Wiem ze dużą część was będzie rozgoryczona, a nawet zła, ale muszę to zrobić. ZAWIESZAM BLOGA !!! Nie chce juz drugi tydzień, odwodzić was i pisać ze dodam coś za tydzień, bo wtedy będę kłamać, czego bardzo nie lubię. Najzwyczjniej w świecie nie mam czasu na pisanie. Dużo rzeczy dzieje się teraz u mnie w życiu, ale główną przyczyna takiego a nie innego posunięcia jest szkoła. Jak na złość mam jutro bardzo ważną klasowke z fizyki a zachorowałam, plus naprawdę czuje się bardzo źle z tym że muszę was opuścić na jakiś czas. Ale spokojnie BvsL zostanie skończone, najpóźniej do maja. Będę dodawać rozdziały, ale nie już co tydzień w środę, ale np.co dwa tygodnie w piątki czy co parę dni. Mam nadzieję jednak że nie będziecie aż tak na mnie źli i w jakimś stopniu mnie zrozumiecie :')
Tymczasem mam nadzieję że razem przetrwamy do poniedziałku i wygramy rozprawę!! Bardzo wiele razy mam ochotę zrobić z BABYZ family hug *.*
Mało osób może to wiedzieć, ale nie zaczęłam aż tak kochać B.A.P tylko za ich muzykę, ale również przez fandom który od początku wydawał mi się najbardziej... Troskliwy, uczuciowy i ciepły.
Jeszcze raz baardzooo mocno was przepraszam.
Do po czytania...kiedyś :')
Stefa~
#ForeverWithBAP <3
P.S- jeżeli macie jakieś pytania, śmiało piszcie w komach, gdy znajdę chwile z chęcią na nie odpowiem :)
11 marca 2015
04 marca 2015
Battle vs.Love XVI
Witam was kochane Baby po przerwie. Ugh, nawet nie wiecie jak mi brakowało odgłosu klawiatury gdy dodaje rozdział ;D Nie no, żarcik. Rozdział byle jaki. Naprawdę ostatnio nie mam w ogóle czasu, usiąść i napisać czegoś porządnego. Cały ten rozdział pisany był pomiędzy lekcjami w czasie przerw. Brak czasu,nawet dla siebie, jest dołujący, ponieważ chciałabym dać wam coś super, ciekawego i ekscytującego, a przez ( głównie szkołę) nie mam nawet chwili aby pomyśleć nad fabułą -.- Ciekawostką jest to że to opko miało się skończyć wraz z końcem marca, ale chyba mi to nie pyknie i miesiącem zakańczającym BvsL będzie kwiecień xD
P.S- Mam do was prośbę. Jako iz to opowiadanie jest dla was, chcę aby w jak największym stopniu wam się podobało. Nie mam ani chęci, ani czasu, ani nie wiem jak się robi ankietę, więc proszę was abyście w komentarzach napisali czy:
1. Chcecie JongLo ( *.*)
2. Czy wolicie aby zostali przyjaciółmi ( ^^)
Wasz wybór ;)
Och i jeszcze jedno !! Mam zamiar was jednocześnie opieprzyć i podziękować za tak liczne wyświetlenia rozdziałów. Opieprzyć za to że się nie ujawniacie w komentarzach Myślę ze bloga czyta minimum 15 osób ( wnioskuje po tym ile razy ja wchodzę w dany rozdział na innych blogach. Myślę ze wy tez wchodzicie max.po 5-6 razy, nie więcej. Podziękować za więcej niż 100 wyświetleń ostatnich rozdziałów. Naprawdę teraz mam ochotę zrobić Baby hug :*
Pozdrówki ~
Obudziłem się w zupełnie obcym łóżko znajdującym się w obcym pokoju. Szybko zerwałem się do siadu czego odrazu pożałowałem, czując zawroty głowy.
- Och, obudziłeś się już?
Spojrzałem się w bok. W drzwiach do pokoju stał nie kto inny jak Youngjae- hyung ubrany w za duży bordowy sweter.
- Długo spałeś Junhong...- uśmiechnął się ale nie tym szerokim i szczerym uśmiechem co zawsze, ale smutnym i wyrażającym zawód-... A może Zelo?
- Skąd wiesz...- otworzyłem szerzej oczy. Youngjae podszedł do fotela który stał na przeciw łóżka, ale nie usiadł na nim lecz zaczął poprawiać kolorową poduszkę na nim leżącą.
- Powinieneś podziękować Yonggukowi za to ze był w tym klubie.- zaczął wygładzać czarne frędzelki, choć i tak nic nie zmusi ich by stały prosto. Nie patrzył się na mnie co było złym sygnałem. Wprost nienawidzę gdy Youngjae jest na coś zły, ponieważ on nie okazuje tego tak jak Himchan- hyung czy Daehyun. Youngjae będzie udawał że wszystko gra, jest w porządku, ale w głębi serca będzie czuł żal. Znam go już na tyle długo, aby wiedzieć że teraz jest na mnie zły. - Gdyby nie on, już dawno leżał byś na Oiomie! Gdzie ty masz głowę?!- podniósł głos rzucając poduszkę z powrotem na fotel.
- Hyung posłuchaj!
- Nie będę cie słuchał! I leż!- dodał gdy odsunąłem od siebie kołdrę. Wolałem go już nie denerwować, więc przykryłem się z powrotem, nic już nie mówiąc.- Zawiodłeś mnie i Daehyuna po całości! Dlaczego nam nie powiedziałeś?! Przyjaźnimy się do cholery!
- Nie krzyczy hyung...- powiedziałem cicho. Youngjae zaczął krążyć po pokoju, aby po chwili stanąć u nóg łóżka, a następnie usiąść obok mnie.
- Nawet nie wiesz co przeżyłem, gdy Yongguk do mnie zadzwonił. Gdzie ty masz mózg Junnie?- po kręcił głową przymykając powieki.
- Youngjae proszę cię, zrozum mnie. To jedyna moja odskocznia. Tylko w tym klubie przezywam coś innego niż na codzień. Tam mogę zaszaleć.
- Mogłeś chociaż nam powiedzieć... I to nawet nie o to się rozchodzi, tylko o wczoraj.
- Kiedy ja... Niewiele pamiętam.- powiedziałem uświadamiając sobie że moje ostatnie wspomnienie z wczorajszego wieczora to to, gdy musiałem iść do toalety, a następnie Mike próbujący mnie pocałować.
- Ten cały Moon cię znalazł.- usłyszałem od strony drzwi. Do pokoju wszedł Yongguk- hyung a za nim Daehyun z szklanka wody którą mi podał- Widocznie wiedział że zaczynam swoją zmianę. Kiedy przyszedł do mnie i powiedział że leżysz nieprzytomny w łazience pobiegłem do ciebie, a on się ulotnił. Dziwny koleś.
- Ale co się stało?-spytałem zdezorientowany.
- Do końca nie wiem. Najpewniejsze jest to że ten typek cię uderzył.
- A co z nim? Gdzie teraz jest?- zadałem kolejne pytanie.
- To ćpun.- wyjaśnił Yongguk- Stały bywalec klubu, już nie raz odwalał podobne cyrki. Policja nie ma za co go zatrzymać, bo nigdy nie znajdują przy nim towaru. Wczoraj był na głodzie. Szlaja się po mieście.
- Junhong, strasznie nas przestraszyłeś.- Daehyun usiadł po mojej drugiej stronie i poklepał mnie po ramieniu. Uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Przepraszam, naprawdę. Jeżeli tego chcecie przestanę tam przychodzić.- spuściłem głowę patrząc na szklankę z wodą.
- Jeżeli sprawia ci to frajdę, możesz chodzić oczywiście, ale pod jednym warunkiem.- Youngjae odgrywał dzisiaj role rodzica... Dokładnie to mamy która dostała okres.
- Jakim?- spytałem ściągając kołdrę z ramion, bo zrobiło mi się gorąco.
- Mówisz o tym mamie i my chodzimy z tobą.
- Ale ona mi zabroni!
- Zobaczysz że nie. Teraz odpocznij, miałeś w sobie narkotyk musisz wypocząć. Dzwoniłem do twojej mamy i powiedziałem że spałeś u mnie.
- Dziękuje i jeszcze raz przepraszam.
- Spoko, śpij dobrze.- powiedział Yongguk, wychodząc z pokoju z Daehyunem który uśmiechnął się do mnie machając. Youngjae również skierował swoje kroki ku wyjściu z pokoju, ale go powstrzymałem.
- Youngjae ?
- Tak?
- Jak to się stało?- kiwnąłem głową w stronę drzwi za którymi moment temu znikli Hyungowie.
- Masz na myśli relacje Yongguka i Daehyuna?- pokiwałem głową na potwierdzenie -Rozmawiają tak z sobą dopiero od wczorajszego wieczora. Gdy ja siedziałem z tobą oni rozmawiali. Widocznie znaleźli wspólny temat, ale jeszcze się żadnego nie pytałem.- Youngjae nie mógł ukryć uśmiechu. Jego przyjaciel i chłopak, którzy nie specjalnie za sobą przepadali w końcu znaleźli wspólny język, dzięki czemu najmłodszy z nich nie będzie teraz rozdarty. Obydwoje są dla niego ważni. Uśmiechnąłem się, zaraz jednak coś sobie uświadamiając.
- Pewnie zepsułem wam wczorajszy wieczór?
- Nie, coś ty.- Yoo machnął dłonią.- Wracaliśmy właśnie do domu. Byliśmy najpierw na długim spacerze, potem kopiliśmy sobie po gorącej czekoladzie. Uczyliśmy Joy chodzić na smyczy, ale i tak się nam nie udawało.- Joy to husky którego Younggie dostał na walentynki( podkreślam na WALENTYNKI) od Daehyuna. Psiak jest małą, szaro czarną kulką, która woli kłębek wełny od zabawek dla psów. Już widzę ten romantyczny moment podczas którego para DaeJae trzyma się za dłonie, idąc przez środek parku całuj... O właśnie!
- Całowaliście się?
- Co? Co to za pytanie?!
- Ha! Czyli tak?
- Ugh, no tak.- Youngjae potarł sonie kark, rumieniąc się.
- Wiedziałem!- teraz już uśmiechnąłem się szeroko i szczerze ciesząc się z szczęścia przyjaciół.
***
POV Youngjae
Wyszedłem z pokoju Yongguka roześmiany. Junhong pomimo zmęczenia potrafi rozweselić i sprawić ze czuje się zażenowany. Pytanie czy całowałem się już z Daehyunem kompletnie wybiło mnie z rytmu. Aż do wczorajszego wieczora nie mogłem się przełamać i pozwalałem jedynie na drobne czułości. Ale wczoraj były walentynki i wiedziałem ze Daehyun tez na coś czeka. To była moja niespodzianka dla niego. Wiem ze on mnie kocha, ja go tez, ale jeszcze mu tego nie powiedziałem. Po prostu gdy już zdobędę się na odwagę (wczoraj) coś tuz przed wypowiedzeniem tych dwóch krótkich slow sprawia ze nie mogę wydusić z siebie ani słowa.
Usiadłem pomiędzy Yonggukiem a Daehyunem na kanapie, w salonie starszego. To miło ze użyczył nam swojego domu pod nieobecność rodziców. Gdyby nie to nie miał bym gdzie przetransportować nieprzytomnego Juna. Trochę się przestraszyłem gdy Bang zadzwonił do mnie i powiedział że wiezie nieprzytomnego Choi do siebie. Chciałem dowiedzieć się co się stało, ale Yongguk stwierdził że NIE MAM się co denerwować i powie mi wszystko u siebie. Dobrze że obok mnie był Hyun bo inaczej dostał bym zawału, a nie lekkiej paniki.
- Co oglądacie?- spytałem opierając się wygodniej o bok Daehyuna, gdy ten objął mnie ramieniem.
- " Green Lantern" coś tam, o kimś tam, kto jest latarnią?- wyjaśnił Yongguk nawet nie patrząc na telewizor, lecz na swoją komórkę.
- Dokładnie.- Daehyun pokiwał głową - Same nudy. I brak fajnych efektów specjalnych.
- Potwierdzam.
Uśmiechnąłem się lekko już chyba wiedząc jaki wspólny temat sobie znaleźli.
- Yongguk, chciałbym ci podziękować za to że pozwoliłeś spać nam tutaj.
- Luzik. Zawsze jesteś mile widziany z przyjaciółmi.- uśmiechnąłem się w podzięce, zaczynając oglądać film.
- Przełączamy?- spytał po chwili ciszy Dae.
- Zdecydowanie.- odpowiedzieliśmy równo z Gukiem.
***
- Hyung, nawet nie wiesz czy trzeba to solić. Ja ci mówię ze tak!
- Ciszej. Nigdy nie soliłem wiec i teraz nie będę.
- A czy kiedykolwiek gotowałeś ryż ?
- Tak.
- Kiedy ty Yongguk przypalasz nawet wodę.- powiedziałem. Musiałem zasnąć na kanapie, podczas gdy Dae i Yongguk oglądali dalej "Hobbita". Z kuchni dobiegały mnie, nie tak ciche, głosy Junhonga i Banga. Podniosłem się z kanapy, następnie kierując się do pozostałej dwójki.
- Obudziliśmy cie?- spytał Yongguk pochylając się nad blatem.
- Nie, widocznie się wyspalem.- wzruszyłem ramionami, mówiąc prawdę- Gdzie Daehyun?
- Hyunga wezwała mama.- odpowiedział Junhong. Podjadał z miski marchewkę. Chciał to robić nie spostrzeżenie, co nawet mu się udawało, ale odgłos chrupania słychać było całkiem dobrze.
- Yhym, długo spałem?
- Trzy godziny. Robimy ryż z warzywami. Powiedz Yonggukowi- hyungowi ze ryż powinno się solić.- pożalił się Junhong.
- Oczywiście że tak.- przyznałem mu rację. Kto to widział aby nie solić ryżu.
- Pff, ciesz się dzieciaku.
- I się cieszę staruszku.
- Czy ty słyszysz jak on do mnie mówi?- pokiwałem głową- I nic z tym nie zrobisz ?- powtórzyłem ruch w duchu śmiejąc się- Aish. Brak szacunku.- Yongguk w końcu zabrał sprzed nosa Junhong, miskę z pokrojonymi marchewkami i jednym szybkim ruchem przerzucił je na patelkę.
- Youngjae- hyung?
- Tak?
- Będę musiał już iść.
- Już?
- Rodzice idą dzisiaj do kina. Chce iść z nimi.
- Acha. No dobra. Odprowa...- podniosłem się chcąc iść z nim lecz...
- Nie no co ty. Sam trafie.
- Okej, więc idź. Tylko uważaj na siebie!
- To narazie.- odsunął od siebie krzesło, niemal biegnąc do przedpokoju.- Dziękuje ci Yongguk- hyung.
- Nie ma sprawy. Wpadnij jeszcze.
- Na pewno.- ostanie co było słychać to trochę zbyt głośne trzaśniecie drzwiami i małe przekleństwo za nimi.
- Jest naprawdę super dzieciakiem...- zaczął Yongguk mieszając w patelni. Właśnie dołożył pokrojoną w kostkę paprykę, którą nie wiem skąd wyciągnął .
- I mało mądrym.- dopowiedziałem- Nie wiem dlaczego on nic mi nie mówił o tym że tańczy w tym klubie. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby nie ten cały Moon.
- Powiem ci że nie znam typka, ale wczoraj zachował się świetnie. Naprawdę...
- Sarkazm?- spytałem rozbawiony.
- I to jaki. Przyszedł do mnie, powiedział tylko " Junhong leży nieprzytomny w toalecie " i uciekł. Dosłownie. Myślałem że on idzie za mną, a idiota się zmył!
- No już się tak nie denerwuj.- wstałem i podeszedłem do niego chcąc się do czegoś przydać- Lepiej rób te warzywa, bo jestem głodny.
- Tak jest!
***
POV Junhong
To nie tak ze chciałem jak najszybciej wyjść od Yongguka, po prostu ja naprawdę chciałem iść na ten film z rodzicami. To naprawdę rzadkie gdy idziemy w czwórkę gdzieś razem, a gdy nadarza się taka okazja chce ja wykorzystać. Yongguk po lepszym poznaniu okazał się naprawdę, ale to naprawdę, świetnym facetem. Takim jakim przedstawiał go Youngjae, tylko trochę bardziej wyluzowanym i śmiesznym.
Zdjąłem swoje białe słuchawki z uszu wraz z wkroczeniem w blok. Standardowo za biurkiem siedział nasz woźny znowu czytając jakąś ospałą książkę. Widząc ze nawet nie podniósł na mnie wzroku skierowałem się do windy.
- Radze panu przejść się schodami. Winda się zacięła, reperują ja pomiędzy szóstym a siódmym piętrem.
- Och, dziękuje.- skierowałem się do drzwi ewakuacyjnych, a następnie je pchnąłem, zabierając się za długa wspinaczkę.
Zatrzymałem się tylko raz, po to aby zobaczyć ludzi pracujących przy szyldzie windy. Pierwsze co usłyszałem to nie były odgłosy wiertarki bądź innego narzędzia a krzyki, dziwnie mi znane krzyki.
- Długo to jeszcze potrwa? Ktoś chce się do mnie dostać a schodami nie da rady!
- Niestety jeszcze minimum trzy godziny.- odpowiedział głos, którego w ogóle nie kojarzyłem.
- Trzy gdy godziny?! Chyba sobie żartujesz!
Wychyliłem się zza rogu chcąc sprawdzić to jest tak nie miły i arogancki. Przeżyłem szok ponieważ przed otwartymi drzwiami do mieszkania stał... Jongup.
P.S- Mam do was prośbę. Jako iz to opowiadanie jest dla was, chcę aby w jak największym stopniu wam się podobało. Nie mam ani chęci, ani czasu, ani nie wiem jak się robi ankietę, więc proszę was abyście w komentarzach napisali czy:
1. Chcecie JongLo ( *.*)
2. Czy wolicie aby zostali przyjaciółmi ( ^^)
Wasz wybór ;)
Och i jeszcze jedno !! Mam zamiar was jednocześnie opieprzyć i podziękować za tak liczne wyświetlenia rozdziałów. Opieprzyć za to że się nie ujawniacie w komentarzach Myślę ze bloga czyta minimum 15 osób ( wnioskuje po tym ile razy ja wchodzę w dany rozdział na innych blogach. Myślę ze wy tez wchodzicie max.po 5-6 razy, nie więcej. Podziękować za więcej niż 100 wyświetleń ostatnich rozdziałów. Naprawdę teraz mam ochotę zrobić Baby hug :*
Pozdrówki ~
Obudziłem się w zupełnie obcym łóżko znajdującym się w obcym pokoju. Szybko zerwałem się do siadu czego odrazu pożałowałem, czując zawroty głowy.
- Och, obudziłeś się już?
Spojrzałem się w bok. W drzwiach do pokoju stał nie kto inny jak Youngjae- hyung ubrany w za duży bordowy sweter.
- Długo spałeś Junhong...- uśmiechnął się ale nie tym szerokim i szczerym uśmiechem co zawsze, ale smutnym i wyrażającym zawód-... A może Zelo?
- Skąd wiesz...- otworzyłem szerzej oczy. Youngjae podszedł do fotela który stał na przeciw łóżka, ale nie usiadł na nim lecz zaczął poprawiać kolorową poduszkę na nim leżącą.
- Powinieneś podziękować Yonggukowi za to ze był w tym klubie.- zaczął wygładzać czarne frędzelki, choć i tak nic nie zmusi ich by stały prosto. Nie patrzył się na mnie co było złym sygnałem. Wprost nienawidzę gdy Youngjae jest na coś zły, ponieważ on nie okazuje tego tak jak Himchan- hyung czy Daehyun. Youngjae będzie udawał że wszystko gra, jest w porządku, ale w głębi serca będzie czuł żal. Znam go już na tyle długo, aby wiedzieć że teraz jest na mnie zły. - Gdyby nie on, już dawno leżał byś na Oiomie! Gdzie ty masz głowę?!- podniósł głos rzucając poduszkę z powrotem na fotel.
- Hyung posłuchaj!
- Nie będę cie słuchał! I leż!- dodał gdy odsunąłem od siebie kołdrę. Wolałem go już nie denerwować, więc przykryłem się z powrotem, nic już nie mówiąc.- Zawiodłeś mnie i Daehyuna po całości! Dlaczego nam nie powiedziałeś?! Przyjaźnimy się do cholery!
- Nie krzyczy hyung...- powiedziałem cicho. Youngjae zaczął krążyć po pokoju, aby po chwili stanąć u nóg łóżka, a następnie usiąść obok mnie.
- Nawet nie wiesz co przeżyłem, gdy Yongguk do mnie zadzwonił. Gdzie ty masz mózg Junnie?- po kręcił głową przymykając powieki.
- Youngjae proszę cię, zrozum mnie. To jedyna moja odskocznia. Tylko w tym klubie przezywam coś innego niż na codzień. Tam mogę zaszaleć.
- Mogłeś chociaż nam powiedzieć... I to nawet nie o to się rozchodzi, tylko o wczoraj.
- Kiedy ja... Niewiele pamiętam.- powiedziałem uświadamiając sobie że moje ostatnie wspomnienie z wczorajszego wieczora to to, gdy musiałem iść do toalety, a następnie Mike próbujący mnie pocałować.
- Ten cały Moon cię znalazł.- usłyszałem od strony drzwi. Do pokoju wszedł Yongguk- hyung a za nim Daehyun z szklanka wody którą mi podał- Widocznie wiedział że zaczynam swoją zmianę. Kiedy przyszedł do mnie i powiedział że leżysz nieprzytomny w łazience pobiegłem do ciebie, a on się ulotnił. Dziwny koleś.
- Ale co się stało?-spytałem zdezorientowany.
- Do końca nie wiem. Najpewniejsze jest to że ten typek cię uderzył.
- A co z nim? Gdzie teraz jest?- zadałem kolejne pytanie.
- To ćpun.- wyjaśnił Yongguk- Stały bywalec klubu, już nie raz odwalał podobne cyrki. Policja nie ma za co go zatrzymać, bo nigdy nie znajdują przy nim towaru. Wczoraj był na głodzie. Szlaja się po mieście.
- Junhong, strasznie nas przestraszyłeś.- Daehyun usiadł po mojej drugiej stronie i poklepał mnie po ramieniu. Uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Przepraszam, naprawdę. Jeżeli tego chcecie przestanę tam przychodzić.- spuściłem głowę patrząc na szklankę z wodą.
- Jeżeli sprawia ci to frajdę, możesz chodzić oczywiście, ale pod jednym warunkiem.- Youngjae odgrywał dzisiaj role rodzica... Dokładnie to mamy która dostała okres.
- Jakim?- spytałem ściągając kołdrę z ramion, bo zrobiło mi się gorąco.
- Mówisz o tym mamie i my chodzimy z tobą.
- Ale ona mi zabroni!
- Zobaczysz że nie. Teraz odpocznij, miałeś w sobie narkotyk musisz wypocząć. Dzwoniłem do twojej mamy i powiedziałem że spałeś u mnie.
- Dziękuje i jeszcze raz przepraszam.
- Spoko, śpij dobrze.- powiedział Yongguk, wychodząc z pokoju z Daehyunem który uśmiechnął się do mnie machając. Youngjae również skierował swoje kroki ku wyjściu z pokoju, ale go powstrzymałem.
- Youngjae ?
- Tak?
- Jak to się stało?- kiwnąłem głową w stronę drzwi za którymi moment temu znikli Hyungowie.
- Masz na myśli relacje Yongguka i Daehyuna?- pokiwałem głową na potwierdzenie -Rozmawiają tak z sobą dopiero od wczorajszego wieczora. Gdy ja siedziałem z tobą oni rozmawiali. Widocznie znaleźli wspólny temat, ale jeszcze się żadnego nie pytałem.- Youngjae nie mógł ukryć uśmiechu. Jego przyjaciel i chłopak, którzy nie specjalnie za sobą przepadali w końcu znaleźli wspólny język, dzięki czemu najmłodszy z nich nie będzie teraz rozdarty. Obydwoje są dla niego ważni. Uśmiechnąłem się, zaraz jednak coś sobie uświadamiając.
- Pewnie zepsułem wam wczorajszy wieczór?
- Nie, coś ty.- Yoo machnął dłonią.- Wracaliśmy właśnie do domu. Byliśmy najpierw na długim spacerze, potem kopiliśmy sobie po gorącej czekoladzie. Uczyliśmy Joy chodzić na smyczy, ale i tak się nam nie udawało.- Joy to husky którego Younggie dostał na walentynki( podkreślam na WALENTYNKI) od Daehyuna. Psiak jest małą, szaro czarną kulką, która woli kłębek wełny od zabawek dla psów. Już widzę ten romantyczny moment podczas którego para DaeJae trzyma się za dłonie, idąc przez środek parku całuj... O właśnie!
- Całowaliście się?
- Co? Co to za pytanie?!
- Ha! Czyli tak?
- Ugh, no tak.- Youngjae potarł sonie kark, rumieniąc się.
- Wiedziałem!- teraz już uśmiechnąłem się szeroko i szczerze ciesząc się z szczęścia przyjaciół.
***
POV Youngjae
Wyszedłem z pokoju Yongguka roześmiany. Junhong pomimo zmęczenia potrafi rozweselić i sprawić ze czuje się zażenowany. Pytanie czy całowałem się już z Daehyunem kompletnie wybiło mnie z rytmu. Aż do wczorajszego wieczora nie mogłem się przełamać i pozwalałem jedynie na drobne czułości. Ale wczoraj były walentynki i wiedziałem ze Daehyun tez na coś czeka. To była moja niespodzianka dla niego. Wiem ze on mnie kocha, ja go tez, ale jeszcze mu tego nie powiedziałem. Po prostu gdy już zdobędę się na odwagę (wczoraj) coś tuz przed wypowiedzeniem tych dwóch krótkich slow sprawia ze nie mogę wydusić z siebie ani słowa.
Usiadłem pomiędzy Yonggukiem a Daehyunem na kanapie, w salonie starszego. To miło ze użyczył nam swojego domu pod nieobecność rodziców. Gdyby nie to nie miał bym gdzie przetransportować nieprzytomnego Juna. Trochę się przestraszyłem gdy Bang zadzwonił do mnie i powiedział że wiezie nieprzytomnego Choi do siebie. Chciałem dowiedzieć się co się stało, ale Yongguk stwierdził że NIE MAM się co denerwować i powie mi wszystko u siebie. Dobrze że obok mnie był Hyun bo inaczej dostał bym zawału, a nie lekkiej paniki.
- Co oglądacie?- spytałem opierając się wygodniej o bok Daehyuna, gdy ten objął mnie ramieniem.
- " Green Lantern" coś tam, o kimś tam, kto jest latarnią?- wyjaśnił Yongguk nawet nie patrząc na telewizor, lecz na swoją komórkę.
- Dokładnie.- Daehyun pokiwał głową - Same nudy. I brak fajnych efektów specjalnych.
- Potwierdzam.
Uśmiechnąłem się lekko już chyba wiedząc jaki wspólny temat sobie znaleźli.
- Yongguk, chciałbym ci podziękować za to że pozwoliłeś spać nam tutaj.
- Luzik. Zawsze jesteś mile widziany z przyjaciółmi.- uśmiechnąłem się w podzięce, zaczynając oglądać film.
- Przełączamy?- spytał po chwili ciszy Dae.
- Zdecydowanie.- odpowiedzieliśmy równo z Gukiem.
***
- Hyung, nawet nie wiesz czy trzeba to solić. Ja ci mówię ze tak!
- Ciszej. Nigdy nie soliłem wiec i teraz nie będę.
- A czy kiedykolwiek gotowałeś ryż ?
- Tak.
- Kiedy ty Yongguk przypalasz nawet wodę.- powiedziałem. Musiałem zasnąć na kanapie, podczas gdy Dae i Yongguk oglądali dalej "Hobbita". Z kuchni dobiegały mnie, nie tak ciche, głosy Junhonga i Banga. Podniosłem się z kanapy, następnie kierując się do pozostałej dwójki.
- Obudziliśmy cie?- spytał Yongguk pochylając się nad blatem.
- Nie, widocznie się wyspalem.- wzruszyłem ramionami, mówiąc prawdę- Gdzie Daehyun?
- Hyunga wezwała mama.- odpowiedział Junhong. Podjadał z miski marchewkę. Chciał to robić nie spostrzeżenie, co nawet mu się udawało, ale odgłos chrupania słychać było całkiem dobrze.
- Yhym, długo spałem?
- Trzy godziny. Robimy ryż z warzywami. Powiedz Yonggukowi- hyungowi ze ryż powinno się solić.- pożalił się Junhong.
- Oczywiście że tak.- przyznałem mu rację. Kto to widział aby nie solić ryżu.
- Pff, ciesz się dzieciaku.
- I się cieszę staruszku.
- Czy ty słyszysz jak on do mnie mówi?- pokiwałem głową- I nic z tym nie zrobisz ?- powtórzyłem ruch w duchu śmiejąc się- Aish. Brak szacunku.- Yongguk w końcu zabrał sprzed nosa Junhong, miskę z pokrojonymi marchewkami i jednym szybkim ruchem przerzucił je na patelkę.
- Youngjae- hyung?
- Tak?
- Będę musiał już iść.
- Już?
- Rodzice idą dzisiaj do kina. Chce iść z nimi.
- Acha. No dobra. Odprowa...- podniosłem się chcąc iść z nim lecz...
- Nie no co ty. Sam trafie.
- Okej, więc idź. Tylko uważaj na siebie!
- To narazie.- odsunął od siebie krzesło, niemal biegnąc do przedpokoju.- Dziękuje ci Yongguk- hyung.
- Nie ma sprawy. Wpadnij jeszcze.
- Na pewno.- ostanie co było słychać to trochę zbyt głośne trzaśniecie drzwiami i małe przekleństwo za nimi.
- Jest naprawdę super dzieciakiem...- zaczął Yongguk mieszając w patelni. Właśnie dołożył pokrojoną w kostkę paprykę, którą nie wiem skąd wyciągnął .
- I mało mądrym.- dopowiedziałem- Nie wiem dlaczego on nic mi nie mówił o tym że tańczy w tym klubie. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby nie ten cały Moon.
- Powiem ci że nie znam typka, ale wczoraj zachował się świetnie. Naprawdę...
- Sarkazm?- spytałem rozbawiony.
- I to jaki. Przyszedł do mnie, powiedział tylko " Junhong leży nieprzytomny w toalecie " i uciekł. Dosłownie. Myślałem że on idzie za mną, a idiota się zmył!
- No już się tak nie denerwuj.- wstałem i podeszedłem do niego chcąc się do czegoś przydać- Lepiej rób te warzywa, bo jestem głodny.
- Tak jest!
***
POV Junhong
To nie tak ze chciałem jak najszybciej wyjść od Yongguka, po prostu ja naprawdę chciałem iść na ten film z rodzicami. To naprawdę rzadkie gdy idziemy w czwórkę gdzieś razem, a gdy nadarza się taka okazja chce ja wykorzystać. Yongguk po lepszym poznaniu okazał się naprawdę, ale to naprawdę, świetnym facetem. Takim jakim przedstawiał go Youngjae, tylko trochę bardziej wyluzowanym i śmiesznym.
Zdjąłem swoje białe słuchawki z uszu wraz z wkroczeniem w blok. Standardowo za biurkiem siedział nasz woźny znowu czytając jakąś ospałą książkę. Widząc ze nawet nie podniósł na mnie wzroku skierowałem się do windy.
- Radze panu przejść się schodami. Winda się zacięła, reperują ja pomiędzy szóstym a siódmym piętrem.
- Och, dziękuje.- skierowałem się do drzwi ewakuacyjnych, a następnie je pchnąłem, zabierając się za długa wspinaczkę.
Zatrzymałem się tylko raz, po to aby zobaczyć ludzi pracujących przy szyldzie windy. Pierwsze co usłyszałem to nie były odgłosy wiertarki bądź innego narzędzia a krzyki, dziwnie mi znane krzyki.
- Długo to jeszcze potrwa? Ktoś chce się do mnie dostać a schodami nie da rady!
- Niestety jeszcze minimum trzy godziny.- odpowiedział głos, którego w ogóle nie kojarzyłem.
- Trzy gdy godziny?! Chyba sobie żartujesz!
Wychyliłem się zza rogu chcąc sprawdzić to jest tak nie miły i arogancki. Przeżyłem szok ponieważ przed otwartymi drzwiami do mieszkania stał... Jongup.
Subskrybuj:
Posty (Atom)