29 października 2014

Battle vs.Love VI


ROZDZIAŁ 6 
Zawsze myślałem, że jak coś się sypie to już po całości, zabiera ze sobą wszystko, relacje rodzinne, szkolne, życie towarzyskie. Okazuje się, że życie nie jest aż tak okrutne! Daehyun i Youngjae wrócili do swojego dawnego trybu przyjaźni, Damchu spał z piątku na sobotę u Yoo. Himchan-hyung nareszcie ograniczył się do dwóch kaw dziennie i weekend spędził u babci na wsi. Poprawiłem dwójkę z fizyki na cztery, a na zajęciach tanecznych zostałem pochwalony i dostałem wyróżnienie. I co najważniejsze, przeprosiłem i pogodziłem się z mamą, co prawda zajęło mi to całe trzy dni, ale w końcu, za sprawą Youngjae poszedłem do kwiaciarni i kupiłem spory bukiet fioletowych tulipanów, jej ulubionych kwiatów. Tak więc wydałem prawie całe swoje pieniądze, na wiązankę składająca się z trzydziestu łodyg. Dziwnie się czułem gdy prawie każda dziewczyna na ulicy się za mną obracała. Nie wiem czy patrzyły się na mnie czy na bukiet, ale to był dobry zakup, mama wzruszyła się, gdy mnie zobaczyła, a kiedy zacząłem ją przepraszać z jej oczu łzy lały się ciurkiem. Ona również przeprosiła za spoliczkowanie. A kolejnego dnia, w sobotę rano czekała mnie kolejna niespodzianka, w  końcu po dwóch miesiącach zjedliśmy rodzinne śniadanie i okazało się, że mama przeprowadziła rozmowę z tatą podczas, której zadecydowali, że jeszcze co prawda w tym roku niestety będą pracować tak jak dotychczas, ale od następnego tata będzie wylatywał rzadziej, a mama będzie  częściej w domu. I gdy wieczorem wybrałem się z rodzicami do kina na film fantastyczny miała miejsce ciekawa sytuacja. Tato poszedł kupić bilety, a ja z mamą popcorn. Stojąc w kolejce zauważyłem mojego brata... z dziewczyną. Hyung gdy tylko zobaczył mnie z naszą rodzicielką zaczął się głupio uśmiechać, lecz szybko zrzedła mu mina gdy zobaczył mój chytry uśmieszek i wzrok który spoczywał na naszej matce. O razu odgadł moje zamiary wyjawienia jej sekretu hyunga, a posiadaniu dziewczyny, więc zaczął wymachiwać dłońmi abym był cicho. Dobrze, że jego partnerka stała tyłem, dwa kroki dalej i rozmawiała przez telefon.
Tak więc pierwszy raz od dawna cały weekend spędziliśmy w rodzinnym gronie. Dokładnie, cały weekend a co za tym idzie, również piątek, gdyż nie poszedłem do"Apokalipsy". Jeżeli raz na jakiś czas mnie w niej nie będzie nic się nie stanie... prawda? Bo tak naprawdę nie podpisywałem żadnej umowy mówiącej o tym, że punktualnie o godzinie dwudziestej mam się pojawiać w klubie aby zabawiać publiczność tocząc małą bitwę z B-boyem. I nikt też nie wspominał, że ma sie to odbywać co tydzień.
Dobra passa skończyłaby się w poniedziałek rano, gdy na fizyce nauczyciel zrobił niezapowiedziana kartkówkę. Na szczęście, w niedziele wieczorem coś mnie tchnęło i przeczytałem dwa rozdziały z książki, dzięki czemu wiedziałem jak odpowiedzieć na siedem regułek. Szczęśliwy i zadowolony oddałem swoja kartkę, i wróciłem do swojej ławki. Mój wzrok sam powędrował do chłopaka, który siedział za mną, pochylał się nad ławką i przygryzał końcówkę długopisu. Usiadłem na swoim krześle i potajemnie spojrzałem przez ramie, jego kartka była pusta.
Od ostatniej rozmowy, a w sumie bardziej starcia z Jongupem nie zamienilismy słowa. Chłopak też chyba mnie olał. Do tego nie czuje na każdych zajęciach prądu przebiegającego przez plecy, co dowodzi że brało mnie tylko przeziębienie. Zauważyłem również, że na każdej przerwie Jongup znika, nie wyłapuje go wzrokiem na korytarzu, nie ma go w toaletach, na stołówce również się nie pojawia. Oczywiście go nie szukam! Tylko tak jakoś wyszło...

Długa przerwa. Stołówka. Już mogłem stwierdzić, że coś jest nie tak. Daehyun i Youngjae nie usiedli obok siebie, gdyż Jae zajął miejsce pomiędzy mną a Himchanem-hyungiem. Zapatrzony w telefon przyklapnął na siedzisku.
- Co tam u Banga? - spytałem chłopaka aby zacząć jakąś rozmowę. I to był chyba mój błąd, bo Daehyun hyung spojrzał na mnie gniewnie, a Youngjae od razu się ożywił.
- Jest zajęty. Chodzi na studia, pomaga rodzicom w pracy a jego starsza siostra jest w ciąży. - uśmiechnął się do telefonu gdy usłyszał sygnał wiadomości z kakao.
- Ma rodzeństwo? - Himchan zajrzał Yoo przez ramię na wyświetlacz, na co ten od razu przykrył go dłonią.
- Brata bliźniaka i starszą siostrę. Jest najmłodszy tak jak my! Czy to nie wspaniale? - aż podskoczył na czarnym krzesełku.
- Taa, fascynujące - mruknął Daehyun-hyung grzebiąc widelcem po pizzy, którą przyniósł Himchan. Nie zjadł ani kawałka. Youngjae spojrzał na niego po czym otworzył szeroko oczy.
- Co ja tu robię?
- Tu? Czyli?- spytałem.
- No tu - pokazał na krzesło - powinienem być tam - pokazał to po prawej stronie Dae. Wszystkie stoliki w stołówce mają po sześć krzeseł. U nas zajęte są tylko cztery. Czasami pięć gdy przysiadzie się do nas Sunhwa lub Jieun z klasy chłopaków. 
Podniósł swój plecak spod stolika i przetransportował się na krzesło obok Damchu. Uśmiechnął się do niego rozbrajająco a ten szybko spuścił wzrok na talerz. 
- Coś się stało? - Youngjae położył telefon na stoliku i odwrócił się bardziej w stronę Dae. Ten spojrzał na niego na ułamek sekundy po czym szybko przeniósł wzrok na telefon Jae.
- Nie, po prostu kiepsko spałem .- wzruszył ramionami.
- Nie powinieneś do późna oglądać seriali, bo potem się nie wysypiasz i chodzisz struty.
- Taa, muszę się wcześniej kłaść. Sorki chłopaki, ale zapomniałem wziąć podręcznika od matematyki, muszę po niego lecieć. - złapał szybko swoją torbę i wyszedł ze stołówki. Odprowadziliśmy go wzrokiem aż nie zniknął za szklanymi drzwiami.
- Biedny Daehyun, ostatnio chyba naprawdę kiepsko sypia. W sobotę wstałem pierwszy. Ja! Dopiero gdy zrobiłem śniadanie i je przyniosłem do pokoju, obudził się. Ale wyglądał jakby i tak nie spał pół nocy. - westchnął po czym lekko się uśmiechnął do telefonu który zaczął dzwonić.
- Nie kłóciliście się, prawda? - Himchan-hyung zaczął pić swoją wodę, jednocześnie próbując wyciągać lusterko z torby.
- Nie no coś ty! Dopiero co się pogodziliśmy. Mam nadzieję, że ten stan rzeczy utrzyma się jeszcze na długo. Nie lubię gdy się do mnie nie odzywa. - Youngjae chyba nawet nie wiedział co sobą prezentował mówiąc o Daehyunie w taki sposób. Widać było że się o niego martwi, a lekkie uśmiechy zamiast banana na twarzy za każdym razem gdy napisze Bang tylko to potwierdzały.
- Cieszy mnie to - Kim posłał kumplowi uśmiech - bo chyba wiesz o co Damchu się zawsze wkurza?
- O zdjęcia...
- Niestety nie.
- Nie? - spojrzał na mnie doszukując się jakichkolwiek oznak kłamstwa. Zaprzeczyłem głową i przymknąłem powieki - jak to?
- Powiedz mi, kiedy ostatnio mieliście maraton filmowy?
- Ostatnio...
- Nie licząc tego ostatniego.
- We...wrześniu?
- Echh. - Himchan zakręcił butelkę po czym pomasował sobie skronie. - Bang... Ile ma dokładnie lat?
- Dwadzieścia jeden, ale co to ma do rzeczy?
- Tak naprawdę to nic, pytam z ciekawości. A co studiuje?
- Himchan. O co ci chodzi? - Złość u Youngjae jest dosyć urocza. Nie wygląda jakby miał kogoś zabić, gdy marszczy noc i robi z ust dzióbek. Wręcz przeciwnie. Hyung wygląda wtedy...uroczo. I chyba naprawdę wplątał się aż tak w przyjaźń z Bangiem, że nie dostrzega innych rzeczy. Bowiem przyjaźń Youngjae i Damchu oparta jest na najszczerszej miłości braterskiej. Gdy ja - zagubiony trzynastolatek - wchodziłem w mury gimnazjum, nie wiedziałem co z sobą począć ale wtedy zauważył mnie Himchan-hyung, zaproponował oprowadzenie i pomoc w znalezieniu klasy. W bardzo pokręconych okolicznościach poznałem również Daehyuna-hyunga i Youngjae. Pierwszy raz spotkałem ich podczas kółka filmowego, na które zapisał się (tylko i wyłącznie) Yoo. Jako, że na kółku muszą być minimum trzy osoby Damchu i Himchan także się dopisali. W sumie i tak nic nie robili tylko oglądali film podrzucony przez panią od historii (wiem po jakim czasie sam zostałem w to wkręcony). Tak więc gdy drugiego dnia szkoły Himchan-hyung zaprowadził mnie do podziemi, nieźle sie przestraszyłem, lecz gdy otworzył drzwi od sali audiowizualnej wybuchnąłem śmiechem. Daehyun - jeszcze w czarnych włosach - wyglądał jak albinos, zresztą Yoo nie lepiej. Jako, że od końca lekcji do kółka filmowego jest godzina przerwy, przyjaciele poszli na zakupy, po składniki, tak aby Damchu mógł w domu zrobić ciasteczka. Jednak w sali zaczęli się przepychać i nie wiem co strzeliło Jae aby złapać opakowanie mąki i wysypać ją na przyjaciela. Damchu, nie chcąc być dłużny, chwycił wtedy za jajka no i... zaczęła się bitwa. Gdyby Channie wtedy nie przyszedł jestem pewien, że obiłoby się to o uszy grona pedagogicznego i nie zakończyło się na zwykłym upomnieniu przez nauczyciela. Pierwsze wrażenie zrobiłem dobre, bo kto by nie polubił osoby, która pomaga ci sprzątać? 


W domu jak zawsze powitała mnie cisza. Zasmuciłem się na moment, ale po chwili przypomniałem sobie, że jeszcze tylko półtora miesiąca i zacznę rodziców widywać częściej. Niestety tato dzisiaj wyjątkowo nie poleciał w delegacje a do biura po jakieś papiery, powiedział, że wróci razem z mamą ale późno, gdyż zabiera ją dzisiaj na kolację. Więc jestem pewny, że do jakieś... dwudziestej trzeciej będę sam. Szkoda, że hyung odwiedza nas tylko w weekendy, że też musiał wyprowadzić sie do akademika.
Rzuciłem plecak na fotel w salonie, a sam walnąłem sie na kanapę. Czy wy też tak macie, że gdy leżycie za długo na brzuchu zaczyna on was boleć? Dziwne.

Po jakiś piętnastu minutach nic nie robienia i spoglądania na przemieszczające się chmury, podciągnąłem się do siadu. Spojrzałem na duży zegarek wiszący zaraz nad wejściem do pomieszczenia, pokazujący szesnastą czterdzieści. Nie wiem dlaczego, ale gdy uzmysłowiłem sobie, że nic nie miałem w ustach od godziny dwunastej, od razu odczułem głód ściskający mój żołądek. Niechętnie podniosłem tyłek z wygodnej kanapy i pomaszerowałem (dosłownie) do kuchni. No i tu czekało mnie kolejne rozczarowanie. Spoglądałem ze złością na mały, biały kwadracik przyczepiony do lodówki żałując, że nie byłem w posiadaniu mocy Scotta z X-manow, jedna wiązka lasera na pewno zostawiłaby po kartce szary pył. Zgniotłem w dłoni głupi świstek oznajmiający mi, że mam iść na zakupy, na które nienawidziłem chodzić, bo zawsze zapominałem czegoś wziąć, nawet gdy miałem listę, przez co wracam się do domu minimum dwa razy. Lecz nie mając innego wyjścia, zgarnąłem pieniądze z pojemnika leżącego obok domku dla klucze przy okazji sprawdzając czy moje leżą grzecznie na dnie plecaka. Wyszedłem z mieszkania w ostatniej chwili, zabierając środek transportu którym mogę posługiwać się tylko po szkole. Zamknąłem drzwi na klucz, gdyż nie przepadałem i nie ufałem zamkowi na kod, następnie kierując się do windy. Gdy już jechałem ulicami Seulu przypomniało mi sie czego zapomniałem. Szalika! Gdybym go miał nie musiałbym chować teraz mojego dziwnego podbródka w kołnierzu szarej kurtki. Poprawiłem grzywkę, która wlatywała mi do oczu, po czym szybko włożyłem dłoń z powrotem do kieszeni.
Do sklepu dotarłem po dziesięciu minutach drogi. Sprawdzony market powitał mnie zielonym szyldem. Wszedłem do niego, nie chowając już tak policzków i dłoni przed zimnem. Chwyciłem koszyk i udałem się w paszcze lwa.


Dobra. Stwierdzam, że pojechanie do sklepu na deskorolce było dobrym pomysłem, ale powrót już niekoniecznie, nie dość, że dźwigam dwie torby, to deskorolka wysuwa mi się spod pachy. Zirytowany dmuchnąłem w grzywkę próbując ją odpędzić od włażenia w oczy, a gdy mój telefon zaczął wibrować, miałem ochotę zostawić wszystko na środku ulicy i pójść na frappe. Zamiast tego skierowałem się żwawym krokiem do przystanku autobusowego. Na mokrej ławeczce położyłem reklamówki a deskorolkę na chodniku, wyciągnąłem telefon, który nie chciał przestać wibrować. Spojrzałem na wyświetlacz i westchnąwszy odebrałem.
- Tak? - spytałem powoli.
- Junhong! - Youngjae kiedy chce potrafi naprawdę mieć mocny głos. Na przykład teraz tak wrzasnął do słuchawki, że aż zmrużyłem oczy i odsunąłem ją od ucha.
- Co się...
- Ratuj! Pomocy! Nie wiem co robić! Tu jest pełno noży! On chce mnie...
- Youngjae co sie dzieje? - powiedziałem drżącym głosem, próbując odpędzić łzy zbierające się pod powiekami. 
- Bang chce sie ze mną spotkać !
Co?
- Że co?
- Bang chce sie ze mną zobaczyć. Nie wiem co robić! - prawie, że zapłakał do słuchawki.
- I mam cię ratować? To dlatego zacząłeś tak panikować? Prawie mi serce wyskoczyło! - warknąłem do telefonu. 
- Junhong - pisnął - to poważna sprawa.
- Możemy porozmawiać u mnie... - spojrzałem na reklamówki. Mam genialny pomysł - w domu, ale musisz mi pomoc.
Dziesięć minut później zobaczyłem Youngjae biegnącego w moja stronę. Podniosłem się z ławki, tak aby mnie zauważył, podbiegł do mnie przytrzymując ramiączka plecaka aby nie spadły.
- Junnie... - zatrzymał się. Podniósł dłoń i oparł się o kolumnę z rozkładem autobusu. - Junhong. Ja..
- Najpierw zanieśmy to do domu, zrobię czekolady i się wyżalisz - uśmiechnąłem się podając mu siatkę. Wcale nie cięższą...wcale.


Śmiało mogę powiedzieć, że nigdy wcześniej nie widziałem Youngjae tak roztrzęsionego. Dobra raz, gdy w drugiej klasie zmarła mu babcia. Był z nią bardzo blisko. Zmarła ze starości, nie męczyła sie, po prostu... zasnęła. Youngjae przez około dwa dni nie chciał opuścić pokoju. W końcu Daehyun (mimo swojego przeziebienia) przyszedł do przyjaciela i z nim pogadał, nie wiem o czym, nie wiem jak, ale zadziałało.
Ale teraz gdy patrzyłem na Jae siedzącego u mnie w pokoju na łóżku, czułem sie dziwnie. Chłopak wyglądał jakby odciął się od świata, wpatrywał siś w pianki pływające w kubku. Nawet nie napił się go czekolady! Szturchnąłem go łokciem aby zwrócił na mnie uwagę, ten odwrócił twarz w moją stronę i aż przełknąłem głośno ślinę.
- Too... Bang napisał? - spytałem powoli obserwując jego reakcje. Wyglądał jakby za moment miał sie rozsypać.
- Yongguk - powiedzial z powrotem zaglądając do kubka.
- Co?
- Bang Yongguk. Lat dwadzieścia jeden. Metr osiemdziesiąt dwa wzrostu. Czarne włosy i równie ciemne oczy. Kochający sztukę i dzieci....
- Weź się zatrzymaj! - powiedziałem szybko widząc jak Jae sie rozkręcił. - Więc... Chce się spotkać ?
- W środę.
- W ta środę, za dwa dni?
- Tak, dokładnie, w ta środę. Boże! Ja się boję! - jęknął opadając głębiej w poduszki. Zaśmiałem się szczerze nie tylko z miny Jae przypominającej zgubionego szczeniaka, ale i przez to co powiedzial.
- Czego ty się boisz?
- A jeżeli coś mu we mnie nie podpasuje? Pomyśli, że jestem idiotą czy coś...
- Weź nie wymyślaj - odłożyłem swój pusty kubek na szafkę nocną i usiadłem po turecku przodem do Youngjae, patrząc w jego smutne oczy. - ile razy powtarzałeś mi abym się niczego nie bał?
- Ee... Ani razu?
- Rzeczywiście, to nie twoje słowa, ale bądź poważny hyung, spotykasz się w końcu z chłopakiem, który jest według ciebie idealny. Powiedz mi, dobrze ci się z nim pisało?
- Noo... nawet bardzo dobrze.
- No widzisz, macie wspólne tematy?
- Masę.
- Okej, a uważasz go za nudziarza?
- Nie! Zawsze mnie czymś zaciekawia.
- Jest chamem, gburem?
- Raczej dżentelmenem.
- Poprawia ci humor?
- Nieudolnie ale tak. - Youngjae uśmiechnął się błogo na wpół leżąc na moim łóżku. Wyglądał na rozmarzonego i odciętego od światła.
- Więc spotkasz się z nim w środę i sprawisz takie wrażenie, że zakocha się w tobie.
- Co?!
Co ja powiedziałem?

22 października 2014

Battle vs. Love V

Hejoo ^^.
 Tak więc piąty rozdział BvsL. Jak dla mnie jest nudny i takie tam...xd. No dobra, zapraszam do czytania( jeżeli ktoś czyta )i komentowania. Nie mniej jednak dziękuję za te odwiedziny na blogu których jest trochę mało. Pozdrawiam :)


Daehyun POV
- Nie wierzę. Co to w ogóle jest? Fuj. Ooo, to jest nawet spoko. - czasem się zastanawiam czy mówienie do siebie to choroba. Bo jeżeli jesteś sam, a chciałbyś się wygadać to chyba można powiedzieć to parę słów w przestrzeń. Lub do piłki jak Crusoe.
Właśnie przeglądałem aparat fotograficzny Yoo. Nawet nie wiecie jak się zdziwiłem. Moich zdjęć nie było aż tyle co na przykład: dań, widoków, czy Himchana i Junniego razem wziętych, ale było ich... sporo. Było parę podobających się nawet mi. Bądź co bądź Jae ma do tego smykałkę. Zdjęcie z początku wakacji kiedy to wybraliśmy sie cala czwórka nad jeziorko było super. Skakaliśmy z Himchanem z pomostu. Chan skoczył pierwszy i wzbił wodę w powietrze. Akurat gdy ja wykonywałem skok na pospolita "bombe" Youngjae pstryknął fotkę. Tak więc na zdjęciu jestem ja w blasku słońca piękny i młody z kroplami wody wokoło mnie. Dobrze że zdjęcie było robione od tyłu, bo gdy wskakiwałem nieźle sie darłem. Nie chciałbym ujrzeć ujęcia z przodu. Wracając do gorszych zdjęć., to gdzie gramy w piłkę i jestem cały w błocie już nie bardzo mnie zachwyca, a to gdzie wciągam ser już w ogóle. Niektóre są bardzo słodkie. Zazwyczaj jest na nich Junhong lub, które mi również się podoba, ojciec z synkiem. Takie fotki dają do myślenia. Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę. Z dwoma psami, bawiącymi sie razem z dziećmi na podwórku. Żona która robiłaby śniadania, i ja który gdy tylko przychodził by z pracy dostawał by masę buziaków w policzek.
- Oppa - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się więc i uśmiechnąłem do niewiasty jaką do mnie przywiało.
- Witaj Jieun.- powiedziałem wstając i odsuwając dziewczynie krzesło, aby usiadła. Przy kobietach rodzi sie przy mnie dżentelmen.
- Dziękuję Oppa. - dziewczyna zarumieniła sie lekko i usiadła. Położyła dłonie na stoliku i spojrzała na mnie czujnie - coś cię gryzie, prawda Oppa?- spytała przechylając trochę głowę.
- To aż tak widać? - zaśmiałem sie krótko, aby następnie spojrzeć pytająco na dziewczynę.
- Niestety. Siedzisz sam w bibliotece, zamiast z przyjaciółmi w stołówce.
- Ahh, bystra jesteś - rzuciłem wyłączając aparat.
- Nie mów tak Oppa! Rumienię się - poskarżyła się dziewczyna przykładając dłonie do policzków.
- Przepraszam.
- To nic. Jak chcesz możesz sie wyżalić. Może pomogę? - spytała krzyżując ręce w nadgarstkach.
- W sumie? Ile do końca przerwy?
- Dopiero się zaczęła. - spojrzała na delikatny łańcuszek zawieszony na nadgarstku. - jeszcze dwanaście minut.
- To faktycznie mam czas na swoje żale.
- Zamieniam sie w słuch - uśmiechnęła sie do mnie, po czym podparła brodę na dłoni i spojrzała wyczekująco.
- No to... pokłóciłem sie z Youngjae. Właściwie to nawrzucałem na niego. Drugi raz w ciągu dwóch dni. I to o bzdury! Po prostu... wiesz jak Younggie lubi fotografować?
- No pewnie, oppa. Robił zdjęcia na zakończenie roku.
- No właśnie. Wyszły super. Chodzi o to, że ja nie lubię jak ktoś robi mi zdjęcia. A on robi je non-stop. Z ukrycia. I wiesz, nie wiem jak wyglądam. Czy mam głupią minę, czy akurat nie robię czegoś dziwnego. A Jae jakoś nie pali sie do kasowania tych zdjęć. Na dodatek... znalazł sobie nowego kumpla. Cały czas ze sobą piszą.
- Piszą?
- Eee... koleś zaczął obserwować Jae na instagramie. Pisał pozytywne komentarze pod jego zdjęciami. Younggie zaczął mu za nie dziękować i również go obserwować. I tak jakoś wymienili się numerami telefonów. Teraz piszą z sobą na KakaoTalk. Bang - bo tak sie zwie ten koleś - ma podobne zainteresowania co Youngjae. I wiesz, a to piszą o jakieś książce, a to o piosenkę czy filmie. I nie jestem zazdrosny! Ja po prostu...
- Brakuje ci Youngjae. - stwierdziła dziewczyna, patrząc sie mi w oczy. Spojrzałem na nią zdziwiony. Czy brakuje mi Jae? Owszem od wakacji nie słyszę nic innego jak tylko "Bang to Bang tamto". Brakuje mi na pewno naszych wspólnie spędzonym piątków. Co tygodniowy maraton filmowy. Lubiłem też jeść z nim śniadania w soboty. Nigdy nie pozwalał mi pomóc z szykowaniem posiłku. Youngjae ma niesamowity talent kulinarny. Wylegiwanie się na kanapie po sytym żarełku i tak zwane opieprzanie się też mi nie przeszkadzały. Lubię leżeć z nim na kanapie. Ja z jednej strony on z drugiej. Przodem do siebie. Uwielbiam go wkurzać. Gdy widzę, że jakiś program go zainteresował, zaczynam gilgotać go stopą o tą należąca do niego. Rzuca mi wtedy wściekle spojrzenie i próbuje parę razy mnie odepchnąć. W końcu zirytowany siada prosto podkurcza nogi, obejmuje je rękoma. I wtedy to ja mam ochotę zrobić mu zdjęcie. Jego idealnego profilu. To jak kładzie podbródek na kolanach i z pasją ogląda programy popularno-naukowe. Brakuje mi Youngjae.
Spojrzałem na dziewczynę w szoku.
- Wiedziałam. Daehyun-oppa, pogadaj z Youngjae. Powiedz mu, że brakuje ci go. Zrozumie. - podniosła sie z krzesła i wygładziła swoja czarna spódniczkę. - zaraz zaczyna sie lekcja. Pogadaj z nim jeszcze dzisiaj Oppa, dobrze?
- Postaram się. - powiedziałem obracając w dłoni pasek od lustrzanki.
- Do zobaczenia Oppa - dziewczyna pomachała mi, a następnie skierowała swoje kroki do wyjścia z biblioteki.
- Dzięki Jieun. - krzyknąłem za nią przez co zostałem obdarzony gniewnym spojrzeniem bibliotekarki. Rzuciłem jej nieme przeprosiny, po czym sam podniosłem sie i chwyciwszy torbę również wyszedłem z biblioteki.

