ROZDZIAŁ 1
Prawda czy kłamstwo? Co byście wybrali nie znając pytania? Według Jonathan'a Carroll'a poznanie prawdy uzmysławia tylko, jak bardzo się myliłeś i jak wstrętny jest świat. A kłamstwo? Z definicji wynika że to tylko słowa które tak na prawdę nie mają sensu lub rzeczy które nie istnieją. Więc prawda to kłamstwo w masce, czy kłamstwo to prawda w masce? Czy może te dwie rzeczy się z sobą łączą dając...no właśnie prawdę czy kłamstwo? A wiedząc że zniszczysz komuś życie,że ten ktoś będzie miał ci to za złe, że nie będzie miał ochoty juz żyć w kłamstwie, powiesz mu prawdę?
Wakacje jednak maja swoje wady. Te sześćdziesiąt parę dni wolnego od szkoły, czy osób to tylko parę chwil które zapamiętujesz na zawsze,a reszta to nic nie warte sekundy. Sam się o tym przekonałem.
Dwudziesty drugi lipca. Środek lata. Mam cztery chwile które pamiętam. Pierwsza to ta gdzie rodzice urządzili małe przyjęcie z okazji zakączenia liceum i mój starszy brat usiadł na cieście. Śmieszna chwila. Druga to ta gdzie razem z Youngjae wybraliśmy się do wesołego miasteczka i dziki młyn przestał działać, a my utkneliśmy na samej górze. Jako ze Jae ma lęk wysokości musiałem temu coś zaradzić a pocałunki już tylko nie wystarczały. To był przełom w naszym związku. Trzecia chwila to impreza u mojego przyjaciela Himchana. Dowiedzenie się ze spotyka się z facetem, a raczej ujrzenie tego na własne oczy wryje się w pamięć już na resztę życia. Zresztą Yongguk okazał się naprawdę spoko kolesiem. Czwarta chwila. Spędzenie z Youngjae romantycznego wieczoru nad jeziorem. Oglądania gwiazd i długi spacer po plaży. Tylko te chwile mogę sobie przypomnieć teraz- miesiąc później.
Jako że nie należę do osób które lubią długo spać o godzinie ósmej już jestem na nogach i wymyślam co takiego dzisiaj porobię. Pierwszy sierpnia jeszcze tylko miesiąc wakacji i spowrotem nauka. Jedno mnie przekonuje do tego aby zaczął się już wrzesień. Świadomość tego że dopiero wtedy będę mógł przyjeżdżać swoim samochodem po mojego chłopaka z szkoły. Niech inni mi zazdroszczą. Chłopaka oczywiście. Po ogarnięciu swojego wyglądu, zrobieniu i zjedzeniu pożywnego śniadania składającego się z musli, zadzwoniłem do Youngjae z zamiarem obudzenia go. To już nasza mała tradycja. Ja ranny ptaszek, on popołudniowy. Zawsze go budzę. Móc usłyszeć jego zaspany głos to dla mnie melodia dla uszu. Ahhh...rozgaduje się. Gdy po trzecim sygnale nie odebrał zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co chodzi. Pierwszy raz tak jest. Zazwyczaj ma telefon pod poduszka i słyszy wszystko dokładnie. Wybudzi go nawet zwykle wibrowanie. Spojrzałem na zegarek wiszący nad drzwiami w kuchni. Jest dziesiąta, zazwyczaj o tej godzinie go budzę, rozmawiamy chwile wymyślając co dzisiaj będziemy robić, potem przypominam mu który dzisiaj jest i ile zostało do końca wakacji. Mówi ze gdy ja mu przypominam jakoś lżej mu, i nie jest mu tak smutno że z końcem sierpnia kończy życie. Trochę drastycznie to brzmi, ale wiem że Jae tak ma. Odłożyłem telefon na blat i zacząłem gorączkowo myśleć. Może się już obudzić i nie ma go w pokoju? A jeżeli ktoś sie włamał? Może właśnie teraz Youngjae mnie potrzebuje? Może ktoś go torturuje? A jeśli on juz nie żyj... Nie Daehyun, ogarnij czapę, dramatyzujesz. Uspokój się, chłopie jeden. Oddzwoni.
Minęło dwadzieścia minut w ciągu których zdążyłem wypić dwie szklanki soku i zjeść kawałek sernika mojej mamy. Mam wspaniały metabolizm wiec mogę wcinac ile chce, a ja bardzo lubię jeść. Umyłem wszystko po sobie i skierowałem się do mojego pokoju. Jestem sam w domu. Rodzice w pracy, a brat pojechał do swojej dziewczyny w Busan. Nudno mi. I jeszcze Youngjae nie odbiera telefonu. Samochód jest w naprawie, a pieszo odemnie do domu państwa Yoo jest prawie czterdzieści minut drogi.
- Zadzwonię jeszcze raz. Wcale nie jestem zaborczym chłopakiem- wybrałem numer i przyłożyłem telefon do ucha. Nie wiedząc dlaczego serce bije mi jak oszalałe, przyłożyłem do niego rękę mając nadzieje że dzięki temu zwolni. Jeden sygnał, drugi...
- halo?
Odetchnąłem z ulga. Czarne scenariusze pisze, co mnie opętało?
- halo? Daehyun?
- Youngjae, wstałeś wcześniej?- próbowałem zachować pogodny ton, aby na wstępie nie spytać się dlaczego nie odbierał.
- hmm, przepraszam. Tak wstałem wcześniej i...zatrzasnąłem się w łazience. Dobrze ze mama ma dzisiaj wolne. Uwolniła mnie dopiero pięć minut temu. - powiedział.
- ale nic ci nie jest?- spytałem na serio zmartwiony.
- nie, zatrzasnąłem sie tylko. Trochę sie wystraszyłem ale jest wporządku-westchnął, ale zaraz usłyszałem jak sie rozpogadza- To co będziemy dzisiaj robić?
- planuje lody i kino. Co ty na to?-spytałem jednocześnie włączając laptopa.
- brzmi świetnie. To o której?- nagle usłyszałem jakieś szmery, coś jak by maszynę.
- co robisz?- przytrzymałem telefon ramieniem i zacząłem wpisywać hasło na facebooka.
- erm...to mama włączyła blender. Ma dzisiaj robić jakieś ciasto.
-ciasto?- odrazu sie ożywiłem. Co jak co, ale gdy ktoś powie "ciasto" to ja jestem pierwszy.
-haha, tak ciasto Daehyun. Pewnie czekoladowe.
- wbijam do ciebie po spacerku. Za..- spojrzałem na zegar w rogu ekranu-...półtorej godziny?
- wporządku-czułem jak sie uśmiecha- ile jeszcze zostało?
- dokładnie trzydzieści dni. Wiem że to dziwnie zabrzmi ale już wolałbym aby był wrzesień, co nie?
-...
- Youngjae, jesteś?
- tak, tak... A ja wolałbym aby... sierpień nigdy sie nie skończył.
- mogłybyś wtedy spać do dziesiątej, co?- zaśmiałem sie ponieważ wiem jak ciężko jest Jae wstawać.
- taaa.
- co jest nie wyspałeś sie, jesteś jakiś nie mrawy.- wziąłem telefon w jedna rękę i wyprostowałem się na krześle. Zazwyczaj tryska z niego energia, wszędzie go pełno, a teraz ma głos tak przybity jakby ktoś zmarł.
- nie,nie. Po prostu jeszcze miesiąc i koniec wakacji.
- och, Youngjae, dobrze wiesz że jest tak co roku. Nie przyzwycziłeś się?
- w tym roku będzie inaczej- szepnął.
- wcale nie...chociaż no tak to twoja ostatnia klasa liceum, pomyśl sobie że ja idę na studia.
- ale ty dostałeś sie do wymarzonej uczelni.
- a ty spędzisz kolejny rok z profesorem Bangiem, tego ci nie zazdroszczę- aż sie skrzywiłem na wspomnienie nauczyciela od historii. Cały czas mógłby nas uczyć o wojnach.- Ale masz przy sobie jeszcze Jongupa. Będzie wesoło. Chyba ze chodzi ci o przerwy beze mnie- zapytałem zaczepnie.
- za dobrze mnie znasz. Przerwy bez ciebie są nic nie warte.
- no, ja myślę- zaśmiałem się.
-Daehyunnie?
- hmm?- mruknąłem. Uwielbiam jak sie tak do mnie zwraca.
- kocham cię wiesz?
- ja ciebie też kocham, mocno- westchnąłem- To widzimy sie niedługo.
- jasne. Narazie.
- pa
Rzuciłem telefon na łóżko Przeciągnąłem się. Kocham swoje życie.
Szedłem właśnie w stronę stolika z dwoma pucharkami lodów. Jednym o smaku zielonej herbaty, drugim zaś czekoladowym. Już z daleka widziałem jak Youngjae bawi sie kostkami cukru w pojemniczki. Nie ma chyba dzisiaj humoru. Ta akcja z łazienką musiała go nieźle wystraszyć. Siedzi zgarbiony z zagubionym wzrokiem, automatycznie obkręcając kostkę cukru w dłoni. Mam nadzieję że lody poprawia mu humor. Usiadłem na przeciw niego, stawiając mu lody tuż przed nosem.
- dla pana. Specjalnie na poprawę humoru- uśmiechnąłem sie do niego mając nadzieje że to pomoże. Jako tako pomogło, bo wymusił uśmiech.
- no weź Jae, uśmiechnij się. Dlaczego nie chcesz powiedzieć co się stało?
- nic się nie stało, naprawdę. Mam poprostu dzisiaj taki humor- odparł zanurzając łyżeczkę w lodach.
- bo ci uwierzę. Ty który tryskasz energia i emanujesz szczęściem?
- rodzice się pokłucili- rzucił spuszczając głowę. Okej tego sie nie spodziewałem.
- twoi rodzice? O co?- spytałem zdziwiony. Państwo Yoo to najlepsi rodzice jakich widziałem na świecie(oczywiście zaraz po moich). Mama Youngjae sama domyśliła sie ze jej syn jest homoseksualistom po tym gdy w wieku szesnastu lat widziała go razem z kolegą przed ich domem gdy się całowali. I ten pocałunek to był tak naprawdę jeden wielki niewypał. Ponieważ chłopak który całował mojego Jae założył sie z swoimi kolegami o to że dowiedzie iż jest gejem. Za to pan Yoo przyjął to nad wyraz spokojnie. Widać ze pragną tylko szczęścia swoich pociech.
- w sumie to sam nie wiem, ale...mama chodzi cały czas przybita.
- wszystko sie ułoży, zobaczysz- złapałem go za dłoń i splotłem razem nasze palce. Uwielbiam jego dłonie, są drobne jak na chłopaka i idealnie mieszczą sie w moich. Może to dlatego na tapecie w telefonie mam zdjęcia naszych dłoni?
- zawsze tak mówisz- uśmiechnął się do mnie.
- i zawsze tak jest.- odwzajemniłem uśmiech i zabrałem sie za pałaszowanie swojego pucharka lodów- no, wcinaj- wskazałem Youngjae jego lody. W całkiem miłej atmosferze skączyliśmy jeść. Humor Youngjae znacznie sie poprawił. Już nie smęci, a odpowiada normalnym tonem. Nie wiem dlaczego ale nie potrafię sie na niego gniewać. Znam go od drugiej klasy liceum, czyli dwa lata. Poznaliśmy sie w naprawdę dziwny sposób. Scena jakby wyjęta z filmu. Otóż ja jako wielki miłośnik jedzenia spieszyłem sie na stołówkę aby zdarzyć na tartę truskawkową(która całkiem szybko schodzi) Oczywiście udało mi sie ją dostać, do tego biorąc dwa kawałki pizzy i jak zawsze sok pomarańczowy. Kiedy szedłem już do swojego stolika moją ciekawość przyciągnęła piękna, okrąglutka i czerwoniutka truskawka na wierzchu ciastka. Nie mogąc sie powstrzymać chciałem ją zdjąć i zjeść. Trzymając wszystko w jednej ręce, druga starałem sie wyskrobać owoc. Niestety to się nie udało bo wpadłem na kogoś, kto szedł tyłem. Całe moje jedzanko(razem z tą śliczną truskaweczką) wyfruneło w górę. Chyba każdy ma tak, że jak już wie iż się wywróci, chcę się czegoś kurczowo złapać. Ja złapałem za marynarkę kolesia który na mnie wpadł. Przy okazji i jego jedzenie wyfruneło i razem z moim spadło na nas gdy już leżeliśmy na podłodze. No dobra on leżał, ja byłem troszeczkę przygniatany. Gdy podniósł głowę i spojrzał na mnie jego oczy nie wyrażały nic innego jak zdziwienie. Zresztą usta tak samo. Wszystko tworzyło piękne "O". Może ten moment był by i piękny i romantyczny gdyby nie to że Youngjae miał w włosach pełno jego sałatki i mojego soku. Tak na marginesie, ja nie byłem lepszy. Natychmiast zaczął sie podnosić i przepraszać, ale traf chciał tak ze poślizgnął sie jeszcze na swoim jogurcie i spowrotem wpadł w moje ramiona. Nie pozostało mi nic innego jak sie przedstawić. No i tak się zaprzyjaźniliśmy, a z czasem i zakochalismy. Jestem z nim od sylwestra tamtego roku i śmiało mogę powiedzieć że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
Czy gdy już myślisz ze nie może być lepiej, zawsze wszystko musi sie psuć? Zawsze w tym momencie gdy jesteś pewny że nic nie stanie ci na drodze do szczęścia? Czy człowiek nie może być cały czas szczęśliwy, tak aby tym szczęściem zarażały sie i inne osoby? Osoby które kochamy, czy te za którymi nawet nie przepadamy. I czy smutek też musi zarażać? Prawdą jest to że gdy kogoś kochasz dana osoba zaraza cię wszystkim. Od szczęścia zaczynając, na gniewie i smutku kończąc. I właśnie w tym momencie Youngjae zaraził mnie smutkiem.
Chciałem zrobić Jae niespodziankę. Dlatego też przyszedłem do niego z przekąskami, wczesniej nie informując go o tym. Otworzyła mi jego mama, jak zwykle uśmiechnięta i jak zwykle z ściereczką w ręce.
- dzień dobry pani Yoo- uśmiechnąłem sie do niej promiennie.
- witaj Daehyunnie- przepuściła mnie przez próg i ucałowała w policzek. Wita mnie tak odkąd pamiętam. - uprzedzając twoje kolejne pytanie. Tak Youngjae jest u siebie- zaśmiałem sie na to stwierdzenie. Ta kobieta naprawdę jest niemożliwa. Jakby czytała mi w myślach.
- dziękuję Pani- skłoniłem sie lekko na co kobieta tylko skręciła ścierkę i wycelowała w moje biodro. Podskoczyłem zdziwiony.
- nie jestem aż taka stara abyś musiał mi sie kłaniać- popatrzyła na mnie rozbawiona.-żebyś widział swoją minę- zaśmiała sie na co jej zawturowałem- co będziecie porabiać?
- mam jedzonko, obejrzymy może jakiś film.- powiedziałem ściągając buty. Zaraz dostałem swoje kapciuszki które były tylko i wyłącznie moje.
- jak coś będę w kuchni.- i schowała sie spowrotem do chyba swojego ulubionego pomieszczenia w tym domu. Nie czekając wbiegłem po schodach, ściągając po drogę plecak z ramion. Otworzyłem drzwi z uśmiechem, który jednak zaraz zgasł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz