak spojrzałem na zegarek umieszczony na moim nadgarstu. Nie jest dobrze, Moon się spóźnił na naszą co tygodniowa bitwę, i teraz muszę wracać do domu. Podniosłem ręce na znak przegranej i bez żadnego pożegnania udałem się do wyjścia. Bo właśnie tak to zazwyczaj wygląda. Tańczymy pomiędzy sobą mniej więcej cztery piosenki. Następnie DJ zagaszcza na parkiecie i pyta sie kto wygrywa. Głośniejsze krzyki i wiwaty wyznaczają zwycięzcę. Potem rozstajemy się i, albo wtapiam sie w tłum i tańczę jeszcze chwile, lub odrazu uciekam do domu. Na samym początku zaznaczałem sobie kto wygrał bitwę, ale od pewnego czasu tego nie robię,ponieważ gdy mój brat spojrzał na ścianę z kalendarzem i zauważył zaznaczone na zielono cyferki, stwiedził że w te dni właśnie się masturbuje. Jednak wolę uniknąć rozmów na temat penisa i dziurek od klucza(cokolwiek to znaczy). Pseudonim Moona poznałem przy czwartej bitwie, kiedy to właśnie DJ podszedł do mnie i zapytał jak ma mnie przedstawiać. Odrazu odparłem Zelo. Ksywkę zaczerpnąłem z greckich mitów. Zelos- imię boga współzawodnictwa. Taki nick mam na "World of worcraft".
Wybiegłem szybko przed główne wejście, przy okazji potrącając kogoś ramieniem. Odwróciłem się szybko i jeszcze szybciej rzuciłem przeprosiny. Jeżeli za dwadzieścia minut nie będzie mnie w domu dostanę bure od mamy. Nie chce myśleć co by sie stało, gdyby dowiedziała sie o moich co tygodniowych wypadach do klubu. Heh, w sumie pewnie nic. Moi rodzice są tak zapracowani że już nie pamiętam kiedy razem jedliśmy obiad. Albo byle jaki inny posiłek. Tatę w domu można zastać średnio co półtora miesiąca i to na parę dni. Delegacje do Japonii są czasochłonne, ale również dobrze opłacalne. I jestem pewny ze z pensji taty spokojnie przetrwali byśmy miesiąc, ale nie mama też musi pokazać ze jest niezależną kobietą i że zasłużyła na stanowiska prezesa banku. Mam prawie wszystko. Ubrania, własny pokój, zwariowanych przyjaciół, równie pokręconego brata, tylko brak mi w tym rodziców.
Puściłem się biegiem gdy miałem do pokonania jeszcze tylko jedną ulicę do domu. Olałem nawet swój beret który zwiało mi z głowy jakieś pięć minut temu. Gdy byłem już pod swoim blokiem z ulga przyjąłem fakt że w naszym domu jest ciemno. Szybko wpisałem kod do furtki i gdy usłyszałem znane bzyczenie, znowu zacząłem biec do tylniego wejścia. Nie jestem głupi aby wchodzić przez główne. Portier który pilnuje porządku, mógłby wszystko wygadać mamie i po moim małym innym świecie zostały by tylko wspomnienia. Wpisując już kod do mieszkania mogłem sobie pozwolić na złapanie oddechu. Oparłem sie o drzwi i złapałem kilka głębszych oddechów. Przechodząc obok lustra w przedpokoju zauważyłem że wychodząc z "apokalipsy" nie sciągłem maski. Bo jakoś tak nie miałem pomysłu jak zamaskować twarz, aby w wyjątkowym przypadku nikt mnie nie poznał.
Gdy moje serce nie biło już szaleńczym rytmem, skierowałem sie do swojego pokoju aby przebrać się w piżamę. Bo jak to godzina dwudziesta druga a Junnie jeszcze nie śpi? Czasem się naprawdę zastanawiam czy moja mama myśli że zatrzymałem się w przedszkolu. Bo mając siedemnaście lat chyba mógłbym wracać później niż o dziewiętnastej. A wspomne jeszcze że wyjść mogę dopiero po odrobieniu lekcji. Czyli mam dwie godziny dla siebie. Bo kończę lekcje o piętnastej, a lekcje odrabiam mniej więcej półtorej godziny. Olewając to że w wtorki i czwartki mam zajęcia z kółka tanecznego. Oj tak, życie nastolatka jest ciężkie.
Nienawidzę poniedziałków. Oj tak to jest absolutna prawda. Wstanie za piętnaście siódma? Spoko. Spacerek dwadzieścia minut do szkoły? Dla mnie git. Ale żeby w poniedziałek-pierwszy dzień po weekendzie mieć pierwszą fizykę? To już lekka przesada. I ja naprawdę lubię ten przedmiot...tylko nauczyciela nie. Już od pierwszej klasy ma na mnie uczulenie. I chyba wiem dlaczego. Kiedy w pierwszej klasie szedłem do tablicy aby rozwiązać zadanie, położyłem swój podręcznik na biurku nauczyciela. Równanie rozwiązałem i szczęśliwy dostałem pierwsza ocenę z fizyki-piątkę. Prawą dłoń miałem brudną od kredy, więc chciałem podręcznik chwycić lewą i iść do swojej ławki. Niestety coś mi nie poszło i podręcznik ześlizgnął się z biurka po drodze zabierając z sobą wszystkie szklane rzeczy jakie były na nim. Pamiętam jak ostatnie probówki przez dwie sekundy bujały się na krawędzi biurka, aż razem z zawartością nie poleciały na parkiet. Zacząłem przepraszać, ale gdy spojrzałem na twarz profesora wiedziałem że mam przechlapane. Więc tak... nienawidzę poniedziałków.
Jak ja się cieszę ze w naszej placówce wszystkie klasy mają razem przerwę na obiad. Siedziałem właśnie z Dae, Jae i Himchanem przy naszym zwyczajowym stoliku i jak co poniedziałek zajadaliśmy się pizzą. Kto zjadł z nas najwięcej? Oczywiście że Daehyun bo on w swoim brzuchu pomieści wszystko. Chociaż ma poważną konkurencję w postaci Chana. Nie zdziwił bym się gdyby zjadł jeszcze swoje czekoladowe ciasteczka, które zawsze ma z sobą(a mówiąc zawsze, ma je zawsze)
- już nie mogę- Dae odsunął od siebie talerz z jeszcze jednym trójkącikiem. Wymieniłem z Jae zdziwione spojrzenia.
- ale jak to nie możesz?- spytał Yoo odkładając Melanie(swój aparat) na stół.
- nie mogę. Nie chce. Jestem pełny. Najedzony. Nie zmieszczę więcej...wymieniać dalej?
- hyung, wszystko w porządku? Zawsze zjadasz cztery kawałki pizzy.
- zjadłem dzisiaj na śniadanie podwójną porcje płatków- odparł głaszcząc się po brzuchu.
- majtków?- spytał Jae.
- co?- powiedział Kim.
- jakich majtków? Co majtków? Dlaczego ja nic nie wiem?
- to my nie wiemy o co chodzi! Daehyun hyung, zjadł podwójną porcję płatków.
- nevermind- rzucił Dae i wyciągnął z plecaka znane fioletowe pudełeczko- ciasteczko?- spytał się Jae podtykajac mu pudełko pod nos.
- nie, dziękuję. Jadłem obiad.- zwyczajowa gadka. Zaraz spyta się...
- ciasteczko?- pokazał na opakowanie, a ja już z przyzwyczajenia chwyciłem jedno i wpakowałem sobie całe do ust. Himchana nawet nie częstuje, bo wie że nie zje. Kiedyś miał bardzo przykre spotkanie z maką, oliwa i jajkami w domu Junga, gdy ten właśnie piekł ciastka. Powiem tylko tyle że do dzisiaj boi się foremek.
- chłopaki- zwrócił się do nas Damchu, zbierając okruszki z pudelka palcem.
- hmm?-mruknął Youngjae
- co było pierwsze. Jajko czy kura?
- Daehyunnie- Yoo spojrzał na niego z politowaniem.
- ale ja się na serio pytam. Jajko czy kura.
- w sumie, nie wiem- powiedziałem, zastanawiając się. Pytanie które wszyscy, zadają wszystkim. Ale jaka jest odpowiedź?
- jajko- wykrzyknąłem razem z Jungiem, zwracając tym samym uwagę na nasz stolik.
- kura, jełopy- mruknął Youngjae chowając Melanie do etui.
- a właśnie że jajko.
- kura.
-jajko.
-kura.
- jajko.
Spojrzałem z nadzieja na Himchana, ale widząc jego wzrok mówiący" nawet mnie w to nie mieszaj" odpuściłem. Taa, jak Daehyun i Youngjae zaczną się kłócić, nie ma bata. Nic nie wskurasz. Będę sie sprzeczać, aż nie znajdą odpowiedzi. Zawsze przeprosi ten który sie mylił. I zawsze jest to Daehyun. Kiedyś się pokłócili o rzęsy. A dokładniej to o to czy rosną. Daehyun twierdził że oczywiście, rosną. Jae za to odwrotnie. Chyba wiecie kto kogo przepraszał.
Wstałem gwałtownie od stolika, tak że wywróciłem krzesło. Znowu połowa stołówki skierowała zaciekawiona spojrzenia na nas.
- aishh- mruknąłem sięgając krzesło.
- nie przeklinaj- skarcił mnie Himchan.
- Junnie, ty sobie kiedyś coś zrobisz, kaleczko- Damchu zaczął zbierać swoje manatki, tak samo jak reszta.
- ja?
- tak ty- wskazał na mnie palcem- bo tylko ty potrafisz przewrócić się na prostej drodze. O własne nogi- dodał.
- mówisz mi hyung, że jestem kaleką?
- yep.
- no dobra. A kto nie zdał do trzeciej klasy bo w ciągu roku miał cztery razy nogę w gipsie. Ta samą nogę- podkreśliłem.
- wygrałeś- warknął.
- Junhong-jeden. Daehyun hyung- zero.
Równo z dzwonkiem opuściliśmy stołówkę i skierowaliśmy się na drugie piętro. Tylko w poniedziałki po przerwie obiadowej mamy lekcje obok siebie. Chłopaki matematykę, a ja swój ukochany przedmiot- historię. Lubię słuchać o rzeczach które już się nie wydarzą. Tak samo lubię osobę ucząca tego przedmiotu. Nauczycielkę a jednocześnie naszą wychowawczynie. Panią Jun Hyoseong. Jest to niska kobieta przed trzydziestką. Potrafiąca zarazić szczerym uśmiechem. Lubię ją nie tylko za uśmiech. Jest po prostu tak miła i uczynna że każdy w klasie ją lubi i ma do niej respekt. Podczas sprawdzianu gdy nie możesz sobie z czymś poradzić podejdzie do ciebie i poda parę wskazówek tak aby ułatwić ci rozwiązanie tego. Gdy masz problem lub zrobiłeś coś złego, nie idzie odrazu do dyrekcji tylko załatwia sprawę po cichu. Chyba że to naprawę grubsza sprawa.
Usiadłem w swojej ławce, odrazu wyciągając potrzebne rzeczy. Poukładałem wszystko równo i czekałem na panią Jun.
Gdy zabrzmiał dzwonek, a nauczycielka jeszcze nie przyszła po klasie rozległy się szepty. Bo nauczycielka Jun jeszcze nigdy się nie spóźniła. Zawsze na czas. Przebiegłem wzrokiem po klasie, ale widząc ze każdy zajmuje się sobą także olałem spóźnienie nauczycielki. Położyłem więc ramiona na ławce i ułożyłem na nich głowę. Jeżeli nikt się nie przejmuje, to ja też nie.
Po kolejnych pięciu minutach drzwi do sali rozwinęły sie i weszła przez nie pani Jun. Za nią smętnie stoczył się jakiś chłopak. Najpierw uderzyło mnie to jak jest ubrany. Ciężkie buty, poprzecierane spodnie. Zwykła biała koszula, której rękawy podwinięte zostały do łokci. I byle jak zawiązany krawat. Ale w oczy rzucał się nie jego strój, ale włosy. Fioletowe włosy stały do góry dumnie się panosząc.
Stanął obok nauczycielki i podniósł głowę. Odrazu przejechał wzrokiem po całej klasie. Nie wiem dlaczego ale pod wpływem jego kocich oczu po plecach przeszedł mnie dreszcz.
- proszę o ciszę kochani. Chce wam kogoś przedstawić- skinęła na chłopaka palcem tak aby przybliżył się do niej- to jest Moon Jongup. Wasz nowy kolega. Powiedz coś Jongupie.
- miło mi. Mam nadzieję ze przyjmiecie mnie ciepło- powiedział tak jakby mówił to już któryś raz z rzędu. Miał ciepły i miły dla ucha głos. Parę dziewczyn westchnęło i podparło się na ręce, aby lepiej obserwować nowo przybyłego gościa.
- ja też mam taką nadzieję- powiedziała pani Jun klepiąc Jongupa po ramionach- usiądź proszę za Junhongiem- wskazała na mnie palcem, a mnie po raz kolejny przeszły ciarki gdy Jongup spoczął na mnie wzrokiem. Patrzył się przez moment wogóle się nie ruszając aż nagle ukłonił się nauczycielce i zaczął kierować się do ławki za mną. Przez całą drogę patrzył sie na mnie(lub ja mam zwidy i po prostu patrzył sie na swoje biurko) Gdy przeszedł obok mnie do moich nozdrzy doleciał zapach jego perfum. Męski, który od razu się mi spodobał.
-Junhong- otrzeźwiałem i zdałem sobie sprawę że każdy w klasie sie na mnie patrzy.
-tak?
- jako przewodniczący oprowadzisz Jongupa po szkole, dobrze?
- tak proszę pani- odparłem.
Mam złe przeczucia.
A tak oto prezentują się nasi rywale podczas swoich bitew w "Apokalipsie". Szukałam zdjęć po tumblr, a okazało się że mogłam ich normalnie szukać w google grafika i też będą fajne.^^ Zmarnowałam dzień na to!
Zapowiada się naprawdę ciekawie :D
OdpowiedzUsuńPierwszy komentarz. Dziękuję. Parę akcji będzie się z sobą przeplatac. Bedzie pov Zelo , pov Jae itd. Mam nadzieję że czytając to nie będziecie się nudzić ^^
OdpowiedzUsuńNie ma opcji, że będę się nudzić czytając coś napisanego przez ciebie~ ^_~
OdpowiedzUsuńAwww~~ Dziękuję! Czytając takie komentarze mam ochotę odrazu pisać i się tym z wami dzielić. Ale nie dotrzymam obietnicy i będę wstawiala notki co środę xdd. Moje ego również rośnie ^^ Jeszcze raz z całego serca dziękuję <3.
UsuńYay! Nowy ff! I do tego partowka! Moje serce sie raduje i tanczy Hula~~ xp
OdpowiedzUsuńFic zapowiada sie mega ciekawie^^ i chyba wiem jakie bd juz pairingi, a przynajmniej mam nadzieje, ze znow bd DaeJae xD Jak dla mnie, ich nigdy za wiele <3 xP
Ciesze sie, ze dodajesz posty regularnie, bo juz nie moglam doczekac sie sr ze wzgledu na fakt, ze dodajesz nowy wpis^^ *-*
I chyba nie musze pisac, ze to opko bd genialne, co nie? Kurde, az Ci zazdroszcze, ze przez tak blahe rzeczy weny dostajesz... Ale to dobrze! Oby tak dalej! A jak trzeba bd to sama Ci filmy dam abys ciagle pisala xP
Weny i hwaiting!~
PS. Czekam na maila od Ciebie^.-
Do tego stopnia chce z Toba pisac, pomoc i wesprzec, ze kilka razy dziennie sprawdzam poczte^.- Chyba nie popadam w wariactwo, co? XP
DaeJae jest. Są najlepszymi przyjaciolmi i cieszą się sobą ^^ Po prostu ogladajac filmy czy czytając książki zastanawiam się jakby bapciaki wypadli w tym świetle. Jak narazie jest chyba spoko ?^^. I tak jescze...pisałam do cb chyba z 4 maile. Na onet i gmailu. Cały czas przychodza mi zwrotne, po angielsku ktorych nie kumam!! Może gadu gadu (jeżeli masz). Kurcze dlaczego czuję że cię wykorzystuje ? Chcę się z tobą dogadać, ale internet mi na to nie pozwala :'(
OdpowiedzUsuńSpoko, mnie trolluje elektronika w wystawianiu komentarzy i musze w ten sposob a nie jako odp. do Twojej wiadomosci... Wiec wiem jak to jest^.-
OdpowiedzUsuńKurde, nie wiem czemu nie dochodza do mnie maile.... Moze zle maila podalam? W nastepnym komencie podam wszystkie mozliwe namiary na mnie, wiec chyba uda sie nam skonatktowac xp
I nie wykorzystujesz mnie! Sama sie oferuje i truje Ci tylek swoja os xp
A co do samego ff to jest super!^^ I DaeJae!~~ <3 *^*
Jak wrócę do domu to do ciebie napiszę. Z wszystkiego co jest możliwe. Tez mam nadzieję ze się w końcu dogadamy ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń