Zawsze myślałem, że jak coś się sypie to już po całości, zabiera ze sobą wszystko, relacje rodzinne, szkolne, życie towarzyskie. Okazuje się, że życie nie jest aż tak okrutne! Daehyun i Youngjae wrócili do swojego dawnego trybu przyjaźni, Damchu spał z piątku na sobotę u Yoo. Himchan-hyung nareszcie ograniczył się do dwóch kaw dziennie i weekend spędził u babci na wsi. Poprawiłem dwójkę z fizyki na cztery, a na zajęciach tanecznych zostałem pochwalony i dostałem wyróżnienie. I co najważniejsze, przeprosiłem i pogodziłem się z mamą, co prawda zajęło mi to całe trzy dni, ale w końcu, za sprawą Youngjae poszedłem do kwiaciarni i kupiłem spory bukiet fioletowych tulipanów, jej ulubionych kwiatów. Tak więc wydałem prawie całe swoje pieniądze, na wiązankę składająca się z trzydziestu łodyg. Dziwnie się czułem gdy prawie każda dziewczyna na ulicy się za mną obracała. Nie wiem czy patrzyły się na mnie czy na bukiet, ale to był dobry zakup, mama wzruszyła się, gdy mnie zobaczyła, a kiedy zacząłem ją przepraszać z jej oczu łzy lały się ciurkiem. Ona również przeprosiła za spoliczkowanie. A kolejnego dnia, w sobotę rano czekała mnie kolejna niespodzianka, w końcu po dwóch miesiącach zjedliśmy rodzinne śniadanie i okazało się, że mama przeprowadziła rozmowę z tatą podczas, której zadecydowali, że jeszcze co prawda w tym roku niestety będą pracować tak jak dotychczas, ale od następnego tata będzie wylatywał rzadziej, a mama będzie częściej w domu. I gdy wieczorem wybrałem się z rodzicami do kina na film fantastyczny miała miejsce ciekawa sytuacja. Tato poszedł kupić bilety, a ja z mamą popcorn. Stojąc w kolejce zauważyłem mojego brata... z dziewczyną. Hyung gdy tylko zobaczył mnie z naszą rodzicielką zaczął się głupio uśmiechać, lecz szybko zrzedła mu mina gdy zobaczył mój chytry uśmieszek i wzrok który spoczywał na naszej matce. O razu odgadł moje zamiary wyjawienia jej sekretu hyunga, a posiadaniu dziewczyny, więc zaczął wymachiwać dłońmi abym był cicho. Dobrze, że jego partnerka stała tyłem, dwa kroki dalej i rozmawiała przez telefon.
Tak więc pierwszy raz od dawna cały weekend spędziliśmy w rodzinnym gronie. Dokładnie, cały weekend a co za tym idzie, również piątek, gdyż nie poszedłem do"Apokalipsy". Jeżeli raz na jakiś czas mnie w niej nie będzie nic się nie stanie... prawda? Bo tak naprawdę nie podpisywałem żadnej umowy mówiącej o tym, że punktualnie o godzinie dwudziestej mam się pojawiać w klubie aby zabawiać publiczność tocząc małą bitwę z B-boyem. I nikt też nie wspominał, że ma sie to odbywać co tydzień.
Dobra passa skończyłaby się w poniedziałek rano, gdy na fizyce nauczyciel zrobił niezapowiedziana kartkówkę. Na szczęście, w niedziele wieczorem coś mnie tchnęło i przeczytałem dwa rozdziały z książki, dzięki czemu wiedziałem jak odpowiedzieć na siedem regułek. Szczęśliwy i zadowolony oddałem swoja kartkę, i wróciłem do swojej ławki. Mój wzrok sam powędrował do chłopaka, który siedział za mną, pochylał się nad ławką i przygryzał końcówkę długopisu. Usiadłem na swoim krześle i potajemnie spojrzałem przez ramie, jego kartka była pusta.
Od ostatniej rozmowy, a w sumie bardziej starcia z Jongupem nie zamienilismy słowa. Chłopak też chyba mnie olał. Do tego nie czuje na każdych zajęciach prądu przebiegającego przez plecy, co dowodzi że brało mnie tylko przeziębienie. Zauważyłem również, że na każdej przerwie Jongup znika, nie wyłapuje go wzrokiem na korytarzu, nie ma go w toaletach, na stołówce również się nie pojawia. Oczywiście go nie szukam! Tylko tak jakoś wyszło...
Długa przerwa. Stołówka. Już mogłem stwierdzić, że coś jest nie tak. Daehyun i Youngjae nie usiedli obok siebie, gdyż Jae zajął miejsce pomiędzy mną a Himchanem-hyungiem. Zapatrzony w telefon przyklapnął na siedzisku.
- Co tam u Banga? - spytałem chłopaka aby zacząć jakąś rozmowę. I to był chyba mój błąd, bo Daehyun hyung spojrzał na mnie gniewnie, a Youngjae od razu się ożywił.
- Jest zajęty. Chodzi na studia, pomaga rodzicom w pracy a jego starsza siostra jest w ciąży. - uśmiechnął się do telefonu gdy usłyszał sygnał wiadomości z kakao.
- Ma rodzeństwo? - Himchan zajrzał Yoo przez ramię na wyświetlacz, na co ten od razu przykrył go dłonią.
- Brata bliźniaka i starszą siostrę. Jest najmłodszy tak jak my! Czy to nie wspaniale? - aż podskoczył na czarnym krzesełku.
- Taa, fascynujące - mruknął Daehyun-hyung grzebiąc widelcem po pizzy, którą przyniósł Himchan. Nie zjadł ani kawałka. Youngjae spojrzał na niego po czym otworzył szeroko oczy.
- Co ja tu robię?
- Tu? Czyli?- spytałem.
- No tu - pokazał na krzesło - powinienem być tam - pokazał to po prawej stronie Dae. Wszystkie stoliki w stołówce mają po sześć krzeseł. U nas zajęte są tylko cztery. Czasami pięć gdy przysiadzie się do nas Sunhwa lub Jieun z klasy chłopaków.
Podniósł swój plecak spod stolika i przetransportował się na krzesło obok Damchu. Uśmiechnął się do niego rozbrajająco a ten szybko spuścił wzrok na talerz.
- Coś się stało? - Youngjae położył telefon na stoliku i odwrócił się bardziej w stronę Dae. Ten spojrzał na niego na ułamek sekundy po czym szybko przeniósł wzrok na telefon Jae.
- Nie, po prostu kiepsko spałem .- wzruszył ramionami.
- Nie powinieneś do późna oglądać seriali, bo potem się nie wysypiasz i chodzisz struty.
- Taa, muszę się wcześniej kłaść. Sorki chłopaki, ale zapomniałem wziąć podręcznika od matematyki, muszę po niego lecieć. - złapał szybko swoją torbę i wyszedł ze stołówki. Odprowadziliśmy go wzrokiem aż nie zniknął za szklanymi drzwiami.
- Biedny Daehyun, ostatnio chyba naprawdę kiepsko sypia. W sobotę wstałem pierwszy. Ja! Dopiero gdy zrobiłem śniadanie i je przyniosłem do pokoju, obudził się. Ale wyglądał jakby i tak nie spał pół nocy. - westchnął po czym lekko się uśmiechnął do telefonu który zaczął dzwonić.
- Nie kłóciliście się, prawda? - Himchan-hyung zaczął pić swoją wodę, jednocześnie próbując wyciągać lusterko z torby.
- Nie no coś ty! Dopiero co się pogodziliśmy. Mam nadzieję, że ten stan rzeczy utrzyma się jeszcze na długo. Nie lubię gdy się do mnie nie odzywa. - Youngjae chyba nawet nie wiedział co sobą prezentował mówiąc o Daehyunie w taki sposób. Widać było że się o niego martwi, a lekkie uśmiechy zamiast banana na twarzy za każdym razem gdy napisze Bang tylko to potwierdzały.
- Cieszy mnie to - Kim posłał kumplowi uśmiech - bo chyba wiesz o co Damchu się zawsze wkurza?
- O zdjęcia...
- Niestety nie.
- Nie? - spojrzał na mnie doszukując się jakichkolwiek oznak kłamstwa. Zaprzeczyłem głową i przymknąłem powieki - jak to?
- Powiedz mi, kiedy ostatnio mieliście maraton filmowy?
- Ostatnio...
- Nie licząc tego ostatniego.
- We...wrześniu?
- Echh. - Himchan zakręcił butelkę po czym pomasował sobie skronie. - Bang... Ile ma dokładnie lat?
- Dwadzieścia jeden, ale co to ma do rzeczy?
- Tak naprawdę to nic, pytam z ciekawości. A co studiuje?
- Himchan. O co ci chodzi? - Złość u Youngjae jest dosyć urocza. Nie wygląda jakby miał kogoś zabić, gdy marszczy noc i robi z ust dzióbek. Wręcz przeciwnie. Hyung wygląda wtedy...uroczo. I chyba naprawdę wplątał się aż tak w przyjaźń z Bangiem, że nie dostrzega innych rzeczy. Bowiem przyjaźń Youngjae i Damchu oparta jest na najszczerszej miłości braterskiej. Gdy ja - zagubiony trzynastolatek - wchodziłem w mury gimnazjum, nie wiedziałem co z sobą począć ale wtedy zauważył mnie Himchan-hyung, zaproponował oprowadzenie i pomoc w znalezieniu klasy. W bardzo pokręconych okolicznościach poznałem również Daehyuna-hyunga i Youngjae. Pierwszy raz spotkałem ich podczas kółka filmowego, na które zapisał się (tylko i wyłącznie) Yoo. Jako, że na kółku muszą być minimum trzy osoby Damchu i Himchan także się dopisali. W sumie i tak nic nie robili tylko oglądali film podrzucony przez panią od historii (wiem po jakim czasie sam zostałem w to wkręcony). Tak więc gdy drugiego dnia szkoły Himchan-hyung zaprowadził mnie do podziemi, nieźle sie przestraszyłem, lecz gdy otworzył drzwi od sali audiowizualnej wybuchnąłem śmiechem. Daehyun - jeszcze w czarnych włosach - wyglądał jak albinos, zresztą Yoo nie lepiej. Jako, że od końca lekcji do kółka filmowego jest godzina przerwy, przyjaciele poszli na zakupy, po składniki, tak aby Damchu mógł w domu zrobić ciasteczka. Jednak w sali zaczęli się przepychać i nie wiem co strzeliło Jae aby złapać opakowanie mąki i wysypać ją na przyjaciela. Damchu, nie chcąc być dłużny, chwycił wtedy za jajka no i... zaczęła się bitwa. Gdyby Channie wtedy nie przyszedł jestem pewien, że obiłoby się to o uszy grona pedagogicznego i nie zakończyło się na zwykłym upomnieniu przez nauczyciela. Pierwsze wrażenie zrobiłem dobre, bo kto by nie polubił osoby, która pomaga ci sprzątać?
W domu jak zawsze powitała mnie cisza. Zasmuciłem się na moment, ale po chwili przypomniałem sobie, że jeszcze tylko półtora miesiąca i zacznę rodziców widywać częściej. Niestety tato dzisiaj wyjątkowo nie poleciał w delegacje a do biura po jakieś papiery, powiedział, że wróci razem z mamą ale późno, gdyż zabiera ją dzisiaj na kolację. Więc jestem pewny, że do jakieś... dwudziestej trzeciej będę sam. Szkoda, że hyung odwiedza nas tylko w weekendy, że też musiał wyprowadzić sie do akademika.
Rzuciłem plecak na fotel w salonie, a sam walnąłem sie na kanapę. Czy wy też tak macie, że gdy leżycie za długo na brzuchu zaczyna on was boleć? Dziwne.
Po jakiś piętnastu minutach nic nie robienia i spoglądania na przemieszczające się chmury, podciągnąłem się do siadu. Spojrzałem na duży zegarek wiszący zaraz nad wejściem do pomieszczenia, pokazujący szesnastą czterdzieści. Nie wiem dlaczego, ale gdy uzmysłowiłem sobie, że nic nie miałem w ustach od godziny dwunastej, od razu odczułem głód ściskający mój żołądek. Niechętnie podniosłem tyłek z wygodnej kanapy i pomaszerowałem (dosłownie) do kuchni. No i tu czekało mnie kolejne rozczarowanie. Spoglądałem ze złością na mały, biały kwadracik przyczepiony do lodówki żałując, że nie byłem w posiadaniu mocy Scotta z X-manow, jedna wiązka lasera na pewno zostawiłaby po kartce szary pył. Zgniotłem w dłoni głupi świstek oznajmiający mi, że mam iść na zakupy, na które nienawidziłem chodzić, bo zawsze zapominałem czegoś wziąć, nawet gdy miałem listę, przez co wracam się do domu minimum dwa razy. Lecz nie mając innego wyjścia, zgarnąłem pieniądze z pojemnika leżącego obok domku dla klucze przy okazji sprawdzając czy moje leżą grzecznie na dnie plecaka. Wyszedłem z mieszkania w ostatniej chwili, zabierając środek transportu którym mogę posługiwać się tylko po szkole. Zamknąłem drzwi na klucz, gdyż nie przepadałem i nie ufałem zamkowi na kod, następnie kierując się do windy. Gdy już jechałem ulicami Seulu przypomniało mi sie czego zapomniałem. Szalika! Gdybym go miał nie musiałbym chować teraz mojego dziwnego podbródka w kołnierzu szarej kurtki. Poprawiłem grzywkę, która wlatywała mi do oczu, po czym szybko włożyłem dłoń z powrotem do kieszeni.
Do sklepu dotarłem po dziesięciu minutach drogi. Sprawdzony market powitał mnie zielonym szyldem. Wszedłem do niego, nie chowając już tak policzków i dłoni przed zimnem. Chwyciłem koszyk i udałem się w paszcze lwa.
Dobra. Stwierdzam, że pojechanie do sklepu na deskorolce było dobrym pomysłem, ale powrót już niekoniecznie, nie dość, że dźwigam dwie torby, to deskorolka wysuwa mi się spod pachy. Zirytowany dmuchnąłem w grzywkę próbując ją odpędzić od włażenia w oczy, a gdy mój telefon zaczął wibrować, miałem ochotę zostawić wszystko na środku ulicy i pójść na frappe. Zamiast tego skierowałem się żwawym krokiem do przystanku autobusowego. Na mokrej ławeczce położyłem reklamówki a deskorolkę na chodniku, wyciągnąłem telefon, który nie chciał przestać wibrować. Spojrzałem na wyświetlacz i westchnąwszy odebrałem.
- Tak? - spytałem powoli.
- Junhong! - Youngjae kiedy chce potrafi naprawdę mieć mocny głos. Na przykład teraz tak wrzasnął do słuchawki, że aż zmrużyłem oczy i odsunąłem ją od ucha.
- Co się...
- Ratuj! Pomocy! Nie wiem co robić! Tu jest pełno noży! On chce mnie...
- Youngjae co sie dzieje? - powiedziałem drżącym głosem, próbując odpędzić łzy zbierające się pod powiekami.
- Bang chce sie ze mną spotkać !
Co?
- Że co?
- Bang chce sie ze mną zobaczyć. Nie wiem co robić! - prawie, że zapłakał do słuchawki.
- I mam cię ratować? To dlatego zacząłeś tak panikować? Prawie mi serce wyskoczyło! - warknąłem do telefonu.
- Junhong - pisnął - to poważna sprawa.
- Możemy porozmawiać u mnie... - spojrzałem na reklamówki. Mam genialny pomysł - w domu, ale musisz mi pomoc.
Dziesięć minut później zobaczyłem Youngjae biegnącego w moja stronę. Podniosłem się z ławki, tak aby mnie zauważył, podbiegł do mnie przytrzymując ramiączka plecaka aby nie spadły.
- Junnie... - zatrzymał się. Podniósł dłoń i oparł się o kolumnę z rozkładem autobusu. - Junhong. Ja..
- Najpierw zanieśmy to do domu, zrobię czekolady i się wyżalisz - uśmiechnąłem się podając mu siatkę. Wcale nie cięższą...wcale.
Śmiało mogę powiedzieć, że nigdy wcześniej nie widziałem Youngjae tak roztrzęsionego. Dobra raz, gdy w drugiej klasie zmarła mu babcia. Był z nią bardzo blisko. Zmarła ze starości, nie męczyła sie, po prostu... zasnęła. Youngjae przez około dwa dni nie chciał opuścić pokoju. W końcu Daehyun (mimo swojego przeziebienia) przyszedł do przyjaciela i z nim pogadał, nie wiem o czym, nie wiem jak, ale zadziałało.
Ale teraz gdy patrzyłem na Jae siedzącego u mnie w pokoju na łóżku, czułem sie dziwnie. Chłopak wyglądał jakby odciął się od świata, wpatrywał siś w pianki pływające w kubku. Nawet nie napił się go czekolady! Szturchnąłem go łokciem aby zwrócił na mnie uwagę, ten odwrócił twarz w moją stronę i aż przełknąłem głośno ślinę.
- Too... Bang napisał? - spytałem powoli obserwując jego reakcje. Wyglądał jakby za moment miał sie rozsypać.
- Yongguk - powiedzial z powrotem zaglądając do kubka.
- Co?
- Bang Yongguk. Lat dwadzieścia jeden. Metr osiemdziesiąt dwa wzrostu. Czarne włosy i równie ciemne oczy. Kochający sztukę i dzieci....
- Weź się zatrzymaj! - powiedziałem szybko widząc jak Jae sie rozkręcił. - Więc... Chce się spotkać ?
- W środę.
- W ta środę, za dwa dni?
- Tak, dokładnie, w ta środę. Boże! Ja się boję! - jęknął opadając głębiej w poduszki. Zaśmiałem się szczerze nie tylko z miny Jae przypominającej zgubionego szczeniaka, ale i przez to co powiedzial.
- Czego ty się boisz?
- A jeżeli coś mu we mnie nie podpasuje? Pomyśli, że jestem idiotą czy coś...
- Weź nie wymyślaj - odłożyłem swój pusty kubek na szafkę nocną i usiadłem po turecku przodem do Youngjae, patrząc w jego smutne oczy. - ile razy powtarzałeś mi abym się niczego nie bał?
- Ee... Ani razu?
- Rzeczywiście, to nie twoje słowa, ale bądź poważny hyung, spotykasz się w końcu z chłopakiem, który jest według ciebie idealny. Powiedz mi, dobrze ci się z nim pisało?
- Noo... nawet bardzo dobrze.
- No widzisz, macie wspólne tematy?
- Masę.
- Okej, a uważasz go za nudziarza?
- Nie! Zawsze mnie czymś zaciekawia.
- Jest chamem, gburem?
- Raczej dżentelmenem.
- Poprawia ci humor?
- Nieudolnie ale tak. - Youngjae uśmiechnął się błogo na wpół leżąc na moim łóżku. Wyglądał na rozmarzonego i odciętego od światła.
- Więc spotkasz się z nim w środę i sprawisz takie wrażenie, że zakocha się w tobie.
- Co?!
Co ja powiedziałem?