26 listopada 2014

Children (JongLo, DaeJae)

Heloo~ Szocik leci w waszą stronę :) Chcę się tylko pochwalic że ma 11 stron ^.-
Miłego czytaniaa :*
~~~
Kiri: Z tej str Kiri - beta naszej drogiej Stonki~ ^.- Przykro mi, że moja pierwsza notka będzie zapowiedzią niezbyt przyjemnego faktu, za co was strasznie przepraszam! A mianowicie chodzi o to, że tym razem nie udało mi się na czas poprawić całego tekstu (czy nawet połowy T-T), za co jeszcze raz was przepraszam, jednocześnie obiecując poprawę! Nie będę pisać powodów, dla których syt. ta miała miejsce, gdyż miałabym wtedy wrażenie, że bezsensownie bym się tłumaczyła. Proszę was jedynie o przymrużenie na to oka^.- Postaram się, by do piątku cały tekst był już zbetowany, więc jeśli komuś źle się czyta z błędami, to zapraszamy w weekend~
Jeszcze raz 죄송합니다 i miłej lektury^^

Tytuł:Children
Pairing: Jonglo ( poboczne: DaeJae, BangSong i HimSun )

- Hyung! Oddaj to! One są moje.
- Ty swoje zgubiłeś. Te są moje.
- Nieprawda! Zostały tutaj i to są właśnie te.
- Kłamiesz!
- To ty kłamiesz.
- A właśnie, że ty.
- Nie bo ty!
- Chłopcy, spokojnie. Zaraz rozdzielimy zabawki.
Są takie dni w miejskim przedszkolu w Seulu, gdy parę dzieci zostaje po godzinach. Poniedziałek, środa i piątek zostają o dwie godziny dłużej w przedszkolu niż w pozostałe dni. Jedni oglądają bajki inni bawią się, ale są i tacy co się kłócą. Jak ta dwójka.
- Ale one na pewno są moje. Żółty Angry Birds był porysowany, o tu widzi pani? - niski, pięcioletni chłopiec o okrągłej twarzyczce i pulchnych policzkach wyjął z dłoni kolegi figurkę ptaszka, nie zauważając na jego skwaszoną minę.
- Rzeczywiście jest rysa. Czy jesteś pewny, że to twoja figurka, Youngjae? - młoda przedszkolanka położyła dłoń na ramieniu chłopca i ukucnęła, aby moc spojrzeć mu w oczy. Ten spoglądał a to na żółtą figurkę, a to na kolegę stojącego obok.
- Jest taka sama. - powiedział w końcu, ściskając ptaszka w swojej malutkiej piąstce.
- No dobrze. A więc żółty ptaszek wędruje do Youngjae, a ten czarny będzie Daehyuna, okej?
- Ale ja chcę żółtego. On się trzy... tro... robią się z niego trzy ptaszki. Czarny wybucha i już go nie ma - jęknął wyższy chłopczyk.
- Daehyunnie, nie możecie się razem poba...
- Hyung! Hyung! - do grupki podbiegł niziutki i najmłodszy chłopczyk z całej trójki. Uśmiechał się cały czas, więc jego oczka znikały i pozostawały po nich tylko urocze szparki.
- Jongup, czy to...? -Youngjae patrzył z niedowierzaniem na dłonie nowo przybyłego.
- To Chooper! Tatuś mi kupił. Pobawisz się ze mną, hyung? - Jongup spojrzał błagalnie na kolegę.
- No jasne! - Youngjae aż podskoczył w miejscu, po czym oddając Daehyunowi żółtego ptaszka poszedł za Jongupem na dywan, aby moc wypróbować nową zabawkę.
- Ale... - za to Daehyun patrzył na śmiejących się chłopczyków z załzawionymi oczami.
- Choć Hyunnie. Chcesz może sernika? Został z podwieczorku - brunet pokiwał energicznie głową. Przedszkolanka poprowadziła już rozpogodzonego malucha do stołówki.

***

- Aaa puuu! A masz. Nie żyjesz! - przy stolikach w świetlicy siedział chłopak i bawił się żołnierzykami ze swoim kolegą, ustawiali z nich mur po czym niszczyli go jednym szybkim ruchem. Jeden uwielbiał się nimi bawić, za to drugi wolał bajki, ale że jego najlepszy przyjaciel lubił bijatyki, zgadzał się i ustawił z nim mury z malutkich ludzików, aby potem je zepsuć i tak od początku. Nudziła go już ta zabawa, zwłaszcza że jego kolega powiedział, że po pół godzinie pójdą oglądać Pororo. Spojrzał na zegarek w kształcie biedronki, ale nic nie potrafił z niego odczytać.
- Gukkie - złapał za łokieć o miesiąc starszego chłopczyka, po czym mocno go pociągnął, strącając przy okazji niechcący parę żołnierzyków.
- Himchan! Patrz, zniszczyłeś! - najstarszy chłopczyk jaki zostawał po godzinach przedszkolu spojrzał na kolegę z wyrzutem.
- Ale Gukkie, pół godziny już minęło.
- Skąd to wiesz ?
- Eee...bo ta krótka strzałka musi minąć jedna cyferkę, wtedy mija pół godziny.
- Oo, naprawdę?  Nie wiedziałem - chłopak nie ukrywał zaskoczenia. Spojrzał na parędziesiąt figurek porozrzucanych nie tylko na stole ale i na podłodze, po czym westchnął. - Pomożesz mi, prawda?
- Aha. Ale pójdziemy obejrzeć potem Pororo?
- No dobra. - westchnął kolejny raz, po czym wspólnie zabrali się za sprzątanie.

 ***

Wszystkim pięciu chłopcom uczęszczającym do miejskiego przedszkola w Seulu, przyglądał się najmłodszy i najmniejszy w grupie chłopak. Choi Junhong zawsze wolał pobawić się sam, pooglądać inne bajki niż reszta dzieci. Często też same maluchy zaczepiały Junniego, ponieważ nie miał on mamusi, ale Junhong nie narzekał, miał tatusia i braciszków, kochał ich, a mamusia pilnowała całą jego rodzinę z najwyższego budynku na świecie.
Ścisnął mocniej swoją ukochaną maskotkę w kształcie królika. Siedział właśnie na parapecie i liczył autka jeżdżące po jednej z głównych ulic w mieście, prawie że spadł z wysokiego blatu, na który trudno było mu sie wspiąć, gdy ktoś pstryknął go w ucho. Odwrócił się powoli łapiąc króliczka w jedną dłoń. Stał przednim starszy chłopiec z innej grupy, ten sam co wykłócał się z Youngjae i który bawi się z Jongupem. Zna obu chłopców, ponieważ chodzą razem do grupy, mają obok siebie szafeczki i wspomniana dwójka często chce zaciągnąć Junniego do zabawy w piratów, ale Junhong zawsze im odmawia.
- Cześć. Jestem Jung Daehyun. Lubisz Angry Birds? - starszy spojrzał na swoje dłonie, w których znajdowało się sześć figurek złych ptaszków.
- Ja... - Junhong patrzył na chłopaka, który spoglądał na niego z wygiętymi kącikami ust do dołu. Mały Junnie poczuł smutek i chęć rozweselenia nowego kolegi. - Choi Junhong i tak, lubię Angry Birds.

***

Gdy przyszła zima przedszkole miejskie w Seulu zamieniło się w lodowy zamek. Wszędzie były porozwieszane białe gwiazdki, powycinane przez dzieci, bombki, łańcuchy a przedszkolanki na dodatek udekorowały okna sztucznym śniegiem.  Wszystko to sprawiało, że dzieci czuły zimę ale nie chłód. Wolały pobawić się w ciepłym pomieszczeniu tylko przypominającym podwórko. Lecz pewna szóstka chłopców miała inne zdanie, z chęcią wyszliby na ogródek przydzielony do przedszkola, aby ulepić bałwana, czy chociaż zrobić anioła na śniegu. Cała szóstka leżała właśnie na dywanie podczas gdy jedna z przedszkolanek czytała bajkę. W malutkiej główce Daehyuna zrodził się plan aby uciec na dwór i pobawić się w śniegu. Nie słuchał bajki o siedmiu krasnoludkach, potajemnie podczołgał się do Junhonga, który traktował swoją maskotkę królika jako poduszkę.
- Psss - Daehyunnie położył się obok, patrząc na młodszego chłopca.
- Hyung. Hej - Jun uśmiechał się lekko obracając się przodem do wyższego.
- Chcesz wyjść na podwórko?
- Ale ciocia nie pozwoli, jest za zimno.
- Pozwoli. Już ja to załatwię. - powiedział próbując naśladować Shreka. Junhong tylko pokiwał głową patrząc przez chwilę na zaczytaną panią Sunhwe. Kobieta kochała dzieci, ale i trzymała się ścisłych zasad panujących w placówce. Tak więc, gdy temperatura na dworze osiągnie co najmniej  minus dziesięć stopni, dzieciom nie wolno wychodzić na zewnątrz. Poza tym szóstka chłopców, która zastawała po godzinach jest pilnowana tylko i wyłącznie przez młoda kobietę, którą wychowankowie zwykli nazywać "ciocią".
Daehyun w tym samym czasie wyobrażał sobie, że jest ninja i musi dostać się do innych braci. Podczołgał się więc do drzemiącego Yongguka oraz siedzącego po turecku Himchana, usiadł za nimi tak aby pani Hana go nie dojrzała i wyszeptał swój plan na ucho koledze, który chodzi z nim do grupy Pszczółek.
Najgorsze zadanie było dopiero przed nim, ponieważ musiał przedostać się do Youngjae i Jongupa, którzy nie dość, że leżeli najbliżej przedszkolanki, to Daehyun nie darzył tego ostatniego za dużą sympatią. Z malutkim Junnim zakolegował się bardzo szybko, najmłodszy chłopczyk był miły, lubił się bawić oraz oglądać Pororo, a gdy zostawali po godzinach w przedszkolu i czekali na rodziców, wspólnie się bawili, i wygłupiali. Junhong co prawda jest skryty, woli posiedzieć na parapecie i policzyć autka, ale często również podchodził do swojego hyunga i przysiadał obok niego na dywanie aby pobawić się figurkami Angry Birds.
Daehyun po cichu dostał się do młodszych kolegów. Pani Hana podniosła wzrok i uśmiechnęła do dzieci, chłopak mógł odetchnąć. Poklepał Jongupa po ramieniu tak aby ten odwrócił się w jego stronę.
- Hyung? Co się stało? - Jongup zapytał szeptem zerkając na przedszkolankę.
- Chcecie iść do ogródka? - spytał prosto z mostu spoglądając na Youngjae, który energiczne pokiwał głową. - Mam plan jak stąd wyjść... tylko potrzebuję ochotnika.

***

Po całej placówce miejskiego przedszkola przeszedł rozrywający krzyk. Pani Hana siedząca do tej pory przy swoim biurku zerwała się z krzesła i pobiegła do toalety skąd wydobywały się przerażające odgłosy. Mały Jung Daehyun wykorzystał tą okazję aby razem z czwórką innych chłopczyków przedostać się do szatni, gdy ściągali z wieszaków swoje kurtki nagle odezwał się Junhong.
- Hyung, to chyba zły pomysł - powiedział jednak zaczął zakładać swoją niebieską kurteczkę.
- Spoko młody. Uda się - Daehyunnie miał to do siebie, że często słysząc jakieś teksty w telewizji zapamiętywał je i używał w życiu codziennym, nieraz rozśmieszając starsze osoby, a te młodsze wprowadzając w stan osłupienia.
- Gdzie Youngjae? - Yongguk pomógł nie radzącemu sobie z sznurówkami Jongupowi. - Gorzej jeżeli ciocia kazała mu sprzątać toaletę.
- Ja nie idę bez hyunga! - Jongup siedzący do tej pory cicho wyraził swoje niezadowolenie.
- Bądźcie cicho, zaraz przyjdz... - mózg całego pomysłu zamilkł widząc Youngjae wybiegającego ze świetlicy.
- I jak hyung, udało się?  - Junhong poderwał się z ławeczki na której siedział i spojrzał z niemą prośbą na starszego chłopczyka.
- Jasne. Ciocia wygoniła mnie z łazienki. Powiedziała abym się dzisiaj na oczy nie pokazywał... Ciekawe co to znaczy?
- Ale wrzuciłeś papier? - Daehyun nie wytrzymał i złapał Youngjae za ramię.
- Całe trzy rolki. Wziąłem nawet z toalet obok. Woda w kibelku zaczęła dziwnie wirować i zamiast do dołu zaczęła iść w górę.  Przestraszyłem się!
- Możemy już wyjść? Ciepło mi...
- Himchan nie narzekaj - Yongguk podszedł do przyjaciela i poprawił mu szalik. Złapał go za rączkę i skierował się do wyjścia dla pań, które gotują im pyszne obiadki. Za dwójką najstarszych ruszyła także reszta maluchów.

***

Genialny plan Jung Daehyuna może i był genialny, może i wypaliłby na początku. Jednak po piętnastu minutach zabawy w śniegu, małej bitwie na śnieżki i zrobieniu przez chłopaków minimum po jednym aniołku, na tarasie stanęła pani Hana z płaszczem na ramionach. Jej twarz wyrażała smutek i zawód z domieszką złości.
- Nie spodziewałam się tego po tobie Youngjae - powiedziała donośnie lustrując zmarznięte ciała szóstki chłopców. - Nie przemyślany plan, zwłaszcza, że okna będące z sali wychodzą na ogródek. - opiekunka naciągnęła bardziej płaszcz na barki patrząc na małego Yoo z powątpiewaniem - Zapchać toaletę i wyciągnąć swoich przyjaciół na dwór w taki ziąb, samych? Przecież mogło się wam coś stać! - pokręciła głową - Niestety ale poczekasz na rodziców przy "ósemce".
- Ale to był mój pomysł. Niech ciocia nie każe Youngjae, tylko mnie! - Daehyun podbiegł do kobiety zatrzymując się za barierkami.
- Twój?
- To był mój pomysł! - Junhong krzyknął widząc, że pani Hana może teraz stanąć Daehyunowi przy "ósemce"
- Nie, bo mój! - dało się słyszeć kolejny dziecięcy głos.
- Przecież ja to wymyśliłem!
- A właśnie, że ja!

***

Ósemka była tak naprawdę zwykłą ścianą w holu, z wielką leżąca ósemką namalowana na niej. Gdy jakieś dziecko było naprawdę niedobre przyprowadzano je tutaj i kazano obrysowywać ósemkę kciukiem bez odrywania palca. Po paru kółkach dzieci zaczynała cierpnąć dłoń, bądź boleć stopy od ciągłego chodzenia. Tak więc przepraszały opiekunki tylko po to aby już więcej nie mieć styczności z "ósemką".
Pod tą też ścianą stało właśnie sześciu chłopców. Wszyscy ze spuszczonymi głowami i ramionami tak jakby wiedzieli, że źle zrobili wychodząc na dwór bez opiekunki.
- Przepraszam - ciszę przerwał cichy głos Daehyuna.
- Nic się nie stało - Yongguk wychylił się do tyłu aby móc spojrzeć na przygnębiona twarz kolegi, po czym uśmiechmął się do niego mając nadzieję, że to go choć trochę rozweseli.
- Ja też przepraszam. Mogłem więcej tego papieru włożyć do kibelka. Może dłużej ciocia by nie wychodziła z łazienki?
- Hyung, jaka była mina cioci gdy weszła do toalety i zobaczyła tyle wody? - Po chwili ciszy, Junhong stojący po jego prawej uśmiechnął się delikatnie wyobrażając sobie przerażenie przedszkolanki, ale gdy Youngjae zaprezentował strach jaki wystąpił na twarzy pani Hany nie mógł już pohamować śmiechu tak jak reszta. Chłopcy nie wiedzieli wtedy jeszcze, że ta przygoda połączy ich na całe życie.

***

- Przestań!
- Haha, nie!
- Hyung, weź się ogarnij! To nie jest śmieszne!
- Dla mnie jest.
Zadziwiające jest to, że po karze jaką dostało sześciu chłopców z miejskiego przedszkola w Seulu, wszyscy się ze sobą zakolegowali. Nawet Daehyun i Youngjae, którzy nie darzyli siebie dużą sympatią, teraz skoczyliby dla drugiego w ogień.... a aktualnie kłócili się, jak to mieli w zwyczaju.
- Odczep się ode mnie! Nie pójdę z tobą do wesołego miasteczka!
- No ale Younggie, tak ładnie cię proszę - spojrzał w oczy przyjaciela ze smutną minką -
Prooszęęę.
- Ech... No dobra - dał się poprowadzić w stronę wejścia do wesołego miasteczka - Ale nie idziemy do domu strachów.
- Dobrze, dobrze - Daehyun już go nie słuchał. Miał przygotowaną niespodziankę dla swojego chłopaka, tak chłopaka. Zeszli się prawie siedem miesięcy temu, gdy na jednej z domówek Daehyun miał pocałować Youngjae. Po tym pocałunku coś się w nich zmieniło. Ich nastawienie do siebie nie było już takie samo. Zawsze się ze sobą sprzeczali, nawet o błahe sprawy ale po tym pocałunku obydwaj się zmienili. Lubili się bardziej. Daehyun uwielbiał patrzeć na Youngjae przez dłuższy czas, podczas gdy ten spuszczał wzrok rumieniąc się. Jung miał wtedy dziwną satysfakcje z tego, że to właśnie przez niego Young się rumieni. Po całych dwóch tygodniach gier i zabaw w końcu Daehyun wyłożył swoje uczucia na stół, a Yoo je przyjął i odwzajemnił.
Po przejściu przez dużą czarną bramę Dae puścił dłoń swojego chłopaka i zakrył nią jego oczy.
- Po co to? - jęknął młodszy łapiąc się na oślep drugiej ręki Hyuna, by o coś nie zawadzić i nie upaść.
- Zaraz zobaczysz.
- No ale chociaż obiecaj, że nie idziemy do domu strachów!
- Obiecuję. Dom strachów ominiemy szerokim łukiem - Daehyun zaśmiał się, skracając w uliczkę ze straganami. Olewał wszystkie spojrzenia rzucane w ich stronę. Liczyło się teraz tylko to aby niespodzianka wypaliła i aby zdąrzyli na czas, bo Youngjae gdy tylko zobaczył bramę od wesołego miasteczka nie chciał do niego wejść i Daehyun musiał go przekonać kilkoma słówkami wyszeptanymi do ucha, które jednak spowodowały zaróżowienie się policzków młodszego z chłopaków.
- Możesz otworzyć oczy - stanął za swoim chłopakiem, po czym zdjął swoją dłoń z jego twarzy. Youngjae spełnił polecenie mrugając parę razy powiekami. Stał przed dużym namiotem, pod którym znajdowali się jego najlepsi przyjaciele. Jongup i Himchan trzymali razem różowe banery z napisem "200 dni z DaeJae" choć u Jongupa widział mały dopisek "wnerwiającym" przed DaeJae. Junhong stał parę kroków dalej tuż obok Sunhwy i Yongguka obejmującym Jieun.
Może i Youngjae na początku nie wiedział po co Daehyunnie go tu zabrał, ale widząc najważniejsze osoby w swoim życiu, po prostu odwrócił się i rzucił swojemu chłopakowi na szyję. Dae zaśmiał się dźwięcznie i objął Youngjae w pasie. Spodziewał się raczej oburzenia i tekstu "mogłeś mi powiedzieć", niż rzucenia, przytulenia i buziaku w usta. Zdziwiło go to nie dlatego, że Jae był aż tak niemiły, a dlatego, że zazwyczaj to Daehyun musiał organizować wszystkie wypady, randki czy choćby pocałunki. Jego młodszy o siedem miesięcy chłopak był na tyle wstydliwy, że wystarczyło pocałować go w szkole, gdzie wszyscy o nich wiedzą, w rozchylone wargi aby jego policzki oblały się purpurą. Zawsze wtedy spuszczał wzrok i wtulał się w szyję swojego ukochanego. Pod tym względem Youngjae nie zmienił się nic, zawsze był bardzo nieśmiały.
- Zaraz zwymiotuje. Daehyun, zaraz zjesz mu twarz. - Jongup jak zawsze udawał oburzenie i obrzydzenie w towarzystwie DaeJae jak to ich nazywały Sunhwa i Jieun, a że się przyjęło... cóż to nie ich wina.
- Zazdrość dzieciaku, każdy wie, że też tak byś chciał... każdy oprócz tej osoby - Daehyun objął w pasie Jae i spojrzał na najmłodszego członka ich paczki, który nic nie świadomy nalewał soku do plastikowych kubków.
- Zamknij się, hyung - Jongup już chciał iść w stronę swojego hyunga i najlepszego przyjaciela, ale powstrzymała go dłoń mocno zaciśnięta na jego ramieniu.
- Dobra dzieciaki za moment się zacznie. Brać soczek w łapki i nad rzekę - Yongguk pokazał kciukiem strumyk za nim, po czym chwycił dwa kubeczki z czego jeden podał Jieun ubranej w kwiecistą sukienkę, która dodawała jej uroku.
- Co się zacznie? - Jae upił pomarańczowego soku i spojrzał na przyjaciół idących przodem. Yongguk obejmował swoją uroczą dziewczyne, z którą był już od roku i nic nie wskazywało na to aby prędko się rozeszli. Jongup, Himchan i Sunhwa szli obok siebie słuchając akurat jakiegoś żartu Chana. Dziewczyna co chwila zakrywała usta dłonią aby tylko się nie roześmiać z trochę nieudanych żartów swojego chłopaka. Junhong szedł spokojnie po prawej stronie Daehyuna i co moment sprawdzał godzinę na swoim telefonie.
- Niespodzianka.
- No ale...
- Cśśś, zaczyna się - cała grupka doszła już do małej rzeczki, która otaczała jedną trzecią cześć wesołego miasteczka. Roztaczało się z tego miejsca widok na las po drugiej stronie rzeki, który nie ukrywajmy potrafił przerazić. Youngjae od zawsze nie znosił horrorów, a i zawsze miał tak, że gdy patrzył się w czarne okno wydawało mu się, że coś czai się po drugiej stronie. Więc chcąc nie chcąc przesunął się trochę bliżej Daehyuna i spoglądał w głąb lasu poszukując jakiegokolwiek ruchu.
Prawie krzyknął gdy w głębi coś wybuchło a zmierzchające niebo pokryły tysiące kolorowych fajerwerków. Daehyun uśmiechał sie pod nosem przytulając do siebie swojego chłopaka.
- szczęśliwych dwustu dni z DaeJae, kochanie.
 
***

Wszyscy, którzy chodzą do szkoły lubią wakacje. Nie ważne czy ma się siedem czy siedemnaście lat. Wakacje to czas aby odetchnąć od ciągłego przesiadywania w książkach, ciągłych sprawdzianów i nie oszukujmy się od nauczycieli również. Niestety, są takie osoby, które w wakacje również ciężko pracują.
Jongup i Daehyun pracowali razem w kinie na wieczorne zmiany. Daehyun ulokował się jako kasjer i sprzedawał bilety, Jongup za to doskonale przyrządzał popcorn. Oprócz tej dwójki w kinie pracowało jeszcze pięć osób.
W ten ciepły piątek w kinie można było usłyszeć tylko parę razy dzwoneczek nad drzwiami, ale tym razem słychać go było aż cztery razy pod rząd. Zarówno Dae jak i Jongup podnieśli głowy zaciekawieni tak nagłym ruchem w zazwyczaj uśpionym małym kinie w Seulu.
Jako pierwszy do kina wszedł Himchan zamykając za sobą drzwi i podbiegając do baru, przy którym sprzedawał Jongup, za nim wbiegł Junnie od razu ukrywając się pod ladą. Następnie wszedł czerwony Youngjae, a po nim najnormalniej Guk z Jieun. To nie pierwszy raz, gdy przyjaciele odwiedzają Jongupa i Daehyuna w pracy. Zazwyczaj robią to trochę ciszej i później, ale widocznie nie mieli już naprawdę nic do roboty.
- Junhong! - krzyknął Youngjae - Gdzie się ukrył? - tym razem zwrócił się do swojego chłopaka, który zaśmiał się cicho i wskazał palcem na bar. Youngjae wszedł za lade i ukucnął. Dało się słyszeć krzyk maknae,  a następnie jego śmiech.
- H-hyung. Hyung, już nie będę tylko nie gi...gilgocz!
- Co zrobił? I gdzie Sunhwa? - Daehyun wyszedł ze swojego okienka i podszedł do Yongguka i Jieun którzy siedzieli na kanapach postawionych w holu.
- U lekarza. Dłoń coraz to częściej ją boli. I... Nie chcesz wiedzieć - odpowiedziała Jieun.
- Chcę. Więc?
- Junhong powiedział po prostu Jae, że na pewno dzisiaj go przelecisz w toalecie. Youngjae... sam wiesz jaki on jest. Zaczerwienił się po czym dosłownie rzucił się na Choi. Gonił go aż do tutaj. Cóż, a że na maknae siła nie działa, to go zagilgocze - Yongguk poklepał przyjaciela po ramieniu wracając zaraz wzrokiem do czwórki przyjaciół przy kinowym barze. Himchan jak gdyby nigdy nic siedział na wysokim barowym krześle i pił colę zamówiona u Jonga. Dalej dało się słyszeć głośny śmiech Junhonga, co wskazywało na to, że Yoo nadal się nad nim znęca. Moon w końcu nie wytrzymał i wyciągnął za nogawkę młodszego przyjaciela spod lady. Junhong nie mógł złapać oddechu i przyciskał dłonie do brzucha. Uśmiechnął się do starszego kolegi gdy ten podał mu dłoń aby móc się podnieść.
- Dziękuję. Już myślałem że tam umrę!- jęknął najmłodszy z całej paczki. I mimo, że Choi był wyższy od Jongupa całe dziesięć centymetrów ten poczochrał go po włosach. 
- Chcesz coli? - spytał tylko po to aby zacząć jakąś rozmowę. Siedzenie w ciszy z Junnim strasznie stresowało Jonga. Zawsze wtedy przed oczami przewijały mu sie sceny gdzie wyznaje mu swoje uczucia. W jednych Junnie je odwzajemnia w innych wręcz przeciwnie. Dlatego Jongup woli zacząć jakąś rozmowę na blachy temat, niż siedzieć w ciszy, bo wtedy zapewne wyznał by swoje uczucia, a sceny w jego głowie są w dużej mierze tymi gdzie Junhong nie chcę widzieć już nigdy więcej przyjaciela.

***

- Myślisz, że się uda?
- Kochanie, mój plan miałby się nie udać?
- Skarbie, czy ty czasem sam nie podnosisz swojego ego?
Daehyun i Youngjae to specyficzna para. Kochają się, pragną ale i potrafią sobie dopiec. Kłótnie o błahostki są u nich na porządku dziennym, a i te podczas, których nie odzywają się do siebie parę dni spotykają parę.
O tym, że Jae jest nieśmiały w stosunku do swojego chłopaka wie każdy, a o tym, że Daehyun uwielbia wprowadzać go w stan zakłopotania chyba też.
- Ego mi się nie podniosło, ale coś innego może - Znajdowali się właśnie w kuchni w domu Youngjae. Jego rodzice byli w pracy, więc para wykorzystywała czas wolny aby w pełni się sobą nacieszyć. Daehyun podszedł do Jae, który siedział na blacie. Złapał go za kolana i jednym szybkim ruchem rozłożył je na boki. Sam zajął pozycje pomiędzy nimi i pocałował swojego chłopaka krótko w usta. Gdy są sami i dochodzi pomiędzy nimi do zbliżeń, nie ma w Youngjae tego zażenowania co w towarzystwie, więc czym prędzej zarzucił ramiona na szyję Dae i odwzajemnił pocałunek. Ich plan może poczekać.

***

- Że co do kurwy nędzy... hyung?
- To co słyszałeś. Na jutro masz załatwioną randkę z Junnim.
- Youngjae, błagam powiedz, że dosypałeś mu czego do sernika!
- Jonguppie, powinieneś być nam wdzięczny - Youngjae podszedł do przyjaciela kładąc mu dłoń na ramieniu - Zastanów się przez moment, czy kiedykolwiek sam, z własnej woli zaprosiłbyś Junhonga na randkę?
- Nope.
- Czy wyciągnąłbyś z niego to, że woli chłopców?
- Woli chłopców!?
- Wiesz Jong, Youngjae oprócz zajebistego tyłka i gwarantowanych wrażeń w łóżku, ma jednak coś więcej do zaoferowania. - Wtrącił swoje trzy grosze Daehyun, siorbiąc mrożoną herbatę.
- Że co proszę?
- Ja... To znaczy.... Kocham cię?
- Masz szlaban na seks przez najbliższy miesiąc, dupku! - Warknął w stronę starszego na dobre przesiadując się na ławkę Moona.
- Ej! Wczoraj było nam zajebiście, a ty dzisiaj dajesz mi szlaban na cały miesiąc? Jak mam to wytrzymać?
- Och skarbie, nie pomyślałem o tobie. Zmieniam czas trwania na.... Hmm... Dwa miesiące!
- Ale Younggie!
- Ja tu, kurwa, jestem hyung i chcę wiedzieć w co mnie wpakowaliście! Wasze sprawy dotyczące ruchania przełóżcie na kiedy indziej!
- Jongup! Jak ty się odzywasz?
- Youngjae ja chcę seksu!
Oba zdania wydostały się z ust Daehyuna i Youngjae w jednym momencie przez co niego załamany Jongup poddał się doszczętnie.
- Ech... Po prostu powiedzieć kiedy i gdzie jestem z nim umówiony.

***

Jongup nie był romantykiem. Nie był też dobry w umawianiu się. Jeżeli chodzi o utrzymanie rozmowy też nie szło mu to dobrze. Był minimalistą, wolał załatwić wszystko szybko i bezboleśnie.
Więc, gdy czekał w piątek na Junhonga pod głównym kinem w Seulu, odtwarzał sobie w myślach co takiego powie młodszemu na przywitanie. "Siemka, wyglądasz zjawiskowo", " Hej Junnie, możemy wejść, bo zimno?", "Elo młody, dziś zostaniesz moim chłopakiem... tak tylko cię uprzedzam". Jong w ciągu dziesięciu minut w ciągu, których czekał na Choi przestudiował wszystkie trzy powitania dokładnie. Na początku wybrał drugie, ale po dłuższym zastanowieniu, wybraniu wszystkich "za" i "przeciw" postawił na pierwsze zdanie.
Jego plan jednak nie pyknął, ponieważ gdy Junhong pojawił się pod kinem wszystko pokrzyżował.
- Cześć hyung, wejdziemy do środka? Zimno mi!
Jongup stał przez moment i wpatrywał się uważnie w zaróżowiona twarz przyjaciela. Tłumaczył sobie, że ten róż wstąpił na zazwyczaj blade policzki Juna przez zimno panujące na dworze... wszystko było by dobrze, gdyby nie było plus osiemnaście stopni. Lecz Moon zauroczony wyglądem Junhonga pokiwał tylko głową i niczego nie świadomy otworzył drzwi przed nim, powodując, że policzki młodszego pokryła dodatkowa warstwą pigmentu.
- Eee... Na co idziemy?
- Na byle co tylko nie horror, komedie romantyczną i film psychologiczny. - Zaczął wyliczać wyższy powodując śmiech Jonga.
- Równie dobrze możemy na nic nie iść, wiesz? Wymieniłeś wszystkie gatunki jakie dzisiaj grają - wskazał palcem na repertuar rozmieszczony na podświetlanej tablicy.
- Ale.... Serio? - niedowierzanie wystąpiło na twarzy Junniego. Podszedł do tablicy i sam zaczął studiować kartę z wypisanymi filmami. - O to jest podobno dobre! - wskazał palcem na film wyświetlany o godzinie dziewiętnastej piętnaście. - Mamy jeszcze dziesięć minut. Pójdziemy na to hyung? Prooszę.
- J-jasne.

***

- Ej, gdzie wcięło naszą słodka parę? - Imprezy urządzane w domu są naprawdę fajną sprawą. Nie dość, że zapraszana jest na nie niemal cała populacja szkoły to i alkoholu na nich nie brakuje. Właśnie na jednej z wielu imprez tego lata znajdowała się paczka przyjaciół. Jieun niemal siłą zaciągnęła Yongguka do tańca, Sunhwa podeszła do grupki znajomych z klasy i rozmawiają aktualnie na temat nowego koloru włosów dziewczyny Himchana. Sam Kim podszedł do ościskujących się w kącie DaeJae, chcąc się dowiedzieć gdzie wcięło najmłodszych.
- Tu jesteśmy. - Damchu oderwał się od ust swojego chłopaka, obejmując go w pasie aby ten nie spadł z jego kolan.
- Nie o was chodzi debile.... poza tym wy nie jesteście słodcy. Zwłaszcza sposób w jaki zjadasz twarz Youngjae jest obrzydliwy. Jae nie zniesmacza cię to?
- W żadnym wypadku. - Yoo zarzucił ramiona na szyję starszego przytulając się do niego.
- Tylko ślinotoku nie dostańcie, nie jesteście u siebie!
- Channie uwierz mi, twój pokój widział już nie jedną naszą igraszkę.
- Dobrze wiem, że kłamiesz! A teraz przepraszam, ale idę poszukać Junhonga i Jongupa. Czy tylko ja się o nich martwię?
- Spokojnie, bo jeszcze zmarszczek dostaniesz - Niestety Himchan już tego nie usłyszał.... lub po prostu nie chciał słyszeć.
- A może naprawdę coś się stało i powinniśmy iść ich poszukać?
- Jae skarbie, pamiętasz jak w pierwszej klasie podstawówki Jongup uderzył Guka w głowę łopatką i uciekł ze szkoły tylko po to aby ciebie odwiedzić, gdy leżałeś w domu chory?
- Pamiętam, ale co to ma do rzeczy?
- Tak właściwie to nic, jakoś tak mi się przypomniało. - wyruszył ramionami przyciągając do siebie młodszego.

***

Kim Himchan mógł przeszukać cały swój dom. Mógł wejść i na strych, i do piwnicy, lecz ani tu ani nie znalazłby Junniego i Jonga. Chłopcy znajdowali się na tyłach domu, gdzie wśród starszych osób Junhong znalazł Jongupa palącego papierosa. Gdy tylko zauważył, że jego hyung przymierza się do zaciągnięcia małym rulonikiem, podbiegł do niego i wyrwał wciąż tlącą się fajkę.
- Hyung! Co ty odwalasz? - zirytował się.  Przecież Jongup dobrze wiedział jak dym papierosowy i osoby palące denerwują go.
- Ja... Junnie chciałem tylko spróbować.
- Tylko spróbować?! - spytał patrząc się na niego z zawodem. - Próbuj sobie dalej, nie będę przeszkadzać!
- Nie, Junhong! Poczekaj! - pobiegł za przyjacielem zostawiając znajomych z zajęć tanecznych samych.
- Odczep się ode mnie, idź do kumpli - mruknął Junhong idąc dziarskim krokiem w stronę ogrodu.
- Jun, zwolnij trochę! - młodszy od razu spełnił jego prośbę zatrzymując się przy małej szklarni pani Kim. Odwrócił się w stronę niższego hyunga zaciskając mocno pięści.
- Dobrze wiesz na co zmarła moja mama! Dobrze to wiesz! A teraz sam chcesz się wciągnąć w nałóg? I nie mów, że chciałeś tylko spróbować, każdy tak mówi! - Junhong poczuł jak pod jego powiekami zbierają się niechciane łzy. Tak bardzo nie chciał płakać, nie przed Jongupem.
- Junnie, hej tylko nie płacz. - Jongup wręcz nienawidził gdy maknae płacze. Czuje wtedy, że jego serce sypie się na miliony kawałków i nie jest w stanie nic zrobić. Zazwyczaj, gdy Jun płacze to na jakimś filmie i może tylko patrzeć z końca kanapy jak młodszy zanosi sie łzami. Taka sytuacja miała miejsce może dwa miesiące temu kiedy to Yongguk zaprosił ich na film, który okazał się bardzo smutny. Oglądając "Gwiazd Naszych wina" nawet Daehyun chlipał tuląc Youngjae.
- Tylko nie próbuj już tego świństwa, proszę. - przytulił się do przyjaciela obejmując go ramionami za szyję.
- Nie będę, obiecuję. 
 Od ich pamiętnej randki tydzień temu wiele zmieniło się zarówno w zachowaniu Junhonga jak i Jongupa. Młodszy z nich dążył by osiągnąć jeden cel, starszy natomiast bał się wykonać krok w przód.
Ich randka w kinie skończyła się na bubble tea i odprowadzeniu Juna przez Jongupa. Przełomem było to, że gdy Choi miał już wchodzić do domu nagle szybko pocałował starszego w policzek i uciekł do klatki od swojej kamienicy. Jongup wtedy przez chwilę nie wiedział nawet jak się nazywa. Stał pod mieszkaniem Choi Junhonga dobre pięć minut, aż z transu nie wybudził go dzwonek jego telefonu. Wiadomość od Junniego była krótka "Dzięki hyung, było super. Dobranoc :*" Osoby przechodzące obok Moona mogły by wziąć go za wariata, ponieważ na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, który nie chciał zejść przez całą drogę do jego domu. I właśnie wtedy obiecał sobie, że sprawę z Junnim załatwi w góra dwa dni, ale niestety aż do teraz nie wiedział jak wziąć się za rozmowę.
- Junhong ja chciałem... Wiesz, ja bardzo... - niższy nie wiedział jak zacząć zdanie. Daehyun mówił, że to proste!
- Tak hyung? - Choi oderwał sie od przyjaciela i spojrzał się na niego błyszczącymi oczami.
- Wtedy po kinie, kiedy mnie pocałowałeś...
- Przepraszam.
- Nie, nie właśnie chodzi o to, że ja... bardzocięlubięichciałbymbyćztobą.
- Zazwyczaj na filmach proszą aby powiedzieć to wolniej, ale ja cię zrozumiałem. Też cię lubię i chciałbym być z tobą.
Obydwoje na TEN pocałunek czekali długo, ale czekanie się opłaciło.


19 listopada 2014

Battle vs. Love VIII

ROZDZIAŁ 8

Pov Daehyun
Jak wygląda wasz idealny wieczór? Przy krzyżówce z ulubiona herbatą? A może w łazience zanurzony w ciepłej wodzie o zapachu lawendy? Lub ze swoją drugą połówką na romantycznej kolacji? Są różne wersje. Jedni wolą spokojniejsze, inne bardziej szalone. Moją ulubioną jest oglądanie CSI, termofor w nogach i kakao. Naprawdę, wystarczą tylko te trzy rzeczy aby w pełni mnie zadowolić (przydałby się jeszcze kocyk albo inny rodzaj ocieplenia ale da się wytrzymać). Jednak moje plany na chłodny środowy wieczór popsuł mój przyjaciel Kim Himchan. Naprawdę kocham go jak brata, potrafię dla niego dużo poświęcić, ale gdy przyszedł dzisiaj do mnie, wcisnął się na miejsce obok mnie na kanapie, zabrał kakao i zapytał czy ładnie dzisiaj wygląda, miałem ochotę rozczochrać jego ułożone włosy, wystawić go za drzwi i powiedzieć na złość "nie, wyglądasz obrzydliwie". Choć to kłamstwo, gdyż Kim Himchan zawsze i wszędzie wygląda obłędnie, co jest trochę straszne biorąc pod uwagę, że gdy ja śpię dwie godziny przypominam zombie, a on jest wypoczęty, piękny, i ugłaskany jakby dopiero co zszedł z wybiegu. Wiem to z doświadczenia, gdy rok temu w wakacje spaliśmy wszyscy u Youngjae miała miejsce taka sytuacja. Junhong chciał nam pokazać jakąś mega piękną gwiazdę (dla mnie tam wszystkie są takie same). Uparł się o to tak bardzo, że gdy już mieliśmy iść spać, około 3 nad ranem, on wyciągnął nas na podwórko i zaczął ją szukać. Nie mógł jej znaleźć przez pół godziny. Youngjae już wtedy przysypiał na moim ramieniu, a Himchan żwawo dyskutował z Junnim. Koniec końców udało się znaleźć gwiazdę po.... półtorej godzinie. Okazała się naprawdę ładna, świeciła jasno i była całkiem spora. Rano starszy brat Junhonga zrobił najazd na mieszkanie (doskładnie to na lodówkę, ale whatever) i obudził nas o pięknej godzinie jaką jest siódma trzydzieści. Moje pomalowane oczy mogły się schować przy promiennej twarzy Kim Himchana.
- Co ty taki sztywny? - Kim trącił mnie łokciem, na co bardziej naciągnąłem na barki zsuwający się koc. Muszę mu podziękować, że go tu przytransportował.
- Nie jestem wcale sztywny - burknąłem wlepiając wzrok w telewizor.
- "Nie jestem wcale sztywny"- powiedział, próbując naśladować mój głos - a ja jestem księżniczką na białym koniu.
- To książę jeździ na białym koniu - zauważyłem, wzdrygając się na widok spalonego człowieka w telewizji.
- To nie jest ważne.
- Tak? To co jest aż tak ważne, że popsułeś mi mój wieczór podczas którego...
- Myślałbyś o Youngjae?
- Wcale nie! - zaprzeczyłem szybko... być może za szybko. - nie chce mi się o nim gadać.
- Dlaczego?
- Bo on zawsze mówi o Bangu. "Bang napisał, że ten film jest fajny, może go obejrzymy?" "Bang powiedział, że ta książka ma głupie zakończenie, już jej nie czytam." "Bang znalazł super zespół, musisz posłuchać ich piosenek, zakochasz się!". On tak ciągle! To jest takie irytujące - naparłem  plecami na poduchy porozrzucane na kanapie. To naprawdę jest denerwujące, ciągle gadanie o Bangu lub jak kto woli Yongguku, doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. Samo to, że jest godzina osiemnasta, a Youngjae nie napisał, sprawia, że mam ochotę wyjść z domu i go poszukać. Ale nigdzie nie pójdę, nie jestem zaborczym przyjacielem.
- Daehyun mam prośbę. Tylko zastanów się nad tym co powiem i nie krzycz, okej? - Kim odsunął się trochę ode mnie, kradnąc mi przy okazji rąbek koca.
- Zobaczymy. - wzruszyłem ramionami, zgarniając wielką szarą poduszkę tylko po to aby się do niej przytulić. No co! Każdy potrzebuje miłości, a Chana nie będę prosić o to aby mnie przytulił. Jestem pewny, że przez tydzień (jak nie dłużej) nie mógłbym wejść do szkoły, plakaty z ogłoszeniami matrymonialnymi wisiałyby wszędzie. Już widzę ten nagłówek.

JUNG DAEHYUN. OSOBA DO SPĘDZANIA WSPÓLNYCH WIECZORÓW PRZY SERIALACH. PRZYTULANIE W CENIE. 

- No weź, nie krzycz. - trącił mnie łokciem... któryś już raz tego wieczoru.
- Okej, nie będę krzyczał. - zgodziłem się dla świętego spokoju.
- Czy jest jakaś maleńka możliwość, że lubisz Youngjae tak... bardzo, bardzo?
- Oczywiście, to mój przyjaciel.
- Dobra, inaczej. - Himchan westchnął i spojrzał na mnie czujnie - Czy istnieje możliwość, że lubisz Yoo w inny sposób... Czy lubisz go bardziej niż powinieneś?
- O czym ty do cholery...
- Miałeś nie krzyczeć!
- ...mówisz. Znam Youngjae od piaskownicy! To mój najlepszy przyjaciel!
- Miałeś nie krzyczeć!
- Będę krzyczał! O czym ty w ogóle gadasz, skąd masz takie pomysły?! - odrzuciłem poduszkę i spuściłem stopy z kanapy.
- Z obserwacji. Nie mów, że nie jesteś zazdrosny o Youngjae. - przechylił głowę i spojrzał na mnie z powątpiewaniem i współczuciem.
- Nie jestem. - odparłem odwracając się do telewizora.
- "Och Youngjae nie idź tam.", "Nie znasz Yongguka, on może ci coś zrobić.", "Iść z tobą? Nie będziesz sam" - kolejny raz próbował imitować mój głos, co wyszło mu gorzej niż poprzednio.
- Zachowuję się tak, bo spotyka się z obcym mężczyzną! Sam. Ty byś się nie martwił o maknae?
- Daehyun dobrze wiesz, że bym się martwił. Tak samo martwiłbym się o ciebie i tak samo martwię się teraz o Youngjae ale twoje zmartwienie przekracza normy przyjaźni. Proszę cię tylko o to abyś spojrzał na to z innej perspektywy. Wiesz... to nic złego. - spojrzał na zegarek, a potem poklepał mnie po ramieniu - Będę się już zbierał, noona gotuje dzisiaj kimchi. - podniósł się z kanapy odkładając koc na jej oparcie. Siedziałem moment analizując jego słowa a gdy zrozumiałem co miał dokładnie na myśli, czym prędzej wstałem.
- Co?! Nie! Czekaj! - podbiegłem szybko i udałem do przedsionka, w którym Kim zakładał już swoją kurtkę. - Czy ty myślisz, że ja czuje coś więcej do Youngjae?
- Daehyun... Powiedziałem ci jak to widzę, a teraz ty musisz pogłówkować.
- Hee? Nad czym? - spytałem zupełnie nie wiedząc o czym on mówi.
- Dowiesz sie za jakieś... piętnaście, góra dwadzieścia minut - i nie zważając na moje protesty opuścił  mieszkanie trzaskając trochę za mocno drzwiami.
Przyłożyłem w brązowe drewno z pięści opierając drugą dłoń na ścianie obok włącznika światła.
- Niech cię szlag, Kim Himchan.
Stałbym pod drzwiami do mieszkania jeszcze dobre pół godziny gdyby w całym domu nie rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Naprawdę nie chciało mi się ruszyć, ale po sekundzie może dwóch, kabelki w mózgu przesłały mi informacje, że to może być Youngjae. Pobiegłem do salonu pamiętając, że to właśnie tam zostawiłem komórkę, a widząc ją na poduszce chwyciłem sprzęt i odebrałem widząc, że moje przeczucia okazały się prawdziwe.
- Youngjae! Nic ci nie jest? Nie zrobił ci niczego? Pójść po ciebie? Czekaj tam zaraz będę...
- Aww, hyung nie musisz się aż tak o mnie martwić - usłyszałem głos Jae, który wcale nie był przestraszony czy płaczliwy, wręcz przeciwnie był... wesoły.
- To... wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. - powiedział podnosząc głos o parę ton wyżej. - Yongguk jest taki zabawny. Wiesz, że to kuzyn Hany noony?
- Ten co zawsze pomagał jej ze skrzynkami? - usiadłem na kanapie wlepiając wzrok w telewizor.
- No, a Pani Bang robi przepyszny ramen.
- Poznałeś jego rodziców? - Nie, nie, nie! Powiedz "nie", niech pani Bang to będzie żona tego całego Banga.
- Tak! Nawet nie uwierzysz, to rodzice Yongguka hyunga prowadzą "Havencoffe", rozumiesz!? Normalnie zrządzenie losu, cudnie, prawda?
- tak... - powiedziałem dziwnie ochrypłym głosem. Odkaszlnąłem więc i kontynuowałem - ...tak, to cudowne.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że poszedłem na to spotkanie. To nie to samo co pisanie na KakaoTalk. Yongguk...  niby ten sam, ale wogóle inne odczucia - odczucia? Czułem jak całe moje ciało ogarnia złość. Złość na Youngjae, za to, że wybrał się na to spotkanie, złość na cholernego Yongguka, który zaczął obserwować instagrama Jae i złość na samego siebie, bo cholera, jestem zazdrosny!
- Mam ci tyle do powiedzenia! Jutro ci wszystko opowiem. - z każdym słowem Youngjae rozumiałem coraz to lepiej słowa Chana. Czułem się... dziwnie, jakbym odkrył jakąś super strzeżoną tajemnicę. Czy aby na pewno to miał na myśli Kim? - W sobotę jadę z Gukkim do arboretum... - rozłączyłem się i rzuciłem telefonem w drugi koniec kanapy. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale czułem, że im dłużej słuchałbym Youngjae tym bardziej bym był na siebie zły. Siebie?
- Cholera, cholera, cholera! - złapałem swoje włosy w garść ciągnąc za nie. To nie może być prawda! Pieprzony Himchan musiał mi uświadamiać akurat takie rzeczy?! Kurwa, Youngjae to mój przyjaciel! - To... to nie może być prawda! - powiedziałem sam do siebie. Rzuciłem poduszką w telefon, który na powrót zaczął dzwonić, aby zagłuszyć denerwującą melodię. Akurat teraz stanęła mi przed oczami twarz Youngjae gdy byliśmy razem na spacerze. Nie mógł spać, a gdy tak jest często pisze do mnie i smsujemy do późna. Czasem jest też tak, że Jae wpadnie do głowy głupi pomysł spaceru o godzinie dwudziestej trzeciej, a ja zawsze się zgadzałem, bo lubiłem śmiech Youngjae, gdy huśtał się na huśtawce, zawsze wtedy na mojej twarzy też wykwitał uśmiech. Lub gdy zbierał drobne kamyczki i chciał grać w grę pod tytułem "kto dalej rzuci", dawał mi wtedy garstkę, rysował butem linie na piasku i kazał rzucać. Youngjae zawsze za mocno się zamachiwał, a wystarczyło tylko dobrze ułożyć nadgarstek aby kamień sam poleciał. Denerwował się, że kolejny raz nie dałem mu wygrać, lub udawał, że nie robi to na nim wrażenia i z podniesiona głową mówił "następnym razem to ja cię pokonam, zobaczysz". Tylko, że Youngjae nie potrafi się długo gniewać. Wystarczył lizak o smaku truskawki lub mina zbitego psa, aby jego serce miękło i przestawał być obrażony. Wprost uwielbiam gdy zwraca się do mnie zdrobniale. Jego "Daehyunnie" brzmi zupełnie inaczej niż mojego starszego brata.  Mówi w ten sposób zazwyczaj jak chce coś ode mnie, ale mi się strasznie to podoba, więc nie potrafię mu odmówić.
- Nie potrafię mu odmówić - wypowiedziałem na głos moje myśli.
A gdy teraz widzę, że jakiś tam Yongguk odbiera mi przyjaciela, moje serce krwawi, a całe ciało wypełnia gniew. Czy naprawdę wystarczył jeden koleś, który lubi fotografować, czytać i oglądać sztuki teatralne, aby zabrać mi mojego przyjaciela, podczas gdy ja z Yoo znamy się od malucha? Czy Yongguk jest w czymś lepszy ode mnie? Czy Youngjae patrzy na niego inaczej niż na mnie? Albo może już coś do niego czuje? Nie, spokojnie Daehyun, to że ty odkryłeś swoje uczucia nie znaczy, że cały świat musi być taki jak ty. Że też akurat teraz dotarło do mnie co miał na myśli Himchan. Czy ja... kocham Youngjae?


Pov Youngjae
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu zdezorientowany. Coś przerwało mi rozmowę z Daehyunem hyungiem, więc wybrałem jego numer jeszcze raz patrząc przez moment na jedyne zdjęcie Damchu, które mu się podobało. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem, ale nikt nie odbierał pomimo sygnału.
- Co jest? - spróbowałem jeszcze raz z podobnym skutkiem. Nie mogąc się dodzwonić do kumpla, napisałem krótkiego smsa: "Wszystko w porządku?".
Westchnąłem wkładając słuchawki do uszu. Naprawdę nie wiedziałem co ostatnio drażniło Daehyuna, niby to, że spotykam się z Yonggukiem, ale chyba nie aż tak. Ja też zamartwiałbym się gdyby Himchan, Junnie bądź Dae miał spotkać się z nieznajomym ale coś w głębi serca mówiło mi, że Damchu chodzi o coś innego i że mogę zaufać Yonggukowi, co  z resztą dzisiaj zostało to potwierdzone. Chłopak jest taki sam jak w sieci, próbuje mnie rozśmieszyć, a jego suchary pobijają wszystko. Na przykład, gdy zapytał mnie co ma wspólnego łyżka i jesień, naprawdę nie znałem odpowiedzi. Okazało sie, że tak naprawdę nic wspólnego z sobą nie mają po prostu.... jesienią. Je-się-nią. Łyżka się je. Yongguk wyglądał na trochę zawiedzionego, gdy zamiast aplauzu i śmiechu dostał moje długie "aha". Rozmawialiśmy tez o naszych rodzinach, znajomych i o marzeniach związanych z przyszłością. Mój plan mający na celu prowadzenie rozmowy tak jakbym pisał z Bangiem na kakao wypalił i to w pełni. Wszystko było identyczne oprócz tego, że gdy Yongguk hyung z kimś rozmawia, to patrzy się tej osobie w oczy przez cały czas. Po dwóch godzinach rozmowy nadal czułem się dziwnie wiedząc, że mężczyzna się na mnie bezkarnie gapi. Jednak było miło i czas leciał tak szybko, że nie zauważyłem, gdy już musiałem zbierać się do domu, w końcu jutro też są zajęcia. W ciągu tych prawie pięciu miesięcy naszej znajomości nigdy nie zauważyłem, aby hyung był niemiły czy dociekliwy, a i dzisiaj udowodnił, że jest dżentelmenem otwierając i przepuszczając mnie w drzwiach czy odprowadzając pod dom. Gdy zamykałem za sobą drzwi wejściowe widziałem jak Yongguk stoi pod furtką i czeka aż wejdę do środka. Miałem ochotę wydobyć z siebie głośne "aww" ale stwierdziłem, że to nie byłoby zbyt męskie i gdyby brunet to jakimś cudem usłyszał, już nigdy więcej nie zechciałby się ze mną spotkać. Gdybym był dziewczyną pewnie bym zakochał się w takim chłopaku, nie dość, że uprzejmy, dżentelmen to nawet potrafiący  jako tako rozśmieszyć.
Zaśmiałem się z własnych myśli. Co mi w ogóle chodzi po głowie! Junhong poprzestawiał mi wszystko w tej czuprynie. Od poniedziałku nie dawał mi spokoju i chodził za mną z tekstem "Bang sie zakocha. Youngjae już go kocha". Dobrze, że chociaż nie wyczyniał tak przy Daehyunie hyungu, wtedy to obaj mielibyśmy przechlapane. Ja sam nie wiedząc dlaczego, zamiast denerwować się na Juna miałem niezły ubaw, może to dlatego, że na Choi nie da sie złościć? Wystarczy, że spojrzy na ciebie miną pod tytułem "Jestem tylko głupim szczeniaczkiem." i miękniesz, choć chcesz udawać twardziela. Najbardziej przechlapane ma Himchan-ah, ponieważ Junhong wręcz wykorzystuje to, że starszy ma do niego słabość, potrafi wyłudzić od niego ciastko jednym "Channie hyung, proszę kup mi to". Cóż... Po prostu Kim taki jest, grupowa eomma lubiąca być divą, chroniący wszystko i wszystkich swoich bliskich.
Podniosłem się do siadu, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju, drzwi otworzyły się lekko i do pomieszczenia zajrzała moja mama.
- Chodź już na kolację - uśmiechnęła się kącikami ust, przez co wydawało się, że ubyło jej z 5 lat.
Wstałem szybko wiedząc, że mama przyszykowała dzisiaj kurczaka. Akurat wychodząc z pokoju usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości sms i zaraz za nią sygnał z kakao, zaśmiałem się z czyjegoś zgrania. Chwyciłem telefon i odczytałem najpierw wiadomość od Yongguka.
"Dziękuję za dzisiejsze spotkanie :) Było super :*"
 Ale to co mnie zdziwiło to, że sms był od Daehyuna.
" Nie idę jutro do szkoły. Źle się czuję."
Westchnąłem schodząc do kuchni i odpisując Damchu.... niestety nie dostałem odpowiedzi.




12 listopada 2014

Bad teacher (BangLo) +18

Siemka BABY ;)
Powracamy do starego systemu zapisywania one shotów. Zarówno nazwę jak i pairing będę pisać w tytule posta xD Nie każdy musi lubić DaeLo lub BangLo, więc to ułatwi wam zapoznanie się z szotem. A co do tego szota to... jestem dumna i jednocześnie jest mi wstyd. Dumna, że napisałam coś takiego i wstyd że napisałam coś takiego ^^ Nie mniej jednak chciałam go opublikować.
Do pogadania za tydzień, trzymajcie się ciepło <3

Pairing: BangLo
Tytuł: Bad teacher

- Proszę, ja nie...
- Cichutko, dobrze Cię przygotuję.
Jęknąłem zaskoczony, gdy moje spodnie jednym szybkim ruchem zostały zwinięte razem z bokserkami do kostek. Następnie poczułem dłoń na torsie, która popchnęła mnie lekko tak abym położył się na blacie biurka, gdy dotknąłem zimnej powierzchni moje plecy same wygięły się w łuk. Poczułem ciepłe usta znaczące mokrą ścieżkę na całym moim ciele, dążące do pewnego miejsca. Syknąłem kiedy całe moje ciało zostało przysunięte bliżej kantu biurka, a drżące uda zostały rozsunięte gwałtownym ruchem. Miękkie wargi poczułem na brzuchu gdzie zassały się parę razy tworząc malinki, które nie znikną pewnie przez najbliższy tydzień, i będą dowodem tego aktu.
- Jakiś ty blady...
Krzyknąłem, gdy poczułem jak język przebija się przez moje mięśnie. Moja marynarka i koszula już od dawna znajdowały się poza zasięgiem mojego wzroku. Chciałem się podnieść, ale mężczyzna przytrzymał mnie, a następnie spojrzał na mnie czujnie.
- O Boże. P-proszę, tylko nie tammm... - Jęknąłem żałośnie, kiedy język znowu znalazł się w tym strategicznym miejscu. Wszystko jest nowe, oszałamiające... I złe. Nawet bardzo złe. Nie mniej jednak podobało mi się.
- Powiedziałem, że masz być cicho. Chcesz wyższą średnią? - o to nawet nie musiał się pytać. Potrzebowałem trzech ocen podniesionych o stopień wyżej, aby moja średnia dobiła 5.0, rodzice się mnie nie czepiali i nie wysyłali do szkoły letniej w wakacje. Próbowałem wszystkich sposobów jednak najbardziej trafnym okazał się seks z nauczycielem.
Po prostu odlatywałem, gdy język nauczyciela pieścił mnie z pasją, wsuwał i wysuwał się powoli, lub po prostu ssał wywołując u mnie niekontrolowane drgawki. Nie mogłem powstrzymać lekkiego ruchu biodrami w górę i w dół. Bang Yongguk - mój ulubiony nauczyciel i mentor właśnie przymierzał się do rozdziewiczenia mnie. Idealny materiał na film... Porno.
Wsunąłem dłonie w miękkie i ciemne kosmyki włosów starszego mężczyzny, a gdy już miałem dojść, uwolnić się od tych przytłaczających emocji, ciepło zniknęło i pojawiło się wyżej na klatce piersiowej.
- Taki śliczny, taki blady - mruczał do siebie całując moją szyję. Poczułem jak jego palce zaborczo ściskają mój pośladek, aby następnie przesunąć się trochę w prawo i pomasować moje wejście. Gdy pierwszy palec zagłębił się we mnie zaskamlałem czując duży dyskomfort, jednak Yongguk skutecznie odwracał uwagę od lekkiego bólu, dopieszczając mojego penisa. Wzdychałem co moment powtarzając jego imię jak mantrę.
Po dłuższym czasie gdy na nowo zaczynałem odczuwać przyjemność, profesor nieoczekiwanie wyjął ze mnie palce i założył moje nogi na swoje barki. Chciałem zaprotestować, gdy zauważyłem, że przymierza się do wejścia we mnie bez prezerwatywy, ale było za późno. Krzyknąłem rozdzierająco, wbijając mu paznokcie w plecy, ból był okropny.
- Kurwa, uchh... jesteś... jesteś taki ciasny - jego głos był ochrypły, nieco niższy niż zwykle. Mruczał mi do ucha wykonując na początku powolne ruchy, aby potem przyspieszyć i wychodzić ze mnie tylko po to by potem wbijać się we mnie głęboko. Moje nogi zjechały z jego barków na zgięcie łokci. Odrzuciłem głowę do tyłu nie mogąc pohamować żenujących dźwięków jakie ze mnie wylatywały. Skamlałem, jęczałem, miauczałem na przemian, jeżdżąc paznokciami po skórze pleców profesora. Bolało, jednak właśnie ten ból mnie podniecał.
- Achh... profesorze!
- Jęcz dla mnie! - warknął, mocniej wbijając palce w moje biodro. Zacisnąłem powieki, mając nadzieję, że to powstrzyma łzy. Drgnąłem gdy objął mojego penisa, chyba tylko po to aby jeszcze bardziej mnie upokorzyć. Czułem dziwny ścisk w dole brzucha, byłem cały lepki od potu, moje plecy przesuwały się bo blacie biurka. Nagle Yongguk przycisnął swoje wargi do moich, a ja doszedłem wypuszczając jęk wprost w jego usta. Oddech uwiązł mi w gardle, próbując unormować szaleńczo bijące serce, zaskamlałem gdy profesor Bang pociągał mnie do pozycji siedzącej. Jego ruchy stały się mocniejsze, pewniejsze, ale i wybite z rytmu. Byłem nadwrażliwy po moim pierwszym tak dużym orgazmie, więc jego najmniejszy ruch w moim wnętrzu powodował, że miałem ochotę zwinąć się w kłębek. Zagryzłem wargę czując jak Yongguk robi mi kolejną malinkę na szyi.
Dźwięk jaki z siebie wydałem, gdy profesor doszedł we mnie był najbardziej żenującym odgłosem jaki wydałem z siebie tego wieczora. Po wszystkim leżał na mnie próbując wyrównać oddech, a ja przeczesywałem jego miękkie włosy palcami, nagle podniósł się, cmoknął mnie w rozchylone wargi i uśmiechnął się lekko.
- Jeszcze dzisiaj podwyższę ci trzy oceny.


Spakowałem pospiesznie książki i piórnik do torby, po czym razem ze znajomymi udałem się do wyjścia z sali. Rozmawialiśmy na blache  tematy, na przykład, jak spędzimy weekend. Niestety gdy już miałem wyjść i udać się do domu, usłyszałem TEN głos.
- Junhong, zostań na chwilę.
Odwróciłem się przodem do TEGO nauczyciela od historii. Szybko pożegnałem się z kumplami i pewnie spojrzałem na profesora.
- Tak, panie profesorze? - spytałem od niechcenia nadal stojąc w miejscu.
- Junhong twoje oceny spadły w dół. Musisz je poprawić - powiedział z szelmowskim uśmiechem na ustach, wygodniej siadając na fotelu. Zrzuciłem torbę z ramienia, okrążając TO biurko.Wiedziałem co mam robić.
Wszystko zaczynało się od początku.






05 listopada 2014

Battle vs. Love VII

No hej wszystkim :) Oficjalnie Yongguk został wprowadzony do opowiadania. Cieszycie się ? Ja, bardzo xd. Bawię się szablonem, więc może się on dosyć często zmieniać ;p
 Liczę na komentarze ^^

ROZDZIAŁ 7
Youngjae POV.
Te 48 godzin to było stanowczo za mało abym przygotował się nie tyle mentalnie co psychicznie. Czy boje się spotkania z Yonggukiem? Jak cholera. Czy jestem jednocześnie ciekawy? Niezmiernie.
Wtoczyłem się do szkoły cały obolały, gdyż  tej nocy nie potrafiłem zmrużyć oka. Nie wiedząc dlaczego, wymyślałem sobie sytuacje ze mną i Bangiem w rolach głównych, przede wszystkim było to nasze pierwsze spotkanie. Czy ominiemy niezręczna ciszę? Czy nie rozwalę wszystkiego jednym słowem? Te i inne myśli krążyły w mojej głowie o drugiej w nocy przez co zasnąłem dopiero około godziny czwartej nad ranem na siedząco, czego skutkiem jest moje obolałe ramie, przy każdym obrocie bądź ruchu piecze niemiłosiernie. Gdy wydobyłem ze swojej szafki książki od matematyki, pojawił się Junnie. Wściekły Junnie, wyglądający jakby chciał kogoś zabić.
- Co się stało? - spytałem, chociaż domyślałem się powodu jego złości.
- Mam już go dość! Głupi knypek! Jest zidiociałym, pyskatym, rozpieszczonym hobbitem.
- Czyżby Jongup znowu ci dopiekł? - pewniej chwyciłem swoje podręczniki, przy okazji spoglądając na godzinę.
- Dopiekł? On chce abym wąchał kwiatki od spodu, wręcz mnie nienawidzi. - wysyczał mocniej ściskając pasek od plecaka.
- Nie przesadzaj, przecież nawet się nie znacie więc nie może Cię od razu nienawidzić.
- Ale tak jest, z resztą ze wzajemnością. - zaśmiałem sie patrząc na Junhonga. Naprawdę wyglądał jakby miał zaraz coś roznieść, stawiał długie i szybkie kroki więc prawie za nim truchtałem. Co chwila ściskał i rozluźniał pięści, które trzymały ramiączko od plecaka, wyglądał jednocześnie groźnie ale i komicznie.
- Nie śmiej się, jeżeli nie chcesz abym sobie poszedł - burknął cicho nawet na mnie nie patrząc.
- Okej, okej... ale wiesz, złość piękności szkodzi.
- Youngjae-hyung!
- No dobra, już kończę - zachichotałem spuszczając głowę.
Doszliśmy do szafek drugoklasistów, które były raptem korytarz dalej niż te moje, Himchana i Damchu. Junhong otworzył swoją i zaczął wpakowywać do niej już nie potrzebne książki.
- Stresujesz się? - spytał nagle.
- Trochę... - Blondyn odwrócił twarz w moją stronę i spojrzał na mnie sceptycznie - ... No dobra, bardzo. - oparłem się lewym ramieniem o szafki i patrzyłem jak Junnie wyciąga coraz to różniejsze rzeczy ze swojego plecaka. Scyzoryk mogę zrozumieć, ale po co mu nici?
- Też bym się denerwował gdybym miał zobaczyć sie z kolesiem, z którym od dłuższego czasu piszę. Ale lubisz Banga w internecie to i polubisz go dzisiaj w realu.
- Spotykasz się z Bangiem?!
Odwróciłem sie powoli, spoglądając na Daehyuna, którego twarz wyrażała zdziwienie i ... smutek?
- Spotykasz się z nim? - powtórzył, uporczywie wpatrując się we mnie. Spuściłem wzrok, czując jak serce zaczyna kołatać mi w piersi.
- Daehyun-ah, to nie tak...
- A jak? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - w jego głosie słychać było pretensje.
- Bo wiem, że go nie lubisz a przecież nawet go nie znasz!
- A ty go znasz? Znasz tylko jego wykreowaną osobowość. Skąd wiesz czy nie jest on psycholem, który chce ci coś zrobić ?
- ...
- No właśnie. Nigdzie nie idziesz.
- Co?
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Daehyun. - Himchan stojący za nim położył mu dłoń na ramieniu próbując go uspokoić, ale Jung szybka ją stracił.
- Chyba sobie żartujesz! Nie jesteś moją matką aby mi dyktować co mogę robi... Ała, to boli.- syknąłem, gdy Jung złapał mnie za obolałe ramie i pociągnął w stronę najbliższej toalety. Gdy już byliśmy w środku wyrwałem mu sie od razu rozmasowując pieczące miejsce.
- Co to było? Co ty sobie wyobrażasz!?
- Youngjae... nie idź tam.
- Niby dlaczego? A jak okaże się super chłopakiem? - nawet nie wiem kiedy zacząłem krzyczeć.
- No właśnie co wtedy? Co zrobisz?
- Zakumpluję się z nim - powiedziałem już spokojniej.
- Zakum... A co z Junhongiem i Himchanem... co ze mną?
- Przecież... Nie poświecę mu całego życia. Wy również jesteście dla mnie ważni, Daehyun hyung, proszę Cię, zrozum mnie - podszedłem do niego nie oczekując, że przytuli mnie z całych sił. Jęknąłem zaskoczony łapiąc go za ramiona.
- Dae...hyun?
- Po prostu na siebie uważaj, obiecaj mi to! - zaczął pocierać mi plecy przybliżając sie do mnie jeszcze bliżej. - Macie się spotkać w miejscu publiczny, za żadne skarby niczego od niego nie przyjmuj, nigdzie z nim nie idź, obiecaj mi to! - jego głos brzmiał desperacko. Zaskoczony jego słowami pokiwałem głową.
- Obiecuję. - odwzajemniłem uścisk, czując jak ból ramienia przestaje mi doskwierać.


Idąc w stronę swojej szafki byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Jeszcze godzinę temu można powiedzieć, że się trzymałem, ale teraz wiedząc, że za jakieś piętnaście minut dotrę do "Havencoffee" i spotkam Banga, miałem ochotę napisać mu, że nagle coś mi wypadło.
Każdy mógł mnie pocieszać, mówić, że wszystko będzie dobrze i Yongguk będzie miły, ale ja nie byłem zdenerwowany tym jaki chłopak się okaże, stresowałem się tym czy on mnie polubi! W pewnym momencie gdy byłem już bliski histerii, Daehyun dodał mi otuchy, proponując towarzyszenie mi w spotkaniu. Mimo, że gest był bardzo miły, odmówiłem, stwierdzając, że muszę sam temu stawić czoła. I tak naprawdę podejrzewałem, że Damchu chciał iść ze mną nie dlatego abym czuł się bezpieczniej, ale po to aby wiedział, że nic mi nie grozi. 
Otworzyłem szafkę, z której wyleciał jakiś papier, a będąc pewnym, że to jakaś stara kartkówka, szybko schowałem podręcznik od biologi i schyliłem sie po świstek, na którym były zapisane starannym pismem dwa zdania.
      "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku"
Zamrugałem parokrotnie powiekami. Co to ma być? Ktoś sobie żarty robi? Instynktownie rozejrzałem sie po korytarzu, ale panował na nim jak zawsze zamęt więc nie mogłem wyłapać wzrokiem kogoś kto mógłby stwarzać zagrożenie. Jeszcze raz przeczytałem kartkę. "Marzę o cofnięciu czasu"? Ktoś chce się cofnąć w czasie i naprawić błędy?
Moje rozmyślania przerwał dzwonek informujący o końcu przerwy. Schowałem czym prędzej papier do kieszeni i wyszedłem ze szkoły, kierując się na spotkanie z Yonggukiem.
Idąc do kawiarni czułem się dziwnie z dwóch powodów, po pierwsze nigdy nie szedłem tam sam, a jeżeli już to tylko po to aby spotkać sie w niej z chłopakami. Zazwyczaj gdy nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić, kierowaliśmy się do Havencoffee przy starym opuszczonym budynku, wiedząc, że tam zawsze jesteśmy mile widziani. Po drugie, nie dawała mi spokoju kartka, która wyleciała z mojej szafki, a aktualnie znajduje się w mojej kieszeni. Czyżby ktoś się pomylił i włożył ją do nie tej szafki co trzeba? Tak to sobie tłumaczyłem. Nigdy jakoś dogłębniej nie zastanawiałem się nad sensem życia, nigdy też, nie chciałbym się cofnąć aby pójść inną ścieżką. Bo co nastolatek w moim wieku może sobie myśleć. Jak dla mnie dzielimy się na cztery kategorie.
1. Outsiderzy - którym zwisa wszystko, czy będą mieli co jeść za dwa lata, czy nie skończą na bruku.
2. Poukładańce - wszystko zaplanowane na najbliższe pięć lat, nic nie może pójść nie po ich myśli.
3. Luzacy - robią wszystko na spokojnie. Uda się? Fajnie. Spierdoli się? Okej poprawie.
Oraz:
4. Pechowce - starający się aby wszystko poszło jak najlepiej ale niestety wszystko im się wali.
W tej chwili zaliczam się do tej ostatniej grupy. Szedłem sobie spokojnie w stronę kawiarni, dla rozluźnienia słuchając Musiq Soulchild.  Tuż przed umówionym miejscem, zatrzymałem się aby schować telefon i słuchawki, byłem zadziwiająco spokojny. Powtarzałem sobie w myślach "Spokojnie. Uda się? Fajnie. Spierdoli się? Poprawie to". Wcześniej ułożyłem sobie też mały plan w głowie, więc byłem pewny na 51%, że będzie dobrze. Wejdę, spotkam Banga, będę prowadził normalną, luźną rozmowę, tak jakbym z nim pisał, później pójdę do domu i wtedy będę mógł umrzeć. Ale mój plan legł w gruzach już w momencie gdy wchodziłem do środka pomieszczenia. Poczułem tylko jak drzwi odbijają się od czegoś, a następnie usłyszałem jęk bólu, na miękkich nogach wszedłem do środka i zobaczyłem na podłodze siedzącego mężczyznę w skórzanej kurtce. Miał spuszczoną głowę, ale mogłem zauważyć, że trzyma sie za czoło. Kucnąłem przy nim w myślach nawołując Hane aby jak najszybciej się pojawiła.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam, nie chciałem. Przepraszam, to było nie chcący. Przepraszam.
- Mówiłeś już to - powiedział nadal nie podnosząc głowy.
- Przepraszam - mruknąłem. Mężczyzna podniósł wzrok a mnie zamurowało. Dosłownie. Znam go. , jest tu częstym gościem i zna też się z Hana, bo to jej kuzyn. Przeniosłem wzrok na jego czoło, nad jego łukiem brwiowym było widać rozcięcie i lecącą krew. Musiałem właśnie tam przywalić mu drzwiami.
- Przepraszam! - Prawie pisnąłem wydobywając z kieszeni kurtki chusteczki. Przyłożyłem jedną do jego czoła rozglądając się gorączkowo po lokalu. Parę osób przyglądało nam się z zainteresowaniem. Mój wzrok spoczął na Hanie, która wychodziła zza zaplecza, gdy tylko zauważyła mnie, jej oczy zrobiły sie okrągłe.
- Youngjae? Yongguk? Co się stało?
- To ty? - powiedzieliśmy równocześnie.

Znajdowaliśmy się w jednym z pomieszczeń przeznaczonych dla personelu, a dokładniej w małej kuchni, czego dowodem były szafki i czajnik elektroniczny na nich. Siedziałem właśnie na blacie nerwowo machając nogami, podczas gdy Hana szukała apteczki, a Yongguk przytrzymywał chusteczkę do krwawiącego miejsca. W końcu dziewczyna wydała z siebie triumfalny okrzyk wydobywając czerwone pudełko z szuflady obok mnie. Podeszła do stołu przy którym siedział Bang i wysypała na niego zawartość, chwyciła buteleczkę z wodą utlenioną bądź jodyną i gazik. Z wręcz szatańskim uśmiechem odwróciła sie do Yongguka.
- Pokaz to łamago. - powiedziała przybliżając trzymane rzeczy w ręce do rany. Chłopak posłusznie odsunął od brwi chusteczkę, skrzywiłem sie na widok krwi, musiałem mocno mu przyłożyć.
- Hana, choć tu i mi pomóż. - usłyszeliśmy głos innej baristki. Posłałem dziewczynie wystraszone spojrzenie, gdyż nie chciałem aby teraz mnie zostawiała, ale ona ignorując mój rozbiegany i błagalny wzrok, wcisnęła mi buteleczkę i gazik w dłonie.
- Wiesz co masz robić - powiedziała tylko, wychodząc na sale. Przełknąłem ślinę, wpatrując się w napisy na butelce.
- Youngjae? Pospieszysz się? - podniosłem głowę na bruneta, który na powrót trzymał chusteczkę przy czole. Chcąc, nie chcąc, podniosłem się z blatu i przybliżyłem do niego.
- Przepraszam - mruknąłem któryś raz z rzędu.
- Nic sie nie stało, przynajmniej kwestie zapoznania mamy za sobą - uśmiechnął się do mnie lekko na co nie moglem zostać dłużny. Polałem gazik wodą i przyłożyłem do krwawiącego miejsca na co Bang zacisnął tylko usta w wąską linijkę.
- Przepraszam. - miałem ochotę sam sobie walnąć za takie reagowanie. Co mi sie stało?! Czułem sie jakbym zmalał o jakieś dwadzieścia centymetrów, pozwalając by Yonnguk nade mną górował, a to ja się nad nim pochylałem. Jednak gdy poszkodowany zaśmiał się straciłem cały rezon na bank się rumieniąc.
- Nie musisz tyle razy przepraszać, naprawdę to nic wielkiego, przeżyłem gorszy ból.
- Ale przeze mnie krwawisz. Powinienem bardziej uważać.
- Powinieneś... ale nie cofniesz czasu. - przemyłem dokładnie miejsce następnie przyklejając do niego plaster z opatrunkiem. Yongguk roztrzepał swoja kręconą grzywkę sprawiając, że biały materiał był prawie niewidoczny. I nie wiem dlaczego wcześniej nie zwróciłem uwagi na jego ubiór.  Umówieni byliśmy, że Bang dla rozpoznania założy skórzaną kurtkę i okulary. Ja natomiast przyjdę w mundurku szkolnym.Teraz Yongguk miał na sobie tylko kurtkę, okulary grzecznie leżały na półce obok kaw.
Odsunąłem się pozwalając aby mógł po nie sięgnąć, lecz nie założył ich. Na powrót poczułem się mały.
- Youngjae.
- Tak? - spytałem cicho wpatrując sie w swoje trampki.
- Mógłbyś na mnie spojrzeć? - pytanie padło a ja poczułem sie jakbym dostał z liścia w twarz. Nie wiem dlaczego ale nie chciałem tego zrobić. Gdy po dłuższej chwili, w pomieszczeniu nadal panowała cisza podniosłem powoli wzrok od razu napotykając uśmiechniętego Yongguka.
- Masz bardzo ładne oczy, wiedziałeś? - dla zmiany poczułem jakby ktoś wylewał na mnie kubeł zimnej wody. Co się ze mną dzieje!?
- Emm... Nie. Nikt mi jeszcze tego nie mówił - próbowałem patrzeć mu w oczy, ale pod jego nachalnym wzrokiem truchlałem i spuszczałem wzrok. Nagle Bang zaśmiał się i poczochrał mnie po włosach.
- Jesteś zabawny. Chodź, jak już jesteśmy w kawiarni to zapraszam cię na gorącą czekoladę. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na sale a potem w stronę stolika... Innego niż zazwyczaj zajmuję.