Gdy wchodziłem do klasy od fizyki od razu wychwyciłem uśmiechnięta Jieun i Sunhwe, które rozmawiały w swojej ławce. Jieun spojrzała sie na mnie akurat gdy wchodziłem. Uśmiechnęła się do mnie szerzej i spojrzała w stronę Youngjae siedzącego obok Chana z tęga miną. Zsunął się trochę z krzesła i skrzyżował ramiona na drobnej klatce piersiowej. Kim cały czas do niego mówił, ale widziałem, że Younggie jest we własnym świecie. Od razu zrobiło mi się smutno. Czy to przeze mnie w chłopaku pełnym wigoru nie ma nawet iskierki szczęścia? Podszedłem do ich ławki i położyłem Andersona na ławce. Jae uniósł wzrok z nad moich dłoni wprost na moją twarz. Wyprostował się od razu i udawał, że nic się nie stało.
- To twój aparat. Nic nie usunąłem. - powiedziałem zanim skierowałem się na swoje miejsce. Rzuciłem torbę na podłogę i potarłem nasadę nosa. Miałem go przeprosić! Czy to takie trudne? Jesteś idiotą Jung Daehyun!
Po skończonych zajęciach udałem się do swojej szafki aby powkładać niepotrzebne książki. Korytarze były puste, ponieważ musiałem wypytać się nauczyciela fizyki o poprawy testów. Tak, znowu dostałem pałę. Wkładałem książki powoli układając je starannie. Akurat w momencie gdy książka od matmy znalazła swoje miejsce przy innych, a ja wyciągałem bejsbolówkę, usłyszałem rozmowę zza rogu. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale też coś najbardziej ludzkiego. Więc jak każdy człowiek w takiej sytuacji, podszedłem dwa kroki aby wyjrzeć zza róg. Przy tablicy informacyjnej stał koleś z fioletowymi włosami i zawzięcie wykłócał się z kimś przez telefon. Chodził w kółko i ściskał mocno lewą pięść.
- Zrozum, że nie mogę. Chodzę do szkoły! Śmiej się, kurwa. Tobie by się przydała, debilu. Wczoraj sprzedałem cały towar. Tak, to oznacza ze już nic nie mam. Kurwa Bang, nie irytuj mnie bardziej. W tym tygodniu nie dam rady. Na razie. - chłopak zakończył połączenie po czym przywalił pięścią w ścianę. Oparł o nią czoło i odetchnął głęboko. Podniósł wzrok i wykręcił kolejny numer. Zaczął kierować sie ku wyjściu. Jedyne co usłyszałem to.
- Ten debil mnie załamuje. Znajdźcie mi kogoś innego.
Schowałem się za ściana i zacząłem intensywnie myśleć. Towar, sprzedał? Czy to jest... diler? W naszej szkole? Nagle mi się przypomniało. To nowy w klasie Junhonga. Wygląda na takiego co może zajmować się brudną robotą. Mam nadzieję że nie rozprowa.... Bang?! Czy on powiedział Bang? Kurwa, powiedział Bang! A jeżeli to ten Bang? Ten z którym pisze Yoo i uważa go za świetnego kompana? Kurde, Jae chce się z nim spotkać! Nie pozwolę aby coś mu się stało! Założyłem czapkę na głowę i zarzucając torbę na ramię wybiegłem ze szkoły.
Dopadłem drzwi kawiarni po czym otworzyłem je jednym płynnym ruchem. Jedna z kelnerek stojąca za ladą posłała mi zdziwione spojrzenie, druga uśmiechnęła się. Olałem je i spojrzałem w róg sali. Odetchnąłem cicho i rozluźniłem mięśnie. Biegłem przez całą drogę jak głupi jakimiś bocznymi uliczkami aby zdarzyć przed z chłopakami. A tu okazuje się że ich jeszcze nie ma. Zdjąłem bluzę i powiesiłem ją na wieszaku. Podszedłem do dobrze znanej mi kelnerki. Już chciałem złożyć zamówienie ale dziewczyna mnie wyprzedziła.
- Herbatę z cytryną i sernik. Wiem.
- Dziękuję. Byli...
- Jeszcze nie. Co się stało? Zazwyczaj przychodzicie razem.
- Pokłóciłem sie z Youngjae. - burknąłem.
- Mam coś na poprawę humoru - powiedziała robiąc coś pod ladą. Uśmiechnęła się do mnie jednocześnie wyciągając pomarańczowy talerzyk z sernikiem.
- Dzięki - uśmiechnąłem się do niskiej dziewczyny jednocześnie zatapiając łyżeczkę w puszystym cieście. Dziewczyna zniknęła za zapleczem. Hana - bo tak ma na imię dziewczyna, to kelnerka która zazwyczaj przyjmuje nasze zamówienia. Od pewnego czasu nawet nie musimy mówić jej co chcemy bo wie co każdy z nas zamówi. Himchan mrożone americano lub gorące w zimę i kawałek placka z owocami. Junhong dwie babeczki i frappe. Ja herbatkę z cytryna i sernik. Youngjae koktajl truskawkowy i tarte truskawkową. Ogólnie Yoo uwielbia truskawki. I tak po miesiącu przychodzenia do kawiarni dziewczyna zapamiętała co czwórka chłopaków zawsze zamawia. Hana okazała się również niezłą koleżanką. Jest starsza ode mnie o rok i studiuje na uczelni artystycznej taniec i rap. Tak więc Choi ma z nią wspólne tematy.
Złapałem za ucho mojego ulubionego kubka i upiłem łyka ciepłego i słodkiego naparu. Akurat gdy zjadałem ostatni kawałek ciasta Hana wyszła ze skrzynką towaru. Postawiłem talerzyk za ladą i spojrzałem na męcząca się dziewczynę. Widząc jak nie może zamknąć granatowych drzwi od zaplecza chciałem wstać i jej pomoc, ale wiem że nie wolno mi wchodzić za ladę.
- Siedź. Poradzę sobie - powiedziała dziewczyna gdy zauważyła, że kręcę się na krześle. Tylko ja kręcę się z nerwów. Gdzie ten Jae i reszta są. Wstałem od baru i zabierając swoja herbatkę udałem sie do naszego stolika.
- Poczekam na nich przy stoliku - powiedziałem do Hany. Ta pokiwała głową i znowu zniknęła. Usiadłem więc przed sporym regalem książek i czekałem na przyjaciół.

Gdy po kolejnych dziesięciu minutach nie przyszli myślałem ze rozniosę regał na strzępy. Już dziewiąty raz czytam wszystkie tytuły i próbuje przypomnieć sobie czy jakąś czytałem.  Tylko że nie mogę się skupić! Podskoczyłem na krześle gdy usłyszałem dzwonek nad drzwiami. Szybko odwróciłem sie do wejścia, ale okazało się, że to nie moi przyjaciele a jakiś mężczyzna o czarnych włosach. Zlustrował całą salę a następnie spojrzał na Hanę i uśmiechnął się pokazując dziąsła. Uśmiechnąłem sie w duchu. Kogoś mi przypomina. Gdy i mężczyzna zniknął za ladą wróciłem do swojego jakże interesującego zajęcia. Nie dane było mi skupić się na tytułach, bo znowu usłyszałem dzwonek. Odetchnąłem powoli i nawet wolniej obejrzałem sie przez ramie. I dopiero teraz zacząłem panikować. Wyprostowałem sie jak struna i spojrzałem na książki próbując znaleźć w nich odpowiedz na pytanie: Po co rzem tu przylazł? I co powiem Youngjae? Cześć stary. Wiesz koleś z którym piszesz to najpewniej diler. Raz usłyszałem jego przezwisko gdy jakiś chłopak gadał przez telefon o towarze. Położyłem głowę na białym stoliku i zacząłem ją walić o niego.
- Hyung? Co ty wyprawiasz? - spytał Junhong łapiąc moją głowę aby ją unieruchomić. 
- Sam chciał bym wiedzieć - odparłem patrząc na książki. Czytałem jedną. Youngjae mi pożyczył.  Jęknąłem w duchu i na nowo zacząłem walić głową o stół.
- Daehyun, opanuj się - Himchan złapał mnie za ramiona i obrócił w swoja stronę. - Będziesz debilu miał siniaka. - mruknął patrząc na moje czoło.
- Szkoda.
- Co ci się stało? - Junhong podrapał sie po nadgarstku a następnie klepnął obok Yoo.
- Pewnie za dużo słodyczy - Chan złapał za mój pusty kubek i spojrzał do środka.
Przeproś go!
- Co? - spytałem.
- Nikt o nic się nie pytał - Kim spojrzał na mnie czujnie. Następnie przeniósł wzrok na Jae a potem znowu na mnie. - Junnie chodź ze mną złożyć zamówienie.
- Ale Hana...
- Chodź, mam ochotę na twoja babeczkę.
- Naprawdę? - Choi od razu się ożywił i podniósł podążając za swoim hyungiem. - weź brzoskwiniową jest... - nie usłyszałem dalszej wypowiedzi. Podniosłem ostrożnie głowę, ale zaraz znowu ją zawiesiłem. Youngjae patrzy się wprost na mnie!
Jesteś mężczyzną. Przeproś go!
Czy jestem chory? Mam jakieś cholerne alter-ego, które mnie poucza? Zacisnąłem pięści i pewnie podniosłem głowę napotykając wzrok Jae. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie natarczywie jakby chciały coś ze mnie wyciągnąć. Przymknąłem swoje i policzyłem szybko do pięciu.
- Przepraszam - powiedziałem w końcu patrząc na kumpla. - nie powinienem tak mówić. Twoje zdjęcia nie są do niczego. Są mistrzowskie. - pogratulowałem sobie gdy kąciki ust Jae podniosły się na ułamek sekundy. - przepraszam też za obrażanie. Nie jesteś głupim... fotografem. Przepraszam Younggie. Naprawdę przepraszam poniosło mnie! Wybacz mi, proszę. - spojrzałem na jego twarz i nie mogłem uwierzyć. Uśmiechał się! Nagle podniósł się ze swojej ławki i usiadł na tej mojej. Poczułem jego ulubiony szampon, oczywiście o zapachu truskawek, gdy położył mi głowę na ramieniu. Następnie aż mnie zamurowało.
- To ja przepraszam. Wiem, że nie lubisz zdjęć a ja ci je ciągle robię - czy ten Yoo Youngjae, który uwielbia czytać i fotografować, którego ulubionym smakiem i zapachem jest truskawka i który zawsze chodzi spać o wyznaczonej godzinie właśnie mnie przeprosił? Chyba tak
- To nic. - spojrzałem w dół. Uśmiechnąłem się do siebie widząc jak Jae bawi sie swoim zegarkiem, a na ustach ma lekki uśmiech.
- Widzisz Junhong-ah? Dwie minuty. Tyle wystarczy im aby się pogodzili. - powiedział Kim niosąc tace z kubkami. Junnie za to trzymał ciastka. A jedno w buzi.
- Mhm - mruknął w odpowiedzi.
- To jeżeli nasze małżeństwo się pogodziło, to zapraszam do jedzenia.


 A więc powitajmy Bang Yongguka !!

15 października 2014

#Happy19thZeloDay

Hejoo ^^. Wy też nie wierzycie? Nasz Żelek dorosły !! Z okazji tego jakże wspaniałego święta powstał ten oto one shot. W tworzeniu pomagała mi bardzo Kiri :). Thank you :* Brak pairingu i podtekstów... albo może ;p. Zobaczcie czytając. Liczę na komentarze ^^


- Hyung błagam, nie mam już siły!
- Jeszcze tylko dwadzieścia minut.
- No dobrze. - zrezygnowany stanąłem obok Jongupa. Od trzech godzin wymyślamy i powtarzamy nasze solówki na najbliższą trasę po Japonii. Comeback zapasem, a więc i koncerty muszą być dopracowane. Youngjae już ma naszykowaną piosenkę. Jako jedyny z całego zespołu wie już co zrobi. A to mnie Jongup wygonił dzisiaj z dormu na salę treningowa dlatego, że "Zostało mało czasu i tylko my jeszcze nic nie mamy". Taa, a ja mam metr sześćdziesiąt.
Oparłem dłonie o kolana gdy powtórzyliśmy niemal cały układ. Jongup ma niesamowity talent, w trzy godziny - dwie trzecie układu.
Podszedłem do swojej torby aby napić się wody. Wydoiłem niemal całą jednym duszkiem. Odwróciłem się w stronę mojego hyunga, spoglądającego akurat na zegarek w telefonie, na którego co chwilę spoglądał.
- Czekamy na kogoś? - spytałem kładąc butelkę na podłodze.
- Nie - odwrócił się do mnie wkładając telefon z powrotem do swoich spodenek. - Masz ochotę na pizzę? Rekompensata za to, że Cię tak wycieńczyłem.
- Jasne! - ucieszyłem się. Ostatni raz sam na sam z Jongup-hyungiem byłem na siłowni jakieś półtora miesiąca temu. Każdy z członków B.A.P mówi, że najlepiej się ze sobą dogadujemy, ponieważ jesteśmy w podobnym wieku, ale to nie prawda! Według mnie dobrze rozmawia mi się z każdym z zespołu, jednak z Jongiem tworzymy Maknae Line, a dodatkowo oboje kochamy tańczyć przez co rozmowa idzie nam lżej.

Już odświeżony po krótkim prysznicu, czekałem na Moona pod salą. Przejechałem dłonią po swoich brązowych włosach. Do naszego pierwszego pełnego japońskiego albumu, stylistki zaszalały i tu nie chodzi o moje klaczki ale o włosy Jongupa. W warkoczykach wygląda... ciekawie. Na początku jak go zobaczyłem nie mogłem powstrzymać śmiechu za co był na mnie obrażony przez dobre pół godziny ale gdy go przeprosiłem wszystko wróciło do normy.
Uśmiechnąłem się do starszej pani, która akurat obok mnie przechodziła. Czasem zastanawiam się co siedzi innym w głowach. Bo o czym mogą myśleć osoby starsze? O wyglądzie? O swoim wieku? A może o życiu? Zawsze mnie to ciekawiło. Kiedyś spytałem się nawet Daehyuna-hyunga o czym myśli w danym momencie ale jedyne co odpowiedział to "o serniku" po czym wyszedł z salonu.
Gdy już chciałem się wrócić i pogonić Jongupa, ten wychodził z sali zakładając swoją bejsbolówkę by ukryć zaplecione włosy.
- Większość osób jest w pracy, szkole lub domu, wątpię aby ktoś cię rozpoznał. - to fakt. Gdy ostatnio wybrałem sie z Youngjae-hyungiem i Daehyunem-hyungiem na lody parę dziewczyn chyba nas śledziło ale to było około godziny siedemnastej, więc nie powinienem się dziwić. Znowuż,  gdy innym razem, wyszedłem z Himchanem-hyungiem na spacer nikt nas nie rozpoznał, pewnie dlatego, że było samo południe.
- Wole dmuchać na zimne, bo nigdy nie wiesz co się przydarzy. - szliśmy przez moment w komfortowej ciszy. - Zelo?
- Tak? - spojrzałem na niższego chłopaka. Akurat przechodziliśmy obok piekarni gdzie mają bajeczne bułeczki z marmoladą.
- Tak się zastanawiam... Myślisz, że będziemy mieli trochę wolnego na święta?
- Nie wiem hyung. Mam nadzieje, że tak ale wiesz to jak bywa...
- Wiem, chciałbym zobaczyć się z mama, nie widziałem jej od końca trasy.
- Ja też chciałbym zobaczyć rodziców. Ciekawe czy się zmienili. - uśmiechnąłem się na wspomnienie mojej rodzicielki robiącej kimchi. Wystarczy jedno pytanie na temat tej potrawy, a moja mama potrafi wygłosić referat. Zawsze tak było. Do tego tato siedzący przy stole i czytający gazetę, no i mój brat, wiecznie robiący mi na złość. Prawie co weekend ganialiśmy się pomiędzy kuchnią a salonem, mama dostawała wtedy szewskiej pasji a tato śmiał się i uspokajał żonę. Fajne czasy.
Weszliśmy do pizzerii i od razu zajęliśmy stolik w rogu pomieszczenia. Miałem ochotę na coś kalorycznego. Może nie aż tak, ale wiem, że na samej pizzy się nie skończy.
A jednak się skończyło. Zamówiłem pizzę i cole, a Jongup oczywiście hamburgera. Uwielbia je i pewnie dlatego przytył gdy byliśmy w Ameryce.
Spojrzałem na hyunga, który zawzięcie pisał coś na swoim telefonie.
- Coś się stało? - Jongup spojrzał na mnie na ułamek sekundy po czym szybko schował telefon.
- Nie, nie. Po prostu Himchan hyung napisał abyśmy już wracali. - złapał za kubek ze swoją colą po czym się podniósł a ja poszedłem w jego ślady.
Nie mogłem wytrzymać ze śmiechu gdy wchodziliśmy po schodach prowadzących do naszego dormu. Cały czas miałem w głowie minę Jonga gdy zobaczył kota przebiegającego przez jezdnie. Wyglądał jakby miał się na niego rzucić tylko aby go uratować.
- Przestań sie śmiać - burknął niczym obrażone dziecko.
- No przepraszam hyung, ale naprawdę wyglądałeś komicznie - tym razem powstrzymałem atak śmiechu. Włożyłem kluczyk do zamka po czym go przekręciłem i wszedłem do nieoświetlonego przedpokoju.
- Co tu tak ciemno? - spytałem ściągając kurtkę. Już chciałem włączyć światło, gdy Jongup chwycił mnie za nadgarstek i pociągnąć do salonu.
- Hyung co... - nie dokończyłem, ponieważ światło nagle się zapaliło.
- Niespodzianka! - krzyknął tłum osób w salonie. Zatrzymałem się w pół kroku nie wierząc w to co widzę. Członkowie zespołu, moi rodzice, noony z secret i hyungowie z untouchable, playteam. Wszyscy byli w naszym salonie. Odwróciłem się w stronę Jongupa stojącego za mną.
- Wszystkiego najlepszego Junhong-ah! - uśmiechnął się do mnie, po czym złapał za ramiona i poprowadził w tłumek. Wyszukałem wzrokiem rodziców i podbiegłem do nich od razu rzucając się mamie w objęcia i przytuliłem ją mocno powstrzymując łzy.
- Junnie, wszystkiego najlepszego - szepnęła mi do ucha. Po chwili oderwałem się od niej tylko po to aby przykleić sie do taty.
- No Junhong, teraz jesteś już pełnoletni - poklepał mnie po plecach. Odsunąłem się od niego uśmiechnięty.
- Zapomniałem o własnych urodzinach - odwróciłem się do zespołu. - a wy mi nawet nie przypomnieliście!
- To było zamierzone. - Himchan hyung podszedł do mnie z tortem i śmieszną urodzinową czapeczką na głowie - Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie - podstawił mi tort pod twarz. Zdmuchnąłem świeczki po czym przymknąłem powieki i wypowiedziałem w myślach życzenie. - spełnienia marzeń Zelobaby.
Od tego momentu zaczęło się składanie życzeń, chwalenie tortu (który zrobili Himchan-hyung i moja mama) oraz dawanie prezentów, zazwyczaj były to jakieś drobne upominki, które mimo to bardzo mnie cieszyły. Każdy podchodził, przytulał, klepał po plecach. Najbardziej pokręcone życzenia dostałem jednak od DaeJae, co w sumie nie było wielkim zaskoczeniem, tak samo jak prezent, który był dokładnie opakowany w papier w choinki (!) i dziwnie wygięty, Daehyun-hyung od razu wpakował mi w ręce.
- Dużo kasy - zaczął.
- Ma już ją. Miłości. - przerwał mu Youngjae
- Ją też posiada. Słodyczy!
- Aż za nadto. Sławy. 
- Ona też już jest. Zdrowia.
- Da się załatwić. Ciepła.
- Kaloryfery działają. Słodyczy.
- Mówiłeś to już hyung! - Youngjae spojrzał na wokalistę.
- Dobra panowie - podeszła do nas Sunhwa-noona.- daliście swój prezent i złożyliście życzenia to zostawcie solenizanta w spokoju, inny też chcą mu życzyć słodyczy - złapała obydwóch pod ramię i odeszła z nimi w stronę Yongguka-hyunga, wcześniej puszczając mi oczko. Zaśmiałem się cicho studiując pomieszczenia wypełnione ludźmi. Szukałem wzrokiem pewniej osoby, której nie mogłem wyłapać. Rozejrzałem się po zebranych ale nigdzie nie widziałem mojego brata, podszedłem więc do mamy.
- A hyung? Nie udało mu sie wyrwać ?
- Junhong, wiesz jak jest on zajęty... - położyła mi dłoń na policzku. Wtuliłem się w nią, ale przypomniałem sobie, że od dzisiaj jestem pełnoletni i że są tutaj starsze osoby, które uważam za ideał do naśladowania, więc odsunąłem się powoli. Usiadłem obok mamy na kanapie i dopiero teraz zauważyłem jaką transformacje przeszedł salon w naszym dormie. W oknach pełno było porozwieszanych kolorowych wstążek, nad wejściem znajdował się napis "Happy Birthday Zelo!", a sporo osób nosiło na głowach stożkowe kapelusze. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że powodem dla którego Jongup-hyung zabrał mnie na trening, był czas potrzebny reszcie zespołu na udekorowanie mieszkania.
Odruchowo wstałem gdy ktoś zadzwonił do drzwi, już chciałem iść otworzyć, gdy obok zmaterializował się Yongguk-hyung i posadził mnie z powrotem na kanapie.
- Ja otworze a Ty tu sobie siedź solenizancie - uśmiechnął się do mojej mamy, a następnie poszedł do przedpokoju. Z głośników ustawionych w każdym kącie pomieszczenia wydobywała się muzyka, udało mi się wyłapać parę słów po angielsku, ale przez gwar rozmów panujący w pomieszczeniu ledwo można było usłyszeć rytm piosenki. Jedyne co wyczaiłem to to, że obecnie leciał jazz.
- Junhong, oto druga niespodzianka. - odwróciłem się w stronę Yongguka, po czym zerwałem się z kanapy i wpadłem w ramiona mojego starszego brata.
- Hyung. - szepnąłem.
- Junhong, ale wyrosłeś - odsunął mnie na długość ramion i zlustrował od stóp do czubka głowy - i zmężniałeś - poczochrał mnie po włosach.
- Hyung. - powtórzyłem. Odkaszlnąłem i rozejrzałem się. Uff, każdy zajęty sobą.- Tęskniłem. - szepnąłem.
- Dlaczego szepczesz? - spytał się mnie, również szeptem.
- Nie wiem.
- To może przestańmy szeptać, bo ledwo cię słyszę?
- Okej, możemy przestać. - uśmiechnąłem się jeszcze raz. Od tak dawna nie widziałem brata, który przez to, że studiuje nie ma za dużo czasu. A już myślałem, że nie będzie go dzisiaj.

- To nieprawda! Przestałem mając półtora roku!
- Junhong, błagam. Pamiętam jak mając trzy lata chodziłeś i wołałeś "mniam mniam". - stwierdził mój brat powodując salwę śmiechu.
- To prawda. Nazywałem smoczka "mniam mniam"... Ale nie ssałem go do trzeciego roku!
- Ssałeś. - stwierdziłam moja mama.
- Mamo, nawet ty przeciwko mnie? Ja tu się próbuje bronić - chciałem wyglądać poważnie, ale nie mogłem, zaśmiałem się razem z resztą. Rozmowa zaczęła się od tego jak Youngjae stwierdził, że mając dziewiętnaście lat na pewno nie pozbędę się pewnych przyzwyczajeń. Czuję, że chodziło mu o mówienie przez sen, ale wtedy do akcji wkroczył mój brat i zaczęliśmy sobie przypominać co robiliśmy jako dzieci. Pewnego wakacyjnego dnia, mój brat zabrał mnie na wycieczkę rowerową. Chciałbym zaznaczyć, że miałem wtedy dziesięć lat a on dwanaście. Tak więc pojechaliśmy do pobliskiego lasku, wszystko było super, ścigaliśmy się, śmialiśmy, aż do momentu w którym to hyung stwierdził, że CHYBA się zgubiliśmy. Cóż gdybyśmy jechali główną ścieżką pewnie wrócilibyśmy do domu przed obiadem, ale że wybraliśmy te wydeptane przez człowieka wróciliśmy... Dosyć późno. Mama na nas krzyczała, tata dał karę. Nie było nas całe cztery godziny.
- Sok się skończył. - wskazałem na swój pusty kubeczek, w którym jeszcze niedawno wymieszany był sok jabłkowy z wódką. Mogę pić! - pójdę po karton - wstałem szczęśliwy, że jeszcze nie kreci mi się w głowie. 
- Pójdę z Tobą, jeszcze weźmiesz palca za smoczka i będziemy mieli problem - hyung wstał ze mną, przerzucił mi ramie przez barki i uwiesił się na mnie.
- Hyung - stęknąłem gdy specjalnie przestał stawiać kroki i musiałem go za sobą ciągnąć. - możesz się ogarnąć staruszku?
- Jestem od ciebie starszy tylko o dwa lata - stanął normalnie i wyminąwszy mnie wszedł do kuchni. Gadka o jego wieku zawsze działa.
- Czego szukamy? - spytał, ale i tak zaczął otwierać wszystkie szafki po kolei.
- Soku, który jest w lodowce. - sam podszedłem do maszyny i wyciągnąłem z niej karton, hyung w tym czasie przysiadł na blacie.
- No to Junhong... Jak to jest być pełnoletnim?
- Sam przez to przechodziłeś, powinieneś wiedzieć. - zauważyłem, również opierając się o blat.
- Błagam cię, ja nie byłem sławny i nie znał mnie cały świat.
- Nie przesadzaj... Ale masz racje, trochę się tego boje.
- Boisz?
- No bo... Jestem maknae a większość osób, w tym fani i członkowie widzą we mnie dzieciaka z lokami.
- No co ty! Wiesz co dał ci Daehyun i Youngjae-hyung?
- Nie.
- Ummm... To potem zobaczysz. Tylko uwierz, dużo osób ma cię za chłopaka który zaczął karierę jako dzieciak i musiał szybko dorosnąć, a to że gdy miałeś blond loczki wyglądałeś korzystniej niż teraz to inna bajka.
- Ej! - walnąłem go w ramię śmiejąc się. 
- Żartuję, żartuję - zawtórował mi rozmasowując ramie. - jesteś mężczyzną z krwi i kości, co będzie widać jutro na moim ramieniu.

- Już?
- Niestety.
- Ale chociaż jeszcze moment.
- Junhong pojedziesz do rodziców na weekend a wrócisz w poniedziałek - Himchan położył mi dłoń na ramieniu.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Tak więc musiałem pożegnać się z rodzicami i bratem. Wracali do Mokpo. A że tata przesadził z whiskey wypitym z Yonggukiem-hyungiem, mój brat musi ich zawieść.
Przytuliłem się do wszystkich po kolei, po czym zamknąłem drzwi opierając się o nie. Wypuściłem powietrze z płuc i uśmiechnąłem się lekko na myśl, że spędzę weekend z rodzina. Już dawno tak nie było.
Gdy wracałem do salonu, w przejściu dorwał mnie Jongup.
- Yongguk-hyung powiedzia, że dopiero teraz zacznie się zabawa. Zatańcz ze mną Zelo. No chodź - chwycił mnie za nadgarstek i poprowadził w stronę gdzie Daehyun, Himchan, Sunhwa-noona i Hana-noona już się bawili. Wyłapałem lidera przy laptopie akurat gdy podłączał drugi głośnik. Youngjae siedział na kanapie i grał w karty razem z Nahyun, Sungwonem i Kyungwookiem. Swoją drogą szkoda, że tylko Nahyun nas odwiedziła. Echh, czyli została u nas już tylko rodzinka TS? O Boże... Albo nie o Boże. W końcu od dzisiaj jestem pełnoletni! Mogę zaszaleć. Podszedłem szybko do grupki tańczących do piosenki 2ne1 " I love you" zremiksowanej przez Yongguka-hyunga i sam zacząłem poruszać się do rytmu.
Po dwóch godzinach impreza wcale nie podupadła, wręcz przeciwnie, Yongguk-hyung dwa razy zahaczył nogami o płyty zostawione na podłodze, aż w końcu runął jak długi. Siedziałem wtedy na kanapie razem z Hyosung-nooną i Youngjae. Nie wiedziałem, że są oni tak wytrwali w piciu alkoholu. Ja tu się zadowalam piątym drinkiem i już czuję, że kreci mi się w głowie, a oni sami wypili litrowa butelkę soju i nie widać aby coś było z nimi nie tak.
- Yongguk! Yongguk! Przycisz muzykę! - Himchan-hyung krzyczał do lidera, ale ten miał na uszach słuchawki, więc był zmuszony samemu to zrobić. - Zelo! Trzecia niespodzianka!
- Myślałem, że trzecią niespodzianką jest wyjazd na weekend do rodziców.
- Eee... no tak. Sorki wypiłem, nie czepiaj się. Tak więc - odchrząknął. - Zelo czwarta niespodzianka. - wyciągnął zza siebie swój telefon.
- Twój telefon to niespodzianka?- spytałem się dla upewnienia.
- Nie pabo! - wystukał coś w klawiaturze po czym wręczył mi urządzenie. Wziąłem je do ręki i obróciłem parokrotnie. Nie widząc w nim nic specjalnego spojrzałem jeszcze raz na hyunga, a następnie na Hyosung-noone. Ta pokazała mi abym przyłożył go do ucha, co uczyniłem.
- Halo?
- Junhong-ah? - prawie pisnąłem rozpoznając ten głos.
- Seurgi-hyung!
- No witaj dzieciaku... No chyba już nie taki dzieciaku.
- Co u ciebie? Dobrze cię żywią? A zdrowie? Dobrze się czujesz? Mam nadzieję że nie schudłeś za bardzo. Nie jest ci tam zimno?
- Zelo, Zelo, Zelo - zaśmiał się - jestem w wojsku, a nie na poligonie. Wszystko okej... A u ciebie?
- Jest zajebiście - Daehyun wcisnął się w miejsce pomiędzy mną a Yoo i wykrzyknął do komórki którą włączyłem na głośnomówiący
- To kto został na waszej małej imprezce?
- Małej?
- Zatłukę ich - usłyszałem szept.
- Co się stało? - spytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Nic Junnie. Nic, tylko możesz przekazać Hyosung, Yonggukowi i Himchanowi, że jak już wrócę to mnie popamiętają.
- Też cię kocham!~ - wykrzyknął Himchan aktualnie siedzący na ławie.
- Czyli kto był?
- Moi rodzice i brat.
- Tylko?
- T-tak.
- Powiedzmy, że ci wierzę, a teraz tak na poważnie. Junhong-ah wszystkie najlepszego, spełnienia marzeń i abyś dalej realizował się w życiu.
- Dziękuję hyung.
- Niestety muszę kończyć. Nie mam za dużo kasy, a tu telefony działają tylko na nią.
- Ej, ej! Poczekaj moment, mamy ci coś do powiedzenia - Youngjae szybko wstał  i obiegł całe mieszkanie. Po momencie wrócił z reszta.
- Na cztery - szepnął.
- Jeden.
- Co się dzieje? - spytałem szybko Himchana.
- Dwa.
- Wykrzyknij "saranghae"
- Trzy. Cztery!
- Saranghae! - każdy krzyknął w innym momencie przez co w ogóle nie można było nas zrozumieć.
- Oww, ja też was kocham.
- Dzięki bogu zrozumiałeś - odezwała sie Hana-noona zza mnie.

 Jako solenizant musiałem odprowadzić gości. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że dwudziesta czwarta to odpowiednia godzina aby udać się do swoim dormów, bądź co bądź, jutro mamy trening. Wszedłem do salonu i od razu parsknąłem śmiechem, Youngjae siedział obok Daehyuna-hyunga i pstrykał mu fotki, a Himchan hyung ogarniał salon i narzekał.
- Jae, chodź tu i mi pomóż. - włożył stosik plastikowych kubeczków do worka na śmieci - mówi się do ciebie! Yoo Youngjae! Twoja mama ma ponętne ciało! Aish dzieciaku, oszaleć z wami można.
- Ja ci pomogę hyung.
- Nie Junhong. Masz urodziny. - przerzucił sobie worek przez ramie i skierował się do kuchni. - Ale możesz zobaczyć co z Bangiem, wcześniej nie wyglądał za dobrze - powiedział po drodze.
- Umieraaam. Younggie, pomóż mi - Daehyun wyciągnął dłoń w stronę Yoo.
- Jeszcze tylko jedno zdjęcie. Powiedz kimchi! - widać było błysk flesza i ciche westchniecie.
- Już nigdy nie ścigam się z Tobą na żarcie.
- Bo następnym razem wygram?
- Nie... bo jesteś martwy - chciał się podnieść lub tylko przewrócić się z brzucha na plecy, ale mu to nie wyszło - ale to od jutra.
Zostawiłem parę narzekających hyungów i udałem się do łazienki. Yongguk na początku pił whikey z moim tatą, później Sleepy przyniósł jakiś alkohol więc nim też musiał się napić a do tego jeszcze Jieun-noona kazała mu towarzyszyć Secret przy butelce wina. Nie dziwię się, że źle się czuje. Otworzyłem drzwi do łazienki i do moich uszu dotarł aż nazbyt charakterystyczny odgłos.
- Hyung, w porządku? - zajrzałem do toalety. Obok lidera stał Jongup i głaskał go po plecach.
- Zelo-ah lepiej stąd idź i oszczędź sobie takich widoków w urodziny. - Jongup sam się skrzywił i popędził mnie ruchem dłoni. Wycofałem się z pomieszczenia uśmiechając się w duchu. Mógłbym mieć codziennie urodziny. Nic nie muszę robić!

08 października 2014

Home.

Witajcie BABYZ ^^.
 Jak tam u was? Wszyscy zdrowi i wypoczęci? Jak tak to super xd. Mam zaszczyt zaprezentować wam obiecany one-shot ;) Jak już przy każdej notce, i tą sprawdzała dla was Kiri ^.- Dziękujemy bardzo. Trochę tu namieszałam więc Kiri miała więcej pracy. Obiecuję że już nie będę ^^. Liczymy na wasze komentarze.
 Pozdrawiam :*

Tytuł: Home.
Pairing: BangHim.

Nigdy bym nie pomyślał, że zmiana miejsca zamieszkania jest aż tak uciążliwa. Pakowanie się jest jeszcze w porządku, pozbyłem się 1/4 nie potrzebnych rzeczy ale teraz stałem w swoim nowym pokoju i nie miałem ani chęci ani siły na rozpakowanie się. Jeszcze nie wiem kto będzie ze mną mieszkał., niby Zelo i Jongup od razu zastrzegli, że mają pokój razem, ale kto ich tam wie. Dzieciaki zmieniają preferencje jak rękawiczki.
Nie mogąc otworzyć i rozpakować trzech walizek wzrokiem, westchnąłem i wyszedłem do przedpokoju. Po drodze o mało co nie zabiłem się o jedną z deskorolek Zelo.
- Zelobaby! Posprzątaj te maszyny zagłady! - krzyknąłem i zajrzałem do pokoju na przeciwko. Jongup właśnie wkładał koszule do szafy.
- Hej, hyung. - uśmiechnął się do mnie. - Co jest?
- Gdzie maknae?
- W kuchni z resztą. Tylko Yongguk-hyung z Seurgi-hyungiem w salonie omawiają sprawę trasy.
- Dzięki. Nie mieszaj kolorów - zauważyłem gdy Moon chciał powiesić swoje różowe gatki z zwykłymi jeansami. Przymknąłem drzwi nie zważając na dziwna minę głównego tancerza. Udałem się do wspomnianego pomieszczenia w głowie nucąc sobie Warrior'a na rozluźnienie. Spokojnie Kim Himchan, to tylko sekunda - powtarzałem w myślach. Wyszedłem z dziwnie długiego przedpokoju na największą powierzchnię w naszym nowym domu. Salon połączony z kuchnią i jadalnią tworzył nie tylko duża przestrzeń, ale i miejsce spotkań czego dowodem były trzy osoby siedzące przy stole. Jedna rzecz irytowała mnie już od przekroczenia nowego mieszkania. Każde krzesło przy stole w jadalni było inne. I tu nie tylko o kolorze mowa. Yongguk stwierdził, że idziemy całym zespołem do sklepu meblowego i każdy kupuje krzesło jakie uważa za najwygodniejsze. I naprawdę nie wiem czy to było ustalone ale każdy ma krzesło w kolorze swojego matokiego. Tak więc lider wybrał całe czerwone z obiciami chyba w każdym możliwym miejscu, ja wziąłem zwykle o różowym siedzisku i brązowych nóżkach. Jung postawił na wygodę, swoje białe krzesło z miękkim oparciem właśnie dumnie zajmował. Youngjae za to zaszalał, żółte krzesło z jednego materiału idealnie pasuje do nadpobudliwego Yoo. Moon również postawił na wygodę, zakupił krzesło obite w ładny zielony materiał z podłokietnikiem i oparciem. No i maknae. Jego niebieskie krzesełko na pierwszy rzut oka może wydawać się normalne tylko jestem pewien, że za tydzień góra dwa będziemy musieli mu kupić nowe. Bowiem krzesło jest ze szkła.
Wszedłem do kuchni i od razu skierowałem sie w stronę lodówki, którą od razu otworzyłem lecz po przejrzeniu zawartości, a w sumie jej braku, westchnąłem. Obróciłem sie w stronę stołu.
- Trzeba iść na zakupy. - żadnej reakcji. - Lodówka jest pusta!- powiedziałem głośniej. Przyłożyłem palce do skroni i pomasowałem je przez moment. Spojrzałem na Junhonga, który siedział na swoim krzesełku i udawał ze słucha a tak naprawdę bardziej interesował go jego iPod, którym bawił się pod stołem. Maknae właśnie taki jest. Rwie się do pomagania przy zespole, a jak co do czego dojdzie siedzi cicho jak mysz kościelna.
Podszedłem do blatu i wychyliłem się aby móc pociągnąć za kołnierz jego granatowej koszuli. Odwrócił się do mnie i przykrył dłonią wyświetlacz telefonu.
- Nie ma pomidorków. Pójdziesz ze mną do sklepu? - zapytałem mając nadzieję, że się zgodzi.
- Skończyły się? - spojrzał na mnie tak smutnym wzrokiem, że aż mi się go żal zrobiło.
- Nie zabraliśmy ich z dormu, ale zawsze możemy iść je kupić.
- Okej - uśmiechnąłem się i odwróciłem z powrotem w stronę lodówki. Zdjąłem z niej karteczki na magnez wraz z długopisem, przysiadłem na blacie i zacząłem tworzyć listę zakupów.


Po pięciu minutach zapisane miałem co jest nam potrzebne do przetrwania najbliższego tygodnia. Wyrwałem kartkę z notesiku, pozostały plik powiesiłem z powrotem na lodówce, a gdy miałem zejść z blatu do kuchni wbił Yongguk.
- Nie siadaj na blacie! - powiedział na wstępie. Zeskoczyłem więc z czarnej szafki i wygładziłem swoje spodnie.
- Idę na zakupy. Daj kartę. - wyciągnąłem dłoń. Bang spojrzał sie na nią a następnie przeniósł wzrok na mnie.
- Jakie zakupy?
- Spożywcze. Lodówka jest pusta. - na dowód moich słów chwyciłem rączkę i otworzyłem wspomniany sprzęt.
- Kupisz coś na obiad?
- Jasne tylko daj kartę. - poruszałem nerwowo palcami u dłoni która nadal wisiała w powietrzu. Szybciej Bang wyciągnął portfel z tylnej kieszeni spodni i wyciągnął z niej mały prostokącik.
- Może iść z Tobą?
- Junhong-ah ze mną idzie. - powiedziałem chowając kartę do swojego portfela. Szybko wyszedłem z kuchni i skierowałem kroki do pokoju najmłodszych. Gdy tylko stanąłem pod drzwiami wiedziałem, że o coś sie sprzeczają, a gdy otworzyłem drzwi moje przypuszczenia potwierdziły się.
- Hyung to moje łóżko! Złaź z NIEGO! - przystanąłem w drzwiach i oparłem się ramieniem o futrynę. Zabawny widok, Jongup leży na łóżku przy oknie, a Junhong na ścianie. Dokładnie to Junnie stara się zrzucić Moona z łóżka zapierając sie o ścianę, ale Jong ani drgnie.
- Hyung. Ach... - Jęknął najmłodszy gdy stopa odziana w gruba skarpetę poślizgnęła sie na ścianie, a sam właściciel runął tyłkiem na łóżko.
- Zelo... - Jongup chciał odwrócić sie w stronę maknae, ale on wykorzystał to i zrzucił w końcu tancerza z łóżka. Gdy widziałem jak Moon sturlał się z łóżka aż przymknąłem powieki. Usłyszałem tylko pusty dźwięk a następnie śmiech. Otworzyłem oczy nie ogarniając sytuacji, bo to Uppie zwijał się ze śmiechu na podłodze obok szafki nocnej a Junhong za to siedział na łóżku i wychylał się aby dojrzeć przyjaciela.
-  Ekhem. - jak na zawołanie obydwoje spojrzeli na mnie. - Zelo idziesz ze mną do tego sklepu czy nie? - spytałem. On jednak spojrzał się na mnie, następnie na Jonga a potem na łóżko. 
- Nie! Jongup-hyung zajmie mi łóżko! Powiedz mu hyung, że to łóżko jest moje! - Jęknąłem w duchu. Wiedziałem, że jeżeli Junnie czegoś zapragnie będzie musiał to dostać. Mały wykorzystuje fakt, że jest maknae.
- Jongup-ah błagam. Łóżko przy ścianie jest dla ciebie lepsze.
- Tak? - spytał tancerz podnosząc sie z klęczek.
- Lubisz długo spać, a przy oknie słońce będzie ci przeszkadzać. - Puściłem do Choi oczko i skinąłem palcem aby się zbierał. Wyszedłem z pokoju najmłodszych samemu kierując swoje kroki do swojego, po coś cieplejszego, a że na wierzchu w walizce leżała czarna bluza, bez ociągania zarzuciłem ją na siebie opuszczając pomieszczenie. W salonie na kanapie zastałem Daehyuna i Yongguka grających na PSP, które już zdążyli podłączyć. Musiałem jakoś cichaczem przedostać się do drzwi i gdy już myślałem, że udało dostać mi się do wieszaka niezauważonym, usłyszałem.
- Hyung, kup mi sernik! - Westchnąłem i stanąłem płasko na stopach zamiast na palcach. Może gdy nie będę sie odzywać pomyśli że mnie jednak tu nie ma? - Hyung! Kup sernik! Wiem, że tam jesteś! - krzyknął.
- Dobra. - powiedziałem głośniej. Po sekundzie usłyszałem plask. Co za cham! To na pewno Yongguk powiedział Jungowi, że idę do sklepu, a teraz sobie jeszcze piąteczki przybijają.
- Zelo-ah pospiesz... - nie dokończyłem, bo chłopak pojawił się przy mnie.
- Już jestem hyung. Przepraszam ale musiałem podpisać łóżko - uśmiechnął się do mnie. Założyłem swoje buty i wyprostowałem się.
- Podpisać łóżko?
- Jongup-hyung powiedział, że nie jest podpisane więc może sobie je zająć. Więc je podpisałem i teraz go nie zajmie. - wzruszył ramionami. Zaśmiałem sie i poczochrałem go po włosach.
- Chodź już - powiedziałem ze śmiechem.


Zakupy z maknae to najlepszy sposób na poprawę humoru. Niby już taki dorosły a zachowuje się nadal jak dziecko, zamiast normalnie iść podskakiwał co parę kroków. Ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Parę dziewczyn chyba rozpoznało nas, bo zaczęły miedzy sobą szeptać i piszczeć kiedy Zelo obrócił sie w ich stronę. Gdy zobaczyłem jakiś market złapałem Choi za dłoń i pociągnąłem w jego stronę. Stanąłem przed drzwiami i zwróciłem sie w stronę Zelo.
- Możesz kupić tylko trzy rzeczy - zastrzegłem. Pamiętam jak to wysłaliśmy Maknae Line na zakupy. Nie dość, że kupili niemalże same słodycze, to Bang potem nie wiedział gdzie kasa na karcie wyparowała. Od tamtego czasu najczęściej na zakupy chodzę ja lub Youngjae.
- A pomidorki?
- Pomidorki to nie słodycze - powiedziałem łapiąc za klamkę - Je kupimy. Ale słodyczy tylko trzy sztuki. Tak więc musisz sie zastanowić. - przepuściłem maknae przez drzwi. No to sie zaczęło.
Dwie godziny. Sześć toreb. Dwie kawy. Czego są to akronimy? Zakupów. Dwie godziny chodziłem z maknae po markecie. Sześć toreb z niego wynieśliśmy. Dwie kawy zakupiliśmy po drodze. Musimy jeszcze znaleźć jakąś restauracje i wstąpić po obiad na wynos. Nie wiem tylko jak my to wszystko przytargamy do domu. Już teraz ledwo idę z czterema torbami. Najwyżej zamówię taksówkę, w końcu mam kartę Banga, która nie ma dna. Zawsze byłem ciekaw ile jest na niej forsy. Ehh mógł bym to sprawdzić, ale nie mam siły szukać bankomatu.
- Hyung może tutaj? - Zelo wskazał jakąś restaurację. Skierowałem więc do niej kroki.
- Byle gdzie Junnie. Ważne aby był obiad. - otworzyłem łokciem drzwi i wszedłem do ładnie urządzonego lokalu w stylu koreańskim. Podszedłem do pustego stolika i położyłem wszystkie torby na krześle. Junhong poszedł w moje ślady i już po chwili siedział na ławce masując nadgarstek.
- Ramen i bibimbap?- spytałem wyciągając portfel.
- Mi pasuje.
Tak więc skierowałem się w stronę lady, za którą stał starszy mężczyzna z siwą brodą i wąsami. Ukłoniłem się lekko i spojrzałem na menu które wisiało za staruszkiem.
- Poproszę sześć razy ramen i bibimbap na wynos. - Oparłem łokcie o bar i czekałem.
Po dziesięciu minutach znów wyruszyliśmy w trasę. Junhong uparł się, że będzie niósł jedzenie, ponieważ ja i tak mam za dużo toreb. Nie chciałem sie już z nim kłócić.
W windzie w końcu mogliśmy odetchnąć. Oparłem się o zimna ścianę i pomasowałem ramię. 
- Mówiłem ci hyung, abyś dał mi jedną z toreb. Musiałeś się uprzeć więc nic dziwnego, że teraz cię boli - poczułem się jakby to moja mama mnie zbeształa. Spojrzałem na chłopaka, na co się skulił.
- Przepraszam hyung. Ale możesz czasem mnie posłuchać. Nie jestem już dzieckiem.
- Wiem Zelo. W końcu niedługo twoje urodziny. Będziesz dorosły.
- Nawet nie wiesz jak sie cieszę! Nareszcie nikt już nie będzie patrzał na mnie jak na piętnastolatka z burzą loków.
- Już od dawna tak na ciebie nie patrzę - spojrzałem sie na niego czujnie - przeszkadza ci to że cię tak traktujemy?
- Trochę. Zwłaszcza Yongguk-hyung. Uważa, że moje teksty nie są jeszcze wystarczająco dobre a nawet na nie nie spojrzy!
- Wiesz Junnie, Bang nie ma teraz czasu. Pisze piosenki na kolejny comeback. Jest zajęty trasą. Wylatuje na Kostarykę. Zrozum go. - uzmysłowiłem maknae. Bo to prawda. Yongguk od naszego debiutu jest strasznie zapracowany. Nie chce zawieść fanów i nas. Widzę jak po nocach siedzi przy oknie i skrobie coś ołówkiem w swoim notatniku a rano jego oczy przypominają dwa pomidory przez to, że są zaczerwienione. Powtarzałem mu już tyle razy, aby dał sobie odpocząć, bo przecież fani zrozumieją gdy nie będziemy powracać sześć razy w ciągu roku z hitem. Tak bardzo chciał aby nasza  czołowa piosenka z  pierwszego albumu zdobyła jakąś nagrodę. No i udało się, ale Gukkie przypłacił to paroma kilogramami mniej i dwoma przeziębieniami. I to ciągu miesiąca! W tamtym okresie zacząłem się o niego naprawdę martwić. Znam go najdłużej z zespołu. Zawsze się przyjaźniliśmy. Lubię spędzać z nim czas mimo, że często są i takie dni kiedy nie rozmawiamy za dużo, ale sama jego obecność wpływa na mnie kojąco, bo tylko Yongguk potrafi mnie uspokoić. Tylko Yongguk potrafi mnie tak na prawdę zrozumieć. Ponieważ tylko Yongguka darzę taką miłością.

Skutki przemęczenia Banga można było usłyszeć w nocy. Niestety gdy ja z maknae wybrałem się na zakupy reszta zespołu zdążyła rozdzielić pokoje. I czego ja się mogłem spodziewać po Daehyunie i Youngjae? To przecież było oczywiste że Jung zajmie pokój z Younggim po tym jak Jae oddalił się trochę od Daehyuna, Jung starał się o jego względy parę miesięcy. W końcu jakiś miesiąc temu zaczęli zachowywać się jak stare, dobre DaeJae.
Przekręciłem się w stronę łóżka bruneta i próbowałem coś dojrzeć w ciemności. W końcu podniosłem się i zapaliłem lampkę nocna. Yongguk przykrywał usta dłonią próbując zagłuszyć kaszel.
- Yongguk? Może zrobię ci gorącej herbaty?
- Nie trzeba. Po prostu... - nie dokończył, ponieważ wstrząsnął nim kolejny atak kaszlu. Wysunąłem stopy spod ciepłej kołderki i wsunąłem je w kapcie.
- Podnieś się a nie leżysz. - podszedłem do jego łóżka wcześniej zabierając ze swojego poduszkę. Podsunąłem ją Bangowi pod plecy i przykryłem go szczelnie kołdrą. - Zaraz przyjdę. - wyszedłem z pokoju oświetlając sobie drogę telefonem. Dostałem się do kuchni, a w niej już normalnie zapaliłem światło. Wstawiłem wodę w czajniku, wyjąłem sporych rozmiarów kubek, do którego wsypałem półtorej łyżeczki cukru i wrzuciłem dwie herbaty o smaku malinowym. Gdy woda sie zagotowała zalałem wszystko wrzątkiem i zaniosłem do pokoju po drodze gasząc światło. Yongguk siedział w tej samej pozycji przy zgaszonym świetle, oczy zakrywając przedramieniem. Położyłem jego ulubiony kubek na szafce nocnej, a sam usiadłem na łóżku. Przyłożyłem dłoń do czoła lidera. Nie ma gorączki.
- Boli cię coś?
- Gardło. Chyba za dużo krzyczałem - odpowiedział z lekką chrypka. No to pięknie.
- Więcej się nie drzyj pacanie, to gardło nie będzie cię boleć! - uderzyłem go w ramie.
- Ała! To bolało - zaczął rozmasowywać sobie prawe ramię. Powtarzałem sobie w myślach, że to jest lider zespołu, do którego należę i że muszę go jednak jako tako szanować.
- Przepraszam. A teraz wypij herbatę. - podałem mu czerwony kubek. Przerażony patrzyłem jak Guk wypija prawie wszystko jednym duszkiem. Przecież tam był wrzątek!  
- Dzięki Himchan. Nie wiem co bez ciebie bym zrobił. - złapał mnie za dłoń, która leżała na kolanach. Dobrz,e że nie włączałem światła, bo wtedy na pewno zobaczyłby moje rumieńce.
- A tam - machnąłem drugą dłonią - pewnie radziłbyś sobie równie dobrze - próbowałem ukryć zażenowanie gdy Bang zaczął głaskać moją dłoń swoim kciukiem.
- Nie prawda. Bez ciebie nie byłbym tym samym człowiekiem, pewnie wyrósłbym na zgorzkniałego kolesia, dla którego liczy się tylko forsa. Ale dzięki naszej przyjaźni nauczyłem się pomagać ludziom, dostrzegać w nich dobro. Wiedząc, że mam osobę, na którą zawsze mogę liczyć sam starałem się być oparciem dla innych.
- Yongguk co ty...
- Nie przerywaj mi - podniósł dłoń w geście uciszenia. Zamknąłem usta i słuchałem.

Naprawdę starałem się skupić na obiedzie. No właśnie starałem. Ale trójka mężczyzn siedzących na kanapie w salonie mi to nie umożliwiała. No i właśnie znalazłem kolejny minus naszego nowego mieszkania a jest nim brak ścian w głównym pomieszczeniu, bo przez to, że kuchnie z jadalnia łączy aneks, a jadalnie od salonu oddziela tylko szafa za kanapa, dokładnie wszystko słyszałem. A w tym momencie były to okrzyki Youngjae który dopingował Daehyuna. Mieszkamy w nowym mieszkaniu już dwa tygodnie. Dwa tygodnie w ciągu których, Zelo już zdarzył zbić wazon i zarysować ścianę obok szafki na buty, poduszki Yoo zostały upaćkane sosem do nachos, co wieczór słyszę główne wiwaty, wystrzały lub odgłosy puszczenia opon. Bowiem Daehyun i Yongguk znaleźli dobry sposób (oczywiście tylko według nich) na wyznaczenie nowej kolejki do łazienki. A mianowicie, ten kto wygra w ich durne gry na PSP idzie sie kąpać pierwszy, potem młodsza osoba i tak aż do maknae. Następnie starsi. Powiem tylko tyle, że już drugi dzień myje sie przedostatni. Chyba zaczynam rozumieć co Junhong czuł, gdy czekał na swoja kolej do kąpieli.
Rzuciłem łyżką o blat gdy zamiast trzech liści laurowych wrzuciłem cztery do gotującego się sosu.
- Wale to. Niech coś sobie zamówią. - zacząłem zbierać wszystkie przyprawy i układać je w odpowiednich miejscach. Gdy wkładałem biały pieprz do najwyższej z półek poczułem jak czyjeś ramiona oplatają się wokół mojej tali, a następnie ktoś kładzie mi głowę na ramieniu. Ciepłe usta zaczęły składać drobne pocałunki na moim kartki.
- Yongguk, wszyscy są w domu - powiedziałem kładąc własne dłonie na tych Guka.
- Powiedziałem Daehyunowi aby zabrał dzieci do kina - wymruczał mi do ucha. - mamy jakieś trzy godziny dla siebie.
Obijanie się o ścianę jest jeszcze w porządku, ale gdy wpadłem plecami na klamkę miałem ochotę walnąć Banga w głowę. Powstrzymałem się jednak, bowiem moje dłonie zostały przyszpilone do drzwi. Wyciąłem plecy w łuk gdy Yongguk zassał się mi na grdyce.
-Yongguk błaga-achh... Oni jeszcze nie wyszli. - chciałem powstrzymać go gdy zaczął odpinać mi pasek od spodni. Na marne.
- Ale zaraz ich nie będzie. Zobaczysz naprawdę niedobrego Yongguka. - bądź co bądź na te słowa trochę się przestraszyłem. W ciągu tych dwóch tygodni, ilość razy w ciągu których uprawialiśmy seks można policzyć na palcach obu rąk!
Podniosłem posłusznie ręce, tak aby moja bluzka mogła spokojnie znaleźć nowe miejsce na dywanie. Guk dosłownie zmiażdżył moje usta w pocałunku. Oddawałem go równie zachłannie starając się dotrzymać tępa i przejąć kontrole choć na moment. Niestety i to mi się nie udało. Od pewnego czasu zastanawiam się jak taki spokojny mężczyzna jak Yongguk, momentalnie może zmienić się w istną bestie. W dzień ułożony chłopak, kochający lider, pragnący ocalić cały świat od smutku, a nocą rządny przygód, pełen temperamentu kochanek. Już nawet nie rozchodzi się o malinki na całym moim ciele. Ale zespół w końcu zauważy, że nie mogę chodzić, a głupie docinki Guka im w tym pomogą.
Opadłem z jękiem na łóżko odbijając sie od sprężyn. Yonggukowi jednak to nie przeszkodziło w pocałunku, wręcz przeciwnie, przeniósł sie na szyje, gdzie wiedział, że mam najbardziej czułe miejsca na ciele i szaleję od każdego, nawet najmniejszego muśnięcia.
- Taki piękny. Taki idealny. I mój. - zaczął mruczeć zdejmując mi spodnie. Po momencie się zreflektowałem i także zacząłem go rozbierać. To nie fair, że ja jestem już tylko w bokserkach a on w pełnym odzieniu więc bez zbędnego ociągania pozbyłem się jego koszuli, która dołączyła do mojej szarej koszulki. Złapałem Banga za ramiona i przeturlałem się po łóżku tak abym to teraz ja siedział okrakiem na jego biodrach. Przybliżyłem się do niego z zamiarem pocałowania go, ale do głowy wpadł mi pomysł. Zatrzymałem usta dosłownie centymer od tych należących do niego, spojrzałem mu w oczy i szybko położyłem dłoń na rozporku. Yongguk zachłysnął sie powietrzem i warknął.
- Nie rób tak do cholery!
- Jak? Tak? - odpiąłem suwak i włożyłem dłoń w bokserki, na co oczy mojego chłopaka pociemniały. - Czy może tak? - przybliżyłem się jeszcze troszeczkę do ust i jęknąłem z premedytacja wiedząc, że Guka to podnieca.
- Ani tak, aniiiii TAK! - krzyknął gdy na nowo zacząłem poruszać nadgarstkiem.
- Ja tylko odgrywam się za środę, kochanie - powiedziałem słodkim głosem.
- Himchaaan. Nie wstaniesz jutro. Zobaczysz!
- Coś ci nie wierzę - wyjąłem dłoń z bokserek i odsunąłem się tak aby widzieć go w pełniej krasie rozanielonego i cholernie seksownego. Krzyknąłem gdy jednym ruchem zostałem przewrócony do pozycji leżącej.
- Popamiętasz mnie.

Obudziłem się rano sam w łóżku. Przeciągnąłem się, ale od razu tego pożałowałem. Ból w dole pleców był nie do zniesienia. Powoli podniosłem się do siadu, a jeszcze wolniej wstałem i założyłem bokserki i koszulę Banga. Koślawo, stawiając małe kroczki udałem się do kuchni. Wychodząc z korytarza słyszałem śmiechy i rozmowy z jadalni. Pięknie jeszcze wszyscy są już w kuchni. Próbowałem sie nie krzywić za każdym krokiem co było wręcz niewykonalne. Wszedłem do pomieszczenia mając nadzieję, że nikt nie przyjrzy się mojemu dziwnemu chodowi. Jednak ktoś się znalazł.
- Channie, dlaczego dziwnie chodzisz? - zacisnąłem dłoń na kubku, który właśnie wyciągałem z szafki. Odwróciłem sie w stronę Yongguka dumnie zajmującego swoje cholerne czerwone krzesło. Posłałem mu gniewne spojrzenie, ale widząc, że go to nie ruszyło, postanowiłem zignorować jego osobę. Sięgnąłem po dzbanek z kawą i zalałem do pełna mój ulubiony kubek, który dostałem od Jongupa.
- Ja zawsze dotrzymuje obietnic. - usłyszałem szept prosto do mojego ucha. Spojrzałem na Banga, który tak jak ja chciał nalać sobie kawy.
- A ja zawsze się odgrywam.
- Dlatego nasze życie erotyczne, Skarbie, nie jest nudne.








01 października 2014

Battle vs.Love IV

Witajcie kochani ^^
Przedstawiam wam czwarty rozdział BvsL xdd. W moim małym światku pojawiła się osoba wspierajaca mnie, zagrzewajaca, i pomagajaca mi. Powitajmy Kiri. Nie bedzie ona tylko sprawdzała opowiadania i shoty. Będzie kreatorką pomysłów i moim własnych dopingiem ;) Na nastepny tydzien zaplanowany jest one shot. Pairing? Jeszcze go nie było ^.- Tak więc zapraszam do czytania i komentowania :*


Rozdział 4 

Youngjae POV.
- A nie mówiłem? Teraz wygląda to jak kotara - pokazałem dłonią nowe drzewka. Musieli je zasadzić w weekend, bo w tamtym tygodniu ich nie było, a wczoraj nie miałem czasu tu przyjść. Teraz odgradzają uliczkę za metalowym płotem od szkoły.
- Można się schować. W sumie i tak mało osób tu przychodzi. Większość woli wyjść na główny plac. - powiedział Daehyun zdejmując z małego drzewka piórko.
 - Ja wolę przyjść tutaj, jest spokojniej. - odparłem zdejmując marynarkę. Położyłem ją na plecaku, a następnie odpiąłem guzik od koszuli i poluzowałem krawat. Jest ciepło jak na początek listopada.
- Masz rację. Można poro...- przerwał gdy usłyszał znany sygnał przychodzącej wiadomości z Kakao Talk.
– Odczytaj- machnął ręką i odwrócił się tyłem do mnie. Dotknąłem dłonią telefonu znajdującego się w kieszeni spodni. Spojrzałem na Damchu, który obrywał igiełki z jakiegoś większego drzewa.
- Może poczekać - wzruszyłem ramionami i podszedłem do szatyna. Zastukałem go w prawe ramię, a sam stanąłem po jego lewej. Gdy odwrócił się w przeciwna stronę zaśmiałem się i wyjąłem mu piórko z dłoni.
- Orientuj się trochę. - powiedziałem nim skierowałem się do swojego plecaka. Wyjąłem z niego mój najlepszy aparat i podszedłem z powrotem do Dae. Zrobiłem parę fotek drzewu i niebu. Chciałem zobaczyć jak wyszły gdy nagle Anderson zniknął mi z dłoni.
- Orientuj się trochę.
 - Nie, nie, nie. Daehyun-hyung oddaj mi aparat. - zacząłem biec w jego stronę, ale na marne. Już widziałem ten wyraz twarzy.
 - Jae. Ile. Razy. Mam. Ci. Powtarzać. Że. Masz. Mi. Nie. Robić. Zdjęć!? - warknął zanim nie położył aparat na murek i rzucił się na mnie. Krzyknąłem zaskoczony i zacząłem uciekać. Niestety, z wychowania fizycznego mam szóstkę, a hyung ledwo czwórkę więc tak... nie mógł mnie dogonić. Biegałem dookoła starego dębu i murka, ale Damchu brakowało kondycji więc już po chwili oparł dłonie na kolana i zaczął ciężko oddychać. Podszedłem do niego i poklepałem go po ramieniu.
- Wygrałem? - spytałem, ale widząc jego morderczy wzrok, szybko okręciłem się i na nowo zacząłem biec.
- Nie żyjesz! Znowu zrobiłeś mi zdjęcie z ukrycia! Youngjae ile razy nam ci powtarzać żebyś nie robił mi zdjęć?
- Dużo - odpowiedziałem jednocześnie oglądając się za ramie. Zaśmiałem się gdy hyung chwycił jakąś gałązkę, po czym złapał ją jak miecz i z głośnym okrzykiem rzucił się na mnie. - Jesteś za słaby aby mnie dogonić - odwróciłem sie przodem do hyunga, a sam biegłem tyłem - Brak Ci kondycji WoBin!
Biegaliśmy jeszcze moment, w którym naprawdę się zmęczyłem. Akurat gdy chciałem już zakończyć pościg, przez drzwi wyszedł Himchan a za nim Junnie. Podbiegłem szybko do Channiego i schowałem się za jego plecami. Złapałem za ramiona i odwracałem twarzą do Dae, za każdym razem gdy chciał dosięgnąć mnie swoją bronią.
- Dorwę Cię. Spalę wszystkie twoje zdjęcia! Powiem twojej mamie, że masz płytę porno! - zaczął wykrzykiwać, gdy nie udało mu się mnie złapać. Nagle do głowy wpadł mi super pomysł. Zatrzymałem się i wyciągnąłem ręce przed siebie.
 - Cz-czekaj. Poczekaj chwilę - łapałem łapczywie powietrze. Jung zatrzymał się przede mną i spojrzał mi w oczy.
 - Wszystko w porządku? Jae? - spytał wyrzucając drewienko za siebie, równocześnie podchodząc do mnie. Łyknął haczyk.
  - Tak, tak. Zmęczyłem się po prostu.
 - Usiądź lepiej. - Złapał mnie za łokieć i poprowadził w stronę maknae. Spojrzałem na resztę. Uśmiechnąłem się do nich i puściłem oczko, aby wiedzieli że tak naprawdę nic mi nie jest. Usiadłem na murku i zacząłem wachlować się dłonią.
- Jae, może pójść ci po wodę? - spytał Himchan. Po sposobie w jaki wypowiedział te słowa zrozumiałem, że załapał o co mi chodzi.
- Nie, nie muszę tylko odetchnąć. Dziękuję Ci za troskę - odparłem również nader przesadnie. Zagryzałem policzek od środka aby tylko się nie roześmiać. Niestety najmłodszemu z naszej czwórki to się nie udało. Słysząc szczery śmiech Junniego przyłożyłem dłoń do ust również zaczynając chichotać. Daehyun patrzył na nas po kolei. Wyglądał jakby układał puzzle. Marszczył brwi, otwierał i zamykał usta. Nagle jego oczy zrobiły się duże jak nigdy. Chyba zrozumiał.
- Yoo Youngjae, nie żyjesz! - krzyknął pokazując na mnie. Na szczęście Kim w porę się otrząsnął i stanął pomiędzy mną ao Jungiem.
 - Damchu, zabijesz go kiedy indziej. Za trzy minuty przerwa się kończy. I nie zrobisz tego po szkole, bo idziemy wszyscy na lody - dodał gdy Dae otwierał usta.
- Nie! Mam dość! Jeżeli już robisz jakieś głupie zdjęcia, rób je do cholery krajobrazom! Nie mi! Nie życzę sobie tego, rozumiesz?! Jesteś marnym fotografem, jeżeli nie masz czego fotografować. - wziął swoją torbę z trawy. Przystanął jeszcze przy murku, po czym delikatnie wyjął Junhongowi aparat z dłoni.
- A to konfiskuje - pomachał mi Andersonem przed oczami.
- Ale... - obudziłem się z szoku. Wyciągnąłem po niego ręce. Jednak nie dane mi było z powrotem go przytulić.
- Spoko. Przejrzę, pousuwam, a potem może ci oddam. - odparł po czym wyszedł przez drzwi.
- Obraził się? - spytał Junhong zaciskając pięści.
- Na to wygląda - odpowiedział mu Himchan.


Po skończonych zajęciach wyszedłem razem z Choi i Himchanem ze szkoły. Kroki skierowaliśmy do naszej ulubionej kawiarni, którą znaleźliśmy przypadkiem, kiedy Chan chciał napić się kawy. Marudził nam tak długo, aż w końcu Jung dostrzegł szyld z ładnie wygrawerowanym " Havencoffe". Aby uciszyć Channiego weszliśmy tylko po americano. Taaak, tylko... wyszliśmy z dwoma kawałkami sernika, babeczką jogurtową, frappe i koktajlem. I tak jakoś spodobała nam się ta kawiarenka na uboczu. Jesteśmy w niej częstymi gośćmi.
- Youngjae, co jest? - spytał Junnie z paluszkiem w buzi.
 - Nic - mruknąłem wkładając dłonie do kieszeni spodni.
- Na pewno?
- Tak - odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem. Tak naprawdę martwię się o przyjaźń moją i Damchu. W ciągu dwóch dniu, już dwa razy się na mnie obraził. Wiem, że nie lubi gdy robię mu zdjęcia z ukrycia, ale gdy widzę, że światło ładnie na niego pada, albo jest super sceneria nie mogę się powstrzymać. To odruch. Wyciągam aparat i pstrykam fotkę. A zdjęcie które zobaczył na patio, akurat do takich nie należało. Byliśmy na obiedzie w pizzerii i Daehyun zamówił pizzę z podwójnym serem. Akurat gdy jadł, ja robiłem zdjęcie starym fotelikom i kącie pomieszczenia. Tak jakoś wyszło, że spojrzałem na niego akurat gdy wciągał ciągnący się ser. No i co zrobiłem? Zdjęcie, oczywiście.  Zapomniałem je potem usunąć.
 - Younggie.
- Hee? - podniosłem głowę i spojrzałem na Himchana.
 - Twój telefon.
 - Co z nim? - Dostałeś wiadomość.Wyciągnąłem mały prostokącik z kieszeni. Rzeczywiście dostałem wiadomość na Kakao. Nagle przypomniałem sobie, że wcześniej też dostałem.  Odblokowałem ekran i wszedłem na komunikator.
 Bang.
 Co porabiasz? 10:31
Bang.
 Wszystko w porządku Jay? 15:10

Spojrzałem na godzinę po czym od razu wziąłem się za odpisywanie.                        
                                                        15:10. Przepraszam. Zapomniałem odczytać pierwszą wiadomość. Teraz idę na kawę.
 Bang.
 Nie przepraszaj. Nic się nie stało. 15:11
Bang.
 Ale ty nie lubisz kawy !^^ 15:11                          
                                                              15:11. Za dobrze mnie znasz. Niech będzie idę na shake'a :)
Bang.
 Ha, ma się tą pamięć;) Zamów czekoladowego, jest najlepszy :P 15:12                          
                                                         15:12. Nie prawda!! Truskawki nic nie przebije!
Bang.
  Truskawka? Truskawka?! Truskawka! Kpisz sobie? To smaku nie ma!  15:12   
                                                     15:12. O niee... nie piszę z Toba! Obrażasz truskawki :'(
Bang.
 Przepraszam Jay. Wybacz ?? 15:13 
                                                       15:13. Niech ci będzie. Znaj moją litość xdd.
 Bang.
Dziękuję ci wielki władco ^^ 15:13
Bang.
  Muszę zmykać. Pomagam rodzicom :) 15:13
                                         15:13. Nie przemęcz się! ^^ Papa.
Bang.
Do pogadania :) 15:14

Zablokowałem telefon i schowałem go z powrotem do kieszeni, spojrzałem przed siebie i aż przystanąłem. Czy odciąłem się aż tak, że nie zauważyłem, że jesteśmy prawie pod kawiarnią. Spojrzałem na dwójkę moich kompanów. Junnie szedł obok Himchana robiąc jakiś ruch taneczny co moment. Himchan zakosił mu paluszki i teraz sam je wcinał. Nawet nie zauważyli, że się nie odzywam. Weszliśmy do kawiarni i od razu po przekroczeniu progu przywitał nas uśmiech właścicielki.  Małżeństwo, które prowadzi kawiarnię, to ludzie w średnim wieku. Kobieta szczupła, średniego wzrostu, zawsze z uśmiechem na twarzy i mężczyzna. Wysoki, postawny. Na pierwszy rzut oka zimny i ponury, ale po zapoznaniu go dowiadujesz się że jest jak misiek. Kochający dzieci, koszykówkę i żonę ponad wszystko.  Skierowaliśmy się do naszego zwyczajowego stolika. Tylko... stolik nie był pusty.